Szczerze, czy byłeś kiedyś ze sobą szczery? - Treminal "Dark"
Przejechałam
plecami po chłodnej ścianie, przechodząc do siadu. Podkuliłam
nogi, a tajemnicze pudełko ułożyłam na kolanach, podtrzymując je
z obu stron rękami. Zamiast je od razu otworzyć, dłuższą chwilę
przyglądałam mu się z uwagą. I tym razem nie dostrzegłam w nim
niczego nadzwyczajnego. Tak jak już wcześniej stwierdziłam, w
sklepach obuwniczych jest takich pełno.
Zrób
to, gdy będziesz sama. - dudniło w mojej głowie.
To te słowa
wyhodowały we mnie niepokój, którego nie potrafiłam dokładniej
określić. Było dziwnym uczuciem, to na pewno. Ale dlaczego mnie
ogarnęło? A co najważniejsze, czego tak naprawdę się obawiałam?
Niespokojnie
wypuszczając oddech rozejrzałam się po korytarzu. Było pusto, a
dotychczas panującą ciszę zaczął przerywać charakterystyczny
dźwięk prawie przepalonej żarówki w znajdującej się niedaleko,
szkolnej lampie.
Z
niepewnością dotknęłam pokrywy pudełka. Zaraz
po jej uchyleniu moim oczom ukazała się drewniana szkatułka. Była
biała, a jej wieko ozdobione było malunkami kwiatów o delikatnie
różowej barwie. Uniosłam ją, by lepiej się jej przyjrzeć, a w
jej wnętrzu coś zagrzechotało. Jednak byłam zbyt przejęta dwoma
dostrzeżonymi znakami, by mogło to na dłużej zaprzątnąć moją
głowę. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy przejechałam po
wygrawerowanych literach palcem. Coś mną wstrząsnęło. Były to
inicjały mojej mamy. Szybko odblokowałam metalowe zapięcie i
zajrzałam do wnętrza skrzyneczki.
W
środku znajdowała się broszka. Ostrożnie wzięłam ją do ręki i
nakierowałam w stronę światła. Kształtem przypominała kwiat ze
srebrnymi, lekko zawiniętymi na końcach płatkami. Środek
wysadzany był cyrkoniami, które pod wpływem blasku mieniły się
przeróżnymi kolorami, wywołując magiczny efekt i jednocześnie
napawając mnie zachwytem.
Dopiero
po dłuższym czasie zorientowałam się, że w pudełku oprócz
skrzyneczki znajdowała się zwinięta kartka papieru. Rozwinęłam
rulonik i wzrokiem zaczęłam śledzić napisane czarnym tuszem
litery.
„Mebuki
zostawiła to niegdyś w moim mieszkaniu, a ja z biegiem czasu o tym
zapomniałam. Znalazłam to niedawno i pomyślałam o Tobie. Według
Twojej mamy ta broszka zawsze przynosiła jej szczęście, więc na
pewno ucieszyłaby się, gdyby trafiła ona w Twoje ręce. Mam
nadzieję, że będziesz nią zachwycona tak samo jak niegdyś ona.”
Poczułam
dziwny ścisk w sercu. Mimo drżącej wargi na mojej twarzy pojawił
się uśmiech. Często widziałam w serialach, jak matki obdarzają
swoje córki czymś bardzo dla nich cennym. Zazwyczaj była to jakaś
rodzinna pamiątka jeszcze po prababci, przepis kuchenny przekazywany
z pokolenia na pokolenie albo inne mniej lub bardziej wartościowe
rzeczy. Nie sądziłam jednak, że będę mogła doświadczyć czegoś
podobnego. W końcu do niedawana wszystko co było związane z moją
mamą było przede mną ukrywane.
Pomimo
że nie dostałam tego z rąk rodzicielki, byłam szczęśliwa.
Trzymając w dłoniach broszkę miałam wrażenie, że mama przelała
na nią choć odrobinę miłości, którą nie zdążyła mnie w
pełni obdarzyć. Pierwszy raz poczułam też uczucie, które mówiło
mi, że moja mama tak naprawdę nie odeszła. Byłam niemal pewna, że
mnie obserwowała i cieszyła się razem ze mną. Żałowałam
jednak, że nie byłam w stanie jej dostrzec. Wtedy mogłabym do niej
podejść, spojrzeć w oczy pełne łez wzruszenia i wtulić się w
jej ciało. Poczuć ciepło jej dotyku, którego mi brakowało i
którego będzie mi brakować chyba już zawsze.
***
Kartonu
pozbyłam się po drodze, więc do nocnej szuflady schowałam jedynie
szkatułkę i nieco pogniecioną już kartkę papieru. Zaraz po tym
zrzuciłam ciążący mi na ramionach plecak i opadłam na łóżko.
Miękka pościel oferowała mi bardzo kuszącą propozycję zwaną
snem, jednak chowający się w mojej torbie podręcznik z matematyki
wołał mnie już od dłuższego czasu.
Nie.
Wołał
to zbyt delikatne określenie. On mi najzwyczajniej groził.
– A coś ty tak późno? – zapytała Ino, która właśnie wyszła z
łazienki w białym, puchowym szlafroku. Jedną rękę oparła na
biodrze, a drugą starała się podtrzymać na głowie turban
zrobiony z ręcznika.
– Wiesz może coś o zaręczynach znajomych Itachiego? – spytałam,
ignorując jej wcześniejsze pytanie.
– Jasne - odparła z entuzjazmem Yamanaka. - Niedawno dzwonił Yahiko i
wszystkie jesteśmy zaproszone. Nie wiem czy wiesz ale kiedyś
należał do zespołu, więc zdążyliśmy się poznać. Dość
niedawno zamieszkał z Konan i od tego czasu rzadziej tam przychodzi,
a na gitarze pogrywa tylko od czasu do czasu. Wielka szkoda. Ale tak
właściwie to o co chodzi?
– Mam zaśpiewać tuż po tym, jak się oświadczy. - Widząc w jej oku
błysk od razu dodałam: - Ale jest jeden problem. Tsunade mnie nie
puści, jeśli nie poprawię ocen, a znaczenie ma jutrzejszy
sprawdzian z matematyki.
-
Hinata może ci pomóc! - wykrzyknęła
podskakując, przez co ręcznik zsunął się z jej głowy. Podniosła
go z podłogi, mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem i usiadła na
swoim łóżku.
– Mogę spróbować ci co nieco wytłumaczyć – powiedziała
granatowowłosa, wychylając się z drugiego pomieszczenia.
– Naprawdę? - zapytałam z entuzjazmem, a gdy przytaknęła od razu
wykrzyknęłam: – Dziękuję!
Chwilę
później usiadłyśmy razem przy jej biurku. Hyuga położyła na
blacie swój podręcznik oraz zeszyt, z którego wyrwała czystą
kartkę papieru.
– Może najpierw podstawy. - wzięła do ręki książkę, a ja
przytaknęłam. – Zbiór należy do tych pojęć, których się nie
definiuje, jest tak zwanym pojęciem pierwotnym. Przedmioty należące
do zbioru nazywamy jego elementami. Zbiory oznaczamy zwykle dużymi
literami alfabetu, a elementy zbioru - małymi.
Tak,
tak... Zbór dużymi, elementy małymi. Proste, ale ciekawe do czego
ma mi się to przydać w codziennym życiu. Nauczycielka chyba nie
wie, że moja wiedza z matematyki w przyszłości ograniczy się do
poziomu gimnazjum. Reszty zaraz zapomnę, no tak w sumie to połowy
już nie pamiętam.
Właściwie
to ja nie wiem co robiłam na ostatnich lekcjach. To moja wina albo
nauczycielki, że źle prowadzi lekcje. Mimo tego, że jestem tu dość krótki okres to za nią nie przepadam, więc
zdecydowanie wolałabym wybrać drugą opcje. Ciągle tylko narzeka
tym swoim skrzeczącym głosem na poziom intelektualny nowych
roczników, w tym właśnie nasz, więc na każdej lekcji słyszymy
to samo. Mianowicie, że wykładamy się na najprostszych rachunkach,
bo najchętniej korzystalibyśmy z kalkulatora, a on nie pomoże nam
przecież na sprawdzianach. Do tego dochodzi jeszcze wykład o
naszych wynikach w nauce i postawie do matury.
– Sakura, słuchasz mnie? – zapytała nagle granatowowłosa, wyrywając
mnie tym samym z zamyślenia.
– Hę? - Spojrzałam na kartkę, którą mi podsunęła. Widniał na
niej zapisek - a ∈ A
– Jeszcze raz. - powiedziała poważnie, ale łagodnie. – Zdanie „a
jest elementem zbioru A” zapisujemy symbolicznie. Ten znak. – Wskazała na symbol znajdujący się w środku. – Czytamy „należy
do zbioru”.
Ten
znak...
Znak!
Wiedziałam!
Po prostu czułam, że o czymś zapomniałam. Powinnam była dać
znać bratu Sasuke, że nie będę mogła do nich wpadać na próby.
Może uda mu się coś zaradzić, bo przecież musimy to przećwiczyć,
a przynajmniej ja tego potrzebuję, ale razem z akompaniamentem.
Chyba, że oni by wpadli tutaj. Nie, to zły pomysł. Musieliby
nieść ze sobą sprzęt, a poza tym oni pracują.
– Hinata – przerwałam jej z błagalnym spojrzeniem. – Zapomniałam
zadzwonić do Itachiego. Poczekasz chwilę?
Po
tym jak twierdząco kiwnęła głową, wyciągnęłam z kieszeni
komórkę i wyszłam z pokoju. Po omacku odnalazłam włącznik
światła i już po chwili lampy obdarzyły blaskiem cały korytarz.
Wybrałam odpowiedni numer i przystawiając telefon do ucha, oparłam
się ramieniem o ścianę.
– Halo? Sakura? – odezwał się zdziwionym tonem Uchiha.
– Przepraszam, że późno dzwonię, ale mamy mały problem. Dyrektorka
zabroniła mi wychodzenia w tym tygodniu z internatu z powodu ocen i
nie wiem co w takim razie z próbami. Nie chciałam, żeby tak
wyszło. Przepraszam.
– Spokojnie. Nie przejmuj się. Wiem co zrobimy.
– Na prawdę? - zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
– Poćwiczysz z Sasuke. – Na dźwięk jego imienia moja szczęka
natychmiastowo opadła. Tylko tego mi jeszcze brakowało.
– Że co? – wydukałam, a w odpowiedzi usłyszałam zduszony śmiech.
– Umie grać na gitarze i zna ten kawałek. Może ci akompaniować.
– No dobrze – uległam nieco przygnębiona. – Zapytam go. Do zobacz...
– Czekaj. Lepiej się nie rozłączaj.
– Dlaczego? – wypaliłam bez wahania.
– Jestem prawie pewny, że się przekonasz.
Nadal
nie rozumiałam, co mu chodziło po głowie, ale postanowiłam go
posłuchać. Rękę, w której trzymałam komórkę schowałam za
plecami, a drugą zapukałam do drzwi z numerem dwadzieścia sześć.
Nie doczekałam się zaproszenia, więc delikatnie nacisnęłam
klamkę i popchnęłam drzwi do przodu, robiąc sobie przejście.
– No co ty robisz?! Nie umiesz w to grać! Dawaj mi to! – Od razu
rozległ się wrzask Inuzuki.
– Bo to jest skomplikowane! – krzyknął oburzony blondyn, robiąc
uniki przed rękami Kiby, które zamierzały pozbawić go komórki.
Byli
tak zajęci jakąś głupią grą, że nawet mnie nie zauważyli.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, a gdy nigdzie nie dostrzegłam
kruczowłosego chrząknęłam donośnie, chcąc by dwie pary oczu w
końcu się na mnie zwróciły. Gdy tak się stało, brunet
wykorzystał sytuację i wyrwał rozproszonemu Naruto telefon.
– Jest Sasuke? – zapytałam, a Uzumaki tylko wskazał ręką w kierunku
drzwi, które właśnie się uchyliły.
Z
łazienki jak na zawołanie wyszedł Uchiha. Białym ręcznikiem
przecierał swoje mokre włosy. Jego mięśnie napinały się z
każdym ruchem jak perfekcyjnie działający mechanizm. Na jego
nagiej skórze dostrzegłam krople wody, co wskazywało na to, że
chwilę wcześniej brał prysznic. Chwila, moment...
Nagiej
skórze?!
Zlustrowałam
go od góry do dołu, by się upewnić. Tak, miał na sobie jedynie
czarne, luźne bokserki. Nerwowo spojrzałam mu w oczy. Świdrował
mnie spojrzeniem, które nie wyrażało żadnej tlącej się w nim
emocji.
– Poćwiczysz ze mną do występu na zaręczynach Yahiko? Wiem, że
umiesz grać na gitarze i znasz ten numer – powiedziałam na jednym
oddechu.
– Nie. – Jego
niemal natychmiastowa, oschła odpowiedź sprawiła, że przez moment
stałam zdezorientowana. Jednak przypomniałam sobie słowa
Itachiego. Mocniej ścisnęłam komórkę, a po chwili rzuciłam nią
w jego stronę. Wykazał się refleksem i bez problemu ją złapał,
upuszczając przy tym ręcznik.
– Co? Halo? -
Przystawił do ucha telefon. - Itachi?... Powiedziałem już, że
nie... Bo nie... Co masz na myśli... Nie zrobisz tego... Własnemu
bratu?... Ale... Dobra... Przecież powiedziałem dobra!
Szybkim ruchem
zakończył rozmowę, klikając na ekranie czerwoną słuchawkę.
– Znów
braciszek górą? - zacmokał Inuzuka z diabelskim uśmieszkiem na
twarzy.
– Właśnie!
Słuchaj się brata i pomóż damie w opresji – powiedział Naruto
obejmując mnie ramieniem.
Spojrzałam na
jego rozpromienioną twarz i przewróciłam oczami. Chwyciłam jego
rękę i szybkim ruchem wykręciłam ją do tyłu, krępując mu ruchy. Gdy usłyszałam jak zdezorientowany wydał z siebie zduszony
krzyk, natychmiast go puściłam.
Podczas gdy
blondyn masował sobie ramię, ja rozejrzałam się po pokoju. Kiba
napotykając mój wzrok od razu uniósł ręce do góry w geście
obronnym przez co uśmiechnęłam się triumfalnie. Jednak Sasuke
stał niewzruszony opierając się o ścianę. Kilkukrotnie przetarł
dłońmi swoją twarz nim ponownie napotkałam czerń jego tęczówek.
– A czemu nie
możesz spotkać się z moim bratem? - zapytał unosząc jedną brew
do góry.
– Bo nie mogę
wychodzić z internatu przez wyniki w nauce - wymamrotałam z wyraźną
niechęcią.
– Niedosłyszałem
– odparł beznamiętnie.
Byłam pewna, że
zrobił to specjalnie. Może nie okazywał tego na zewnątrz, ale w
duchu pewnie cieszył się z odniesionego sukcesu, którym było moje
poirytowanie. Świadczyła o nim zapewne niebezpiecznie pulsująca
żyłka na moim czole.
– Bo nie mogę
wychodzić z internatu przez wyniki w nauce – powiedziałam
ponownie głośno i wyraźnie, starając się zachować powagę.
– A jutro mamy
test z matematyki! – Na te słowa natychmiastowo uderzyłam się
otwartą dłonią w czoło, a w następstwie przejechałam nią po
twarzy.
– Tak Kiba,
dobij leżącego – jęknęłam, patrząc na niego z politowaniem.
– Spokojnie
Sakurka, zawsze możesz ściągać – oznajmił Naruto, zachowując
między nami znaczną odległość, a widząc mój pytający wzrok od
razu dodał: - Wystarczy tylko umiejętnie po kryjomu otworzyć
zeszyt.
Łatwo mówić.
Gorzej, gdy nauczycielka cię przyłapię. Wtedy od razu z szatańskim
uśmiechem na ustach wpisze ci do dziennika jedyneczkę. I to bez
możliwości poprawy!
– No nie wiem – odparłam zmieszana. – Będę już szła. Dobranoc – powiedziałam, kierując się do wyjścia.
***
Zestresowana
przekroczyłam próg sali matematycznej. Wczoraj Hinata wykazała się
niemającą granic cierpliwością. Uczyła się ze mną aż do
północy, a przez następne trzy godziny samotnie rozwiązywałam
wymyślone przez nią zadania. Mimo tego, że owszem, popełniałam
błędy, mogłam powiedzieć, że się przygotowałam. Niestety
uczniowska pamięć lubi płatać figle.
– Hinata, mogłabym usiąść z tobą? - szepnęłam w jej kierunku.
– A ja? - zapytała lekko oburzona Yamanaka, która znikąd pojawiła
się obok nas.
– Ino, proszę - powiedziałam błagalnym tonem, próbując spojrzeć
na nią wzrokiem niczym kot ze Shrek'a.
– Zgoda, ale oddasz
mi swój budyń na stołówce! – okrzyknęła i pokazując mi język
poszła zająć jakieś miejsce.
Masz ci los!
Nieco zawiedziona,
usiadłam przy oknie, obok miejsca Hyugi. Tęsknymi myślami błądząc
wokół tematu waniliowego deseru, wyjęłam z torby kartkę i
piórnik. Gdy byłam już w pełni gotowa, odwróciłam się za
siebie wzrokiem poszukując sylwetki blondynki. Jedynym wolnym
krzesłem okazało się być miejsce obok nowego ucznia. To znaczy,
tak na prawdę dopisał się do klasy jeszcze przede mną, ale
pozostali dalej określali go „nowym”. Miał bardzo jasną
karnację. Czarne, opadające włosy zasłaniały mu nieco oczy o tym
samym kolorze. Słyszałam, że jest mało towarzyski. Ale patrząc
jak przyjaciółka w reakcji zaśmiała się na jego słowa, miałam
ku temu wątpliwości. Niedosłyszałam ich rozmowy, ale jej
zaróżowione policzki, mówiły same za siebie.
Zerknęłam na
Kibę, który najwidoczniej zdawał sobie sprawę z zaistniałej
sytuacji. Odniosłam wrażenie, że ołówek, który zacisnął w
dłoni zaraz pęknie pod wpływem jego gniewu. Szczerze, to nikt
chyba nie nadążał nad relacją między nim a Ino. Jednak zazdrość
wprost z niego emanowała.
- Na ławkach
zostają tylko kartki i długopisy - rozległ się zrzędliwy głos
nauczycielki.
Na ostatnie słowa,
które wyraźnie zaakcentowała, popatrzyłam w stronę Naruto, który
rozpaczliwie złapał się za głowę. Widocznie pierwszy raz się
tak zdarzyło, inaczej nie mówiłby wczoraj o ściąganiu z taką
pewnością. Szczerze mu współczułam.
Dam radę,
powiedziałam w duchu.
Moja pewność
siebie zniknęła w momencie, gdy belferka rozdała testy. Tyle
cyferek! I wzorków! Wzięłam w lekko spocone dłonie arkusz i
przeczytałam losowe polecenie. Było dla mnei zdecydowanie
niezrozumiałe.
Mój koniec właśnie
nadszedł, przemknęło mi przez myśl, gdy w geście rozpaczy
uderzyłam głową o drewniany blat.
– Hej – szepnęła
granatowowłosa, posyłając mi delikatny uśmiech – przecież to
umiesz. Wystarczy, że się skupisz.
Przytaknęłam
dziękując jej za dodanie otuchy, a kąciki moich ust uniosły się
do góry. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, a następnie
uwolniłam powietrze zalegające w płucach. Jeszcze raz, tym razem
bez nerwów spojrzałam na polecenia zadań. Wystarczyło tylko,
żebym się rozluźniła i bez presji postarała sobie przypomnieć
przerobiony ostatniej nocy materiał, a rozwiązanie pierwszych zadań
okazało się wykonalne.
***
Sasuke zapukał do
drzwi mojego pokoju jeszcze tego samego dnia, zaraz po tym jak moje
współlokatorki wyszły pokibicować Kibie i Naruto w szkolnym
turnieju ping-ponga. Gitara którą wyjął z materiałowego pokrowca
była tą samą, w której kilka dni temu wymieniał struny w
mieszkaniu swojego brata. Według mnie robiła niemałe wrażenie.
Była bardzo zadbana. Na lśniącej, czarnej płycie wierzchniej nie
było żadnej rysy, ani śladów palców. A dźwięk, który rozniósł
się po szarpnięciu strunami był mocny i selektywny.
Od dłuższego
czasu siedziałam ze skrzyżowanymi nogami, bokiem do Uchihy, który
usadowił się na krawędzi mojego łóżka. Poruszałam głową,
zgodnie z rytmem granej przez niego melodii, czekając na odpowiedni
moment. Gdy z moich ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki,
kruczowłosy gwałtownie przerwał grę.
– Znowu za późno
zaczęłaś – powiedział chłodno.
– To ty za szybko
grasz – odgryzłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Podczas gdy on
sięgnął po szklankę wody stojącą na szafce, ja szybko
przeniosłam się na łóżko Ino, zasiadając naprzeciwko niego. Z
uwagą zaczęłam taksować jego postać.
– Jaki ty w końcu
jesteś? – zapytałam całkiem uważnie, przykuwając jego uwagę. – Raz bawisz się w podrywacza, a później jesteś zimny jak lód. O
co ci chodzi?
- W podrywacza... – wyszeptał jakby z niechęcią. – W końcu chyba tego chciałaś,
prawda? Przeszkadzała ci ta nachalność. Przeszkadzało ci to, że
chciałem się o tobie czegoś dowiedzieć. Równie dobrze mogłabyś
zostawić sytuacje taką jaka jest. Ale ty pragniesz tego, by ktoś
wykazałam tobą zainteresowanie. Chcesz czuć się dla kogoś ważna.
Te słowa, które
wypowiedział bez cienia emocji ukuły mnie w serce niemal
natychmiast. Zabolała mnie prawda, której sama nie byłam świadoma.
Której nie chciałam być świadoma.
– Przestań. –
wypowiedziałam, zaciskając zęby. – Nic o mnie nie wiesz.
W odpowiedzi
usłyszałam charakterystyczne dla niego prychnięcie.
– Myślisz, że gdy
użyjesz jakichś psychologicznych gierek, to wmówisz mi to co
chcesz? Przykro mi, ale to tak nie działa. Nie na mnie. – Nie
sądziłam, że wypowiem to z taką pewnością. – Lepiej będzie,
gdy już pójdziesz.
Bez słowa schował
swoją gitarę do pokrowca i skierował się do wyjścia. Słysząc
trzask zamykanych drzwi, coś we mnie zawrzało. Spontanicznie
szarpnęłam za klamkę i wyszłam na korytarz.
– Albo poczekaj – warknęłam, chwytając skrawek jego grubej, granatowej bluzy. Gdy
się zatrzymał, wyprzedziłam go i stanęłam naprzeciw niego,
zagradzając mu przejście. – Wiesz co ci powiem? – Palcem
wskazującym uderzyłam go w klatkę piersiową. – Zanim zaczniesz
oceniać ludzi, których nie zdążyłeś poznać, może lepiej
poznaj sam siebie.
Z wściekłością
wymalowaną na twarzy spojrzałam mu w oczy. Jego nieprzeniknione
spojrzenie sprawiło, że na moment zawahałam się, czy to co
powiedziałam było słuszne. Czułam się jakby minęły godziny,
zanim doczekałam się jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
– Chyba czas
zastosować się do własnych rad, nieprawdaż? – mówiąc to, bez
zbędnych gestów zwyczajnie mnie wyminął.
Po tym jak jego
sylwetka zniknęła za progiem w pokoju, dłuższą chwilę stałam w
osłupieniu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jego słowa tak na mnie
działają. I dlaczego są do cholery tak dobitnie trafne!
Od Autorki: Tak o to, po dość dłuższym czasie pojawia się rozdział. Osobiście pisało mi się go z początku ciężko. Ale już wprowadziłam chyba tyle poprawek, że o zgrozo!
Tak bardziej jeśli chodzi o informacje. Zaczął się rok szkolny (cóż za odkrycie...) i ta klasa jest dla mnie ważna. Egzaminy gimnazjalne te sprawy. No patrzcie, zdradziłam Wam swój wiek. :o Przechodząc do sedna, sądzę, że rozdziały będą pojawiać się właśnie w takich odstępach czasowych. Może większych, może mniejszych. Nie wiem. Na prawdę ciężko stwierdzić.
O no i jeszcze chciałam Wam powiedzieć, że sama nie mogłam się już doczekać, gdy będę mogła zacząć 10 rozdział. Planowałam go już w sumie od dłuższego czasu! Więc mam nadzieje, że pisanie nie będzie mi szło tak mozolnie jak teraz.
Jestem pewna, że o czymś jeszcze zapomniałam tu napisać, ale już trudno. Życzę Wam udanego roku szkolnego! Ja niestety mam jutro dwie matematyki na dzień dobry. To smutne ;-;
Ha! Właśnie. Postanowiłam pójść za radą Mitshie spod jednym z rozdziałów i teraz można mnie znaleźć na stronie na fb. Chciałam ją uaktywnić, gdy tylko pojawi się rozdział, a nie sądziłam, że potrwa to tak długo. KLIK
O jeszcze jedno. Myślałam, że gdy opublikuję rozdział 9 będę Wam dziękować, za sześć tysięcy wyświetleń. Tymczasem one są już bliskie ośmiu. Na prawdę dziękuję! :D
Rozdział fajny, ale bardziej szczegółowy komentarz jutro, bo spałam dziś tylko 2 godziny i padam na twarz. Ja też mam jutro dwie matmy ;c
OdpowiedzUsuńPaulina
Hejoooł!
UsuńJak tam przeżyłaś matmę? Ja już dostałam zadanie domowe i zapowiedziała nam kartkówkę. Jędza jedna. >.<
Dobra, to tak:
Nie wiem czemu tak narzekasz na ten rozdział. Może nie ma tu jakiejś ciągłej akcji, ale takie luźne rozdziały też się przydają. Troszkę jest krótki, ale myślę, że wynagrodzisz nam to 10-tką, na którą czekam.
Fajnie wymyśliłaś z tą szkatułką. Och, chciałabym mieć takie cacko.
Tylko nie wiem czy to gdzieś pominęłam, czy nie jest to wiadome, ale od kogo jest ta szkatułka? No bo przekazał jej ją Tsunade, ale wydaje mi się, że ona mówiła, że to od jej dziadka. Hmmmm...
Sasuke po prysznicu *,*
Szkoda, że tego nie widziałam na żywo -,-
Mam nadzieję, że Sakurze uda się dobrze napisać ten sprawdzian z matmy. Trzymam za nią kciuki!
Biedny Naruciak, jemu też by się przydały korki od Hinaty. ^^
Ostatni fragmencik, taki smutny. :c Szkoda mi Sakury...
Ech, te słowa Sasuke były takie przykre. Głupi Sasuke! Ale i tak go kocham, ale ciii!
Mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz, bo mi smutno noo! :c
To do następnej notki, mam nadzieję, że cię złapie na gg.
Pozdrawiam Paulina
No weź mi nie mów o matmie ;_; Oczywiście usłyszałam już o dwóch kartkówkach i sprawdzianie. No i oczywiście teście z chemii. Żyć, nie umierać! ...
UsuńHah no najpierw to miała być tylko broszka, ale potem jeszcze wpadła mi do głowy szkatułka. Przekazała jej ją Tsunade, ale skąd ją ma Mebuki to powiedziane nie jest. Chyba, że sama już się gubię XD
No ogółem co do rozdziału to nie byłam pewna ze względu na sceny SasuSaku.
Pozdrawiam :*
Hello! :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny, oprócz nauki matmy, brrr... aż mi się przypomniały te niefajne czasy xD
Dzisiaj szybciutko, króciutko ale konkretnie :D
Nowy to Sai prawda? Niech zobaczy Inuzuka, że o kobietę trzeba zawsze zabiegać a nie... No, Naruto biedny, że nie ściąnął a Sasuke wredny. Wredny strasznie wredny! O losie!
Bardzo szybko przeczytałam ten rozdział, ale to wynika z twoich umiejętności wprowadzenia czytelnika w fabułę. Taka prawda powiem ci. Czytając to czułam jakbym to ja była Sakurą ;)
Buziaki pozdrawiam i do następnej :*
Uh powiem Ci szczerze, że pisząc o tej nauce matematyki myślałam "Oj, ale się wkopałam...". No ale dałam radę! (chyba)
UsuńTak, nowy to Sai. Trzeba nieco podgrzać atmosferę, a co! XD
Dziękuję, to co napisałaś wiele dla mnie znaczy. Na prawdę! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :*
Witam, witam :D
OdpowiedzUsuńBoziuuu jak mnie dawno tu nie było... A ile tu się zmieniło! Same nowości, ale oczywiście wszystko na plus :)
Proszę mi wybaczyć moją nieobecność, ale szkoła, natłok nauki i załatwianie w między czasie wszystkich prywatnych spraw po prostu zniszczyło moje życie... na komputerze xD Zresztą już Ci się tłumaczyłam, ale mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie z tego powodu, że tak długo byłam nieobecna.
Za to mam dobrą wiadomość: w tym tygodniu mam więcej czasu, więc nadrabiam wszystkie rozdziały z którymi jestem do tyłu. A od Twojego bloga zaczęłam, bo darze go wyjątkowym sentymentem ;)
A teraz trochę o rozdziale. Krótko mówiąc jestem nim zachwycona! Sasuke - zimny drań, czyli taki jakiego lubię najbardziej. Twoja pisownia, estetyka i opisywanie jak zwykle na najwyższym poziomie :) Najbardziej podoba mi się w tym wszystkim relacja Sasuke - Sakura, chemia aż wisi w powietrzu :D Atmosfera między nimi jest tak gorąca, że już nie potrafię się doczekać, aż będzie "coś" więcej ;>
A poza tym mam jakieś nieodparte wrażenie, że Ino zdradzi Kibę z Sai'em (bo podejrzewam, że ten kruczowłosy - nowy uczeń to Sai) xD
No cóż narazie tyle z mojej strony i przechodzę do następnego rozdziału ;)