poniedziałek, 22 września 2014

10. Bałagan w sercu



Czasami światło w nas gaśnie, ale roznieca je iskierka od drugiego człowieka.
 Każdy z nas winien z głęboką wdzięcznością myśleć o tych, 
którzy ponownie zapalili w nas ten płomień. - Albert Schweitzer 


Stanęłam przed lustrem i z uwagą przyglądałam się odbiciu. Otrzymany efekt na prawdę mi się podobał. Biała sukienka, długością sięgająca do kolan prezentowała się na prawdę dobrze. Jeśli chodzi o górę, to gorset usztywniony był fiszbinami, co zapewniało mi komfort, a szeroki pas, znajdujący się pod biustem znacznie podkreślił moją talię. Natomiast dół wykonany był z szyfonu i satynowej podszewki. Przejechałam palcami po materiale i wzięłam głęboki oddech.
Wolnym krokiem podeszłam do nocnej szafki i wyjęłam z niej niedawno otrzymaną szkatułkę. Musnęłam wieko opuszkami palców i delikatnie je podniosłam. Ostrożnie wyciągnęłam ze środka broszkę i ponownie zachwyciłam się jej pięknem. Wróciłam przed lustro i drżącymi dłońmi ją odpięłam. Zignorowałam fakt, że lekko ukułam się w palec i w skupieniu zapięłam ją powyżej lewej piersi. Uczucie które mówiło mi, że kiedyś nosiła ją moja matka sprawiało, że nie potrzebowałam niczego innego by czuć się piękną. Nagle moją uwagę przykuł arkusz papieru znajdujący się na pobliskim stoliku.

Nacisnęłam klamkę, a gdy przekroczyłam próg gabinetu, kobieta siedząca za biurkiem uniosła swój wzrok zza sterty różnych dokumentów. Dostrzegłszy mnie, zdjęła z nosa swoje okulary i położyła łokcie na blacie, by móc bez problemu oprzeć głowę na dwóch splecionych ze sobą dłoniach. Widząc jak kobieta w niezrozumieniu unosi jedną brew do góry, zbliżyłam się i położyłam na blacie kartkę papieru. W duchu miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia, ale na zewnątrz postanowiłam zostać opanowana. Może i czwórka z minusem, nie była oceną idealną, ale patrząc na moje „przygotowania” była dla mnie jak najbardziej satysfakcjonująca.
– Nic mi pani nie powie? – zapytałam po chwili, nie kryjąc zawiedzenia z braku reakcji.
– Mam nadzieję, że nie jest to tylko chwilowe – powiedziała stanowczo, podnosząc się z siedzenia.
Naciągnęła na siebie zielony sweter i stanęła naprzeciwko mnie, opierając się dolną partią pleców o krawędź biurka. Skrzyżowała ze sobą ramiona, przez co poczułam się dosyć niepewnie, ale jej piwne oczy wcale nie wyrażały zdenerwowania.
– Obiecuję, że będę się starać – powiedziałam jak najbardziej poważnie. - Zdobyłam też piątkę z angielskiego! - dodałam głośniej, chcąc nadać mojemu argumentowi większej wagi.
– Dobrze już, dobrze – zaczęła Tsunade – Masz moją zgodę na dzisiejsze wyjście.
W euforii aż podskoczyłam! Szczerząc się od ucha do ucha, nie mogłam się powstrzymać by jej nie przytulić. Przez moment widziałam na jej twarzy niemałe zdziwienie, jednak już po chwili przejechała dłonią po moich włosach.
- No już - powiedziała, delikatnie sie odsuwając. - Zmykaj. I nie zapomnij oddać nauczycielce sprawdzianu.

- Chyba nic się nie stanie, jeśli zrobię to jutro - szepnęłam sama do siebie.
Sama się sobie dziwię, ale wsunęłam bose stopy w szpilki o kolorze pudrowego różu. Co jak co, ale nie byłam zwolenniczką tych butów, a to była moja ich jedyna para. Coś niezrozumiałego sprawiło, że tego wieczoru chciałam uwydatnić swoje wdzięki. Pokręciłam w rozbawieniu głową i otworzyłam drzwi. Kluczyk schowałam do małej torebki i szybkim krokiem, utrzymując równowagę zeszłam po schodach. Widok osoby, która stała na parterze sprawił, że znieruchomiałam.
Mój wujek uśmiechał się do mnie promieniście. Miał na sobie ciemne spodnie, oraz czarny, lekko podwinięty na przedramionach sweter, spod którego widocznie wystawał kołnierzyk błękitnej koszuli. Dostrzegłam też na jego nadgarstku srebrny zegarek.
– Co ty tu robisz? – zapytałam zaskoczona.
– Chciałem cię zobaczyć – odpowiedział, przytulając mnie.
Odwzajemniłam uścisk kładąc głowę na jego piersi, przez co jego świeżo nabyty zarost, podrażnił moje czoło. Jego dłoń delikatnie przejechała po moich włosach. Przymknęłam powieki napawając się rodzinną chwilą. Westchnęłam głośno, a wtedy poczułam jak on delikatnie się ode mnie odsuwa, kładąc dłonie na moich ramionach.
– Coś się stało? – zapytał z troską, a ja przeczącą pokiwałam głową.
– Po prostu tęskniłam – odparłam, a mój podbródek niekontrolowanie zadrżał.
– Wiem, ja też. – Założył mi za ucho kosmyk różowych włosów. – Pamiętaj, że masz czas do dwudziestej pierwszej.
– Dwudziestej pierwszej? – Skrzywiłam się. – Dwudziestej pierwszej trzydzieści?
– Dwudziestej pierwszej. – Pokręcił w rozbawieniu głową.
– Ale..
– Dwudziestej pierwszej - odparł tym razem stanowczo.
Zrobiłam naburmuszoną minę i nadmuchałam policzki jak dziecko. Wzrok wujka nagle spoczął na broszce przypiętej do gorsetu. Jednak jego spojrzenie nie było takie jak wcześniej, było puste, a jego twarz przybrała smutny wyraz. Miałam wrażenie, że myślami cofnął się daleko wstecz. Wypuszczając z ust niespokojny oddech chwycił moje dłonie.
– Wyglądasz pięknie – powiedział. – Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz mi swoją mamę.
W tamtej chwili jedyne o czym myślałam to, to czy mój tusz do rzęs na pewno jest wodoodporny.

***

Widząc znajome sylwetki ruszyłam w kierunku zaparkowanych obok siebie dwóch samochodów. Nie znałam nazw ich modeli, wiedziałam tylko, że to ciemniejsze to Audi. Stał przy nim Itachi ubrany w czarną koszule z podwiniętymi rękawami, która doskonale opinała jego tors. Opierając się ręką o dach pojazdu powiedział coś niezrozumiale do stojącego w pobliżu Sasoriego. Czerwonowłosy nałożył na swój biały T-shirt brązową, sztruksową marynarkę i otworzył drzwi drugiego auta. Przywitałam ich uśmiechem i przeprosiłam za zwłokę. Wraz z Ino, Hinatą, Deidarą oraz Sasorim wsiadłam do srebrnego samochodu.
– Wiecie co? - zaczęła Yamanaka, gdy tylko czerwonowłosy przekręcił kluczyk w stacyjce. – Nie sądziłam, że Naruto może wyglądać elegancko, to do niego nie pasuje.
Zaśmiałam się i przez przyciemnioną szybę spojrzałam na blondyna, wsiadającego do drugiego samochodu. Miał na sobie jeansy oraz szarą koszulkę, którą po części przykrywała rozpięta, granatowa marynarka. Byłam pewna, że długo jej nie ponosi.
– Nie posądziłbym o to też Deidarę - odparł Sasori spoglądając na kolegę siedzącego obok niego, który tylko wysłał mu mordercze spojrzenie.
Zerknęłam na Hinatę, która nerwowo naciągała na kolana swoją lawendową sukienkę. Widać było, że czuje się niepewnie. Położyłam dłoń na jej nadgarstku.
– Wyglądasz na prawdę pięknie - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
– Wszystkie wyglądacie pięknie - odparł kierowca, a nasze spojrzenia spotkały się w lusterku.
– Lepiej patrz jak prowadzisz - powiedziałam nieco żartobliwie.
– Stresujesz się może występem? - zapytał, tym razem nie odwracając wzroku od jezdni.
– Na razie niezbyt, ale jestem prawie pewna, że jeszcze się to zmieni - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Najgorsze jest uczucie pustki w żołądku, chcesz zwymiotować, a czujesz jakbyś nie miała czym. Do tego dochodzi też to, że ręce zaczynają ci się pocić, a nogi trząść, gdy tylko postawisz krok na scenie.
– Dzięki Deidara - jęknęłam żałośnie, powoli odczuwając strach.
– Spokojnie, tak mają zazwyczaj początkujący.
– Idiota! - warknął czerwonowłosy w jego kierunku, włączając kierunkowskaz.
Dziękowałam w duchu, że jazda dobiega końca. Mogłam wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza, dzięki czemu zrezygnowanie z uderzenia Douhito było o wiele prostsze. Stanęłam na wprost średniej wielkości budynku. Był w jasnych kolorach, z brązowymi akcentami. Uwielbiałam takie połączenie. Jeśli w środku kolorystyka będzie taka sama, to na stronie internetowej tej restauracji dam im 5 gwiazdek. Nie, może cztery. Jedna będzie zależała od jedzenia i atmosfery. To chyba słuszny wybór.
Ruszyłam za resztą do środka lokalu. Weszliśmy przez szklane, dwuskrzydłowe drzwi i od razu zostaliśmy poprowadzeni przez obsługę na piętro, po dosyć wąskich schodach. Znaleźliśmy się w dużej sali w kolorystyce takiej, jakiej się spodziewałam. Cztery gwiazdki mają więc gwarantowane. Pomieszczenie było w połowie zapełnione kwadratowymi stolikami, przy których stały krzesła oprawione beżową skórą. Po prawej stronie natomiast znajdowała się jedynie mała scena, na której rozstawiony był już sprzęt muzyczny. Parkiet jedynie czekał na gości chętnych oddać się tańcu. Na samym środku, przed drzwiami do toalety znajdował się zaokrąglony bar, za którym stał młody mężczyzna i polerował kieliszki.
Wszyscy nagle się rozeszli, a ja stałam w tym samym miejscu dalej wszystkiemu się przyglądając. Odchyliłam głowę i uniosłam wzrok, obracając się wokół własnej osi. Dopiero wtedy dostrzegłam dach, o ile mogłam to tak nazwać. Był szklany, więc doskonale można było zobaczyć niebo zachodzące powoli ciepłymi kolorami.
– Piękny widok prawda? – odezwał się ktoś za mną, więc natychmiast się odwróciłam.
Przypatrując się obcemu mężczyźnie przytaknęłam. Miał rude włosy, które starczały mu na wszystkie strony. Przy jego piwnych oczach, pojawiły się teraz drobne zmarszczki spowodowane uśmiechem.
– Yahiko – powiedział, podając mi rękę. – Sakura prawda?
– T-tak – wyjąkałam, odwzajemniając uścisk.
– Miło cię poznać. Słyszałem o tobie same dobre rzeczy. – Uśmiechnęłam się, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. – Jestem Ci na prawdę wdzięczny zza to, że dzisiaj zaśpiewasz.
– Jeśli mogę wiedzieć, Konan wie, że się jej oświadczysz?
Mężczyzna na moje słowa widocznie spanikował. Rozejrzał się nerwowo po sali, i z widoczną ulgą na twarzy ponownie na mnie spojrzał.
– Myśli, że to po prostu przyjęcie wśród znajomych z okazji rocznicy.
– W takim razie, to będzie na prawdę miła niespodzianka - powiedziałam chcąc dodać mu otuchy.
– Mam taką nadzieję – odparł nieco przygnębiony. – O, to ona.
Z toalety wyszła kobieta, która na widok rudowłosego od razu się uśmiechnęła. Gdy podeszła bliżej mogłam uważniej się jej przyjrzeć. Miała na sobie granatową sukienkę na ramiączkach. Była asymetryczna, wydłużona z tyłu i z dosyć zwiewnego materiału. W talii była lekko ściągnięta, przez co też drobnie pomarszczona. Do zestawu miała szpilki w tym samym kolorze i złotą bransoletkę na nadgarstku. Jej bursztynowe oczy, zdecydowanie przypominały mi o Toshiro. Niemal od razu odtrąciłam od siebie tę myśl. Spoglądając na ciekawe upięcie jej niebieskich włosów, które zdobił piękny kwiat, podałam jej rękę.
– Sakura - przedstawiłam się.
– Konan – odpowiedziała, delikatnie unosząc kąciki swoich ust. Dopiero wtedy zauważyłam znajdujący się przy jej brodzie kolczyk.
Po krótkiej chwili milczenia odeszli pod pretekstem powitania pozostałych gości, których rzeczywiście przybyło.

***

Siedziałam przy stoliku ze współlokatorkami. Kończyłyśmy właśnie drugie danie, składające się z kotleta schabowego, ziemniaków i surówki. Było to danie oczywiste, ale bardzo smaczne i idealnie doprawione. W momencie mojego pierwszego kęsa mieli zapewnione już wszystkie gwiazdki.
– Zmiana planów. Nie czekamy na oświadczyny, oświadczyny czekają na nas. Gramy za dwadzieścia minut – powiedział cicho Itachi, który znikąd pojawił się za moimi plecami.
Zaskoczona upuściłam widelec, który z brzdękiem opadł na talerz. Pasek marchewki zawisł nad moją brodą. Szybko przetarłam usta serwetką w nadziei, że nikt tego nie widział. Odwróciłam się do Uchihy i grzecznie przytaknęłam. Razem z nim oddaliła się również granatowowłosa, która postanowiła przynieść nam więcej picia.
– Wiesz... - zaczęłam niezbyt pewna, tego czy to co chce powiedzieć, jest słuszne. – Mam wrażenie, że Hinatka jest przybita, ale chyba wiem jak jej poprawić humor.
– Co masz na myśli? – powiedziała Ino, unosząc jedną brew do góry.
– Nie odwdzięczyłam się jej jeszcze za pomoc w egzaminie – odparłam, podnosząc się z krzesła.
Szybkim krokiem, jak najbardziej niewidocznie podeszłam do Naruto, który kończył swoją porcję, przy stoliku razem z Sasuke i Kibą. Dwie pary oczu zwróciły się na mnie. Tak, tylko dwie. Obojętność kruczowłosego była do przewidzenia.
– Możemy pogadać? - zapytałam kładąc rękę koło talerza blondyna.
Przytaknął z pełnymi ustami i przełykając jedzenie, wstał od stolika. Odeszliśmy kawałek dalej za jeden z filarów. Mając pewność, że Hyuuga mnie nie widzi rozpoczęłam rozmowę.
– Walnę prosto z mostu – powiedziałam dosyć pewnie. – Czujesz coś do Hinaty?
Dostrzegłam jak jego błękitne tęczówki zadrżały. Nerwowo podrapał się w tył głowy i zaśmiał w zakłopotaniu.
– No, ja... Yyy... Myślę, że... Em... Lubię ją.
– Lubisz ją? - zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
– Eh.. No... Tak wiesz... No wiesz... Lubię lubię.
– Lubisz lubisz - powtórzyłam, chcąc dobrze wychwycić sens jego słów. – To dlaczego nic z tym nie zrobisz?
– Dlaczego miałbym coś robić – burknął, spuszczając wzrok. - Sama wiesz jak się przy mnie zachowuje.
– A pomyślałeś dlaczego się tak zachowuje?
Prostując się jak struna, spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony. Rozchylił usta i zmarszczył lekko brwi. Miałam wrażenie, że przypomina sobie wszystkie sytuacje związane z Hyugą. Po chwili milczenia przetarł kilkukrotnie swoją twarz dłońmi.
– No to już wiesz – powiedziałam, zapewne potwierdzając jego myśli.
Z zadowoloną miną zostawiłam Uzumakiego samego. Może nie powinnam była bawić się w swatkę, ale czułam, że muszę jakoś pomóc przyjaciółce. Ponownie zajęłam swoje miejsce i słysząc jak w głośnikach rozbrzmiewa jakaś wolna piosenka wyczekująco przyglądałam się poczynaniom dwojga znajomych. Blondyn po chwili znalazł się już obok Hinaty, zamawiającej soki przy barze. Wyszczerzył się w charakterystyczny dla niego sposób i gdy zwróciła na niego uwagę podał jej rękę. Jej twarz momentalnie przybrała kolor purpury. Cofnęła się i niespodziewanie uderzyła plecami w krzesło. Wyjąkała coś, co chyba miało brzmieć jak przeprosiny. Naruto uśmiechnął się przyjaźnie i nie zważając na jej początkowy protest pociągnął ją na parkiet.
– Daję dychę, że zemdleje – odparła rozochocona Yamanaka.
– Ino! - krzyknęłam, uderzając ją łokciem. Oparłam głowę na dłoniach i westchnęłam przyglądając im się z uśmiechem.
Naruto. Tak, ten Naruto Uzumaki, którego nigdy nie posądziłabym o zdolności taneczne, delikatnie przyłożył dłonie Hinaty do swojego karku, a następnie objął ją w talii. Hyuga stała nieruchomo dopóki jej partner nie zaczął się delikatnie kołysać, prowadząc jej ruchy.
Dumna z sukcesu, jakim był ten widok, wstałam i odsunęłam krzesło, robiąc sobie przejście. Podchodząc do sceny, każdy krok sprawiał, że uczucie strachu się we mnie pogłębiało. Wszystkie objawy o których mówił Deidara okazały się być prawdą. Wyminęłam spoczywające na podłodze kable i podeszłam bliżej Sasoriego, który odłożył gitarę.
– Nie dam rady - powiedziałam chwytając się za brzuch.
– Hej – odezwał się troskliwie, podchodząc do mnie bliżej. – Jasne, że dasz.
Mimo tego, że stres nasilił się jeszcze bardziej, wysiliłam się na uśmiech. Puszczona z odtwarzacza piosenka dobiegała końca. Nerwowo spojrzałam na wszystkich znajdujących się na sali. Po tym jak Itachi zastukał kilkukrotnie w mikrofon, wszystkie twarze zwróciły się w naszym kierunku. Uniosłam nogę i mimo tego, że okropnie się bałam, weszłam na scenę. Spięta usiadłam na jednym z taboretów i mocno zacisnęłam dłoń na mikrofonie. Czerwonowłosy posłał mi ostatni uśmiech i szarpnął za struny gitary. Ukradkiem zerknęłam na Yahiko, który bacznie przyglądał mi się błagalnym wzrokiem. Otworzyłam usta, jednak nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku. Warga mi drgnęła, a ja sama poczułam bezsilność.
– I don't want this moment to ever end*. - Po sali rozniósł się męski głos. – When everything's nothing without you. I'll wait here forever just to.
Zdezorientowana ujrzałam przed sobą Sasoriego, który wyciągał jedną rękę w moim kierunku, drugą natomiast trzymał mikrofon, który przystawiał do ust. Gitarę miał przewieszoną pasem przez ramię. Delikatnie podałam mu dłoń i wstałam z krzesła.
– To see you smile. – Spojrzał mi w oczy, a następnie uniósł moją dłoń do góry, pozwalając bym obróciła się wokół własnej osi. Jednak ja wystraszona ją puściłam. Nie chciałam dalej w to brnąć, wiem czym by to skutkowało. W zakłopotaniu spojrzałam na dach, przez który widać już było ciemne niebo, obsypane błyszczącymi gwiazdami. – 'Cause it's true I am nothing without you.
– Through it all - wydobyłam z siebie słowa drugiej zwrotki. Spojrzałam na parkiet, na którym tańczyło już sporo osób, jednak reflektor wskazywał tylko tą jedyną parę. Parę dzisiejszego wieczoru. Widząc jak bardzo są w siebie zapatrzeni i zarówno szczęśliwi nie mogłam ich zawieść, po prostu nie mogłam. Zaczęłam śpiewać dalej, a słowa przechodziły mi przez gardło z każdą sekunda coraz łatwiej i melodyjniej. Mimo że było to nieplanowane, duet wychodził nam na prawdę dobrze. Gdy czerwonowłosy wypowiedział ostatnie słowa piosenki: "That I won't let go" dźwięki instrumentów zaczęły stopniowo ucichać. Rudowłosy mężczyzna nie zważając na osoby znajdujące się wokół niego, klęknął na jednym kolanie. Kobieta natychmiastowo przyłożyła dłonie do ust, a jej oczy momentalnie się zaszkliły.
– Bo to prawda, jestem niczym bez ciebie – wypowiadając tekst piosenki, wyjął z kieszeni małe zamszowe pudełeczko. – Kocham cię i nie pozwolę temu odejść. Więc czy zgodzisz się zostać moją żoną?
– Tak - wyszeptała wzruszona. – Tak!
Rudowłosy widocznie szczęśliwy, wsunął na jej palec srebrny pierścionek, który w pewnym momencie wyraźnie błysnął. Gdy podniósł się z klęczek, obecni na sali, razem z personelem zaczęli klaskać. Większość kobiet znajdujących się w pomieszczeniu również się wzruszyła.
– Kocham Cię – wyszeptała, zanim mężczyzna musnął jej wargi.
Podczas, gdy ja ponownie zaśpiewałam ostatnie linijki piosenki, oni pochłonięci sobą trwali w pierwszym pocałunku jako narzeczeni.

***

Dłuższy czas siedziałam samotnie przy stoliku zajadając się lodami. Oblizałam łyżeczkę z czekoladowej polewy, gdy nagle z tłumu gości wyjawił się Kiba, ciągnący za łokieć widocznie zdenerwowaną Ino. Wyszli na taras, a ja znudzona ugryzłam kruchy wafelek. Nie bawiłam się za dobrze. Odkąd zeszłam ze sceny moim jedynym towarzyszem w rozmowie był Chłodek. Tak, nazwałam swój deser lodowy Chłodek. Przecież gdybym mówiła sama do siebie wyszłabym na idiotkę!
Nagle w moim polu widzenia ponownie znalazła się Ino, a zaraz po niej Inuzuka. Szli od siebie w znacznej odległości, a do tego skręcili w różne kierunki. Szczerze? Nie zrobiło to na mnie wrażenia.
– Zerwał ze mną – powiedziała, siadając na przeciwko.
Dobra, to już zrobiło.
– Kiba?! - krzyknęłam, opierając obie dłonie na stoliku. – Co? Dlaczego? Przecież... Jak to?
– Stwierdził, że do siebie nie pasujemy i lepiej zostać przyjaciółmi – ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowała. – A teraz pewnie poszedł flirtować z jakąś kelnerką.
– Dupek – skwitowałam od razu. – Ale czegoś nie rozumiem. Dlaczego nie płaczesz? Jako kobieta, której właśnie rozpadł się związek powinnaś iść do domu, usiąść przed telewizorem i włączyć jakiś romans, wrzeszczeć na bohaterkę, że jest głupia całując się z przystojnym mężczyzną, bo przecież i tak ją zostawi, a do tego wszystkiego powinnaś jeść dużą porcję lodów. Najlepiej od razu z pudełka, o i jeszcze warczeć na każdego kto ci przeszkodzi.
– To wszystko będę robić jutro. – Ściszyła głos i podbródkiem wskazała na kogoś za mną.
Odwróciłam się przez ramię i zobaczyłam przed sobą Sasoriego, trzymającego w dłoniach dwie pełne szklanki.
– Ty nie z zespołem?
– Krótka przerwa – odparł, kładąc na blat naczynia. – Wódka z red bullem.
Skrzywiłam się. Zdecydowanie nie przepadałam za alkoholem. O ile mogłam to tak nazwać, bo po prostu go nie piłam.
– Dzięki. Tego mi było trzeba – odparła blondynka, biorąc do ręki napój. Zrobiła łyk, później dwa, a następnie odłożyła na blat do połowy pustą szklankę. Przyjrzałam się złocistej cieczy i uniosłam naczynie, powodując, że kostki lodu zagrzechotały. Przełknęłam odrobinę, ale skrzywiłam się na ostry, palący posmak wódki.
– Sakura, zatańczysz ze mną? v odezwał się nagle, patrząc moim kierunku.
Nerwowo spojrzałam na parkiet. Widok tańczących ze sobą par był dobijający, a propozycja którą mi właśnie złożył była dla mnie zdecydowanie tematem tabu.
– Wybacz, ale muszę odmówić. – Wysiliłam się na delikatny uśmiech.
– Rozumiem... – Wstał i lekko uderzył w stolik powodując, że pozostawione na nim naczynia, lekko zadrżały.
– Nie zrozum mnie źle...
– Wracam na scenę.
– Urazić męską dumę. Jest - powiedziała Ino, teatralnie udając, że odhacza coś palcem w powietrzu.
– Co jest następne w planie? - zapytałam, sącząc alkohol.
– Toast. - powiedziała dźwigając szklankę. – Za silniejszą, piękniejszą i oczywiście lepszą płeć.
– Jest. - powiedziałam, gdy rozległ się stukot szkła.
Duszkiem wypiłam mieszankę wódki i red bulla, nie zważając na jej smak. Zrobiłam to odruchowo. Tak po prostu.
– Chyba pójdę po więcej do barmana – zaczęła blondynka, patrząc w stronę baru.
– Nie masz jeszcze osiemnastki, ani pieniędzy.
– Po pierwsze, wszystko jest wliczone w koszt. Po drugie mówiłam ci już, że nasza płeć jest silniejsza i piękniejsza.
Zaśmiałam się. Dłuższą chwilę obserwowałam jak je sylwetka się oddala, aż w końcu zatrzymała się przed barmanem. Podała mu nasze dwie puste szklanki i uśmiechnęła się czarująco. Mężczyzna nie poprosił o dowód, nawet o nic nie pytał tylko zabrał się za przygotowanie mieszanki. Blondynka odwróciła się w moją stronę i uniosła kciuk do góry, dając mi znać, że wszystko poszło po jej myśli. Barman położył na blacie dwie gotowe porcje i zanim przyjaciółka ruszyła w moim kierunku, wymienił z nią kilka krótkich zdań.
– Gotowe - powiedziała podając mi alkohol.
Ponownie wypiłam całą zawartość w zbyt krótkim czasie. Westchnęłam i oparłam głowę o oparcie krzesła. Odwróciłam ją w prawo i wtedy go dostrzegłam. Stał samotnie, barkiem oparty o filar. Jedną rękę miał schowaną w kieszeni spodni i jednocześnie miał przez nią przewieszoną czarną marynarkę. Momentalnie jego tęczówki przeniosły się do kącików oczu. Prychnęłam, widząc jego kpiące spojrzenie i ponownie wzrokiem powróciłam do Ino.
– Jest wpół do dziewiątej – rzekła, patrząc na zegar ścienny. – Czas się zbierać.
– Pójdę jeszcze do toalety i później do was dołączę. Wybacz mi Chłodek – szepnęłam, biorąc do ręki pusty pucharek lodowy.
Podeszłam do baru i położyłam naczynia na blacie. Barman uśmiechnął się do mnie, ale zamiast schować je za ladę, zrobił to tylko z pucharkiem. O nic nie pytając, nalał do szklanek kolejną porcję mieszanki. Nie protestowałam. Zapominając o potrzebie fizjologicznej, zajęłam miejsce na jednym z wysokich krzeseł. Zamoczyłam wargi w chłodnym napoju i uśmiechnęłam się do przystojnego pracownika. Nawiązała się miedzy nami krótka pogawędka. Zapamiętałam, że na imię Mito, jest przystojny, ma dwadzieścia trzy lata, jest przystojny, pracuje w tym lokalu już dwa lata i, nie żeby to miało jakieś znaczenie, ale na prawdę jest przystojny.
Niespodziewanie mój pęcherz ponownie dał o sobie znać. Przeprosiłam barmana i udałam się w kierunku toalety. Otworzyłam drzwi oznakowane kółkiem i szybko załatwiłam swoją potrzebę. Podeszłam do kranu o i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Przemyłam dłonie, a następnie założyłam kosmyk włosów za ucho. Wyjęłam z torebki komórkę. Godzina dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt i kilka nieodebranych połączeń od Ino. Wraz z innymi była już pewnie w drodze do pokoi, jednak ja nie miałam na to ochoty. Szybkim krokiem znalazłam się przy barze i porozumiewawczo kiwnęłam głową do mężczyzny.
– Tej pani już wystarczy. – Z tego co udało mi się rozpoznać, głos należał do Sasuke.
– Pieprzony książę się znalazł – warknęłam, dając barmanowi znak ręką, by nalewał. Gniewny wyraz twarzy Uchihy na chwilę sprawił, że zesztywniałam. Raptem chwycił mnie za łokieć i pociągnął w swoją stronę, sprawiając, że chcąc nie chcąc zsunęłam się z krzesła. Zaciągnął mnie w stronę sceny.
– Puszczaj mnie! – wrzasnęłam kiedy znaleźliśmy się przy zespole. – A ty co się tak gapisz, panie obrażalski!
– Jesteś pijana – skwitował Sasori..
– Nawet jeśli, to co z tego? - warknęłam, zirytowana w jego stronę.
– Skąd wzięła alkohol? - zapytał z powagą Itachi, biorąc łyk wody mineralnej.
– Być może barman leci na słodkie oczka. - Sasuke z pogardą spojrzał w stronę Akasuny.
Chwila...
Czy on właśnie zasugerował, że mam słodkie oczka?!
Nie, spokojnie Sakura. To tylko jakaś głupia metafora.
– Odwiozę Cię – rzekł nagle czerwonowłosy, próbując złapać mnie za rękę. Gwałtownie się odsunęłam.
– Sasori, zostajesz. - wtrącił się już lekko poirytowany Itachi. - Sasuke, odprowadź ją. Przyda jej się świeże powietrze.
– Nigdzie z nim nie idę! - Nadąsana wskazałam na niego palcem.
– W takim razie idę sam. - powiedział obojętnie, kierując się powoli do wyjścia.
– Poczekaj! - krzyknęłam. - Nie ignoruj mnie!
***

Szybko wybiegłam przed budynek. Zamglonymi przez napływające do oczu łzy spojrzałam na oddalającego się Uchihę. Zrobiłam krok w jego stronę, drugi, trzeci... Nagle moja stopa niekontrolowanie się skrzywiła, a całe moje ciało przechyliło się w prawo. Boleśnie upadłam na chodnik. Po opanowaniu chwilowego szoku ściągnęłam z nóg szpilki, które były sprawcą wypadku i spojrzałam na złamany obcas. Szloch uwiązł mi w gardle. Pociągnęłam nosem i chwyciłam do ręki lewego buta. Wzięłam zamach i wycelowałam w Sasuke, który dalej szedł przed siebie. Ze stukotem upadł kilka kroków przed nim. Drugi podzielił ten sam los.
– Nie możecie mnie tak zostawiać! – krzyknęłam rozpaczliwie.
Wzięłam do ręki złamany obcas i rzuciłam przed siebie. Mimo że jako jedyny trafił, kruczowłosy nie okazał oznaki bólu. Odwrócił się przez ramię, a ja od razu napotkałam czerń jego tęczówek. Jego chłodny wyraz twarzy sprawił, że zadrżałam.
– Nie możecie – załkałam, połykając zalegające w kącikach ust łzy.
Ignorując ból w kostce wstałam i ruszyłam w jego kierunku chwiejnym krokiem. Przybliżyłam się do niego na zdecydowanie niebezpieczną odległość. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam go w klatkę piersiową. Nie opierał się. Stał niewzruszony i patrzył na mnie pustym wzrokiem.
– Wiesz dlaczego cię tak nienawidzę? Bo to wszystko co powiedziałeś to prawda. Bo musiałeś mieć tą pieprzoną rację! – Z każdą chwilą moje ciosy stawały się coraz słabsze, aż w końcu całkiem zaprzestałam. Oparłam czoło o jego ramię, a dłońmi chwyciłam skrawki jego koszulki. Załkałam i spojrzałam w jego oczy, które wyrażały NIC. Tak. To cholerne nic towarzyszyło mu na każdym kroku.
– Po prostu mnie nie zostawiajcie – wyszeptałam, drżącym głosem.
Nie chciałam znowu zostać opuszczona.
Nie chciałam znowu się przekonać, że nic nie znaczę.
Nie chciałam!
Sama nie do końca rozumiałam dlaczego wyrażałam się do niego w liczbie mnogiej. A może to wcale nie było do niego? Może to było również do ojca i matki? Bzdura, oni i tak mnie nie usłyszą. Nikt mnie nie słyszy.
Wstrząsnął mną kolejny spazm płaczu. Oddech przyspieszył, a moje ciało zaczęło się nieopanowanie trząść. Niespodziewanie poczułam jak czyjeś chłodne dłonie dotykają moich łopatek. Postanowiłam nie zawracać sobie głowy faktem, że osobą, która postanowiła mnie objąć był Sasuke. Nie miało to dla mnie znaczenia. Potrzebowałam bliskości. Kogokolwiek.
Nagle usłyszałam muzykę, dobiegającą z opuszczonej przez nas przed chwilą sali. Nie odwróciłam się, by sprawdzić dlaczego głos Sasoriego był na prawdę wyraźnie słyszalny. Wraz z zespołem grał cover piosenki Break the spell. Mocniej wtuliłam się w jego tors i po prostu pozwoliłam, by jego koszulka nasiąkała moim smutkiem.
– Zatańcz ze mną – wyszeptałam, nie obdarzając go spojrzeniem. – Proszę.
Nic nie odpowiedział. Po chwili milczenia poczułam jak przenosi dłonie na dolną partię moich pleców. Poruszył się nieznacznie wraz z rytmem piosenki. Przeniosłam ręce na jego kark i westchnęłam głośno, uświadamiając sobie co tak na prawdę do tej pory od siebie odpychałam. Coś co tak właściwie jest częścią mnie. Coś, czego dotkliwe mi brakowało. Pasję.
Zamknęłam oczy. Kołysaliśmy się delikatnie, jakby prowadził nas sam wiatr. Jedną ręką dotknęłam jego policzka. Poczułam jak się wzdryga. Uniosłam się na czubkach palców i spojrzałam w jego kare tęczówki, a następnie przeniosłam wzrok trochę niżej - na jego pełne usta. Przybliżyłam się, by je musnąć, a wtedy gwałtownie odwrócił głowę. Mimo to, nie puścił mnie.
– Jesteś pijana - stwierdził chłodno.
– I co z tego? - przekrzywiłam lekko głowę, patrząc na niego pytająco. Nie sądziłam, że będzie to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie.
– Jutro pewnie nie będziesz tego pamiętać.
– I właśnie dlatego chce to zrobić – powiedziałam, dotykając opuszką palca jego dolnej wargi.
– Musimy wracać. - odparł tym razem odsuwając się na znaczną odległość.
– Nie chcę.
– Nie pytałem cię o zdanie - powiedział ostro i nim się zdążyłam zareagować, schylił się i jedną rękę przyłożył mi do ud, a drugą podtrzymał plecy. Już po sekundzie straciłam grunt pod nogami.
– Zwariowałeś? - krzyknęłam, machając nogami. - Puszczaj mnie natychmiast! Słyszałeś? Puszczaj! Tam zostały moje buty! Godność chyba też! Postaw mnie, bo zacznę krzyczeć.
– Zamknij się już.
– W sumie to całkiem tu wygodnie.

***

Szedłem już jakiś czas, prawie wcale nie odczuwając jej ciężaru. Do tej pory ani razu się nie odezwała. Spojrzałem na nią, chcąc się upewnić czy nie zasnęła. Powieki miała przymknięte, usta lekko rozchylone. Jej gorący oddech drażnił moją skórę, a zapach alkoholu docierał do moich nozdrzy. Dmuchnąłem delikatnie w jej stronę, chcąc zgarnąć opadły na jej twarz kosmyk różowych włosów. Zmarszczyła brwi i otworzyła powoli oczy, a ja dostrzegłem jej zielone tęczówki, które jakby w danym momencie straciły swój codzienny blask. Zacisnęła dłoń na mojej koszulce, a na jej twarz wstąpił grymas.
- Niedobrze mi – wyszeptała, zakrywając usta dłonią.
Zatrzymałem się gwałtownie i delikatnie opuściłem ją na ziemię. Przytrzymała się mojego ramienia, chcąc utrzymać równowagę. Chwyciłem jej dłoń i poprowadziłem do miejsca, które wydawało mi się być odpowiednie. Przyłożyłem jej rękę do metalowej siatki, która służyła za ogrodzenie placu zabaw, i położyłem na nią swoją, by przypadkiem się nie osunęła. Pochyliłem delikatnie jej ciało.
Wymiotowała. Wolną ręką odgarnąłem jej włosy, muskając przy tym delikatnie jej kark. Poczułem, że się wzdrygnęła. Czekałem, aż skończy. Cała drżała. Widać było, że się męczy. Po chwili jedyne co było słychać to jej nierówny oddech. Będąc pewnym, że już ich nie zabrudzi puściłem jej włosy. Przeniosłem dłoń na jej biodro i pomogłem powoli dojść do pobliskiej huśtawki. Usiadła na drewnianej desce i zacisnęła dłonie na znajdujących się po bokach łańcuchach. Podałem jej opakowanie gum do żucia, które chwile wcześniej znalazłem w kieszeni marynarki i oparłem się o słup, będący częścią konstrukcji.
– Nie lubię miętowych – powiedziała cicho, przyglądając się etykietce.
Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po swoją własność, jednak ona natychmiast cofnęła ręce.
– Powiedziałam, że ich nie lubię, a nie, że ich nie chcę. – Wyciągnęła z pudełeczka jeden listek i odwinęła srebrną folię. Włożyła do buzi plasterek gumy i wyraźnie się skrzywiła. Mlasnęła głośno kilka razy i zacisnęła zęby.
Obserwowałem jej kruchą sylwetkę. Nogami delikatnie odepchnęła się od piachu. Odchylała ciało na zmianę, raz do przodu, raz do tyłu, nadając czynności coraz szybszego tempa. Odchyliła głowę. Jej włosy ledwo nadążały za wyznaczonym przez huśtawkę rytmem.
– Słyszałam, że to przeznaczenie decyduje o tym, kto pojawia się w naszym życiu, ale to nasze serce decyduje kto w nim pozostanie.
Gdy ponownie znalazła się przy ziemi, gwałtownie wyprostowała nogi. Jej bose stopy zaszurały kilka razy o piach. Gdy całkowicie zaprzestała bujaniu, uniosła wzrok i spojrzała w stronę rozgwieżdżonego nieba.
– W moim sercu już od jakiegoś czasu jest bałagan, a ja nie sprawdzam się w roli sprzątaczki, dlatego przestałam kontrolować soje życie. Wypuściłam je na chwilę z rąk i teraz trudno mi je złapać. Starałam się być z dala od ciebie, a zamiast tego byłam coraz bliżej. Dlatego jesteśmy razem, tu i teraz. Nie jestem pewna czy ma mi to pomóc, czy może zaszkodzić.
Zrobiłem kilka kroków i stanąłem za nią. Przyłożyłem swoje ręce do jej dłoni, które mocno zaciskały łańcuchy i splotłem nasze palce. Nachyliłem się nad nią i przyjrzałem się jej zielonym tęczówkom. Nie była przestraszona, mogłem nawet powiedzieć, że się nie zdziwiła. Zawiesiłem wzrok na jej ustach. Gwałtownie się odwróciła.
– Jestem pijana – stwierdziła, ponownie patrząc mi w oczy.
– Ale jestem pewny, że to zapamiętasz – powiedziałem, przenosząc dłonie na jej policzki.
Dotknąłem jej rozgrzanej skóry i lekko odchyliłem jej głowę. Delikatnie musnąłem jej spierzchnięte wargi. Przyłożyła swoje ręce do moich i namiętnie oddała pocałunek. Wyraźnie poczułem działanie miętowej gumy.

***

Wchodząc po schodach przytrzymywałem jej zmęczone ciało przed upadkiem. Do pokonania zostało nam jeszcze kilka ostatnich stopni, kiedy usłyszałem ciche pogwizdywanie. Gwałtownie przylgnąłem do ściany, przyciskając Sakurę do siebie. Jedną ręką oplotłem ją w pasie, a drugą zakryłem jej usta. Niczego nie świadoma, próbowała się uwolnić boleśnie kopiąc mnie po stopach. Nie dawałem za wygraną. Kakashi szedł powolnym krokiem wzdłuż korytarza. Skupiony był na jednej ze swoich ulubionych książek, więc mogłem mieć pewność, że nas nie dostrzegł. Gdy zniknął mi z pola widzenia, poczułem jak Haruno wbija swoje zęby w mój środkowy palec. Uwolniłem ją i bez słowa wytarłem ręke o materiał swoich spodni. Spojrzałem na jej roześmianą twarz i pociągnąłem ją w kierunku pokoju.
– Ino, otwieraj – warknąłem, pukając w drzwi.
Zero jakiegokolwiek odzewu.
– Gdzie masz klucz? - zwróciłem się tym razem w stronę różowowłosej.
– W torebce.
Uniosłem jedną brew, słysząc jak nerwowo chichocze.
– Torebka została w lokalu – powiedziała, drapiąc się w tył głowy.
Westchnąłem ciężko i przetarłem twarz dłońmi. Szarpnąłem za klamkę drzwi, jednak one nie ustępowały. Zakląłem pod nosem i widząc zbliżającego się nauczyciela, pociągnąłem Sakurę za sobą.

* - Tekst piosenki With me - Sum 41

Od Autorki: Dobra, na sam początek: Niech mi ktoś spróbuje zarzucić, że i tym razem za krótko, to chyba Was zjem xD
A teraz już na poważnie. Ekhem, ekhem. Wiem, że piosenka, którą podałam przy momencie SasuSaku nie nadaję się zbytnio na taniec wolny, ale chodziło mi bardziej o jej sens. Wiem też, że niektórzy nie lubią czytać z podkładem muzycznym, więc postanowiłam Wam jej nie narzucać.
Z przykrością stwierdziłam, że nie nadaję się na pisanie NaruHina. To raczej nie moja bajka. ;_; Ale starałam się! Poprawiałam! I wyszło, co wyszło... Hej! Ale na brak scen SasuSaku to chyba narzekać nie możecie. No chyba, że Wam się nie spodobały, przyjmę to na klatę. Osobiście się przyznam, że większość nie była planowana. Zwłaszcza wymiociny, ale tak to jest jak się pisze podczas choroby o północy xD
Właśnie widzieliście już może szkic Sasuke do najnowszego filmu? Błagam powiedzcie, że nie tylko mi przypomina on sprzedawcę na bazarze! 
Pozdrawiam gorąco :*

15 komentarzy:

  1. Mogła zatańczyć z Sasori'm, Sasuke albo by to zlekceważył albo byłby wybuch zazdrości. Fragment gdy Sakura chciała pocałować bruneta wydał się przynajmniej mi obraźliwy dla dumy Sasuke.Chce go pocałować ale nie chce tego pamiętać . Chyba ,że jak przeważnie źle zajarzyłam. Czarna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że najprawdopodniej użył by tego faktu w późniejszej rozmowie jako docinek, lub jakiś argument. Ale mniejsza xD Jak tak teraz patrzę, to masz po części rację, ale nie to było moim celem. Bardziej chodziło mi w tamtym fragmencie o samą Sakurę. Wiedziała, że wiązałaby się z tym pewne konsekwencję. Gdyby tego nie pamiętała, byłoby jej prościej.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jestem, jestem! Wiem, jak zwykle ledwo się wyrobiłam, ale myślę, że dam radę Ci tu coś szybkiego nabazgrać.
    Na sam początek:
    Wiesz, że ja sobie umyśliłam w tej swojej główce, że to będzie ślub a nie zaręczyny? Nie wiem skąd mi się to wzięło. XD
    Opis kreacji Sakury, szkoda, że te nazwy nic mi nie mówią, uśmiałam się z mojej niewiedzy, serio. XD
    Ogromnie się cieszę z tego, że matma zaliczona. Ta rozmowa z Tsunade była taka... matczyna? Taa. To chyba odpowiednie słowo.
    Ech, te dziadkowe reprymendy. XD Ale to było takie czułe i wzruszające.
    Naruto wyglądający elegancko w garniturze. Nowość XD
    W ogóle nie myślałam, że uknujesz swatanie NaruHina. Nic mi o tym nie powiedziałaś!
    Biedna Sakura, przeżywała takie stresy. Występ na scenie i to w dodatku śpiewanie. Ja bym się tam nadawała, jakbym wyszła na scenę i zawyła do piosenki Titanica to by wszystkim popłynęły łzy i błagaliby abym skończyła. A jakie dostałabym na koniec oklaski? Hohohoh.
    Uśmiałam się z zerwania Kiby i Ino, powinnam płakać? Bo jak na razie to tylko się uśmiałam.
    Nie no nie ma jak to przystojny barman lecący na słodkie oczka. :D Takie ciacha przy ladzie są najlepsze :D
    Och, rzuty obcasami w Sasuke mnie rozwaliły. Ledwo hamowałam śmiech, jak to czytałam. Nie wiem czy wpadłabym na taki genialny pomysł. Gratuluje!
    Za ten taniec masz u mnie 100 punktów. Kocham!
    Jak Sakura nie zapamięta tego pocałunku to osobiście jej o nim opowiem. *.*
    Całościowo;
    Super rozdzialik, tyle emocji zwłaszcza w ostatnich scenkach! Narracja Sasuke nie wyszła ci wcale zła. Mi się podobało <3
    Rozdzialik długi, dlatego nie marudzę, a tak w ogóle to jestem nie smaczna!
    Pozdrawiam Paulina.
    P.s. Idę się uczyć słówek na angielski, bo cały dzień tylko się wymiguje. Znowu się nie wyśpię -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wohoho jak długo <3 Szcerze spodziewałam się, że opis sukienki może być tak odebrany, ale co? Nie mogłam przecież napisać, że miała na sobie sukienkę i tyle w temacie. xd
      Hej! Powiedziałam Ci, że będzie dla każdego czas w tym rozdziale :D Hm, mi też nie żal Kiby i Ino :o
      Co do śpiewania, to uwierz mi. Miałabym tak samo... Ale prędzej by mnie obrzucili jedzeniem.
      Dziękuję za miłe słowa i powodzenia w nauce :D

      Usuń
  3. Rozdział dosyć. .. hm specyficzny, sama nie wiem czemu- a może i wiem. Pijana Sakura jest tego powodem xD bo ogólnie przyjęło się ze Sakura ostro walczy z Uchihy nie pokaże mu ze jej zależy czy cos- ktoś zaczął tak pisać żeby stworzyć inna niż w mandze Sakure a ty wróciłas do tego kanonu i to jest całkiem fajne. Zwłaszcza że ma te 17 lat więc tak naprawdę dziwne loty po alkoholu i ogólną chęć bycia blisko Saska są czymś normalnym. Przynajmniej w mojej opinii xD
    Szczerze mówiąc na wystawnym bankiecie totalnie nie pasował mi schabowy, ale to może tylko mi xd
    Ładnie wykombinowalas z tym alkoholem musze przyznać :D
    No i największe WTF ! JAK on mógł chcieć całować się z nią po rzyganiu zwłaszcza ze on był trzeźwy! Hahah. I skrzywdzilas Sasorcia biednego :(
    No nic życzę weny i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż Sakura nie może walczyć z Uchihą całe życie xD I co do alkoholu to wszystko dzięki Tobie, serio :D (Ło, zabrzmiało to dosyć... dziwnie) Ale w sumie po naszej rozmowie jeszcze jakiś czas nie wiedziałam jak rozwiązac sprawę niepełnoletności, ale Sasori, Ino i barman zgłosili się na ochotnika do pomocy xD
      Hm, co do tego pocałunku zastanawiałam się długo czy takie "coś" ma rację bytu, ale wsyztskiego trzeba w życiu spróbować nie? Chociaż osobiście jakoś nie chcę tego próbować ;_;
      Dziękuję i pozdrawiam :D

      Usuń
    2. No cóż, pomyślmy że guma miętowa zniwelowała posmak rzygowin XD

      Usuń
    3. PS. Uwielbiam tą piosenkę :) :P

      Usuń
    4. Hahaha :D No miejmy taką nadzieję. Jeśli Sasek będzie miał traume, ja umywam ręce. xD O, przypuszczam, że piosenki szybko nie zmienię :)

      Usuń
    5. trauma jak nic ^^ Mowie wam ^^

      Usuń
    6. Ej to nie moja wina! Nie róbcie ze mnie okrutnej. To im się wzięło na mizianie w takim momencie, no! :c

      Usuń
  4. Witam :D !!!!!!
    Przybyłam tururu :3! Impreza bardzo fajna. Oświadczyny romantyczne ^^ Sakura piękna i zalana ;d Sasuke męski i pomocny ?:o I ten pocałunek ? :D Madara to świnka ;d ale cii . . Nadrobić tyle rozdziałów jestem geniuszem <3 ! Podoba mi się absolutnie wszystko ale to norma :3
    U mnie pojawił się rozdział na Omoide ^^ Zapraszam :3
    Śpiąca Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej wróciłaś <3 Tęskniłam! xd Twoje chaotyczne czy jak to określiłaś na facebooku debilne komentarze zawsze wprawiają mnie w świetny nastrój :D
      Widziałam rozdzialik, i obiecuję, że go przczytam i skomentuję tylko już raczej nie dzisiaj :C Jutro kończę o 11! (chwalipięta ze mnie :o) To będę miała dużo czasu.
      Również śpiąca Amishiru~ XD

      Usuń
  5. O matkoooo dziewczyno to było zbyt piękne!!!! A jakie romantyczne ^^
    Nie będę opisywać wszystkich moich emocji jakie doznałam czytając ten rozdział, bo bym Cię zanudziła, ale jednego możesz być pewna, że jest on jak najbardziej doskonały! I to w każdym calu :)
    Pijana Sakura po prostu rządziła! Moment, w którym próbowała rzucić butami w Saska miażdży :D Nieźle się uśmiałam. A ich taniec i rozmowa na huśtawce była taka romantyczna, miodzio ;> Ten taniec musiał jednak dla niej coś znaczyć, skoro z kruczowłosym zatańczyła, a z Akasuną nie. Nareszcie wybrała Sasuke, a nie Sasoriego!
    W końcu nastało to większe "coś", o którym pisałam rozdział wcześniej :D
    Sytuacja, w której Sasuke odwrócił głowę, gdy ta próbowała go pocałować, po prostu idealna! Właśnie tak wyobrażałabym sobie reakcję Sasia gdyby był prawdziwy xD Nic tylko gratulować Ci pomysłu i wykonania! Przeszłaś samą siebie i możesz być dumna.
    Już doczekać się nie mogę następnego rozdziału!!! Z tego zakończenia wnioskuję, że Sasuke zabierze na noc Sakurę do swojego pokoju. Ciekawe co tam będzie się działo ;> Ale z drugiej strony Sasuke dzieli sypialnię z kolegami, więc może do niczego nie dojść :P
    Pisz szybciutko, pisz, bo moja ciekawość doprowadzi mnie do choroby xD
    Obyś miała taką samą wenę przy pisaniu następnego rozdziału jak przy tym poście, bo naprawdę ona Ci służy ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs