Nieprzyjmowanie pomocy nie czyni z ciebie bohatera. - Straylight Run
"Sympathy for the Martyr"
Otworzyłam
oczy, jednak przez nadmierny błysk światła od razu je zamknęłam.
Po chwili ponowiłam próbę. Zamrugałam kilka razy chcąc
przywrócić ostrość wzroku. Uniosłam lekko głowę, jednak z
braku sił już po chwili opadłam na poduszkę. Zaczęło do mnie
docierać systematyczne pikanie. Kątem oka zerknęłam w lewo.
Kardiomonitor, a tuż przed nim kroplówka, do której jak się po
chwili zorientowałam byłam podłączona, co wskazywało na to, że
znajduję się w jakiejś szpitalnej sali. Nagle usłyszałam ciche
chrapnięcie. Właśnie wtedy go zobaczyłam.
Ubrany
w niebieski fartuch siedział zgarbiony, podpierając się
skrzyżowanymi ramionami o krawędź mojego łóżka. Jego śpiącą
twarz przysłaniała burza ciemnych loków. Jednak maleńkie kosmyki
unosiły się i zaraz opadały równo z jego oddechem. Uśmiechnęłam
się delikatnie na ten widok. Wstrzymałam oddech widząc, że jego
ręka niespodziewanie się poruszyła. Jednak on tylko ścisnął w
niej kołdrę, którą byłam przykryta i podsunął ją bliżej
swojej głowy. Spał dalej, a ja wreszcie wypuściłam powietrze
zalegające w płucach. Następnie swój wzrok skierowałam na biały
sufit sali. Chciałam spróbować przypomnieć sobie dlaczego się tu
znalazłam.
Ostatnie
co pamiętałam, to było przeczytanie listu podarowanego przez samą
siebie w podświadomości. Brzmi to zdecydowanie dziwnie. Czy ja
jestem normalna?
Głosujmy!
Trzy razy nie, dziękujemy
– Nawet w takiej chwili moje alter ego nie mogło odpuścić sobie
dopowiedzenia jakiegoś złośliwego komentarza. Ale przyzwyczaiłam
się. Mogłabym nawet powiedzieć, że czasami mnie ono bawiło.
Wracając do wspomnień, to raz jeszcze uważnie przeanalizowałam
poprzedni dzień. Przynajmniej miałam nadzieje, że poprzedni.
Spóźnienie na zajęcia, wygłupy z Toshiro, reszta lekcji, afera w
bibliotece, odwiedziny u wuja, kłótnia, ucieczka, natłok myśli, a
potem... No właśnie co potem?
Nagle zza lekko
uchylonego okna usłyszałam trąbienie samochodu.
Klakson!
W mojej głowie poczułam przebłysk wczorajszego wydarzenia. Wspomnienie zaczęło do mnie wracać.
Klakson!
W mojej głowie poczułam przebłysk wczorajszego wydarzenia. Wspomnienie zaczęło do mnie wracać.
– Wypadek – powiedziałam, gdy tylko to sobie uświadomiłam po mojej głowie
zaczęły krążyć czarne myśli, które zwiastowały tylko i
wyłącznie najgorsze scenariusze.
Nieoczekiwanie
poczułam, jak mój przyjaciel podnosi się z materaca. Pokręcił
swoją głową na boki, a następnie leniwie przetarł oczy. Gdy
tylko napotkał moje spojrzenie, kąciki jego ust powędrowały ku
górze.
– Sakura... – wyszeptał jakby nie dowierzając. Chwycił moją dłoń i pogłaskał
ją delikatnie. – Sakura! - powtórzył już bardziej radośnie z
dosłyszalną ulgą. Niespodziewanie przytulił się do mnie.
Zdezorientowana rozszerzyłam oczy. Nim zdążyłam zareagować, on
już się ode mnie odsunął.
– Wezwę lekarza
– powiedział podekscytowany i już go nie było. Zniknął gdzieś
za szklanymi rozsuwanymi drzwiami.
Spoglądałam w
sufit oczekując jego powrotu. Po chwili usłyszałam, że drzwi
ponownie się rozsuwają. Zerknęłam w ich kierunku, spodziewając
się przyjaciela. Jednak przyszedł sam doktor. Był to mężczyzna,
na moje oko około pięćdziesiątki. Ubrany był w typową lekarską
odzież. W dłoniach trzymał jakąś kartę pacjenta. Jak udało mi
się domyślić była ona moja. Chyba zorientował się, że uważnie
mu się przyglądam, bo uśmiechnął się do mnie zza papierów.
Położył kartki na puste sąsiednie łóżko i podsunął sobie
taboret, na którym jeszcze niedawno siedział Toshi. Rozsiadł się
na nim i podjechał bliżej mnie.
– Panno Haruno,
czy pani coś... – odezwał się swoim niskim głosem.
– Pamiętam tylko
do momentu uderzenia. Później już tylko ciemność. Nie wiem jak
się tu znalazłam– odparłam na jednym wdechu. Nie chciałam
przeciągać.
– Znalazł panią
mężczyzna, który był akurat na spacerze. Od razu zadzwonił po
pogotowie. Sprawcy wypadku niestety uciekli – powiedział ze
słyszalnym w głosie współczuciem.
Temu mężczyźnie na pewno muszę podziękować. Gdyby nie on możliwe, że dalej bym tam leżała. Może nawet bym nie żyła. Nagle rozszerzyłam oczy w przerażeniu.
Temu mężczyźnie na pewno muszę podziękować. Gdyby nie on możliwe, że dalej bym tam leżała. Może nawet bym nie żyła. Nagle rozszerzyłam oczy w przerażeniu.
– Co ze mną
jest? - zapytałam drżącym głosem, a lekarz głośno westchnął.
– Ma pani wstrząs
mózgu, złamane jedno żebro oraz złamaną kość strzałkową
lewej nogi. Na szczęście nie doszło do żadnych obrażeń
wewnętrznych. A co do nogi... Mimo tego, że kość piszczelowa
została nienaruszona, więc sama stanowi stabilizację dla złamanej
wolałbym założyć pani gips.
–Więc jak?
Jedziemy? – zapytał, podchodząc do wózka inwalidzkiego stojącego
w kącie sali. Znajdowałam się w szoku z powodu wypowiedzianych co
dopiero przez niego słów. Przecież takie obrażenia oznaczały
koniec. Moja przyszłość zawisła pod znakiem zapytania. Otarłam samotnie spływające łzę i twierdząco pokiwałam głową na pytanie lekarza.
W zamyśleniu
jechałam szpitalnymi korytarzami. Po drodze mijałam kilkanaście
sal. W pierwszej przez szklane drzwi, dojrzałam dziecko, które
płakało z powodu podawanego zastrzyku. W drugiej zatroskani rodzice
czuwali przy śpiącym nastolatku. W trzeciej grono lekarzy i
pielęgniarek reanimowali pewną osobę, której nie udało mi się
dojrzeć. Odwróciłam głowę. Nie miałam siły i ochoty się temu
przyglądać. Straciłam odwagę, by zerkać do reszty sal. Jednak
wydobywające się z nich dźwięki same do mnie docierały. Tak
bardzo chciałam właśnie ich uniknąć. W odgłosach ludzi mogłam
rozpoznać ból, radość, troskę, szczęście, panikę, tęsknotę,
strach i miłość. Mocno zacisnęłam powieki. Szpital to jeden
wielki labirynt ludzkich uczuć, w którym już zdążyłam się
zgubić.
***
Ponownie leżałam
na szpitalnym łóżku i tępo spoglądałam w jakiś punkt przed
sobą. Kątem oka widziałam, że doktor odstawił wózek inwalidzki
w miejscu, w którym znajdował się przed użyciem, a następnie
skierował do wyjścia. Jednak nagle przystanął i obrócił się w
moją stronę.
– Zapomniałbym.
Na korytarzu czeka pani wuj i bardzo nalega na rozmowę – powiedział
spokojnie tym samym zwracając moją uwagę. Od razu odwróciłam
głowę w jego stronę i przez szklane drzwi dostrzegłam krewnego,
który chodził raz w jedną stronę, a raz w drugą mamrocząc coś
pod nosem.
– Proszę go
wpuścić. Ja też chciałabym z nim porozmawiać. – Gdy tylko owe
słowa wydobyły się z moich ust serce zaczęło mi bić coraz szybciej i
szybciej. Strach narastał we mnie z każdą sekundą. Dłońmi pod
kołdrą mocno ścisnęłam prześcieradło.
Wuj wszedł
cicho do pomieszczenia. Gdy znalazł się już obok mojego łóżka
podsunął sobie taboret, na którym jeszcze niedawno siedział mój
przyjaciel, a później doktor. Usiadł na nim i odpychając się
jedną nogą znalazł się tuż przy krawędzi mojego łóżka.
Otworzył usta, by po chwili od razu je zamknąć. Powtórzył tę
czynność jeszcze parę razy zanim zorientował się, że bacznie mu się przyglądam. Wyczułam, że jest zdenerwowany. Spojrzał na
mnie, a ja natychmiastowo w jego oczach dostrzegłam troskę.
Podrapał się po niewielkim zaroście i chrząknął donośnie.
Zorientowałam się, że nie wie jak zacząć rozmowę, ale ja nie
zamierzałam go w tym wyręczać. Nie wykonując żadnego ruchu dalej
lustrowałam jego osobę. Czekałam. Na słowa? Na czyny? Nie znałam
na to odpowiedzi.
– I jak się
czujesz? – wypalił nagle.
Tego się nie
spodziewałam. Tryskam energią, a uśmiech, nie schodzi z mojej
twarzy. Nie widzisz? Eh, chyba muszę przestać być taka
sarkastyczna. Dobrze chociaż, że nie powiedziałam tego na głos.
– A jak się mogę
czuć wiedząc, że mój świat się wali? – odpowiedziałam, spoglądając na popękany sufit. Jednak on zignorował i swoje
pytanie i moją odpowiedź. Przeszedł do sedna.
– Co
do wczorajszej rozmowy... daj mi to wyjaśnić – powiedział
wyciągając moją rękę spod kołdry następnie, chowając ją w
swoim uścisku. Nie protestowałam. Byłam zajęta analizowaniem jego
słów. Po pierwsze. Użył wyrazu wczoraj,
więc na szczęście moje przypuszczenia były słuszne. Po drugie,
nie jestem pewna czy rozmowa
była dobrym określeniem. Mi zdecydowanie jej nie przypominała.
Nieważne.
Spojrzałam na wujka i kiwnęłam głową dając mu do zrozumienia, by mówił dalej.
Nieważne.
Spojrzałam na wujka i kiwnęłam głową dając mu do zrozumienia, by mówił dalej.
– Zacznę od
początku. Tak będzie najlepiej – powiedział, a ja w skupieniu
wyczekiwałam kolejnych słów.
– Twoja mama była
tancerką. Okłamaliśmy cię mówiąc, że była zwykłą
ekspedientką w sklepie, ale to ze względu na twojego ojca. To, że
zginęła w wypadku samochodowym, to prawda. Jednak nie znasz
pominiętych faktów – zawiesił na chwilę głos i mocniej ścisnął
moją dłoń. Chyba oczekiwał mojej reakcji, jednak ja po raz
kolejny tego dnia byłam w szoku.
– Mebuki wracała
z ostatniego, pożegnalnego występu w Nagasaki, po którym chciała
zająć się macierzyństwem. Miałaś wtedy trzy latka. To twój
ojciec namówił ją do tego występu. Jednak sam nie mógł tam
jechać. Miał ważne spotkanie w firmie. Ty byłaś pod moją
opieką. Gdy twoja mama wracała, pijany kierowca z na przeciwka
niespodziewanie chciał wyprzedzić auto przed sobą, nie zważając
na ruch, który panował na sąsiednim pasie. Odbyło się zderzenie
czołowe. Ani twoja mama, ani jej kierowca, ani ten pijany facet nie
przeżył. Śmierć Mebuki została przez nas - rodzinę, jak najbardziej
wyciszona. Jej zdjęcia z występów, filmy, medale... wszystko
zostało pochowane w moim gabinecie, tak byś tego nie znalazła.
Przysłuchując
się temu nagle coś mnie olśniło. Nie wytrzymałam. Gwałtownie
wyrwałam rękę z jego uścisku.
– Skoro moja mama
tańczyła, to dlaczego ojciec mi tego zbaraniał!? – krzyknęłam.
Dla mnie w ogóle nie trzymało się to sensownej całości. On zamknął na chwilę oczy i ponownie je otworzył biorąc głęboki wdech.
Dla mnie w ogóle nie trzymało się to sensownej całości. On zamknął na chwilę oczy i ponownie je otworzył biorąc głęboki wdech.
–Twój tata też
tańczył. Jednak musiał przejąć firmę po swoim ojcu, dlatego
dbał o karierę twojej matki. Po tym tragicznym wydarzeniu uważał,
że to właśnie taniec był źródłem jego nieszczęścia, dlatego
chciał cię chronić.
Prychnęłam.
– Chciał mnie
chronić? Niby jak?! Zostawiając mnie?! – wrzasnęłam na niego, a
łzy pociekły mi po policzkach. To było za wiele. W zabawie
polegającej na graniu moimi uczuciami wujek oficjalnie wyprzedził
ojca i zajął pierwsze miejsce, wmawiając mi tą całą historyjkę.
– Po śmierci
żony obwiniał się za wszystko i jak sama wiesz popadł w nałóg
alkoholowy. Gdy udało go się z tego wyciągnąć Ty zapisałaś się
na szkolne zajęcia taneczne. On nie mógł tego znieść. Zaczęłaś
mu ją za bardzo przypominać. Z wyglądu, z charakteru, z
zainteresowań. Wszystko zaczęło do niego wracać. Postanowił
wyjechać za granicę. Zapomnieć. Zacząć wszystko do nowa.
Niestety, bez ciebie.
– Przestań! Nie
mogę już tego słuchać! Bronisz go! A to wszystko to jedno,
wielkie, kolejne kłamstwo! – wykrzyczałam. Podniosłam się, a
spływające łzy zatrzymały się w kącikach moich ust. poczułam
ich słony posmak. Mój oddech stał się nierówny, a ciało zaczęło
drżeć. Poczułam mrowienie w niektórych częściach mojego ciała.
Do sali od razu wbiegła pielęgniarka nakazując wujkowi, by
wyszedł. Gdy jego donośne kroki zanikły ponownie opadłam na
poduszkę. Po chwili poczułam jak w moją skórę wbija się chłodna
metalowa igła, a ja wydałam z siebie krótki jęk bólu. Zawartość
strzykawki dostała do żyły, a mnie powoli zaczął ogarniać
spokój.
Leżałam
samotnie zadręczając się myślami dotyczącymi tej całej
opowieści. Miałam coraz większe wrażenie, że to może być
prawda. Bolesna, niezrozumiała, ale prawda. Tęsknota za tym co było
i już nie wróci zaczęła niszczyć mnie od środka. Tak cholernie
brakowało mi matki. Ojca mimo wszystko też. Szkoda, że tak szybko
jak odeszli, to tak samo szybko moje serce nie mogło o nich
zapomnieć. Może byłoby mi łatwiej. Może nie czułabym tego
wewnętrznego bólu. Ale jakim człowiekiem bym była, gdybym
zapomniała o rodzinie. Mimo, że matki nie ma na tym świecie, a tata jest gdzieś daleko, wiem że są ze mną. Nie mogę tylko
odepchnąć od siebie przekonań, że jestem dla ojca nikim. Nadal
nie mogłam pojąć dlaczego mnie zostawił. Swoją małą córeczkę.
Mała
dziewczynka, wraz z rodzicami spędzała właśnie czas w swoim
niegdyś ulubionym miejscu – na górskiej łące pełnej barwnych
kwiatów, które roztaczały wokół piękną woń.
Kobieta miała na
sobie piękną, białą sukienkę, bez rękawów. W talii miała ona
podkreślający ściągacz, a dół miękko opływał jej sylwetkę z
rozcięciami na bokach. Do tego białe pantofelki i rozpuszczone,
długie różowe włosy, które powiewały na lekkim, łagodnym
zefirku sprawiały, że wyglądała bajkowo. Mężczyzna ubrany był
w dwuczęściowy biały garnitur, a na jego szyi uwiązany był
czarny, krawat. Jego krótkie brązowe włosy były lekko
zmierzwione. Zaś mała dziewczynka, bardzo podobna do swojej matki
siedziała cichutko między bujną trawą, zrywając kwiatki
znajdujące się w jej pobliżu obserwowała taniec swoich rodziców.
Zawsze to co robili wywoływało u niej podziw.
O mało się nie przewracając podbiegła do wirującej pary, która na jej widok od razu się zatrzymała. Ich córka podarowała każdemu z nich po małym bukieciku maków. Matka czule pocałowała ją w czółko, a ojciec pogłaskał jej krótką różową czuprynkę. Nagły podmuch silnego wiatru, któremu towarzyszyło okropne wycie zaczął bujać koronami pobliskich drzew. Grzmot rozległ się po okolicy. Szare chmury zasłoniły słońce. Przestraszona dziewczynka przytuliła się do nogi ojca. Matkę otoczyła gęsta mgła. Dziecko, bojąc się wyciągnęło tylko rączkę w stronę matki. Jednak ona zniknęła. Mgła i wiatr również. Spojrzała na ojca, który teraz ubrany był w czarny garnitur. Zerknęła tym razem w dół i pochwyciła dwa końce swojej czarnej sukieneczki. Nic nie rozumiała. Wraz z ojcem stała przed jakimś wykopanym w ziemi dole. A za nimi ciągnął się tłum przygnębionych ludzi. Uniosła wzrok na ojca. Twarz miał przysłoniętą chusteczką. Płakał. Niebo też płakało. Odczuła krople deszczu na swojej delikatnej skórze.
Zamknęła na chwilę oczka, by za moment znów je otworzyć. Gdy to zrobiła, swoimi szmaragdowymi tęczówkami. Dostrzegła tylko starszego już ojca. Zorientowała się, że ona sama była starsza. Miała dziesięć lat. Zrzuciła plecak szkolny ciążący na jej ramionach i wtedy je zobaczyła. Spakowane walizki. Stały na środku łąki. Ojciec jakby jej nie zauważając pochwycił je szybko i odszedł w stronę samochodu, znajdującego się przy pobliskiej jabłoni. Usłyszała warkot silnika. Biegła za samochodem. Machała. Krzyczała. Nic jednak się nie stało. Zmęczona wysiłkiem przystanęła i próbowała przywrócić normalny oddech. Została sama. Melodyjny śpiew ptaków oraz wesołe brzęczenie owadów ustało. Kwiaty jakby straciły swoje wcześniejsze piękno. Zrezygnowana położyła się na trawie i zaczęła płakać, spoglądając na śnieżnobiałe chmury. Lewą ręką wyrwała parę źdźbeł trawy i cisnęła nimi przed siebie wyrażając tym swoją bezsilność. Kątem oka dostrzegła samolot, który zostawiał za sobą długi biały ślad. W sercu poczuła dziwne ukłucie. Poczuła jakby coś się kończyło. Niestety nie zauważyła twarzy swojej matki wyłaniającej się zza jednej z chmur. A co najważniejsze. Nie zauważyła jej uśmiechu, który mówił: Wszystko będzie dobrze córeczko.
O mało się nie przewracając podbiegła do wirującej pary, która na jej widok od razu się zatrzymała. Ich córka podarowała każdemu z nich po małym bukieciku maków. Matka czule pocałowała ją w czółko, a ojciec pogłaskał jej krótką różową czuprynkę. Nagły podmuch silnego wiatru, któremu towarzyszyło okropne wycie zaczął bujać koronami pobliskich drzew. Grzmot rozległ się po okolicy. Szare chmury zasłoniły słońce. Przestraszona dziewczynka przytuliła się do nogi ojca. Matkę otoczyła gęsta mgła. Dziecko, bojąc się wyciągnęło tylko rączkę w stronę matki. Jednak ona zniknęła. Mgła i wiatr również. Spojrzała na ojca, który teraz ubrany był w czarny garnitur. Zerknęła tym razem w dół i pochwyciła dwa końce swojej czarnej sukieneczki. Nic nie rozumiała. Wraz z ojcem stała przed jakimś wykopanym w ziemi dole. A za nimi ciągnął się tłum przygnębionych ludzi. Uniosła wzrok na ojca. Twarz miał przysłoniętą chusteczką. Płakał. Niebo też płakało. Odczuła krople deszczu na swojej delikatnej skórze.
Zamknęła na chwilę oczka, by za moment znów je otworzyć. Gdy to zrobiła, swoimi szmaragdowymi tęczówkami. Dostrzegła tylko starszego już ojca. Zorientowała się, że ona sama była starsza. Miała dziesięć lat. Zrzuciła plecak szkolny ciążący na jej ramionach i wtedy je zobaczyła. Spakowane walizki. Stały na środku łąki. Ojciec jakby jej nie zauważając pochwycił je szybko i odszedł w stronę samochodu, znajdującego się przy pobliskiej jabłoni. Usłyszała warkot silnika. Biegła za samochodem. Machała. Krzyczała. Nic jednak się nie stało. Zmęczona wysiłkiem przystanęła i próbowała przywrócić normalny oddech. Została sama. Melodyjny śpiew ptaków oraz wesołe brzęczenie owadów ustało. Kwiaty jakby straciły swoje wcześniejsze piękno. Zrezygnowana położyła się na trawie i zaczęła płakać, spoglądając na śnieżnobiałe chmury. Lewą ręką wyrwała parę źdźbeł trawy i cisnęła nimi przed siebie wyrażając tym swoją bezsilność. Kątem oka dostrzegła samolot, który zostawiał za sobą długi biały ślad. W sercu poczuła dziwne ukłucie. Poczuła jakby coś się kończyło. Niestety nie zauważyła twarzy swojej matki wyłaniającej się zza jednej z chmur. A co najważniejsze. Nie zauważyła jej uśmiechu, który mówił: Wszystko będzie dobrze córeczko.
Puk, puk, puk.
Nagle szeroko
otwarłam oczy. Uświadomiłam sobie, że dalej znajduję się w
szpitalu, a to co właśnie widziałam było snem. Dłonią
przetarłam spocone czoło. Spojrzałam na okno. Jeszcze jasno.
Odwróciłam się na drugi bok Zerknęłam w stronę drzwi. Toshiro
uderzał zgiętym palcem wskazującym o szybę i uśmiechał się
uroczo. Gdy napotkał moje spojrzenie od razu mi pomachał. Gestem dłoni pokazałam mu, by wszedł do środka. Nacisnął lekko
klamkę, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. Odsunęłam
kołdrę i wygładziłam prześcieradło robiąc mu trochę miejsca
na łóżku.
Usiadł i
pogłaskał mnie po ramieniu. Nie zareagowałam. Zbierałam się na
odwagę. Musiałam mu coś powiedzieć. Dlaczego zawsze tak trudno
przychodziło mi mówienie czegoś prosto z mostu?
– Muszę ci coś
powiedzieć – powiedziałam, spoglądając w jego bursztynowe oczy.
Poczułam na sobie jego pytające spojrzenie.
– Mów –
zachęcił mnie, unosząc kąciki swoich ust delikatnie do góry.
Jednak mogłam wyczuć w nim niepokój. Głośno przełknęłam
ślinę.
– Zmieniam szkołę
– wyrzuciłam to z siebie, spoglądając na swoją białą, cienką
kołdrę, na której zaciskałam swoje dłonie. Poczułam jak jego
ciało drgnęło. Mocno zagryzłam dolną wargę.
– Chodzi ci o wypadek, prawda? Przecież to nie jest wyrok. Możesz być znowu
sprawna. Potrzebujesz tylko pomocy specjalistów. Ja też mogę pomóc.
Porozmawiam z nauczycielami. Może przełożą ci datę egzaminów.
Zresztą...
– Muszę
to zrobić – przerwałam mu ledwo słyszalnym głosem. Nie mogłam
tego dalej słuchać. Toshiro uniósł rękę, by po chwili pogłaskać
nią moje włosy. Przymknęłam oczy.
– Sakura,
przestań. Wiesz przecież, że wszystko będzie...
– Właśnie,
że nie będzie! – krzyknęłam, gwałtownie strącając jego dłoń.
Ta troska w jego oczach, gestach, słowach była nie do zniesienia.
Wiedziałam, że go ranię. Cofnął się. Siedział chwilę
zamyślony, a ja nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Zaczerpnął
głośno powietrza.
– To
przepiszę się razem z Tobą – odezwał się w końcu, a wyraz
jego twarzy ścisnął mnie za serce.
– Nie
możesz przestać robić tego co kochasz – wypowiedziałam to
łagodnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo jest w stanie się dla
mnie poświecić. Nie mogłam mu na to pozwolić.
– A
ty to niby możesz?! – krzyknął wstając. Jednak nie był to krzyk
złości, raczej był oznaką jego bezradności. Chyba jak każdy
człowiek nie cierpiał być bezsilny. Zawsze szukał rozwiązań.
Tym razem ja nie chciałam, by jakieś znalazł.
– To
zupełnie inna sytuacja – odparłam, wypuszczając z płuc
powietrze. Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Poczułam jak
materac ponownie ugina się pod ciężarem przyjaciela. Usiadł
zdecydowanie bliżej.
– Jaka? – zapytał już spokojniej po czym odgarnął mój niesfornie
opadający kosmyk włosów za ucho. Gdy później zjechał opuszkami
palców na moją szyję przeszedł mnie dreszcz. Podniosłam rękę i
odciągnęłam jego dłoń. Kładąc ją na kołdrze mocno ją
zacisnęłam i splotłam razem nasze palce.
– Taniec
zniszczył mi życie – głos mi drżał, a ja ponownie zaczęłam
łkać. Jednak po moich policzkach nie spłynęła nawet jedna
kropla łez. One już dawno mi się skończyły.
– Sakura, o czym ty mówisz? – zapytał i przeniósł swoją dłoń pod mój
podbródek. – Spójrz na mnie.
Podniosłam
swój wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Głęboko
przypatrywałam się jego bursztynowym tęczówkom, w których nie
dostrzegłam już tych barwnych ogników co zawsze. Wygasły,
zostawiając u niego żal, którego nigdy wcześniej nie widziałam w
jego oczach. Miałam wrażenie, że wiedział co siedziało w mojej
głowie, ale to przecież było niemożliwe. Nie mógł rozumieć.
–Wyjdź
– powiedziałam stanowczo. Jednak nie doczekałam się żadnej
reakcji z jego strony.
–Wyjdź
– ponowiłam próbę, jednak już ostrzej. Wolną ręką wskazałam
mu drzwi, jednak od razu ją opuściłam pozwalając, by bezwładnie
zwisała za krawędzią łóżka.
– Sakura,
przemyśl to jeszcze – powiedział, dalej siedząc tam gdzie
siedział. Ciągle wpatrując się w moje oczy głaskał mnie po
suchej skórze policzka.
– Już
przemyślałam – wyszeptałam.
Toshiro nachylił się lekko. Wstrzymałam oddech. Zamknęłam oczy, czując jak składa na mym czole delikatny pocałunek.
Toshiro nachylił się lekko. Wstrzymałam oddech. Zamknęłam oczy, czując jak składa na mym czole delikatny pocałunek.
– Twoje
oczy mówią za siebie – wypowiedział wstając. Nie
patrząc w jego stronę bez słowa nasłuchiwałam jak odgłosy jego
kroków stają się coraz cichsze, aż w końcu kompletnie zanikają
wśród szpitalnych odgłosów. Nie wiedziałam, czy dobrze
zrozumiałam sens jego słów, ale wiedziałam, że muszę zacząć
na nowo kształtować swoje serce.
Od Autorki: Tak się zagalopowałam, że zapomniałam dodać czegoś od siebie. Musiałam edytować. Chciałam powiedzieć, że rozdział był niestety pisany dłużej. Wszystko dlatego, że miałam już napisaną większość rozdziału. Jednak cały czas coś mi nie pasowało. Uznałam, że nie ma sensu cały czas skupiać się na poprawianiu tekstu. Usunęłam więc prawie wszystko i pisałam na nowo. Wraz ze skasowaniem dostałam weny i powstało parę "spraw", które kompletnie były niezaplanowane. Jak przejazd Sakury po szpitalu, sen, pocałunek Toshiro. Powiem też, że pomysł na czwarty rozdział już jest (A wraz z nim powinna pojawić się zakładka bohaterów). Teraz tylko wystarczy go wystukać na klawiaturze. A, że jako taka nauka w szkole się już skończyła będę miała więcej czasu.
Pozdrawiam :)
Od Autorki: Tak się zagalopowałam, że zapomniałam dodać czegoś od siebie. Musiałam edytować. Chciałam powiedzieć, że rozdział był niestety pisany dłużej. Wszystko dlatego, że miałam już napisaną większość rozdziału. Jednak cały czas coś mi nie pasowało. Uznałam, że nie ma sensu cały czas skupiać się na poprawianiu tekstu. Usunęłam więc prawie wszystko i pisałam na nowo. Wraz ze skasowaniem dostałam weny i powstało parę "spraw", które kompletnie były niezaplanowane. Jak przejazd Sakury po szpitalu, sen, pocałunek Toshiro. Powiem też, że pomysł na czwarty rozdział już jest (A wraz z nim powinna pojawić się zakładka bohaterów). Teraz tylko wystarczy go wystukać na klawiaturze. A, że jako taka nauka w szkole się już skończyła będę miała więcej czasu.
Pozdrawiam :)
Że... da fuq? Tak trochę dziwnie jest to czytać, bo wcześniejszy rozdział był... No. xD Inny. Dobra, nieważne.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się teraz twoje pytanie na gg. xD Moja koleżanka ciągle coś sobie robi w nogę (mimo że jeszcze jej nie złamała) i tańczy. Ale z często ją boli ta noga jak zrobi jakiś skok czy co. xD No, ale biodro jest gorsze... .-.
Yh. Ciekawe kto uratował Sakurę. xD Sasek? ;p
Pozdrawiam. :>
Ale w jakim sensie inny? Mam nadzieję, że nie inny, że gorszy ;-; Ale może to dlatego, że natchnęło mnie w tym rozdziale na jakieś głębsze przemyślenia, których sama bym się po sobie nie spodziewała. haha xD
UsuńOj, musiałam się trochę naczytać medycznych artykułów. Ale nie było źle. Medycyna mnie w pewien sposób fascynuje.
Również pozdrawiam :3
Tak bardzo czekałam na to, aż będzie nowy rozdział. I się doczekałam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te Twoje przemyślenia, po prostu aż czuć w nich te masę uczuć jakie kłębiły się w Twojej bohaterce.
Tak bardzo Saki współczuje, przeszłości i tego bólu do tańca. Sama wiem po sobie jak mnie bolało, gdy wymazałam taniec ze swojego życia. A ona to robi to przez krzywdy z przeszłości.
Bardzo podoba mi się postawa jej przyjaciela, o takich ludzi warto walczyć.
Zastanawia mnie to jakim trzeba być samolubem, by zostawić swoje własne dziecko i zacząć życie od nowa. To takie smutne.
Jestem pod ogólnym wrażeniem jeśli chodzi o rozdział. Nie wyobrażam sobie byś mogła go napisać lepiej.
Mam tylko jedno pytanie:
Kiedy znów pojawi się Sasek??
Wiesz, męczy mnie to kto potrącił Sakurę. I wcale nie podobają mi się moje przemyślenia... Mam taką nadzieję, że się nie sprawdzą.
Życzę Ci dużo weny, chęci i czasu do napisania następnego rozdziału.
Pozdrawiam Paulina :*
Jejku! Nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza! Gdy pisałam rozdział byłam w przekonaniu, że nie umiem dobrze opisać ludzkich emocji. Sądziłam, że albo nie wychodzi mi to wcale lub wychodzi sztywno. Jeszcze publikując post nie byłam zbyt pewna tego co wam pokazałam.
UsuńNa prawdę Ci współczuję. To że zostawiłaś taniec, który jak się domyślam był Twoją pasją musiało sprawić Ci ból. Sama bardzo chciałabym powrócić do pewnej czynności, jednak wiem, że są bardzo nikłe szanse, bym mogła to ponownie wykonywać.
Co do pytania, to pojawi się w następnym rozdziale :3
Twoja opinia na pewno dała mi dużo motywacji i tego co mi życzyłaś - chęci.
Bardzo za to dziękuję. Przeczytam jeszcze jeden rozdział książki i biorę się za pisanie.
Trzymaj się cieplutko :3
A widzisz, jednak potrafisz opisać uczucia!
UsuńTo miło, że przysporzyłam Ci chęci do pracy. Pisz, pisz ja czekam! ;D
Paulina
Ktoś wcześniej pisał, że rozdział jest inny niż poprzednie. Też tak sądzę. Oczywiście nie znaczy to, że jest gorszy, ale dużo smutniejszy. Ukazujący bolesną prawdę i podjęcie życiowej decyzji.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Sakura nie próbuje walczyć o swoje marzenia. W przyszłości przecież może tego żałować, ale rozumiem, że teraz patrzy na to z innej perspektywy.
Bardzo dobry przyjaciel z tego Toshiro. Ze świecą takich szukać. Choć, dalej czuję miętę między nim, a różową xD
Pięknie opisałaś uczucia Sakury, ale najbardziej mi się podobało to jak przedstawiłaś jej sen. Normalnie tak się wczułam, jakbym tam była i mogła wszystkiego dotknąć xD
Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo ;3 Już nie mogę się doczekać.
Buziaki Anna
Myślę, że pewien wpływ miała na ten rozdział książka "Jeżynowa Zima"( gorąco polecam - Amishiru Chan xD) od której nie mogłam się oderwać, a to jak bohaterzy zmagali się tam z podejmowaniem decyzji mnie po prostu uwiodło. Ich życie, ich emocje... Być może, że przeszło to na mnie. xD
UsuńAle bardzo się cieszę, że udało mi się sprawić, że ten rozdział był emocjonujący. Szczerze, nigdy bym nie pomyślała, że może do tego dojść.
Toshiro... Dla mnie to bardzo ciekawa postać ^^
Pomysł na sen powstał podczas pisania rozdziału. Chciałam, by to jeszcze bardziej podkreśliło jej... Nie umiem tutaj znaleźć dobrego słowa. Ale coś na wzór emocji. Było, to również takie jakby podsumowanie jej przeszłości ale w innej formie. Chciałam to przedstawić właśnie jako taka piękna bajka, która jednak nie trwa wiecznie.
Pozdrawiam :*
Hej hej! Pamiętasz mnie? ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na chwilę refleksji, musisz mi wybaczyć...
"Jesteś nowa pośród bloggerek, więc przejdę obok twojej twórczości obojętnie, lub nawet nie zajrzę" Wiele jest osób z takim podejściem co niezmiernie mnie smuci, bo właśnie te nowe bloggerki często mogą wnieść coś świeżego do blogosfery, a wspierane przez czytelników nie zniechęcą się do dalszej twórczości, dlatego każdy kto u mnie się zareklamuje zyska moją uwagę... Ale nie każdy zyska ją na dłużej jeżeli jest jakaś konkretna masakra ze stylem itd... xd nooo i musi być SasuSaku, do innych paringów muszę się przekonać sama, bez inicjatywy osób trzecich :D
A co do opowiadania- niebanalny pomysł, zgrabnie wszystko przedstawiasz, błędy może i są ( kto ich nie popełnia? ;p) ale nie rzucają się w oczy więc uznajmy, że ich nie ma :D
Zastanawia mnie, czy Sasuke pomógł uratować Sakurę czy może ją potrącił? Albo może był tym co sobie śpiewał... No pozostaje czekać na następny rozdział, więc lepiej niech te procenty ci skaczą ^^!
Sakura ma smutną historię, szkoda, że życie tak ją doświadczyło (btw... ile ma lat Sakura? Oby nie 16 xD... nie no żarcik taki delikatny :) )
Na pewno będę tu zaglądać, bo lubię dobre historie a z udziałem SasuSaku to już w ogóle ^^
Pozdrawiam serdecznie :*
Oczywiście, że pamiętam :o
UsuńJeśli chodzi o podejście to zdecydowanie moje brzmi " Eh... Tak trochę dziwnie mi dodać do komentarza ten link. Może ona go nie chce? Może jej to zaśmieci? Albo uzna, że nalegam?". Myślę, że to zdecydowanie odzwierciedla mój brak pewności siebie. Jednak małymi krokami staram się jakoś go zwalczyć.
Co do błędów, to mimo tego, że są małe mogłabyś mi powiedzieć jakiego typu? xd Chciałabym po prostu wiedzieć, na czym mam skupić większą uwagę. Przecinki, powtórzenia, zapis dialogu... Sądzę, że na pewno przecinki, bo przy pisaniu tego rozdziału, gdy używałam wyrazu "to" za każdym razem musiałam wracać do porad internetowych dotyczących interpunkcji, a i tak nie do końca to załapałam.
Poza tym, w prologu napisałam, że udział będzie brała korektorka, jednak tak się nie stało. Udział miały w tym powody osobiste jak i to, że pewnie wyglądałoby to tak, że czekałabym na gotowe. Postanowiłam, że z pomocą uwag komentujących będę próbowała pracować nad błędami i brała do siebie rady. W końcu człowiek uczy się na błędach. Oczywiście też, że nie jestem "Zosia-samosia" i często radzę się przyjaciółek. Jednak może skończę pisanie o swoim podejściu i przejdę dalej do Twojego komentarza xD
Z pytaniem o wiek masz wyczucie. Miałam plan napisać o tym w kolejnym rozdziale. Żarcik chyba zrozumiałam xD Ma 17.
Jeszcze dodam, że procenty skaczą. Ale niestety na razie w głowie. Chociaż napisałam początek w komputerze i "oglądając" na historii "Ogniem i mieczem" rozwinęłam końcowy wątek rozdziału.
Pozdrawiam :D
Powiem tak, nie czytam Twojego opowiadania, gdyż dopiero przed sekundą je znalazłam. Zaczęłam oglądać Naruto jako mała dziewczynka i dopiero niedawno znów powróciłam do tego anime. Chcąc jeszcze bardziej związać się ze światem Naruto postanowiłam poszukać jakiś aktualnych opowiadań na ten temat. Aż mnie zdziwiło jak wiele ich jest w obecnym czasie! Co prawda jest także wiele nieaktualnych, ale cieszę się, że ktoś dalej Tworzy świat Naruto na swój sposób i z tymi bohaterami. Opowiadania nie czytam, ale zacznę. Zawsze uważałam, że powinny powstać paringi NaruHina i SasuSaku - jakoś najbardziej mi pasują i z pewnością ucieszyłyby mnie, gdyby autor mangi wreszcie utworzył takie pary - w świcie ninja jeszcze trochę miłości nie zaszkodzi ^^ Piszę dlatego, że od pierwszej nuty zakochałam się w muzyce na blogo. Czy byłabyś tak miła i podała jej tytuł? Jest po prostu genialna, rozpływam się. Opowiadanie na pewno przeczytam ;) Spośród wielu blogów na jakie się dziś natknęłam ten jeden najbardziej mnie przekonuje. Pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź. Piosenka jest cudowna ♥
OdpowiedzUsuńPrzy cudownym akompaniamencie piosenki z Twojego bloga w szybkim (jak na mnie xD) czasie przeczytałam istniejące rozdziały. Zaciekawiłaś mi wyjątkowo. Skomplikowane relacje rodzinne, główna bohaterka stojąca przed ważnym i trudnym wyborem, cudowny przyjaciel gotowy do poświęceń i tajemniczy Sasuke. A to wszystko w tle tańca, który uważam za niesamowitą oraz najlepszą formę okazywania kłębiących się w nas emocji. Na drugim miejscu znajduje się dla mnie pisanie, ponieważ możemy przelać wszystko co w nas siedzi. Niestety nie mogę tańczyć, a to wszystko przez mój wózek inwalidzki. Nie, nie miałam wypadku, jestem na nim od urodzenia. Zostało pisanie. Ty piszesz bardzo dobrze. Na pewno będę tu wpadała często. Piosenka, piosenka, piosenka ♥ Będzie mi towarzyszyć przez dłuższy czas, tak czuję ;) Jeśli chciałabyś znać moje imię, to nazywam się Wiktoria, jednak w internecie używam przeważnie pseudonimu - Kumiko.
OdpowiedzUsuńPoprzednie dwa komentarze, to ta sama osoba :)
OdpowiedzUsuńHah, sama zaczęłam oglądać Naruto jako mała dziewczynka, gdy jeszcze leciał z polskim dubbingiem w telewizji. Gdy emisja została przerwana, ja z czasem zapomniałam o tym anime. Jednak szperając kiedyś w internecie znów na nie natrafiłam i w ten sposób zaczęłam nadrabiać zaległości, sporo ich było więc niestety mam jeszcze pewne braki. Co do paringów jestem tego samego zdania :3
UsuńPiosenkę poznałam dzięki mojemu niegdyś ulubionemu serialowi. Jest to Milquetoast & Co. - Bracing Yourself. Idealnie mi pasowała, gdy pisałam rozdział 3.
Patrząc na Twój drugi komentarz, bardzo się cieszę, że spodobało Ci się opowiadanie. :) Na prawdę dziękuję za te miłe słowa. Wspomniałaś o pisaniu. Jestem bardzo ciekawa czy sama coś tworzysz?
Pozdrawiam gorąco :*
Piosenka doprawdy urokliwa, daje mi natchnienie.Nie mogę przestać jej słuchać.
UsuńOpowiadanie piszę, owszem, ale nie jest to w ogóle tematyka Naruto. Prowadzę na raz trzy opowiadania (chyba to błąd, bo odnoszę wrażenie, że tego za dużo) są one tematycznie powiązane ze skokami narciarskimi. Oglądasz? Lubisz? Nie uważam się za pisarza najwyższych lotów. Może to prawda, może nie i wynika to z mojej drastycznie niskiej samooceny, jednakże, gdy nie piszę, jest mi bardzo źle.
Sama dopiero nie dawno przypomniałam sobie o Naruto i jestem na 268 odcinku drugiej serii tegoż anime.
Również pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnej części opowiadania.
Kumiko
Oj, wiem jak to jest się uzależnić o d piosenki. Trudno to przerwać. xD
UsuńCo do skoków narciarskich... Kiedyś oglądałam z tatą. Teraz jednak nie za bardzo. Ale jakiś czas temu, gdy byłam z przyjaciółką w Auchanie, to stałyśmy przed wielkim telewizorem i je oglądałyśmy. xD
Niska samoocena? Znam to. :/ Jednak każdego dnia z nią walczę,a blog jeszcze bardziej dodaje mi na to siły. :)
Ściskam :3
Przyznam, że wciągnęla mnie ta historia i pragnę więcej Sasuke. Za malo mi go i czuje po prostu... niedosyt. Ale ogólnie go czuje, bo nie ma dalszych części, a ja tak bardzo chce wiedzieć, co jest dalej! ;c
OdpowiedzUsuńLicze na dalsze części i skrycie mam nadzieje, że Saku jednak nie zrezygnuje z tańca i zda jakoś ten egzamin. Jakoś, może nawet być magia, dzielna z niej przecież dziewczyna!
No, a że nie widzę tutaj zakladki na SPAM, to ja też zaproszę na swój blog, o shinobi która jest szpiegiem w Akatsuki.
Zapraszam :)
dwietwarzejednaosoba.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam na więcej :)
Cieszę się, że spodobała Ci się ta historia. :D
UsuńRozdzialik już jest, ale mam wrażenie, że po nim również będziesz czuła niedosyt :x
Co do zakładki powstanie jutro, w sensie w sumie to dzisiaj, bo jest po północy. xD
Również pozdrawiam :3