W głowie masz rozum, a na nogach buty.
Możesz ruszyć w tę stronę, którą sam wybierzesz. - Dr. Seuss
Po powrocie do domu ze szpitala pierwsze dni, a może nawet tygodnie były ciężkie. Czułam, się jakbym straciła grunt pod nogami. Pustka w sercu rozprzestrzeniała się we mnie z każdą chwilą. Nie miałam na nic ochoty. Jedyne co robiłam, to przesiadywałam całe dnie w gabinecie wujka i oglądałam rzeczy po mamie. Doskonale pamiętałam jak pierwszy raz mi je pokazał.
Z pomocą wuja
wysiadłam z jego samochodu. Podczas gdy on wypakowywał z pojazdu
moje torby, do których spakowała mnie niedawno współlokatorka z
pokoju, ja z pomocą kul pokuśtykałam w stronę wejścia. Stałam
przed drzwiami i wpatrywałam się w odbicie, które dostarczała mi
mała szybka. Przyzwyczaiłam się do opuchniętych oczu. Sińce też
nie były żadną nowością. Uniosłam rękę pozwalając, by
przyrząd rehabilitacyjny z hukiem upadł na kamienne schody.
Przeczesałam dłonią lekko splątane włosy wzdychając przy tym
głośno. Wyjęłam z kieszeni mosiężny klucz i otworzyłam nim
frontowe drzwi. Uchyliły się nie wydając przy tym żadnego
zbędnego zgrzytu. Schyliłam się po kulę kiedy Kohaku właśnie
podbiegł i mi ją podał. Chciałam się do niego uśmiechnąć
dziękując za ten miły gest, ale nie umiałam. Odwróciłam wzrok i
nie czekając na to aż on weźmie do rąk bagaże weszłam do
środka. Doskonale wiedziałam do jakiego pokoju chce zajrzeć
najpierw. Do gabinetu.
Uchyliłam lekko
drzwi jakby obawiając się, że mogę kogoś tam zastać. Nic
takiego się nie stało. Sprawną nogą popchnęłam drzwi mocniej,
aby uzyskać szerokie przejście. Podeszłam do okna. Oparłam kule
łokciowe o parapet i przeciągnęłam wiśniową zasłonę na prawą
stronę odsłaniając widok wiosennego ogrodu. Przekręciłam klamkę
w bok i pociągając za nią w swoją stronę lekko je uchylając.
Zamknęłam oczy wdychając przy tym delikatny zapach forsycji,
znajdującej się tuż przy oknie po zewnętrznej stronie. Nagle
usłyszałam skrzypniecie paneli. Odwróciłam się gwałtowanie. To
był wuj. Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem i podszedł do swojego
okazałego biurka. Kucał powoli, a gdy w jego kolanie coś
strzyknęło zdenerwowany wymamrotał coś pod nosem na temat
starości. Z obu szafek znajdujących się w dole biurka wyjął dwa
spore kartony, a następnie przesunął je po panelach w stronę
dywanu znajdującego się w centrum pokoju. Usiadł na nim, a ręką
poklepał miejsce obok siebie. Kuśtykając podeszłam do niego i
usiadłam w pokazanym przez niego miejscu. Zacisnęłam dłoń na
drobnych frędzelkach bordowego dywanu podczas, gdy on zdejmował
pokrywę jednego kartonu. Gdy już to zrobił podsunął go mi.
Nachyliłam się ku pudle i drżącą ręką wyjęłam pierwszą
rzecz, którą okazało się być zdjęcie.
Jak udało mi
się domyśleć przedstawiało mamę i mnie. Mama miała na sobie
sięgającą do kostek kwiecistą spódnicę i białą koszulkę, a
rozpuszczone włosy okalały jej uśmiechniętą twarz. Natomiast ja,
ubrana byłam jasnoróżowy śpioszek. Mama trzymała mnie na swoim
biodrze i z czułym uśmiechem mi się przypatrywała. Przyjrzałam
się sobie dokładniej. Do swojej drobnej buzi wkładałam kawałek
złotego medalu, który miałam przewieszony przez szyje. Spojrzałam
pytająco na wuja.
-To było jej
ulubione zdjęcie. Wróciła wtedy z twoim tatą z konkursu. Było
późno, a ty, gdy tylko usłyszałaś przekręcany klucz w zamku od
razu się obudziłaś. Nie chciałaś znowu usnąć, więc mama
wzięła cie ze sobą do salonu. Kizashi zapragnął zrobić wam
zdjęcie, ale ty zamiast ładnie pozować szarpałaś medal mamy i
dopiero, gdy umieściła go na twojej szyi zaczęłaś spoglądać w
obiektyw ze złotym krążkiem w buzi. Oczywiście tylko ja
przejmowałem się tym jakie bakterie mogą się na nim znajdować.
Słysząc tą
krótką opowieść pierwszy raz od czasu wypadku delikatnie się
uśmiechnęłam.
***
Razem z wujkiem
jechałam samochodem w kierunku nowej szkoły. Spojrzałam na niego,
a kąciki moich ust powędrowały ku górze. Przez te sześć tygodni
ponownie się do siebie zbliżyliśmy. Mogłam nawet powiedzieć, że
nasze relacje stały się lepsze niż były przed wypadkiem.
Zaczęliśmy szczerze rozmawiać. A ja pokochałam te wieczory, kiedy
razem z gosposią zasiadaliśmy w salonie z kubkami pełnymi gorącej,
zielonej herbaty, a on opowiadał nam jakieś rodzinne historie.
Gdy
przejeżdżaliśmy obok mojego dawnego liceum opuszkami palców
przejechałam po szybie.
Tęskniłam.
Wyobraziłam sobie jak Toshiro tańczy w jednej z sal i wysłuchuje kąśliwych uwag ze strony Akihiro. Od ostatniego spotkania z Toshim, nie skontaktowałam się z nim ani razu. On natomiast dzwonił, pisał a nawet przychodził pod dom. Jednak byłam nieugięta. Sprawiało mi to taki sam ból jak jemu, może nawet większy. Miałam świadomość tego, że zachowuję się w stosunku do niego nie w porządku. Jednak miałam zamiar zacząć iść własną drogą, a nie tą którą on mi wskazywał.
Tęskniłam.
Wyobraziłam sobie jak Toshiro tańczy w jednej z sal i wysłuchuje kąśliwych uwag ze strony Akihiro. Od ostatniego spotkania z Toshim, nie skontaktowałam się z nim ani razu. On natomiast dzwonił, pisał a nawet przychodził pod dom. Jednak byłam nieugięta. Sprawiało mi to taki sam ból jak jemu, może nawet większy. Miałam świadomość tego, że zachowuję się w stosunku do niego nie w porządku. Jednak miałam zamiar zacząć iść własną drogą, a nie tą którą on mi wskazywał.
– Nie bój się.
Internat mało czym różni się od bursy. – Usłyszałam ze strony
krewnego. Nie bałam się akurat tego. Wiedziałam, że internat po
prostu podlega pod szkołę. Martwiłam się oto, czy poradzę sobie
w nowym otoczeniu, wśród nowych ludzi. Nie byłam pewna też, czy
klasa humanistyczna to na pewno dobry wybór. Ale to był chyba
jedyny atrakcyjny dla mnie profil zważając na przyszłość.
Zwłaszcza, że mój umysł, nie zaliczał się do ścisłych.
Gdy wuj
zaparkował na parkingu znajdującym się z bocznej strony szkoły
bez problemu wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na budynek, a usta
same mi się otwarły. Fakt, widziałam go wcześniej na zdjęciach w
internecie, ale wtedy nie wydawał się taki duży. Liceum było dwa
razy większe od tego, do którego uczęszczałam wcześniej.
Przechyliłam lekko głowę. Może nawet trzy. Miało kształt
podkowy. A tuż za nim znajdował się o tym samym kształcie budynek
mieszkalny. Oba były w jasno żółtych barwach. Całość, łącznie
z parkingiem otaczał zielony już żywopłot i czarny płot z
profilu metalowego, który zakończony był grotami.
-Jeszcze Ci
mucha wleci, kochanie - powiedział unosząc delikatnie mój
podbródek sprawiając, że moje usta znów były zamknięte.
Podziękowałam mu w duchu za to, że pomógł mi się otrząsnąć.
Ruszył w
kierunku białych schodów prowadzących do wejścia niosąc dwie,
sporej wielkości czarne torby. Chciałam mu pomóc, ale nie mogłam.
Musiałam unikać ciężarów, dlatego też tylko z plecakiem
podążyłam za nim. Musiałam uważać, czy przypadkiem nie obciążam
zbytnio lewej nogi. Od dwóch tygodni zaraz po zdjęciu gipsu
regularnie uczęszczałam na rehabilitacje i wiedziałam, że jeszcze
trochę czasu minie zanim będę mogła przestać.
***
Zapukałam do
drzwi, jak mówiła tabliczka, dyrektorki. Gdy usłyszałam donośne:
proszę, nacisnęłam klamkę. Weszłam pierwsza, a tuż za mną wuj.
Jak tylko przekroczył próg zrzucił ze swoich ramion bagaże i
odetchnął z ulgą. Właśnie wtedy, kobieta siedząca twarzą do
okna odwróciła się do nas. Mogłabym przysiąc, że wyglądała
znajomo. Ta jasna cera, te długie blond włosy luźno związane w
kitki i te brązowe oczy.
– Cześć
Tsundade! – zawołał wuj z entuzjazmem, co wywołało mały mętlik
w mojej głowie. Nie wiedziałam, że ją zna. Nic mi o tym nie
wspominał.
– Nie gadaj tylko
siadaj! – zawołała, śmiejąc się. - Napijesz się?
– Jak widzisz,
jestem tu w pewnej sprawie – powiedział poważnie, a ja poczułam na
sobie wzrok nie tylko jego, ale również tej kobiety. Usłyszałam
jak głośno wciąga powietrze. Zamyśliła się na chwilę, a ja
byłam pewna, że wraca gdzieś wspomnieniami.
– Ależ ty
przypominasz Mebuki – powiedziała, uśmiechając się do mnie
delikatnie. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam pytająco na wuja.
Mówił, że nikt nie wie, o tym, że jego siostra miała córkę.
– A...
Zapomniałem ci powiedzieć. To stara znajoma rodziny – powiedział, jakby czytając w moich myślach. Momentalnie mi się przypomniało.
Widziałam ją na jednej z fotografii z kartonu, była tam z mamą,
tatą i mną. Grali w karty, a ja bawiłam się grzechotką na
dywanie.
– Sugerujesz, że
jestem stara?! – krzyknęła z oburzeniem wstając, a mój wujek ze
strachem w oczach uniósł ręce w geście obrony.
– Ja jestem w
kwiecie wieku kochany – powiedziała, poprawiając swój zielony
sweter. – Ale nie mówimy o mnie. Siadajcie.
Według jej
polecenia usiedliśmy na sąsiednich krzesłach naprzeciwko jej
biurka. Ona natomiast otworzyła szufladę i wyjęła z niej jakąś
czerwoną teczkę. Odchyliła gumkę i otwarła ją, a następnie
wyłożyła na powierzchnie biurka papiery.
– Regulamin i
plan dnia dostałaś meilem i mam nadzieję, że się z nim
zapoznałaś – powiedziała poważnym tonem, a ja grzecznie
przytaknęłam.
– Wystarczy, że
podpiszecie kilka dokumentów – powiedziała, obracając wszystkie
kartki w naszą stronę i dodała: Imieniem i nazwiskiem na dole
strony.
Zagłębiłam się
w czytaniu, a mój wujek, zamiast zrobić to samo, od razu machnął
podpisami na wszystkich czterech kartkach. Pokręciłam z
niedowierzaniem głową i ponownie skupiłam się na małych
literkach. Tym razem przerwał mi krzyk dyrektorki.
-Shizune! -
zawołała, a przez drzwi obok wpadła dość młoda kobieta.
Poprawiła ręką swojej średniej długości ciemne włosy, a
następnie przycisnęła do siebie plik jakichś kartek.
– Tak? – zapytała
uśmiechając się serdecznie.
– Orientujesz się
może, który pokój jest wolny? - zapytała Tsunade, obracając się
na krześle ponownie w stronę okna zerkając na podwórko. Młodsza
kobieta podrapała się po głowie, wypuszczając z uścisku jedną
kartkę, po którą natychmiastowo się schyliła.
– W pokoju dwadzieścia cztery są
cały czas tylko dwie dziewczyny – odpowiedziała, wstając.
– Ah... No tak,
dwadzieścia cztery. Przyniesiesz Sakurze kluczyk? – zapytała, dalej
spoglądając na podwórze.
– Oczywiście,
zaraz wracam – powiedziała i zniknęła w sąsiednim pokoju.
Jednak już po chwili wróciła trzymając w dłoni srebrny,
błyszczący klucz zawieszony na kółeczku.
– Na pewno się
dogadasz z dziewczynami – rzekła, podając mi go, a potem w
pośpiechu opuściła pomieszczenie. Zaczęłam się zastanawiać,
czy na pewno będzie tak jak powiedziała. Spojrzałam na
niepodpisane papiery i od razu wróciłam do czytania. Gdy wreszcie
udało mi się je przejrzeć. Podpisałam tam
gdzie trzeba i podsunęłam dyrektorce, a ona obróciła się
do nas.
– Naukę
rozpoczniesz jutro. Twoja klasa za chwilę kończy lekcję –
powiedziała, spoglądając na wielki plan zajęć rozwieszony na
tablicy korkowej znajdujący się po jej lewej stronie.
Zerknęłam na
zegar wiszący się za mną. Wskazówki pokazywały pięć minut po
piętnastej.
– Twój pokój
jest na pierwszym piętrze w internacie na lewym korytarzu.
Trzymany przed
chwilą w dłoni przedmiot schowałam do kieszeni jeansów. Wstałam
i poprawiłam swoją lekko wygniecioną białą bluzkę.
– A, jeszcze
jedno. Chyba musisz kontynuować rehabilitację, kiedy ją masz?
– W środy i
soboty – odparłam starając się ukryć swoje zdziwienie.
Widocznie wujek opowiedział jej o tym co się stało.
– Shizune może cię zawozić i odbierać.
– Dziękuję,
jednak wujek też obiecał mi swoją pomoc – powiedziałam
delikatnie się do niej uśmiechając. To miło z ich strony.
Skierowałam swoje kroki w kierunku drzwi.
– Pamiętaj, że
jakby coś się działo, od razu masz do mnie przyjść. A teraz już
leć. Jutro dasz mi znać jak Ci się u nas spodobało.
– Dziękuję –
powiedziałam najszczerzej jak umiałam i zerknęłam ostatni raz na
jej zatroskane oczy zanim wyszłam.
***
Powoli,
podpierając się poręczy wchodziłam po schodach. Patrząc pod nogi
na ostatnim stopniu zauważyłam jakiś zeszyt. Schyliłam się, by
go podnieść.
– Naruto Uzumaki
– przeczytałam na głos napis na nalepce przyklejonej do pomarańczowej okładki.
Westchnęłam i biorąc zeszyt ze sobą podeszłam do wujka, który
stał naprzeciwko drzwi pokoju dwadzieścia cztery.
-Dziękuję –
wyszeptałam i przytulając się do niego szybko dodałam: -Za
wszystko.
Pogłaskał mnie
po włosach, a ja się odsunęłam. Dłonią przetarłam zaszklone
oczy. Nie wiedziałam, czemu tak zareagowałam. W końcu będziemy
się widywać.
– Trzymaj się –
powiedział, pocierając moje ramię i skierował się w
stronę schodów.
Gdy już
całkowicie zniknął z mojego pola widzenia popatrzałam na drzwi
przed sobą. Uniosłam do góry rękę i niepewnie zapukałam. Po
krótkiej chwili białe drzwi się otwarły i stanęła w nich jakaś
dziewczyna. Była prawie równa mi wzrostem. Wydawało mi się, że
jest szczupła, jednak nie mogłam być tego pewna, bo gruba bluza w
kolorze lawendy zakrywała jej talię. Proste, granatowe włosy
sięgały jej do pasa, a gdy lekko schyliła głowę, by swoimi
delikatnie szarymi tęczówkami przyjrzeć się moim torbom wydawały
się one jeszcze dłuższe. Podrapałam się po głowie czując się
zakłopotana.
– Em... Hej,
przeniosłam się tu dzisiaj i Tsunade umieściła mnie w tym pokoju.
– Ah, słyszałam,
że jakaś dziewczyna ma dojść do naszej klasy, pewnie jesteś
Sakura – powiedziała, wyciągając do mnie dłoń i dodała: – Hinata, miło mi.
– Mi również –
odpowiedziałam, odwzajemniając uścisk. Następnie ona cofnęła się
parę kroków w tył, a ja prawą nogą wepchnęłam bagaże do
środka.
Pokój był
ładny i przytulny. Ściany w kolorze moreli bardzo przypadły mi do
gustu. Od razu przy wejściu, po prawej stronie były drzwi do
łazienki, która również była w pomarańczowych barwach. O dziwo,
nie była aż tak mała jak sobie ją wyobrażałam. Zrobiłam parę
kroków do przodu. Za rogiem toalety była duża ściana, przy której
stały trzy łóżka, a koło każdego znajdowała się mała, nocna
szafka z lampką. Podeszłam do tego pod oknem, które jako jedyne
było wolne i położyłam na nim swój plecak. Usiadłam na posłaniu
i podskoczyłam parę razy testując jego miękkość. Było idealne.
Spojrzałam na łóżko obok mojego, na którym porozrzucane były
sukienki.
– Ino jest na
randce – odezwała się granatowowłosa.
Skinęłam głową w geście zrozumienia i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Naprzeciwko łazienki stała spora, jasno dębowa szafa. Miała taki sam odcień jak panele podłogowe. A tuż koło niej komoda z trzema szufladami, na której znajdowały się ramki ze zdjęciami. Natomiast obok komody zauważyłam bezdrzwiowe przejście do drugiego pomieszczenia. Skierowałam tam swoje kroki. Pokój był mniejszy od tego głównego. Przy oknie stała beżowa sofa wraz ze stolikiem, na którym był wazon z kwiatami, które swoim zapachem wypełniały pokoik. A przy ścianie naprzeciw wejścia stały dwa biurka. Trzecie natomiast było przy lewej ścianie ustawione naprzeciwlegle do okna. Nad każdym z nich wisiała mała korkowa tablica i tylko jedna była pusta.
Skinęłam głową w geście zrozumienia i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Naprzeciwko łazienki stała spora, jasno dębowa szafa. Miała taki sam odcień jak panele podłogowe. A tuż koło niej komoda z trzema szufladami, na której znajdowały się ramki ze zdjęciami. Natomiast obok komody zauważyłam bezdrzwiowe przejście do drugiego pomieszczenia. Skierowałam tam swoje kroki. Pokój był mniejszy od tego głównego. Przy oknie stała beżowa sofa wraz ze stolikiem, na którym był wazon z kwiatami, które swoim zapachem wypełniały pokoik. A przy ścianie naprzeciw wejścia stały dwa biurka. Trzecie natomiast było przy lewej ścianie ustawione naprzeciwlegle do okna. Nad każdym z nich wisiała mała korkowa tablica i tylko jedna była pusta.
– Co tam trzymasz
w dłoni? – zapytała Hinata, która dotychczas tylko przyglądała
się moim poczynaniom.
Podniosłam do góry lewą dłoń. Zeszyt.
Podniosłam do góry lewą dłoń. Zeszyt.
–Wiesz może kto
to Naruto Uzumaki? – zapytałam z zaciekawieniem.
– N-Naruto? – zająknęła się i cofnęła się w stronę jednego z biurek, a
następnie usiadła na obrotowym krześle.
– Tak. Znalazłam
jego zeszyt na schodach.
– Ma pokój
blisko nas. Dwadzieścia sześć. Poszłabym z Tobą, ale... – urwała
spoglądając na papiery porozkładane na blacie biurka. - Muszę
dokończyć wypracowanie. Termin był na dzisiaj, a ja o nim
zapomniałam. Na szczęście nauczycielka pozwoliła mi go donieść
po południu.
– Nie ma sprawy.
Zaraz wracam – gdy tylko to
powiedziałam, mogłabym dać sobie rękę uciąć, że
usłyszałam wypuszczane z ulgą powietrze przez Hinatę.
***
Otwarłam drzwi
i instynktownie udałam się w prawo, w głąb korytarza. Jednak nie
musiałam długo iść. Szybko odnalazłam odpowiednie drzwi.
Spojrzałam jeszcze raz na zeszyt do matematyki i zapukałam do
drzwi. Usłyszałam huk, a następnie głośne: otwarte!
Weszłam i
zorientowałam się, że układ mebli i pokoju jest taki sam, jak u
nas. Spojrzałam na rząd miejsc do spania i stanęłam
zdezorientowana. Na łóżku leżał dobrze zbudowany mężczyzna
ubrany w czarne jeansowe spodnie i czerwony T-shirt. Miał długie,
czarne włosy luźno spięte w kitkę na plecach, a jego czarne jak
smoła oczy sprawiły, że bardzo mi kogoś przypominał. Jednak nie
to wywołało u mnie taki szok. Ta osoba swoim wiekiem na pewno nie
pasowała do liceum. Cofnęłam się i dla pewności ponownie
zerknęłam na numer pokoju. Dwadzieścia sześć. Wszystko się
zgadzało. Jeszcze raz spojrzałam na mężczyznę, chcąc się
upewnić, czy wzrok na pewno nie płata mi figli
– Czy tu mieszka
Naruto Uzumaki? – odezwałam się zmieszana, a mężczyzna uniósł
na mnie wzrok przerywając tym samym czytanie jakiegoś komiksu.
– Wyszedł na
chwilę, zaraz wróci.
– Znalazłam jego
zeszyt – powiedziałam machając niezgrabnie notesem.
– Cały on. Może
się rozgościsz? - zapytał mężczyzna przechodząc do siadu. -
Jestem Itachi Uchiha.
Oczy mi się
rozszerzyły. Słyszałam już to nazwisko. To nim przedstawił się
ten koleś w bibliotece jakiś czas temu. Musieli być spokrewnieni.
Byli do siebie podobni.
– A ja Deidara! – razem z głośnym okrzykiem jakaś ręka uniosła się zza łóżka.
Następnie z podłogi podniósł się mężczyzna w podobnym wieku,
do tego siedzącego na łóżku i pomasował się po głowie. Zaraz
po tym otrzepał swoje ubranie i zasiadł na łóżku obok Itachiego.
Nagle uderzył go pięścią w bark.
– Za co to? – krzyknął z rozbawieniem kruczowłosy, a następnie otarł uderzone
miejsce.
– Ty już dobrze
wiesz – powiedział, odwracając głowę i krzyżując ręce na
klatce piersiowej.
– Dziękuję, ale
muszę wracać – odezwałam się po całym zajściu. Położyłam
zeszyt na komodzie i zaczęłam kierować się do drzwi. Zrobiłam
krok wychodząc za próg i właśnie wtedy go ujrzałam. Szedł obok
jakiegoś roześmianego blondyna, który wyraźnie mu coś opowiadał.
Patrząc na czubki swoich butów jedną rękę wyjął z kieszeni i
przeczesał nią swoje hebanowe włosy. Uniósł głowę, a ja
natychmiast weszłam do pokoju.
– Łazienka! – pisnęłam szarpiąc za klamkę drzwi, które do niej prowadziły.
– Zajęta –
odezwali się równo obaj mężczyźni. Jednak po sekundzie
usłyszałam charakterystyczne kliknięcie zamka. Mocno pociągnęłam
za klamkę i na nic nie zważając wparowałam do środka ponownie je
zamykając, a następnie zakryłam swoją dłonią usta osobie
znajdującej się przy ścianie. Usłyszałam skrzypnięcie zamykanych drzwi pokoju.
– Ktoś jest w
łazience? – usłyszałam chłodny głos. Wzdrygnęłam się i mocno
zacisnęłam zęby.
– Sasori –
odpowiedział beznamiętnie Deidara.
Podziękowałam mu w duchu, że nie wymienił też mnie i spojrzałam na osobę, od której byłam oddalona tylko kilkanaście centymetrów. Mężczyzna poruszył sugestywnie brwiami. Przewróciłam oczami przykładając wskazujący palec do swojej buzi, by dać mu do zrozumienia, by był cicho. Zdjęłam rękę z jego ust i chwilę później tego pożałowałam.
Podziękowałam mu w duchu, że nie wymienił też mnie i spojrzałam na osobę, od której byłam oddalona tylko kilkanaście centymetrów. Mężczyzna poruszył sugestywnie brwiami. Przewróciłam oczami przykładając wskazujący palec do swojej buzi, by dać mu do zrozumienia, by był cicho. Zdjęłam rękę z jego ust i chwilę później tego pożałowałam.
– Przed kim się
chowasz? – wyszeptał, obdarzając mnie zadziornym uśmieszkiem.
Zdałam sobie sprawę, że imię tej osoby wypadło mi z głowy.
Musiałam więc użyć odpowiednich określeń.
– Przed
aroganckim bufonem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą na co w
odpowiedzi uzyskałam krótki, zduszony śmiech.
– Nie sądziłam,
że kiedyś dziewczyna, będzie uciekać przed Sasuke –
odpowiedział, poprawiając swoje krótkie, czerwone włosy, które
lekko przysłaniały jego czekoladowe tęczówki. Zrobiłam parę
kroków w tył i niespodziewanie uderzyłam głową o kant kabiny
prysznicowej.
– Ała –
jęknęłam i szybko ugryzłam się w język. Damski jęk w łazience,
w której przebywał mężczyzna...
No, no, nie
wiedziałam, że ty ten tego... - zachichotało moje alter ego, a byłam
już prawie pewna, że to przemilczy.
Sasori
natychmiast nacisnął przycisk na ubikacji, chcąc zamaskować
wydany przeze mnie dźwięk. Wraz z głośnym szumem odzyskałam
nadzieję na powodzenie mojego planu.
– Co to było? -
usłyszeliśmy głos Uchihy.
– Chodzi Ci o
spłuczkę? Sasuke, nie sądziłem, że jesteś tak zacofany. Jest to
mechanizm, który uruchamia się, w przypadku twojego kibla, za
pomocą przycisku. Powoduję to, że zbiornik z wodą się opróżnia
obmywając muszlę klozetową. Skoro już wiesz co to jest, możesz
zacząć jej używać – wyjaśnił poważnie, a zza drzwi mogliśmy
usłyszeć zmieszane ze sobą trzy salwy śmiechu.
Nigdy bym nie pomyślała, że spłuczka może być bezpiecznym wyjściem z niezręcznej sytuacji.
Nigdy bym nie pomyślała, że spłuczka może być bezpiecznym wyjściem z niezręcznej sytuacji.
– Nie rżnij
głupa! – warknął zdenerwowany.
– Braciszku,
spokojnie. Chodźmy już, bo się spóźnimy – po spokojnej
wypowiedzi starszego z braci usłyszeliśmy już tylko trzask
zamykanych drzwi. Mój łazienkowy kolega przekręcił zamek i
wyszedł pierwszy, a następnie gestem dłoni pokazał mi, że mogę
podążyć w jego ślady. Opuściłam toaletę cały czas śmiejąc
się z zaistniałej sytuacji, jednak ból cały czas nie dawał o
sobie zapomnieć. Uniosłam rękę i pomasowałam tył głowy.
– Dalej boli? -
powiedział wychodząc z drugiego pokoju.
–Yhym –
odpowiedziałam mu z grymasem na twarzy. On przyciągnął do siebie
mój nadgarstek, a następnie podwinął rękaw granatowej bluzy.
Zapisał na mojej skórze ciąg jakiś cyfr.
– Jak coś to
dzwoń, a teraz cię odprowadzę – powiedział zatykając marker.
Rzucił go na łóżko i otworzył przede mną drzwi jak
to robią gentlemani.
Od Autorki: No i jest rozdział. Niestety późną porą, więc pewnie większość przeczyta go jutro. Mam tylko nadzieję, że nie zjecie mnie za "obecność" Sauske w tym rozdziale i za to, że akcja jako tako się wolno rozgrywa? ;-; Chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że w tym rozdziale miałam spory problem z nadaniem tytułu. Były żartobliwe opcje typu: Spłuczka moim zbawicielem jest lub Łazienkowy kolega. Jednak po dziwnych przemyśleniach na temat tych tytułów postanowiłam pozostać przy pierwszej wersji Niezręczna sytuacja. Poinformuję Was też, że do dodania mam dwie nowe zakładki na blogu, jednak przez późną godzinę dokonam tego chyba jutro. A no i jeszcze powiem, że już mam pomysł na rozdział piąty i szósty, gdzie pan Uchiha trochę się rozkręci. xD Tak przy okazji, czytał ktoś może książki od Sary Jio?
Nie, nie czytałam tych książek - tak na wstępie. A o czym są? :P
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, cieszę się, że masz już pomysły na dalsze części - nic ino się cieszyć. :D Ta część okazała się momentami zabawna. ^^ Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, to jednak dobrze, że Sakura zmieniła szkołę. W tej nowej jest znacznie ciekawiej, a poza tym same znajome twarze.
Wnioskując po zachowaniu poszczególnych postaci, wiem, że nie masz zamiaru drastycznie odchodzić od oryginału twórcy Naruto. Charaktery naszych bohaterów są już wszystkim znane: arogancki Sasuke, roztrzepany Naruto, nieśmiała Hinata i przebojowa Ino - to lubię! Dattebayo. ^^ Jak dla mnie drastyczne zmienianie osobowości tak dobrze znanych i kochanych postaci, nie jest dobre, więc jestem jak najbardziej za :)
Mamy jeszcze Sasoriego, Deidarę i Itachiego - no tak, nie mogło zabraknąć członków Akatsuki, mimo że tutaj występują w innej roli - pamiętaj, to eksplozja jest sztuką! :P Z tą trójką będzie jeszcze lepiej się czytało.
Kogoś pominęłam?
Sasek taki swojski. ^^ Co jak co, z niego nie można robić idioty. Miejmy nadzieję, że sytuacja się rozwinie, a jego samego będzie znacznie więcej. Na tak wczesnym etapie opowiadania, jeszcze będę ci wybaczać jego "śladowe ilości" - niczym orzeszki arachidowe w czekoladzie. xD To się wytnie. :D
Odpowiadając na Twoje poprzednie pytanie jeszcze raz, bo na tamten komentarz nie odpisałaś i chyba nie czytałaś nawet. Nie piszę opowiadań o Naruto, ale trzy o tematyce skoków narciarskich - w każdym razie NIE o polskiej reprezentacji, bo o nich źle by się pisało. Moje blogi raczej nie są popularne i mało kto je czyta, może wynika to z mojego beznadziejnego warsztatu, no ale cóż - ja kocham pisać i nic na to nie poradzę. ♥ Ponawiając pytanie - oglądasz? Lubisz skoki narciarskie i skoczków?
Pozdrawiam i weny. Czekam na następny i komentuję od razu na przekór wszystkim, bo zawsze jestem inna. Dattebayo! ^^
Kumiko
Książki... Przeczytałam dwie i byłam ciekawa czy ktoś mi jakieś poleci od niej bądź podobne. Hm, te dwie, co przeczytałam czyli Kameliowy Ogród i Jeżynowa Zima były na prawdę super. Nie mogłam się oderwać. No ale wiadomo też, że zależy od gustu. Ale są to książki, gdzie rozdziały pisane są oczami dwóch innych bohaterek. Jednej z przeszłości, a drugiej z teraźniejszości i ich losy zaczynają się w zagadkowy sposób splatać. Wiesz, romans, tajemnica... xD
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :D Użyłaś słowa 'ino'. Czyżbyś była ze śląska? :o
No przecież, że nie mogłam ich zmienić! To by była zbrodnia. Chociaż, gdy oglądałam film Road to ninja, to przyjemnie mi się ich oglądało. xD Dziwnie ale przyjemnie. Taka odmiana. :3
Haha! Twój tekst o orzeszkach arachidowych mnie powalił. xD Nigdy wcześniej go nie słyszałam. :o Ale muszę przyznać, że to stwierdzenie jest słuszne patrząc na jego obecność. A raczej jej brak ;-; Nieważne. xd
Czytałam ten komentarz :c Odpisać też odpisałam. Przepraszam, że tak późno. To się więcej nie powtórzy! Muszę niestety odpowiedzieć, że nie oglądam skoków narciarskich. Kiedyś oglądałam z tatą skoki i formułę 1. Jednak z czasem to minęło.
To, że kochasz pisać to najważniejsze. Odnosząc się do Twojego komentarza pod poprzednim postem, to wiem coś o niskiej samoocenie :/ Jednak cały czas staram się z nią walczyć, a blog bardzo mi w tym pomaga. :)
Dziękuję! Wena na pewno się przyda. Buziaki :*
Właśnie natrafiłam na ten komentarz pod poprzednim postem. Trochę szkoda, że nie oglądasz, ale trudno. Przeżyję xD
UsuńJak ze śląska, to raczej tego dolnego. Mieszkam w Jeleniej Górze. Moja mama jest ze śląska i polubiłam tę gwarę. Wyraziłam się tak, jak zawsze wyraża się jeden z moich ulubionych skoczków polskich, który też pochodzi ze śląska, ale ja sama mieszkam od małego na dolnym ;)
Nigdy nie słyszałaś tekstu o orzeszkach arachidowych? ;o Ja to przejęłam od swojej koleżanki, za pierwszym razem też śmieszyło :D
Że książki to się domyśliłam, ale chodziło mi bardziej o gatunek. Wiesz, jako jedna z nielicznych nie przepadam za fantastyką i scence-fiction. Nie trafia do mnie nic, co nie jest realne - no chyba, że wkraczamy na temat mangi oraz anime, to już inna sprawa ^^
Aha i mam pytanie: jak można na blogu zrobić taki bajer z procentami ile jeszcze do końca napisania rozdziału? Wygląda bardzo fajnie, a jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam ^^
Wena zawsze się przydaje. No to czekamy na następny rozdział :)
Co do książek, to się roześmiałam xD Bo jak to czytam zabrzmiało to z mojej strony dość wrednie. Ale nie to chciałam osiągnąć. Po prostu lubię stosować wielokropki. Nawet bardzo. A zapytałaś o czym są. Więc to miało być bardziej w formie zamyślenia. Mój błąd xd
UsuńJa również nie przepadam za fantastyką i scene-fiction jednak trafiła do mnie seria J.K. Rowling o Harrym. :3 Natomiast te, co podałam w poprzednim komentarzu są jak najbardziej realne.
Tekst o orzeszkach na prawdę słyszę po raz pierwszy. Widać jakaś zacofana jestem. xD
Mimo że mieszkam na śląsku, to nie przepadam za tą gwarą. Jakoś do mnie nie przemawia, chociaż czasem zdarzy mi się użyć jakiegoś słówka. xD
Co do procentów spotkałam się z tym dużo razy. :o Robię to ręcznie. Po prostu wiem ile chce napisać i ile jeszcze mam do napisania i staram się to wyrazić w formie procentów. Nie wiem czy inne blogerki też tak robią czy mają na to jakąś inną metodę.
Aktualnie poszukuję jakiejś muzyczki, by poleciała w tle, gdy zacznę pisać. xD
Ale krótkie. .-.
OdpowiedzUsuńHm. Ciekawie. xD Ino jest z Sakurą w pokoju. Teraz tylko mnie ciekawi czy będzie jej przyjaciółką czy wrogiem. xD No, wyczuwam NaruHina, nah.
Wgl, czemu Naruto jest z Itachi'im? .____. Biedny Itaś...
I ilu osobowe są te pokoje? :p
Pozdrawiam. :)
A rozdzialik jest dłuższy od poprzedniego ;-;
UsuńNie mogę się powstrzymać, by nie dorzucić do opowiadania paru innych paringów. Zwłaszcza tego, którego już wyczułaś czyli NaruHina. xd
Odpowiedzi na swoje pytania znajdziesz w kolejnym rozdziale. Nieważne. xD Pokoje są 3 osobowe :)
Pozdrawiam ^^
Na samym początku muszę Ci szczerze oznajmić, że KOCHAM CIĘ za umieszczenie w opowiadaniu członków Akatsuki! xD I to jeszcze dwaj moi ulubieńcy Itaś i Dei <3 Chociaż, ja tam wszystkich lubię, ogólnie jestem wielką fanką czerwonych chmurek, więc masz wielki plus za to.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to Sasori będzie w łazience, mój instynkt mnie nie zawodzi ;D
Myślę, że od zmiany szkoły akcja będzie przebiegać coraz szybciej. Poza tym, zauważyłam, że z każdym następnym rozdziałem coraz to ładniej piszesz, oby tak dalej.
Szkoda, że skończyłaś w takim momencie. Bardzo szybko czyta się takie posty, więc trochę mi było smutno, że to koniec na dzisiaj.
Czekam na next'a, oby szybciutko się pojawił ;3
Buziaki Anna ;*
Haha :D Ja sama mam słabość do opowiadań, w których występują członkowie Akatsuki, więc w moim nie mogło ich zabraknąć.
UsuńTeraz gdy pojawił się rozdział o zmienionej szkole, myślę, że wstęp do opowiadania mamy za sobą. xD
Dziękuję, że to zauważyłaś :3 Teraz będe starała się jeszcze bardziej. Ale szczerze, momentami, gdy niedawno czytałam swój pierwszy rozdział to się załamywałam. xD Taki drętwy :o
Dziękuję gorąco za komentarz i pozdrawiam :*
Jakie to ...spłuczka serio :o ? hahahahahahahahha :D moja reakcja kiedy czytałam to była dość nieogarnięta :D Itachi <3 ! jak ja Cię wielbię ;3 aaa no i kochany Sasori taki miły i kochany nooo <3 Naruto gapaa,on niedługo zgubi głowę a Hinata ? hyhyhy wypracowanie?tak się to teraz nazywa ! :D Aaaa no i Sasuke *-* taki jak go kocham,zimny ,oschły i spostrzegawczy :3 Super się czytało mi ten rozdział i liczę na szybki wzrost procentów przy magicznej piątce <3 !
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam,ślę buziaki i życzę wielkiej,gigantycznej weny :3
PS: jak tak czytam ten mój komentarz to to jest jakiś bełkot szaleńca o.O
No co? Nigdy nie próbowałaś sposobu na spłuczkę? Nie? Ja też nie. :o
UsuńCzytając Twój komentarz wyobraziłam sobie Naruciaka bez głowy ;-; Paskudny widok.
Myślę, że procenty ruszą troszkę wieczorem, bo aktualnie męczę się nad zakładką. xD
A do komentarza szaleńca zabrakło tylko takiego końcowego: Muahahaha! :D
Dziękuję i ściskam! :3
Hahaha. Nie no rozdział bardzo zabawny!
OdpowiedzUsuńJedno ze zdań, które mnie rozbawiły "-Przed kim się chowasz? (...) - Przed aroganckim bufonem"
Huraaa, są Akasie, masz wielkiego plusa za akcję z Sasorim, po prostu Cię kocham !!!
Te tłumaczenie do czego służy spłuczka- hahaha. A najlepsze jest to, że w ogóle nie zrozumiałam tej definicji.
I jak teraz mam z tym żyć, tak bez oświecenia do czego służy? O.o
Nie no już chyba pora, bym poszła spać. ;D
Taki jakiś krótki ten rozdział czy mi się wydawało?
Tak mi jakoś poprawiłaś humor. Mordka mi się cieszy!!!
Szkoda, że tak mało Sasuke, już nie mogę się doczekać, aż się spotkają.<3
To nic, zostaje mi czekać na następną notkę. ;*
Wysyłam ci mega dużo weny...
Czujesz?
Idąca zaraz spać Paulina ;D
Hahaha xD Zawsze możesz żyć bez spłuczki. Nie radzę, ale jest taka możliwość. :o
UsuńMiło mi, że Ci się podoba i że mnie kochasz <3 Teraz muszę tego nie spieprzyć :o
Co do weny to czuję. Na prawdę! xD Bo właśnie opisuję sytuacje, która mam nadzieję, że Wam się spodoba. A powinnam już leżeć w łóżku ;-;
Idź, idź, dobranoc :*
Trafiłam tu przez czysty zbieg okoliczności i stwierdzam że tu zostanę na troszkę dłużej...:) Powodzenia i weny;)
OdpowiedzUsuń