niedziela, 15 czerwca 2014

3. Labirynt


Nieprzyjmowanie pomocy nie czyni z ciebie bohatera. - Straylight Run 
"Sympathy for the Martyr"


Otworzyłam oczy, jednak przez nadmierny błysk światła od razu je zamknęłam. Po chwili ponowiłam próbę. Zamrugałam kilka razy chcąc przywrócić ostrość wzroku. Uniosłam lekko głowę, jednak z braku sił już po chwili opadłam na poduszkę. Zaczęło do mnie docierać systematyczne pikanie. Kątem oka zerknęłam w lewo. Kardiomonitor, a tuż przed nim kroplówka, do której jak się po chwili zorientowałam byłam podłączona, co wskazywało na to, że znajduję się w jakiejś szpitalnej sali. Nagle usłyszałam ciche chrapnięcie. Właśnie wtedy go zobaczyłam.
Ubrany w niebieski fartuch siedział zgarbiony, podpierając się skrzyżowanymi ramionami o krawędź mojego łóżka. Jego śpiącą twarz przysłaniała burza ciemnych loków. Jednak maleńkie kosmyki unosiły się i zaraz opadały równo z jego oddechem. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok. Wstrzymałam oddech widząc, że jego ręka niespodziewanie się poruszyła. Jednak on tylko ścisnął w niej kołdrę, którą byłam przykryta i podsunął ją bliżej swojej głowy. Spał dalej, a ja wreszcie wypuściłam powietrze zalegające w płucach. Następnie swój wzrok skierowałam na biały sufit sali. Chciałam spróbować przypomnieć sobie dlaczego się tu znalazłam.
Ostatnie co pamiętałam, to było przeczytanie listu podarowanego przez samą siebie w podświadomości. Brzmi to zdecydowanie dziwnie. Czy ja jestem normalna?
Głosujmy! Trzy razy nie, dziękujemy – Nawet w takiej chwili moje alter ego nie mogło odpuścić sobie dopowiedzenia jakiegoś złośliwego komentarza. Ale przyzwyczaiłam się. Mogłabym nawet powiedzieć, że czasami mnie ono bawiło. Wracając do wspomnień, to raz jeszcze uważnie przeanalizowałam poprzedni dzień. Przynajmniej miałam nadzieje, że poprzedni. Spóźnienie na zajęcia, wygłupy z Toshiro, reszta lekcji, afera w bibliotece, odwiedziny u wuja, kłótnia, ucieczka, natłok myśli, a potem... No właśnie co potem?
Nagle zza lekko uchylonego okna usłyszałam trąbienie samochodu.
Klakson!
W mojej głowie poczułam przebłysk wczorajszego wydarzenia. Wspomnienie zaczęło do mnie wracać.
– Wypadek  powiedziałam, gdy tylko to sobie uświadomiłam po mojej głowie zaczęły krążyć czarne myśli, które zwiastowały tylko i wyłącznie najgorsze scenariusze.
Nieoczekiwanie poczułam, jak mój przyjaciel podnosi się z materaca. Pokręcił swoją głową na boki, a następnie leniwie przetarł oczy. Gdy tylko napotkał moje spojrzenie, kąciki jego ust powędrowały ku górze.
– Sakura...  wyszeptał jakby nie dowierzając. Chwycił moją dłoń i pogłaskał ją delikatnie. – Sakura! - powtórzył już bardziej radośnie z dosłyszalną ulgą. Niespodziewanie przytulił się do mnie. Zdezorientowana rozszerzyłam oczy. Nim zdążyłam zareagować, on już się ode mnie odsunął.
– Wezwę lekarza – powiedział podekscytowany i już go nie było. Zniknął gdzieś za szklanymi rozsuwanymi drzwiami.
Spoglądałam w sufit oczekując jego powrotu. Po chwili usłyszałam, że drzwi ponownie się rozsuwają. Zerknęłam w ich kierunku, spodziewając się przyjaciela. Jednak przyszedł sam doktor. Był to mężczyzna, na moje oko około pięćdziesiątki. Ubrany był w typową lekarską odzież. W dłoniach trzymał jakąś kartę pacjenta. Jak udało mi się domyślić była ona moja. Chyba zorientował się, że uważnie mu się przyglądam, bo uśmiechnął się do mnie zza papierów. Położył kartki na puste sąsiednie łóżko i podsunął sobie taboret, na którym jeszcze niedawno siedział Toshi. Rozsiadł się na nim i podjechał bliżej mnie.
– Panno Haruno, czy pani coś...  odezwał się swoim niskim głosem.
– Pamiętam tylko do momentu uderzenia. Później już tylko ciemność. Nie wiem jak się tu znalazłam– odparłam na jednym wdechu. Nie chciałam przeciągać.
 Znalazł panią mężczyzna, który był akurat na spacerze. Od razu zadzwonił po pogotowie. Sprawcy wypadku niestety uciekli  powiedział ze słyszalnym w głosie współczuciem. 
Temu mężczyźnie na pewno muszę podziękować. Gdyby nie on możliwe, że dalej bym tam leżała. Może nawet bym nie żyła. Nagle rozszerzyłam oczy w przerażeniu.
– Co ze mną jest? - zapytałam drżącym głosem, a lekarz głośno westchnął.
– Ma pani wstrząs mózgu, złamane jedno żebro oraz złamaną kość strzałkową lewej nogi. Na szczęście nie doszło do żadnych obrażeń wewnętrznych. A co do nogi... Mimo tego, że kość piszczelowa została nienaruszona, więc sama stanowi stabilizację dla złamanej wolałbym założyć pani gips.
Więc jak? Jedziemy?  zapytał, podchodząc do wózka inwalidzkiego stojącego w kącie sali. Znajdowałam się w szoku z powodu wypowiedzianych co dopiero przez niego słów. Przecież takie obrażenia oznaczały koniec. Moja przyszłość zawisła pod znakiem zapytania. Otarłam samotnie spływające łzę i twierdząco pokiwałam głową na pytanie lekarza.
W zamyśleniu jechałam szpitalnymi korytarzami. Po drodze mijałam kilkanaście sal. W pierwszej przez szklane drzwi, dojrzałam dziecko, które płakało z powodu podawanego zastrzyku. W drugiej zatroskani rodzice czuwali przy śpiącym nastolatku. W trzeciej grono lekarzy i pielęgniarek reanimowali pewną osobę, której nie udało mi się dojrzeć. Odwróciłam głowę. Nie miałam siły i ochoty się temu przyglądać. Straciłam odwagę, by zerkać do reszty sal. Jednak wydobywające się z nich dźwięki same do mnie docierały. Tak bardzo chciałam właśnie ich uniknąć. W odgłosach ludzi mogłam rozpoznać ból, radość, troskę, szczęście, panikę, tęsknotę, strach i miłość. Mocno zacisnęłam powieki. Szpital to jeden wielki labirynt ludzkich uczuć, w którym już zdążyłam się zgubić.

***

Ponownie leżałam na szpitalnym łóżku i tępo spoglądałam w jakiś punkt przed sobą. Kątem oka widziałam, że doktor odstawił wózek inwalidzki w miejscu, w którym znajdował się przed użyciem, a następnie skierował do wyjścia. Jednak nagle przystanął i obrócił się w moją stronę.
– Zapomniałbym. Na korytarzu czeka pani wuj i bardzo nalega na rozmowę  powiedział spokojnie tym samym zwracając moją uwagę. Od razu odwróciłam głowę w jego stronę i przez szklane drzwi dostrzegłam krewnego, który chodził raz w jedną stronę, a raz w drugą mamrocząc coś pod nosem.
– Proszę go wpuścić. Ja też chciałabym z nim porozmawiać.  Gdy tylko owe słowa wydobyły się z moich ust serce zaczęło mi bić coraz szybciej i szybciej. Strach narastał we mnie z każdą sekundą. Dłońmi pod kołdrą mocno ścisnęłam prześcieradło.
Wuj wszedł cicho do pomieszczenia. Gdy znalazł się już obok mojego łóżka podsunął sobie taboret, na którym jeszcze niedawno siedział mój przyjaciel, a później doktor. Usiadł na nim i odpychając się jedną nogą znalazł się tuż przy krawędzi mojego łóżka. Otworzył usta, by po chwili od razu je zamknąć. Powtórzył tę czynność jeszcze parę razy zanim zorientował się, że bacznie mu się przyglądam. Wyczułam, że jest zdenerwowany. Spojrzał na mnie, a ja natychmiastowo w jego oczach dostrzegłam troskę. Podrapał się po niewielkim zaroście i chrząknął donośnie. Zorientowałam się, że nie wie jak zacząć rozmowę, ale ja nie zamierzałam go w tym wyręczać. Nie wykonując żadnego ruchu dalej lustrowałam jego osobę. Czekałam. Na słowa? Na czyny? Nie znałam na to odpowiedzi.
– I jak się czujesz?  wypalił nagle.
Tego się nie spodziewałam. Tryskam energią, a uśmiech, nie schodzi z mojej twarzy. Nie widzisz? Eh, chyba muszę przestać być taka sarkastyczna. Dobrze chociaż, że nie powiedziałam tego na głos.
– A jak się mogę czuć wiedząc, że mój świat się wali?  odpowiedziałam, spoglądając na popękany sufit. Jednak on zignorował i swoje pytanie i moją odpowiedź. Przeszedł do sedna.
– Co do wczorajszej rozmowy... daj mi to wyjaśnić  powiedział wyciągając moją rękę spod kołdry następnie, chowając ją w swoim uścisku. Nie protestowałam. Byłam zajęta analizowaniem jego słów. Po pierwsze. Użył wyrazu wczoraj, więc na szczęście moje przypuszczenia były słuszne. Po drugie, nie jestem pewna czy rozmowa była dobrym określeniem. Mi zdecydowanie jej nie przypominała.
 Nieważne.
 Spojrzałam na wujka i kiwnęłam głową dając mu do zrozumienia, by mówił dalej.
– Zacznę od początku. Tak będzie najlepiej  powiedział, a ja w skupieniu wyczekiwałam kolejnych słów.
– Twoja mama była tancerką. Okłamaliśmy cię mówiąc, że była zwykłą ekspedientką w sklepie, ale to ze względu na twojego ojca. To, że zginęła w wypadku samochodowym, to prawda. Jednak nie znasz pominiętych faktów  zawiesił na chwilę głos i mocniej ścisnął moją dłoń. Chyba oczekiwał mojej reakcji, jednak ja po raz kolejny tego dnia byłam w szoku.
– Mebuki wracała z ostatniego, pożegnalnego występu w Nagasaki, po którym chciała zająć się macierzyństwem. Miałaś wtedy trzy latka. To twój ojciec namówił ją do tego występu. Jednak sam nie mógł tam jechać. Miał ważne spotkanie w firmie. Ty byłaś pod moją opieką. Gdy twoja mama wracała, pijany kierowca z na przeciwka niespodziewanie chciał wyprzedzić auto przed sobą, nie zważając na ruch, który panował na sąsiednim pasie. Odbyło się zderzenie czołowe. Ani twoja mama, ani jej kierowca, ani ten pijany facet nie przeżył. Śmierć Mebuki została przez nas - rodzinę, jak najbardziej wyciszona. Jej zdjęcia z występów, filmy, medale... wszystko zostało pochowane w moim gabinecie, tak byś tego nie znalazła.
Przysłuchując się temu nagle coś mnie olśniło. Nie wytrzymałam. Gwałtownie wyrwałam rękę z jego uścisku.
– Skoro moja mama tańczyła, to dlaczego ojciec mi tego zbaraniał!?  krzyknęłam.
Dla mnie w ogóle nie trzymało się to sensownej całości. On zamknął na chwilę oczy i ponownie je otworzył biorąc głęboki wdech.
Twój tata też tańczył. Jednak musiał przejąć firmę po swoim ojcu, dlatego dbał o karierę twojej matki. Po tym tragicznym wydarzeniu uważał, że to właśnie taniec był źródłem jego nieszczęścia, dlatego chciał cię chronić.
Prychnęłam.
– Chciał mnie chronić? Niby jak?! Zostawiając mnie?!  wrzasnęłam na niego, a łzy pociekły mi po policzkach. To było za wiele. W zabawie polegającej na graniu moimi uczuciami wujek oficjalnie wyprzedził ojca i zajął pierwsze miejsce, wmawiając mi tą całą historyjkę.
– Po śmierci żony obwiniał się za wszystko i jak sama wiesz popadł w nałóg alkoholowy. Gdy udało go się z tego wyciągnąć Ty zapisałaś się na szkolne zajęcia taneczne. On nie mógł tego znieść. Zaczęłaś mu ją za bardzo przypominać. Z wyglądu, z charakteru, z zainteresowań. Wszystko zaczęło do niego wracać. Postanowił wyjechać za granicę. Zapomnieć. Zacząć wszystko do nowa. Niestety, bez ciebie.
– Przestań! Nie mogę już tego słuchać! Bronisz go! A to wszystko to jedno, wielkie, kolejne kłamstwo!  wykrzyczałam. Podniosłam się, a spływające łzy zatrzymały się w kącikach moich ust. poczułam ich słony posmak. Mój oddech stał się nierówny, a ciało zaczęło drżeć. Poczułam mrowienie w niektórych częściach mojego ciała. Do sali od razu wbiegła pielęgniarka nakazując wujkowi, by wyszedł. Gdy jego donośne kroki zanikły ponownie opadłam na poduszkę. Po chwili poczułam jak w moją skórę wbija się chłodna metalowa igła, a ja wydałam z siebie krótki jęk bólu. Zawartość strzykawki dostała do żyły, a mnie powoli zaczął ogarniać spokój.
Leżałam samotnie zadręczając się myślami dotyczącymi tej całej opowieści. Miałam coraz większe wrażenie, że to może być prawda. Bolesna, niezrozumiała, ale prawda. Tęsknota za tym co było i już nie wróci zaczęła niszczyć mnie od środka. Tak cholernie brakowało mi matki. Ojca mimo wszystko też. Szkoda, że tak szybko jak odeszli, to tak samo szybko moje serce nie mogło o nich zapomnieć. Może byłoby mi łatwiej. Może nie czułabym tego wewnętrznego bólu. Ale jakim człowiekiem bym była, gdybym zapomniała o rodzinie. Mimo, że matki nie ma na tym świecie, a tata jest gdzieś daleko, wiem że są ze mną. Nie mogę tylko odepchnąć od siebie przekonań, że jestem dla ojca nikim. Nadal nie mogłam pojąć dlaczego mnie zostawił. Swoją małą córeczkę.
Mała dziewczynka, wraz z rodzicami spędzała właśnie czas w swoim niegdyś ulubionym miejscu – na górskiej łące pełnej barwnych kwiatów, które roztaczały wokół piękną woń.
Kobieta miała na sobie piękną, białą sukienkę, bez rękawów. W talii miała ona podkreślający ściągacz, a dół miękko opływał jej sylwetkę z rozcięciami na bokach. Do tego białe pantofelki i rozpuszczone, długie różowe włosy, które powiewały na lekkim, łagodnym zefirku sprawiały, że wyglądała bajkowo. Mężczyzna ubrany był w dwuczęściowy biały garnitur, a na jego szyi uwiązany był czarny, krawat. Jego krótkie brązowe włosy były lekko zmierzwione. Zaś mała dziewczynka, bardzo podobna do swojej matki siedziała cichutko między bujną trawą, zrywając kwiatki znajdujące się w jej pobliżu obserwowała taniec swoich rodziców. Zawsze to co robili wywoływało u niej podziw. 
O mało się nie przewracając podbiegła do wirującej pary, która na jej widok od razu się zatrzymała. Ich córka podarowała każdemu z nich po małym bukieciku maków. Matka czule pocałowała ją w czółko, a ojciec pogłaskał jej krótką różową czuprynkę. Nagły podmuch silnego wiatru, któremu towarzyszyło okropne wycie zaczął bujać koronami pobliskich drzew. Grzmot rozległ się po okolicy. Szare chmury zasłoniły słońce. Przestraszona dziewczynka przytuliła się do nogi ojca. Matkę otoczyła gęsta mgła. Dziecko, bojąc się wyciągnęło tylko rączkę w stronę matki. Jednak ona zniknęła. Mgła i wiatr również. Spojrzała na ojca, który teraz ubrany był w czarny garnitur. Zerknęła tym razem w dół i pochwyciła dwa końce swojej czarnej sukieneczki. Nic nie rozumiała. Wraz z ojcem stała przed jakimś wykopanym w ziemi dole. A za nimi ciągnął się tłum przygnębionych ludzi. Uniosła wzrok na ojca. Twarz miał przysłoniętą chusteczką. Płakał. Niebo też płakało. Odczuła krople deszczu na swojej delikatnej skórze.
 Zamknęła na chwilę oczka, by za moment znów je otworzyć. Gdy to zrobiła, swoimi szmaragdowymi tęczówkami. Dostrzegła tylko starszego już ojca. Zorientowała się, że ona sama była starsza. Miała dziesięć lat. Zrzuciła plecak szkolny ciążący na jej ramionach i wtedy je zobaczyła. Spakowane walizki. Stały na środku łąki. Ojciec jakby jej nie zauważając pochwycił je szybko i odszedł w stronę samochodu, znajdującego się przy pobliskiej jabłoni. Usłyszała warkot silnika. Biegła za samochodem. Machała. Krzyczała. Nic jednak się nie stało. Zmęczona wysiłkiem przystanęła i próbowała przywrócić normalny oddech. Została sama. Melodyjny śpiew ptaków oraz wesołe brzęczenie owadów ustało. Kwiaty jakby straciły swoje wcześniejsze piękno. Zrezygnowana położyła się na trawie i zaczęła płakać, spoglądając na śnieżnobiałe chmury. Lewą ręką wyrwała parę źdźbeł trawy i cisnęła nimi przed siebie wyrażając tym swoją bezsilność. Kątem oka dostrzegła samolot, który zostawiał za sobą długi biały ślad. W sercu poczuła dziwne ukłucie. Poczuła jakby coś się kończyło. Niestety nie zauważyła twarzy swojej matki wyłaniającej się zza jednej z chmur. A co najważniejsze. Nie zauważyła jej uśmiechu, który mówił: Wszystko będzie dobrze córeczko.
Puk, puk, puk.
Nagle szeroko otwarłam oczy. Uświadomiłam sobie, że dalej znajduję się w szpitalu, a to co właśnie widziałam było snem. Dłonią przetarłam spocone czoło. Spojrzałam na okno. Jeszcze jasno. Odwróciłam się na drugi bok Zerknęłam w stronę drzwi. Toshiro uderzał zgiętym palcem wskazującym o szybę i uśmiechał się uroczo. Gdy napotkał moje spojrzenie od razu mi pomachał. Gestem dłoni pokazałam mu, by wszedł do środka. Nacisnął lekko klamkę, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. Odsunęłam kołdrę i wygładziłam prześcieradło robiąc mu trochę miejsca na łóżku.
Usiadł i pogłaskał mnie po ramieniu. Nie zareagowałam. Zbierałam się na odwagę. Musiałam mu coś powiedzieć. Dlaczego zawsze tak trudno przychodziło mi mówienie czegoś prosto z mostu?
– Muszę ci coś powiedzieć – powiedziałam, spoglądając w jego bursztynowe oczy. Poczułam na sobie jego pytające spojrzenie.
– Mów – zachęcił mnie, unosząc kąciki swoich ust delikatnie do góry. Jednak mogłam wyczuć w nim niepokój. Głośno przełknęłam ślinę.
– Zmieniam szkołę – wyrzuciłam to z siebie, spoglądając na swoją białą, cienką kołdrę, na której zaciskałam swoje dłonie. Poczułam jak jego ciało drgnęło. Mocno zagryzłam dolną wargę.
– Chodzi ci o wypadek, prawda? Przecież to nie jest wyrok. Możesz być znowu sprawna. Potrzebujesz tylko pomocy specjalistów. Ja też mogę pomóc. Porozmawiam z nauczycielami. Może przełożą ci datę egzaminów. Zresztą...
– Muszę to zrobić – przerwałam mu ledwo słyszalnym głosem. Nie mogłam tego dalej słuchać. Toshiro uniósł rękę, by po chwili pogłaskać nią moje włosy. Przymknęłam oczy.
– Sakura, przestań. Wiesz przecież, że wszystko będzie...
– Właśnie, że nie będzie!  krzyknęłam, gwałtownie strącając jego dłoń. Ta troska w jego oczach, gestach, słowach była nie do zniesienia. Wiedziałam, że go ranię. Cofnął się. Siedział chwilę zamyślony, a ja nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Zaczerpnął głośno powietrza.
– To przepiszę się razem z Tobą – odezwał się w końcu, a wyraz jego twarzy ścisnął mnie za serce.
– Nie możesz przestać robić tego co kochasz – wypowiedziałam to łagodnie. Uświadomiłam sobie jak bardzo jest w stanie się dla mnie poświecić. Nie mogłam mu na to pozwolić.
– A ty to niby możesz?!  krzyknął wstając. Jednak nie był to krzyk złości, raczej był oznaką jego bezradności. Chyba jak każdy człowiek nie cierpiał być bezsilny. Zawsze szukał rozwiązań. Tym razem ja nie chciałam, by jakieś znalazł.
– To zupełnie inna sytuacja – odparłam, wypuszczając z płuc powietrze. Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Poczułam jak materac ponownie ugina się pod ciężarem przyjaciela. Usiadł zdecydowanie bliżej.
– Jaka?  zapytał już spokojniej po czym odgarnął mój niesfornie opadający kosmyk włosów za ucho. Gdy później zjechał opuszkami palców na moją szyję przeszedł mnie dreszcz. Podniosłam rękę i odciągnęłam jego dłoń. Kładąc ją na kołdrze mocno ją zacisnęłam i splotłam razem nasze palce.
– Taniec zniszczył mi życie – głos mi drżał, a ja ponownie zaczęłam łkać. Jednak po moich policzkach nie spłynęła nawet jedna kropla łez. One już dawno mi się skończyły.
– Sakura, o czym ty mówisz?  zapytał i przeniósł swoją dłoń pod mój podbródek. – Spójrz na mnie.
Podniosłam swój wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Głęboko przypatrywałam się jego bursztynowym tęczówkom, w których nie dostrzegłam już tych barwnych ogników co zawsze. Wygasły, zostawiając u niego żal, którego nigdy wcześniej nie widziałam w jego oczach. Miałam wrażenie, że wiedział co siedziało w mojej głowie, ale to przecież było niemożliwe. Nie mógł rozumieć.
Wyjdź – powiedziałam stanowczo. Jednak nie doczekałam się żadnej reakcji z jego strony.
Wyjdź – ponowiłam próbę, jednak już ostrzej. Wolną ręką wskazałam mu drzwi, jednak od razu ją opuściłam pozwalając, by bezwładnie zwisała za krawędzią łóżka.
– Sakura, przemyśl to jeszcze – powiedział, dalej siedząc tam gdzie siedział. Ciągle wpatrując się w moje oczy głaskał mnie po suchej skórze policzka.
– Już przemyślałam – wyszeptałam.
Toshiro nachylił się lekko. Wstrzymałam oddech. Zamknęłam oczy, czując jak składa na mym czole delikatny pocałunek.
– Twoje oczy mówią za siebie – wypowiedział wstając. Nie patrząc w jego stronę bez słowa nasłuchiwałam jak odgłosy jego kroków stają się coraz cichsze, aż w końcu kompletnie zanikają wśród szpitalnych odgłosów. Nie wiedziałam, czy dobrze zrozumiałam sens jego słów, ale wiedziałam, że muszę zacząć na nowo kształtować swoje serce.


Od Autorki: Tak się zagalopowałam, że zapomniałam dodać czegoś od siebie. Musiałam edytować. Chciałam powiedzieć, że rozdział był niestety pisany dłużej. Wszystko dlatego, że miałam już napisaną większość rozdziału. Jednak cały czas coś mi nie pasowało. Uznałam, że nie ma sensu cały czas skupiać się na poprawianiu tekstu. Usunęłam więc prawie wszystko i pisałam na nowo. Wraz ze skasowaniem dostałam weny i powstało parę "spraw", które kompletnie były niezaplanowane. Jak przejazd Sakury po szpitalu, sen, pocałunek Toshiro. Powiem też, że pomysł na czwarty rozdział już jest (A wraz z nim powinna pojawić się zakładka bohaterów). Teraz tylko wystarczy go wystukać na klawiaturze. A, że jako taka nauka w szkole się już skończyła będę miała więcej czasu.

Pozdrawiam  :)

17 komentarzy:

  1. Że... da fuq? Tak trochę dziwnie jest to czytać, bo wcześniejszy rozdział był... No. xD Inny. Dobra, nieważne.

    Przypomniało mi się teraz twoje pytanie na gg. xD Moja koleżanka ciągle coś sobie robi w nogę (mimo że jeszcze jej nie złamała) i tańczy. Ale z często ją boli ta noga jak zrobi jakiś skok czy co. xD No, ale biodro jest gorsze... .-.

    Yh. Ciekawe kto uratował Sakurę. xD Sasek? ;p

    Pozdrawiam. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w jakim sensie inny? Mam nadzieję, że nie inny, że gorszy ;-; Ale może to dlatego, że natchnęło mnie w tym rozdziale na jakieś głębsze przemyślenia, których sama bym się po sobie nie spodziewała. haha xD

      Oj, musiałam się trochę naczytać medycznych artykułów. Ale nie było źle. Medycyna mnie w pewien sposób fascynuje.

      Również pozdrawiam :3

      Usuń
  2. Tak bardzo czekałam na to, aż będzie nowy rozdział. I się doczekałam ;)
    Świetne są te Twoje przemyślenia, po prostu aż czuć w nich te masę uczuć jakie kłębiły się w Twojej bohaterce.
    Tak bardzo Saki współczuje, przeszłości i tego bólu do tańca. Sama wiem po sobie jak mnie bolało, gdy wymazałam taniec ze swojego życia. A ona to robi to przez krzywdy z przeszłości.
    Bardzo podoba mi się postawa jej przyjaciela, o takich ludzi warto walczyć.
    Zastanawia mnie to jakim trzeba być samolubem, by zostawić swoje własne dziecko i zacząć życie od nowa. To takie smutne.
    Jestem pod ogólnym wrażeniem jeśli chodzi o rozdział. Nie wyobrażam sobie byś mogła go napisać lepiej.
    Mam tylko jedno pytanie:
    Kiedy znów pojawi się Sasek??
    Wiesz, męczy mnie to kto potrącił Sakurę. I wcale nie podobają mi się moje przemyślenia... Mam taką nadzieję, że się nie sprawdzą.
    Życzę Ci dużo weny, chęci i czasu do napisania następnego rozdziału.
    Pozdrawiam Paulina :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza! Gdy pisałam rozdział byłam w przekonaniu, że nie umiem dobrze opisać ludzkich emocji. Sądziłam, że albo nie wychodzi mi to wcale lub wychodzi sztywno. Jeszcze publikując post nie byłam zbyt pewna tego co wam pokazałam.

      Na prawdę Ci współczuję. To że zostawiłaś taniec, który jak się domyślam był Twoją pasją musiało sprawić Ci ból. Sama bardzo chciałabym powrócić do pewnej czynności, jednak wiem, że są bardzo nikłe szanse, bym mogła to ponownie wykonywać.

      Co do pytania, to pojawi się w następnym rozdziale :3

      Twoja opinia na pewno dała mi dużo motywacji i tego co mi życzyłaś - chęci.
      Bardzo za to dziękuję. Przeczytam jeszcze jeden rozdział książki i biorę się za pisanie.

      Trzymaj się cieplutko :3

      Usuń
    2. A widzisz, jednak potrafisz opisać uczucia!
      To miło, że przysporzyłam Ci chęci do pracy. Pisz, pisz ja czekam! ;D
      Paulina

      Usuń
  3. Ktoś wcześniej pisał, że rozdział jest inny niż poprzednie. Też tak sądzę. Oczywiście nie znaczy to, że jest gorszy, ale dużo smutniejszy. Ukazujący bolesną prawdę i podjęcie życiowej decyzji.
    Szkoda, że Sakura nie próbuje walczyć o swoje marzenia. W przyszłości przecież może tego żałować, ale rozumiem, że teraz patrzy na to z innej perspektywy.
    Bardzo dobry przyjaciel z tego Toshiro. Ze świecą takich szukać. Choć, dalej czuję miętę między nim, a różową xD
    Pięknie opisałaś uczucia Sakury, ale najbardziej mi się podobało to jak przedstawiłaś jej sen. Normalnie tak się wczułam, jakbym tam była i mogła wszystkiego dotknąć xD
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo ;3 Już nie mogę się doczekać.
    Buziaki Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pewien wpływ miała na ten rozdział książka "Jeżynowa Zima"( gorąco polecam - Amishiru Chan xD) od której nie mogłam się oderwać, a to jak bohaterzy zmagali się tam z podejmowaniem decyzji mnie po prostu uwiodło. Ich życie, ich emocje... Być może, że przeszło to na mnie. xD
      Ale bardzo się cieszę, że udało mi się sprawić, że ten rozdział był emocjonujący. Szczerze, nigdy bym nie pomyślała, że może do tego dojść.
      Toshiro... Dla mnie to bardzo ciekawa postać ^^
      Pomysł na sen powstał podczas pisania rozdziału. Chciałam, by to jeszcze bardziej podkreśliło jej... Nie umiem tutaj znaleźć dobrego słowa. Ale coś na wzór emocji. Było, to również takie jakby podsumowanie jej przeszłości ale w innej formie. Chciałam to przedstawić właśnie jako taka piękna bajka, która jednak nie trwa wiecznie.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Hej hej! Pamiętasz mnie? ;)
    Mam ochotę na chwilę refleksji, musisz mi wybaczyć...
    "Jesteś nowa pośród bloggerek, więc przejdę obok twojej twórczości obojętnie, lub nawet nie zajrzę" Wiele jest osób z takim podejściem co niezmiernie mnie smuci, bo właśnie te nowe bloggerki często mogą wnieść coś świeżego do blogosfery, a wspierane przez czytelników nie zniechęcą się do dalszej twórczości, dlatego każdy kto u mnie się zareklamuje zyska moją uwagę... Ale nie każdy zyska ją na dłużej jeżeli jest jakaś konkretna masakra ze stylem itd... xd nooo i musi być SasuSaku, do innych paringów muszę się przekonać sama, bez inicjatywy osób trzecich :D
    A co do opowiadania- niebanalny pomysł, zgrabnie wszystko przedstawiasz, błędy może i są ( kto ich nie popełnia? ;p) ale nie rzucają się w oczy więc uznajmy, że ich nie ma :D
    Zastanawia mnie, czy Sasuke pomógł uratować Sakurę czy może ją potrącił? Albo może był tym co sobie śpiewał... No pozostaje czekać na następny rozdział, więc lepiej niech te procenty ci skaczą ^^!
    Sakura ma smutną historię, szkoda, że życie tak ją doświadczyło (btw... ile ma lat Sakura? Oby nie 16 xD... nie no żarcik taki delikatny :) )
    Na pewno będę tu zaglądać, bo lubię dobre historie a z udziałem SasuSaku to już w ogóle ^^
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że pamiętam :o
      Jeśli chodzi o podejście to zdecydowanie moje brzmi " Eh... Tak trochę dziwnie mi dodać do komentarza ten link. Może ona go nie chce? Może jej to zaśmieci? Albo uzna, że nalegam?". Myślę, że to zdecydowanie odzwierciedla mój brak pewności siebie. Jednak małymi krokami staram się jakoś go zwalczyć.
      Co do błędów, to mimo tego, że są małe mogłabyś mi powiedzieć jakiego typu? xd Chciałabym po prostu wiedzieć, na czym mam skupić większą uwagę. Przecinki, powtórzenia, zapis dialogu... Sądzę, że na pewno przecinki, bo przy pisaniu tego rozdziału, gdy używałam wyrazu "to" za każdym razem musiałam wracać do porad internetowych dotyczących interpunkcji, a i tak nie do końca to załapałam.
      Poza tym, w prologu napisałam, że udział będzie brała korektorka, jednak tak się nie stało. Udział miały w tym powody osobiste jak i to, że pewnie wyglądałoby to tak, że czekałabym na gotowe. Postanowiłam, że z pomocą uwag komentujących będę próbowała pracować nad błędami i brała do siebie rady. W końcu człowiek uczy się na błędach. Oczywiście też, że nie jestem "Zosia-samosia" i często radzę się przyjaciółek. Jednak może skończę pisanie o swoim podejściu i przejdę dalej do Twojego komentarza xD
      Z pytaniem o wiek masz wyczucie. Miałam plan napisać o tym w kolejnym rozdziale. Żarcik chyba zrozumiałam xD Ma 17.
      Jeszcze dodam, że procenty skaczą. Ale niestety na razie w głowie. Chociaż napisałam początek w komputerze i "oglądając" na historii "Ogniem i mieczem" rozwinęłam końcowy wątek rozdziału.
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Powiem tak, nie czytam Twojego opowiadania, gdyż dopiero przed sekundą je znalazłam. Zaczęłam oglądać Naruto jako mała dziewczynka i dopiero niedawno znów powróciłam do tego anime. Chcąc jeszcze bardziej związać się ze światem Naruto postanowiłam poszukać jakiś aktualnych opowiadań na ten temat. Aż mnie zdziwiło jak wiele ich jest w obecnym czasie! Co prawda jest także wiele nieaktualnych, ale cieszę się, że ktoś dalej Tworzy świat Naruto na swój sposób i z tymi bohaterami. Opowiadania nie czytam, ale zacznę. Zawsze uważałam, że powinny powstać paringi NaruHina i SasuSaku - jakoś najbardziej mi pasują i z pewnością ucieszyłyby mnie, gdyby autor mangi wreszcie utworzył takie pary - w świcie ninja jeszcze trochę miłości nie zaszkodzi ^^ Piszę dlatego, że od pierwszej nuty zakochałam się w muzyce na blogo. Czy byłabyś tak miła i podała jej tytuł? Jest po prostu genialna, rozpływam się. Opowiadanie na pewno przeczytam ;) Spośród wielu blogów na jakie się dziś natknęłam ten jeden najbardziej mnie przekonuje. Pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź. Piosenka jest cudowna ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy cudownym akompaniamencie piosenki z Twojego bloga w szybkim (jak na mnie xD) czasie przeczytałam istniejące rozdziały. Zaciekawiłaś mi wyjątkowo. Skomplikowane relacje rodzinne, główna bohaterka stojąca przed ważnym i trudnym wyborem, cudowny przyjaciel gotowy do poświęceń i tajemniczy Sasuke. A to wszystko w tle tańca, który uważam za niesamowitą oraz najlepszą formę okazywania kłębiących się w nas emocji. Na drugim miejscu znajduje się dla mnie pisanie, ponieważ możemy przelać wszystko co w nas siedzi. Niestety nie mogę tańczyć, a to wszystko przez mój wózek inwalidzki. Nie, nie miałam wypadku, jestem na nim od urodzenia. Zostało pisanie. Ty piszesz bardzo dobrze. Na pewno będę tu wpadała często. Piosenka, piosenka, piosenka ♥ Będzie mi towarzyszyć przez dłuższy czas, tak czuję ;) Jeśli chciałabyś znać moje imię, to nazywam się Wiktoria, jednak w internecie używam przeważnie pseudonimu - Kumiko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poprzednie dwa komentarze, to ta sama osoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, sama zaczęłam oglądać Naruto jako mała dziewczynka, gdy jeszcze leciał z polskim dubbingiem w telewizji. Gdy emisja została przerwana, ja z czasem zapomniałam o tym anime. Jednak szperając kiedyś w internecie znów na nie natrafiłam i w ten sposób zaczęłam nadrabiać zaległości, sporo ich było więc niestety mam jeszcze pewne braki. Co do paringów jestem tego samego zdania :3

      Piosenkę poznałam dzięki mojemu niegdyś ulubionemu serialowi. Jest to Milquetoast & Co. - Bracing Yourself. Idealnie mi pasowała, gdy pisałam rozdział 3.

      Patrząc na Twój drugi komentarz, bardzo się cieszę, że spodobało Ci się opowiadanie. :) Na prawdę dziękuję za te miłe słowa. Wspomniałaś o pisaniu. Jestem bardzo ciekawa czy sama coś tworzysz?

      Pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
    2. Piosenka doprawdy urokliwa, daje mi natchnienie.Nie mogę przestać jej słuchać.

      Opowiadanie piszę, owszem, ale nie jest to w ogóle tematyka Naruto. Prowadzę na raz trzy opowiadania (chyba to błąd, bo odnoszę wrażenie, że tego za dużo) są one tematycznie powiązane ze skokami narciarskimi. Oglądasz? Lubisz? Nie uważam się za pisarza najwyższych lotów. Może to prawda, może nie i wynika to z mojej drastycznie niskiej samooceny, jednakże, gdy nie piszę, jest mi bardzo źle.

      Sama dopiero nie dawno przypomniałam sobie o Naruto i jestem na 268 odcinku drugiej serii tegoż anime.

      Również pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnej części opowiadania.

      Kumiko

      Usuń
    3. Oj, wiem jak to jest się uzależnić o d piosenki. Trudno to przerwać. xD

      Co do skoków narciarskich... Kiedyś oglądałam z tatą. Teraz jednak nie za bardzo. Ale jakiś czas temu, gdy byłam z przyjaciółką w Auchanie, to stałyśmy przed wielkim telewizorem i je oglądałyśmy. xD

      Niska samoocena? Znam to. :/ Jednak każdego dnia z nią walczę,a blog jeszcze bardziej dodaje mi na to siły. :)

      Ściskam :3

      Usuń
  8. Przyznam, że wciągnęla mnie ta historia i pragnę więcej Sasuke. Za malo mi go i czuje po prostu... niedosyt. Ale ogólnie go czuje, bo nie ma dalszych części, a ja tak bardzo chce wiedzieć, co jest dalej! ;c
    Licze na dalsze części i skrycie mam nadzieje, że Saku jednak nie zrezygnuje z tańca i zda jakoś ten egzamin. Jakoś, może nawet być magia, dzielna z niej przecież dziewczyna!

    No, a że nie widzę tutaj zakladki na SPAM, to ja też zaproszę na swój blog, o shinobi która jest szpiegiem w Akatsuki.
    Zapraszam :)
    dwietwarzejednaosoba.blogspot.com

    Pozdrawiam i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobała Ci się ta historia. :D
      Rozdzialik już jest, ale mam wrażenie, że po nim również będziesz czuła niedosyt :x

      Co do zakładki powstanie jutro, w sensie w sumie to dzisiaj, bo jest po północy. xD

      Również pozdrawiam :3

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs