poniedziałek, 1 września 2014

9. Omijając prawdę


Szczerze, czy byłeś kiedyś ze sobą szczery? - Treminal "Dark"


Przejechałam plecami po chłodnej ścianie, przechodząc do siadu. Podkuliłam nogi, a tajemnicze pudełko ułożyłam na kolanach, podtrzymując je z obu stron rękami. Zamiast je od razu otworzyć, dłuższą chwilę przyglądałam mu się z uwagą. I tym razem nie dostrzegłam w nim niczego nadzwyczajnego. Tak jak już wcześniej stwierdziłam, w sklepach obuwniczych jest takich pełno.
Zrób to, gdy będziesz sama. - dudniło w mojej głowie.
To te słowa wyhodowały we mnie niepokój, którego nie potrafiłam dokładniej określić. Było dziwnym uczuciem, to na pewno. Ale dlaczego mnie ogarnęło? A co najważniejsze, czego tak naprawdę się obawiałam?
Niespokojnie wypuszczając oddech rozejrzałam się po korytarzu. Było pusto, a dotychczas panującą ciszę zaczął przerywać charakterystyczny dźwięk prawie przepalonej żarówki w znajdującej się niedaleko, szkolnej lampie.
Z niepewnością dotknęłam pokrywy pudełka. Zaraz po jej uchyleniu moim oczom ukazała się drewniana szkatułka. Była biała, a jej wieko ozdobione było malunkami kwiatów o delikatnie różowej barwie. Uniosłam ją, by lepiej się jej przyjrzeć, a w jej wnętrzu coś zagrzechotało. Jednak byłam zbyt przejęta dwoma dostrzeżonymi znakami, by mogło to na dłużej zaprzątnąć moją głowę. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy przejechałam po wygrawerowanych literach palcem. Coś mną wstrząsnęło. Były to inicjały mojej mamy. Szybko odblokowałam metalowe zapięcie i zajrzałam do wnętrza skrzyneczki.
W środku znajdowała się broszka. Ostrożnie wzięłam ją do ręki i nakierowałam w stronę światła. Kształtem przypominała kwiat ze srebrnymi, lekko zawiniętymi na końcach płatkami. Środek wysadzany był cyrkoniami, które pod wpływem blasku mieniły się przeróżnymi kolorami, wywołując magiczny efekt i jednocześnie napawając mnie zachwytem.
Dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się, że w pudełku oprócz skrzyneczki znajdowała się zwinięta kartka papieru. Rozwinęłam rulonik i wzrokiem zaczęłam śledzić napisane czarnym tuszem litery.
„Mebuki zostawiła to niegdyś w moim mieszkaniu, a ja z biegiem czasu o tym zapomniałam. Znalazłam to niedawno i pomyślałam o Tobie. Według Twojej mamy ta broszka zawsze przynosiła jej szczęście, więc na pewno ucieszyłaby się, gdyby trafiła ona w Twoje ręce. Mam nadzieję, że będziesz nią zachwycona tak samo jak niegdyś ona.”
Poczułam dziwny ścisk w sercu. Mimo drżącej wargi na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Często widziałam w serialach, jak matki obdarzają swoje córki czymś bardzo dla nich cennym. Zazwyczaj była to jakaś rodzinna pamiątka jeszcze po prababci, przepis kuchenny przekazywany z pokolenia na pokolenie albo inne mniej lub bardziej wartościowe rzeczy. Nie sądziłam jednak, że będę mogła doświadczyć czegoś podobnego. W końcu do niedawana wszystko co było związane z moją mamą było przede mną ukrywane.
Pomimo że nie dostałam tego z rąk rodzicielki, byłam szczęśliwa. Trzymając w dłoniach broszkę miałam wrażenie, że mama przelała na nią choć odrobinę miłości, którą nie zdążyła mnie w pełni obdarzyć. Pierwszy raz poczułam też uczucie, które mówiło mi, że moja mama tak naprawdę nie odeszła. Byłam niemal pewna, że mnie obserwowała i cieszyła się razem ze mną. Żałowałam jednak, że nie byłam w stanie jej dostrzec. Wtedy mogłabym do niej podejść, spojrzeć w oczy pełne łez wzruszenia i wtulić się w jej ciało. Poczuć ciepło jej dotyku, którego mi brakowało i którego będzie mi brakować chyba już zawsze.

***

Kartonu pozbyłam się po drodze, więc do nocnej szuflady schowałam jedynie szkatułkę i nieco pogniecioną już kartkę papieru. Zaraz po tym zrzuciłam ciążący mi na ramionach plecak i opadłam na łóżko. Miękka pościel oferowała mi bardzo kuszącą propozycję zwaną snem, jednak chowający się w mojej torbie podręcznik z matematyki wołał mnie już od dłuższego czasu.
Nie.
Wołał to zbyt delikatne określenie. On mi najzwyczajniej groził.
 A coś ty tak późno?  zapytała Ino, która właśnie wyszła z łazienki w białym, puchowym szlafroku. Jedną rękę oparła na biodrze, a drugą starała się podtrzymać na głowie turban zrobiony z ręcznika.
 Wiesz może coś o zaręczynach znajomych Itachiego?  spytałam, ignorując jej wcześniejsze pytanie.
 Jasne - odparła z entuzjazmem Yamanaka. - Niedawno dzwonił Yahiko i wszystkie jesteśmy zaproszone. Nie wiem czy wiesz ale kiedyś należał do zespołu, więc zdążyliśmy się poznać. Dość niedawno zamieszkał z Konan i od tego czasu rzadziej tam przychodzi, a na gitarze pogrywa tylko od czasu do czasu. Wielka szkoda. Ale tak właściwie to o co chodzi?
 Mam zaśpiewać tuż po tym, jak się oświadczy. - Widząc w jej oku błysk od razu dodałam: - Ale jest jeden problem. Tsunade mnie nie puści, jeśli nie poprawię ocen, a znaczenie ma jutrzejszy sprawdzian z matematyki.
- Hinata może ci pomóc! - wykrzyknęła podskakując, przez co ręcznik zsunął się z jej głowy. Podniosła go z podłogi, mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem i usiadła na swoim łóżku.
 Mogę spróbować ci co nieco wytłumaczyć  powiedziała granatowowłosa, wychylając się z drugiego pomieszczenia.
 Naprawdę? - zapytałam z entuzjazmem, a gdy przytaknęła od razu wykrzyknęłam: – Dziękuję!
Chwilę później usiadłyśmy razem przy jej biurku. Hyuga położyła na blacie swój podręcznik oraz zeszyt, z którego wyrwała czystą kartkę papieru.
 Może najpierw podstawy. - wzięła do ręki książkę, a ja przytaknęłam.  Zbiór należy do tych pojęć, których się nie definiuje, jest tak zwanym pojęciem pierwotnym. Przedmioty należące do zbioru nazywamy jego elementami. Zbiory oznaczamy zwykle dużymi literami alfabetu, a elementy zbioru - małymi.
Tak, tak... Zbór dużymi, elementy małymi. Proste, ale ciekawe do czego ma mi się to przydać w codziennym życiu. Nauczycielka chyba nie wie, że moja wiedza z matematyki w przyszłości ograniczy się do poziomu gimnazjum. Reszty zaraz zapomnę, no tak w sumie to połowy już nie pamiętam.
Właściwie to ja nie wiem co robiłam na ostatnich lekcjach. To moja wina albo nauczycielki, że źle prowadzi lekcje. Mimo tego, że jestem tu dość krótki okres to za nią nie przepadam, więc zdecydowanie wolałabym wybrać drugą opcje. Ciągle tylko narzeka tym swoim skrzeczącym głosem na poziom intelektualny nowych roczników, w tym właśnie nasz, więc na każdej lekcji słyszymy to samo. Mianowicie, że wykładamy się na najprostszych rachunkach, bo najchętniej korzystalibyśmy z kalkulatora, a on nie pomoże nam przecież na sprawdzianach. Do tego dochodzi jeszcze wykład o naszych wynikach w nauce i postawie do matury.
 Sakura, słuchasz mnie?  zapytała nagle granatowowłosa, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
 Hę? - Spojrzałam na kartkę, którą mi podsunęła. Widniał na niej zapisek - a ∈ A
 Jeszcze raz. - powiedziała poważnie, ale łagodnie.  Zdanie „a jest elementem zbioru A” zapisujemy symbolicznie. Ten znak.  Wskazała na symbol znajdujący się w środku.  Czytamy „należy do zbioru”.
Ten znak...
Znak!
Wiedziałam! Po prostu czułam, że o czymś zapomniałam. Powinnam była dać znać bratu Sasuke, że nie będę mogła do nich wpadać na próby. Może uda mu się coś zaradzić, bo przecież musimy to przećwiczyć, a przynajmniej ja tego potrzebuję, ale razem z akompaniamentem. Chyba, że oni by wpadli tutaj. Nie, to zły pomysł. Musieliby nieść ze sobą sprzęt, a poza tym oni pracują.
 Hinata – przerwałam jej z błagalnym spojrzeniem.  Zapomniałam zadzwonić do Itachiego. Poczekasz chwilę?
Po tym jak twierdząco kiwnęła głową, wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wyszłam z pokoju. Po omacku odnalazłam włącznik światła i już po chwili lampy obdarzyły blaskiem cały korytarz. Wybrałam odpowiedni numer i przystawiając telefon do ucha, oparłam się ramieniem o ścianę.
 Halo? Sakura?  odezwał się zdziwionym tonem Uchiha.
 Przepraszam, że późno dzwonię, ale mamy mały problem. Dyrektorka zabroniła mi wychodzenia w tym tygodniu z internatu z powodu ocen i nie wiem co w takim razie z próbami. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Przepraszam.
 Spokojnie. Nie przejmuj się. Wiem co zrobimy.
 Na prawdę? - zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
 Poćwiczysz z Sasuke.  Na dźwięk jego imienia moja szczęka natychmiastowo opadła. Tylko tego mi jeszcze brakowało.
 Że co?  wydukałam, a w odpowiedzi usłyszałam zduszony śmiech.
 Umie grać na gitarze i zna ten kawałek. Może ci akompaniować.
 No dobrze  uległam nieco przygnębiona.  Zapytam go. Do zobacz...
 Czekaj. Lepiej się nie rozłączaj.
 Dlaczego?  wypaliłam bez wahania.
 Jestem prawie pewny, że się przekonasz.
Nadal nie rozumiałam, co mu chodziło po głowie, ale postanowiłam go posłuchać. Rękę, w której trzymałam komórkę schowałam za plecami, a drugą zapukałam do drzwi z numerem dwadzieścia sześć. Nie doczekałam się zaproszenia, więc delikatnie nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi do przodu, robiąc sobie przejście.
 No co ty robisz?! Nie umiesz w to grać! Dawaj mi to!  Od razu rozległ się wrzask Inuzuki.
 Bo to jest skomplikowane!  krzyknął oburzony blondyn, robiąc uniki przed rękami Kiby, które zamierzały pozbawić go komórki.
Byli tak zajęci jakąś głupią grą, że nawet mnie nie zauważyli. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, a gdy nigdzie nie dostrzegłam kruczowłosego chrząknęłam donośnie, chcąc by dwie pary oczu w końcu się na mnie zwróciły. Gdy tak się stało, brunet wykorzystał sytuację i wyrwał rozproszonemu Naruto telefon.
 Jest Sasuke?  zapytałam, a Uzumaki tylko wskazał ręką w kierunku drzwi, które właśnie się uchyliły.
Z łazienki jak na zawołanie wyszedł Uchiha. Białym ręcznikiem przecierał swoje mokre włosy. Jego mięśnie napinały się z każdym ruchem jak perfekcyjnie działający mechanizm. Na jego nagiej skórze dostrzegłam krople wody, co wskazywało na to, że chwilę wcześniej brał prysznic. Chwila, moment...
Nagiej skórze?!
Zlustrowałam go od góry do dołu, by się upewnić. Tak, miał na sobie jedynie czarne, luźne bokserki. Nerwowo spojrzałam mu w oczy. Świdrował mnie spojrzeniem, które nie wyrażało żadnej tlącej się w nim emocji.
 Poćwiczysz ze mną do występu na zaręczynach Yahiko? Wiem, że umiesz grać na gitarze i znasz ten numer – powiedziałam na jednym oddechu.
 Nie.  Jego niemal natychmiastowa, oschła odpowiedź sprawiła, że przez moment stałam zdezorientowana. Jednak przypomniałam sobie słowa Itachiego. Mocniej ścisnęłam komórkę, a po chwili rzuciłam nią w jego stronę. Wykazał się refleksem i bez problemu ją złapał, upuszczając przy tym ręcznik.
 Co? Halo? - Przystawił do ucha telefon. - Itachi?... Powiedziałem już, że nie... Bo nie... Co masz na myśli... Nie zrobisz tego... Własnemu bratu?... Ale... Dobra... Przecież powiedziałem dobra!
Szybkim ruchem zakończył rozmowę, klikając na ekranie czerwoną słuchawkę.
 Znów braciszek górą? - zacmokał Inuzuka z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.
 Właśnie! Słuchaj się brata i pomóż damie w opresji – powiedział Naruto obejmując mnie ramieniem.
Spojrzałam na jego rozpromienioną twarz i przewróciłam oczami. Chwyciłam jego rękę i szybkim ruchem wykręciłam ją do tyłu, krępując mu ruchy. Gdy usłyszałam jak zdezorientowany wydał z siebie zduszony krzyk, natychmiast go puściłam.
Podczas gdy blondyn masował sobie ramię, ja rozejrzałam się po pokoju. Kiba napotykając mój wzrok od razu uniósł ręce do góry w geście obronnym przez co uśmiechnęłam się triumfalnie. Jednak Sasuke stał niewzruszony opierając się o ścianę. Kilkukrotnie przetarł dłońmi swoją twarz nim ponownie napotkałam czerń jego tęczówek.
 A czemu nie możesz spotkać się z moim bratem? - zapytał unosząc jedną brew do góry.
 Bo nie mogę wychodzić z internatu przez wyniki w nauce - wymamrotałam z wyraźną niechęcią.
 Niedosłyszałem – odparł beznamiętnie.
Byłam pewna, że zrobił to specjalnie. Może nie okazywał tego na zewnątrz, ale w duchu pewnie cieszył się z odniesionego sukcesu, którym było moje poirytowanie. Świadczyła o nim zapewne niebezpiecznie pulsująca żyłka na moim czole.
 Bo nie mogę wychodzić z internatu przez wyniki w nauce – powiedziałam ponownie głośno i wyraźnie, starając się zachować powagę.
 A jutro mamy test z matematyki! – Na te słowa natychmiastowo uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, a w następstwie przejechałam nią po twarzy.
 Tak Kiba, dobij leżącego – jęknęłam, patrząc na niego z politowaniem.
 Spokojnie Sakurka, zawsze możesz ściągać – oznajmił Naruto, zachowując między nami znaczną odległość, a widząc mój pytający wzrok od razu dodał: - Wystarczy tylko umiejętnie po kryjomu otworzyć zeszyt.
Łatwo mówić. Gorzej, gdy nauczycielka cię przyłapię. Wtedy od razu z szatańskim uśmiechem na ustach wpisze ci do dziennika jedyneczkę. I to bez możliwości poprawy!
 No nie wiem – odparłam zmieszana.  Będę już szła. Dobranoc  powiedziałam, kierując się do wyjścia.


***
Zestresowana przekroczyłam próg sali matematycznej. Wczoraj Hinata wykazała się niemającą granic cierpliwością. Uczyła się ze mną aż do północy, a przez następne trzy godziny samotnie rozwiązywałam wymyślone przez nią zadania. Mimo tego, że owszem, popełniałam błędy, mogłam powiedzieć, że się przygotowałam. Niestety uczniowska pamięć lubi płatać figle.
 Hinata, mogłabym usiąść z tobą? - szepnęłam w jej kierunku.
 A ja? - zapytała lekko oburzona Yamanaka, która znikąd pojawiła się obok nas.
 Ino, proszę - powiedziałam błagalnym tonem, próbując spojrzeć na nią wzrokiem niczym kot ze Shrek'a.
 Zgoda, ale oddasz mi swój budyń na stołówce!  okrzyknęła i pokazując mi język poszła zająć jakieś miejsce.
Masz ci los!
Nieco zawiedziona, usiadłam przy oknie, obok miejsca Hyugi. Tęsknymi myślami błądząc wokół tematu waniliowego deseru, wyjęłam z torby kartkę i piórnik. Gdy byłam już w pełni gotowa, odwróciłam się za siebie wzrokiem poszukując sylwetki blondynki. Jedynym wolnym krzesłem okazało się być miejsce obok nowego ucznia. To znaczy, tak na prawdę dopisał się do klasy jeszcze przede mną, ale pozostali dalej określali go „nowym”. Miał bardzo jasną karnację. Czarne, opadające włosy zasłaniały mu nieco oczy o tym samym kolorze. Słyszałam, że jest mało towarzyski. Ale patrząc jak przyjaciółka w reakcji zaśmiała się na jego słowa, miałam ku temu wątpliwości. Niedosłyszałam ich rozmowy, ale jej zaróżowione policzki, mówiły same za siebie.
Zerknęłam na Kibę, który najwidoczniej zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Odniosłam wrażenie, że ołówek, który zacisnął w dłoni zaraz pęknie pod wpływem jego gniewu. Szczerze, to nikt chyba nie nadążał nad relacją między nim a Ino. Jednak zazdrość wprost z niego emanowała.
- Na ławkach zostają tylko kartki i długopisy - rozległ się zrzędliwy głos nauczycielki.
Na ostatnie słowa, które wyraźnie zaakcentowała, popatrzyłam w stronę Naruto, który rozpaczliwie złapał się za głowę. Widocznie pierwszy raz się tak zdarzyło, inaczej nie mówiłby wczoraj o ściąganiu z taką pewnością. Szczerze mu współczułam.
Dam radę, powiedziałam w duchu.
Moja pewność siebie zniknęła w momencie, gdy belferka rozdała testy. Tyle cyferek! I wzorków! Wzięłam w lekko spocone dłonie arkusz i przeczytałam losowe polecenie. Było dla mnei zdecydowanie niezrozumiałe.
Mój koniec właśnie nadszedł, przemknęło mi przez myśl, gdy w geście rozpaczy uderzyłam głową o drewniany blat.
 Hej – szepnęła granatowowłosa, posyłając mi delikatny uśmiech – przecież to umiesz. Wystarczy, że się skupisz.
Przytaknęłam dziękując jej za dodanie otuchy, a kąciki moich ust uniosły się do góry. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, a następnie uwolniłam powietrze zalegające w płucach. Jeszcze raz, tym razem bez nerwów spojrzałam na polecenia zadań. Wystarczyło tylko, żebym się rozluźniła i bez presji postarała sobie przypomnieć przerobiony ostatniej nocy materiał, a rozwiązanie pierwszych zadań okazało się wykonalne.

***

Sasuke zapukał do drzwi mojego pokoju jeszcze tego samego dnia, zaraz po tym jak moje współlokatorki wyszły pokibicować Kibie i Naruto w szkolnym turnieju ping-ponga. Gitara którą wyjął z materiałowego pokrowca była tą samą, w której kilka dni temu wymieniał struny w mieszkaniu swojego brata. Według mnie robiła niemałe wrażenie. Była bardzo zadbana. Na lśniącej, czarnej płycie wierzchniej nie było żadnej rysy, ani śladów palców. A dźwięk, który rozniósł się po szarpnięciu strunami był mocny i selektywny.
Od dłuższego czasu siedziałam ze skrzyżowanymi nogami, bokiem do Uchihy, który usadowił się na krawędzi mojego łóżka. Poruszałam głową, zgodnie z rytmem granej przez niego melodii, czekając na odpowiedni moment. Gdy z moich ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki, kruczowłosy gwałtownie przerwał grę.
 Znowu za późno zaczęłaś – powiedział chłodno.
 To ty za szybko grasz – odgryzłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Podczas gdy on sięgnął po szklankę wody stojącą na szafce, ja szybko przeniosłam się na łóżko Ino, zasiadając naprzeciwko niego. Z uwagą zaczęłam taksować jego postać.
– Jaki ty w końcu jesteś?  zapytałam całkiem uważnie, przykuwając jego uwagę.  Raz bawisz się w podrywacza, a później jesteś zimny jak lód. O co ci chodzi?
- W podrywacza...  wyszeptał jakby z niechęcią.  W końcu chyba tego chciałaś, prawda? Przeszkadzała ci ta nachalność. Przeszkadzało ci to, że chciałem się o tobie czegoś dowiedzieć. Równie dobrze mogłabyś zostawić sytuacje taką jaka jest. Ale ty pragniesz tego, by ktoś wykazałam tobą zainteresowanie. Chcesz czuć się dla kogoś ważna.
Te słowa, które wypowiedział bez cienia emocji ukuły mnie w serce niemal natychmiast. Zabolała mnie prawda, której sama nie byłam świadoma. Której nie chciałam być świadoma.
 Przestań. – wypowiedziałam, zaciskając zęby.  Nic o mnie nie wiesz.
W odpowiedzi usłyszałam charakterystyczne dla niego prychnięcie.
 Myślisz, że gdy użyjesz jakichś psychologicznych gierek, to wmówisz mi to co chcesz? Przykro mi, ale to tak nie działa. Nie na mnie.  Nie sądziłam, że wypowiem to z taką pewnością.  Lepiej będzie, gdy już pójdziesz.
Bez słowa schował swoją gitarę do pokrowca i skierował się do wyjścia. Słysząc trzask zamykanych drzwi, coś we mnie zawrzało. Spontanicznie szarpnęłam za klamkę i wyszłam na korytarz.
 Albo poczekaj  warknęłam, chwytając skrawek jego grubej, granatowej bluzy. Gdy się zatrzymał, wyprzedziłam go i stanęłam naprzeciw niego, zagradzając mu przejście.  Wiesz co ci powiem?  Palcem wskazującym uderzyłam go w klatkę piersiową.  Zanim zaczniesz oceniać ludzi, których nie zdążyłeś poznać, może lepiej poznaj sam siebie.
Z wściekłością wymalowaną na twarzy spojrzałam mu w oczy. Jego nieprzeniknione spojrzenie sprawiło, że na moment zawahałam się, czy to co powiedziałam było słuszne. Czułam się jakby minęły godziny, zanim doczekałam się jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
 Chyba czas zastosować się do własnych rad, nieprawdaż?  mówiąc to, bez zbędnych gestów zwyczajnie mnie wyminął.
Po tym jak jego sylwetka zniknęła za progiem w pokoju, dłuższą chwilę stałam w osłupieniu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jego słowa tak na mnie działają. I dlaczego są do cholery tak dobitnie trafne! 

Od Autorki: Tak o to, po dość dłuższym czasie pojawia się rozdział. Osobiście pisało mi się go z początku ciężko. Ale już wprowadziłam chyba tyle poprawek, że o zgrozo!
Tak bardziej jeśli chodzi o informacje. Zaczął się rok szkolny (cóż za odkrycie...) i ta klasa jest dla mnie ważna. Egzaminy gimnazjalne te sprawy. No patrzcie, zdradziłam Wam swój wiek. :o Przechodząc do sedna, sądzę, że rozdziały będą pojawiać się właśnie w takich odstępach czasowych. Może większych, może mniejszych. Nie wiem. Na prawdę ciężko stwierdzić.
O no i jeszcze chciałam Wam powiedzieć, że sama nie mogłam się już doczekać, gdy będę mogła zacząć 10 rozdział. Planowałam go już w sumie od dłuższego czasu! Więc mam nadzieje, że pisanie nie będzie mi szło tak mozolnie jak teraz.
Jestem pewna, że o czymś jeszcze zapomniałam tu napisać, ale już trudno. Życzę Wam udanego roku szkolnego! Ja niestety mam jutro dwie matematyki na dzień dobry. To smutne ;-;

Ha! Właśnie. Postanowiłam pójść za radą Mitshie spod jednym z rozdziałów i teraz można mnie znaleźć na stronie na fb. Chciałam ją uaktywnić, gdy tylko pojawi się rozdział, a nie sądziłam, że potrwa to tak długo. KLIK
O jeszcze jedno. Myślałam, że gdy opublikuję rozdział 9 będę Wam dziękować, za sześć tysięcy wyświetleń. Tymczasem one są już bliskie ośmiu. Na prawdę dziękuję! :D

6 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, ale bardziej szczegółowy komentarz jutro, bo spałam dziś tylko 2 godziny i padam na twarz. Ja też mam jutro dwie matmy ;c
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejoooł!
      Jak tam przeżyłaś matmę? Ja już dostałam zadanie domowe i zapowiedziała nam kartkówkę. Jędza jedna. >.<
      Dobra, to tak:
      Nie wiem czemu tak narzekasz na ten rozdział. Może nie ma tu jakiejś ciągłej akcji, ale takie luźne rozdziały też się przydają. Troszkę jest krótki, ale myślę, że wynagrodzisz nam to 10-tką, na którą czekam.
      Fajnie wymyśliłaś z tą szkatułką. Och, chciałabym mieć takie cacko.
      Tylko nie wiem czy to gdzieś pominęłam, czy nie jest to wiadome, ale od kogo jest ta szkatułka? No bo przekazał jej ją Tsunade, ale wydaje mi się, że ona mówiła, że to od jej dziadka. Hmmmm...
      Sasuke po prysznicu *,*
      Szkoda, że tego nie widziałam na żywo -,-
      Mam nadzieję, że Sakurze uda się dobrze napisać ten sprawdzian z matmy. Trzymam za nią kciuki!
      Biedny Naruciak, jemu też by się przydały korki od Hinaty. ^^
      Ostatni fragmencik, taki smutny. :c Szkoda mi Sakury...
      Ech, te słowa Sasuke były takie przykre. Głupi Sasuke! Ale i tak go kocham, ale ciii!
      Mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz, bo mi smutno noo! :c
      To do następnej notki, mam nadzieję, że cię złapie na gg.
      Pozdrawiam Paulina

      Usuń
    2. No weź mi nie mów o matmie ;_; Oczywiście usłyszałam już o dwóch kartkówkach i sprawdzianie. No i oczywiście teście z chemii. Żyć, nie umierać! ...
      Hah no najpierw to miała być tylko broszka, ale potem jeszcze wpadła mi do głowy szkatułka. Przekazała jej ją Tsunade, ale skąd ją ma Mebuki to powiedziane nie jest. Chyba, że sama już się gubię XD
      No ogółem co do rozdziału to nie byłam pewna ze względu na sceny SasuSaku.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Hello! :)
    Rozdział bardzo przyjemny, oprócz nauki matmy, brrr... aż mi się przypomniały te niefajne czasy xD
    Dzisiaj szybciutko, króciutko ale konkretnie :D
    Nowy to Sai prawda? Niech zobaczy Inuzuka, że o kobietę trzeba zawsze zabiegać a nie... No, Naruto biedny, że nie ściąnął a Sasuke wredny. Wredny strasznie wredny! O losie!
    Bardzo szybko przeczytałam ten rozdział, ale to wynika z twoich umiejętności wprowadzenia czytelnika w fabułę. Taka prawda powiem ci. Czytając to czułam jakbym to ja była Sakurą ;)
    Buziaki pozdrawiam i do następnej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh powiem Ci szczerze, że pisząc o tej nauce matematyki myślałam "Oj, ale się wkopałam...". No ale dałam radę! (chyba)
      Tak, nowy to Sai. Trzeba nieco podgrzać atmosferę, a co! XD
      Dziękuję, to co napisałaś wiele dla mnie znaczy. Na prawdę! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Witam, witam :D
    Boziuuu jak mnie dawno tu nie było... A ile tu się zmieniło! Same nowości, ale oczywiście wszystko na plus :)
    Proszę mi wybaczyć moją nieobecność, ale szkoła, natłok nauki i załatwianie w między czasie wszystkich prywatnych spraw po prostu zniszczyło moje życie... na komputerze xD Zresztą już Ci się tłumaczyłam, ale mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie z tego powodu, że tak długo byłam nieobecna.
    Za to mam dobrą wiadomość: w tym tygodniu mam więcej czasu, więc nadrabiam wszystkie rozdziały z którymi jestem do tyłu. A od Twojego bloga zaczęłam, bo darze go wyjątkowym sentymentem ;)
    A teraz trochę o rozdziale. Krótko mówiąc jestem nim zachwycona! Sasuke - zimny drań, czyli taki jakiego lubię najbardziej. Twoja pisownia, estetyka i opisywanie jak zwykle na najwyższym poziomie :) Najbardziej podoba mi się w tym wszystkim relacja Sasuke - Sakura, chemia aż wisi w powietrzu :D Atmosfera między nimi jest tak gorąca, że już nie potrafię się doczekać, aż będzie "coś" więcej ;>
    A poza tym mam jakieś nieodparte wrażenie, że Ino zdradzi Kibę z Sai'em (bo podejrzewam, że ten kruczowłosy - nowy uczeń to Sai) xD
    No cóż narazie tyle z mojej strony i przechodzę do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs