Czasami światło w nas gaśnie, ale roznieca je iskierka od drugiego człowieka.
Każdy z nas winien z głęboką wdzięcznością myśleć o tych,
którzy ponownie zapalili w nas ten płomień. - Albert Schweitzer
którzy ponownie zapalili w nas ten płomień. - Albert Schweitzer
Stanęłam
przed lustrem i z uwagą przyglądałam się odbiciu. Otrzymany efekt
na prawdę mi się podobał. Biała sukienka, długością sięgająca
do kolan prezentowała się na prawdę dobrze. Jeśli chodzi o górę,
to gorset usztywniony był fiszbinami, co zapewniało mi komfort, a
szeroki pas, znajdujący się pod biustem znacznie podkreślił moją
talię. Natomiast dół wykonany był z szyfonu i satynowej
podszewki. Przejechałam palcami po materiale i wzięłam głęboki
oddech.
Wolnym
krokiem podeszłam do nocnej szafki i wyjęłam z niej niedawno
otrzymaną szkatułkę. Musnęłam wieko opuszkami palców i
delikatnie je podniosłam. Ostrożnie wyciągnęłam ze środka
broszkę i ponownie zachwyciłam się jej pięknem. Wróciłam przed
lustro i drżącymi dłońmi ją odpięłam. Zignorowałam fakt, że
lekko ukułam się w palec i w skupieniu zapięłam ją powyżej
lewej piersi. Uczucie które mówiło mi, że kiedyś nosiła ją
moja matka sprawiało, że nie potrzebowałam niczego innego by czuć
się piękną. Nagle moją uwagę przykuł arkusz papieru znajdujący
się na pobliskim stoliku.
Nacisnęłam
klamkę, a gdy przekroczyłam próg gabinetu, kobieta siedząca za
biurkiem uniosła swój wzrok zza sterty różnych dokumentów.
Dostrzegłszy mnie, zdjęła z nosa swoje okulary i położyła
łokcie na blacie, by móc bez problemu oprzeć głowę na dwóch
splecionych ze sobą dłoniach. Widząc jak kobieta w niezrozumieniu
unosi jedną brew do góry, zbliżyłam się i położyłam na blacie
kartkę papieru. W duchu miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia,
ale na zewnątrz postanowiłam zostać opanowana. Może i czwórka z
minusem, nie była oceną idealną, ale patrząc na moje
„przygotowania” była dla mnie jak najbardziej satysfakcjonująca.
–
Nic mi pani nie powie? – zapytałam po chwili, nie kryjąc
zawiedzenia z braku reakcji.
–
Mam nadzieję, że nie jest to tylko chwilowe – powiedziała
stanowczo, podnosząc się z siedzenia.
Naciągnęła
na siebie zielony sweter i stanęła naprzeciwko mnie, opierając się
dolną partią pleców o krawędź biurka. Skrzyżowała ze sobą
ramiona, przez co poczułam się dosyć niepewnie, ale jej piwne oczy
wcale nie wyrażały zdenerwowania.
–
Obiecuję, że będę się starać – powiedziałam jak najbardziej
poważnie. - Zdobyłam też piątkę z angielskiego! - dodałam
głośniej, chcąc nadać mojemu argumentowi większej wagi.
–
Dobrze już, dobrze – zaczęła Tsunade – Masz moją zgodę na
dzisiejsze wyjście.
W
euforii aż podskoczyłam! Szczerząc się od ucha do ucha, nie
mogłam się powstrzymać by jej nie przytulić. Przez moment
widziałam na jej twarzy niemałe zdziwienie, jednak już po chwili
przejechała dłonią po moich włosach.
-
No już - powiedziała, delikatnie sie odsuwając. - Zmykaj. I nie
zapomnij oddać nauczycielce sprawdzianu.
- Chyba nic się
nie stanie, jeśli zrobię to jutro - szepnęłam sama do siebie.
Sama się sobie
dziwię, ale wsunęłam bose stopy w szpilki o kolorze pudrowego
różu. Co jak co, ale nie byłam zwolenniczką tych butów, a to
była moja ich jedyna para. Coś niezrozumiałego sprawiło, że tego
wieczoru chciałam uwydatnić swoje wdzięki. Pokręciłam w
rozbawieniu głową i otworzyłam drzwi. Kluczyk schowałam do małej
torebki i szybkim krokiem, utrzymując równowagę zeszłam po
schodach. Widok osoby, która stała na parterze sprawił, że
znieruchomiałam.
Mój
wujek uśmiechał się do mnie promieniście. Miał na sobie ciemne
spodnie, oraz czarny, lekko podwinięty na przedramionach sweter,
spod którego widocznie wystawał kołnierzyk błękitnej koszuli.
Dostrzegłam też na jego nadgarstku srebrny zegarek.
– Co ty tu
robisz? – zapytałam zaskoczona.
– Chciałem cię
zobaczyć – odpowiedział, przytulając mnie.
Odwzajemniłam
uścisk kładąc głowę na jego piersi, przez co jego świeżo
nabyty zarost, podrażnił moje czoło. Jego dłoń delikatnie
przejechała po moich włosach. Przymknęłam powieki napawając się
rodzinną chwilą. Westchnęłam głośno, a wtedy poczułam jak on
delikatnie się ode mnie odsuwa, kładąc dłonie na moich ramionach.
– Coś się
stało? – zapytał z troską, a ja przeczącą pokiwałam głową.
– Po prostu
tęskniłam – odparłam, a mój podbródek niekontrolowanie
zadrżał.
– Wiem, ja też.
– Założył mi za ucho kosmyk różowych włosów. – Pamiętaj,
że masz czas do dwudziestej pierwszej.
– Dwudziestej
pierwszej? – Skrzywiłam się. – Dwudziestej pierwszej
trzydzieści?
– Dwudziestej
pierwszej. – Pokręcił w rozbawieniu głową.
– Ale..
– Dwudziestej
pierwszej - odparł tym razem stanowczo.
Zrobiłam
naburmuszoną minę i nadmuchałam policzki jak dziecko. Wzrok wujka
nagle spoczął na broszce przypiętej do gorsetu. Jednak jego
spojrzenie nie było takie jak wcześniej, było puste, a jego twarz
przybrała smutny wyraz. Miałam wrażenie, że myślami cofnął się
daleko wstecz. Wypuszczając z ust niespokojny oddech chwycił moje
dłonie.
– Wyglądasz
pięknie – powiedział. – Nawet nie wiesz, jak bardzo
przypominasz mi swoją mamę.
W tamtej chwili
jedyne o czym myślałam to, to czy mój tusz do rzęs na pewno jest
wodoodporny.
***
Widząc
znajome sylwetki ruszyłam w kierunku zaparkowanych obok siebie dwóch
samochodów. Nie znałam nazw ich modeli, wiedziałam tylko, że to
ciemniejsze to Audi. Stał przy nim Itachi ubrany w czarną koszule z
podwiniętymi rękawami, która doskonale opinała jego tors.
Opierając się ręką o dach pojazdu powiedział coś niezrozumiale
do stojącego w pobliżu Sasoriego. Czerwonowłosy nałożył na swój
biały T-shirt brązową, sztruksową marynarkę i otworzył drzwi
drugiego auta. Przywitałam ich uśmiechem i przeprosiłam za zwłokę.
Wraz z Ino, Hinatą, Deidarą oraz Sasorim wsiadłam do srebrnego
samochodu.
–
Wiecie co? - zaczęła Yamanaka, gdy tylko czerwonowłosy przekręcił
kluczyk w stacyjce. –
Nie sądziłam, że Naruto może wyglądać elegancko, to do niego
nie pasuje.
Zaśmiałam
się i przez przyciemnioną szybę spojrzałam na blondyna,
wsiadającego do drugiego samochodu. Miał na sobie jeansy oraz szarą
koszulkę, którą po części przykrywała rozpięta, granatowa
marynarka. Byłam pewna, że długo jej nie ponosi.
–
Nie posądziłbym o to też Deidarę - odparł Sasori spoglądając
na kolegę siedzącego obok niego, który tylko wysłał mu mordercze
spojrzenie.
Zerknęłam
na Hinatę, która nerwowo naciągała na kolana swoją lawendową
sukienkę. Widać było, że czuje się niepewnie. Położyłam dłoń
na jej nadgarstku.
–
Wyglądasz na prawdę pięknie - Uśmiechnęłam się
przyjaźnie.
–
Wszystkie wyglądacie pięknie - odparł kierowca, a
nasze spojrzenia spotkały się w lusterku.
–
Lepiej patrz jak prowadzisz - powiedziałam nieco żartobliwie.
–
Stresujesz się może występem? - zapytał, tym razem nie odwracając
wzroku od jezdni.
–
Na razie niezbyt, ale jestem prawie pewna, że jeszcze
się to zmieni - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
–
Najgorsze jest uczucie pustki w żołądku, chcesz zwymiotować, a
czujesz jakbyś nie miała czym. Do tego dochodzi też to, że ręce
zaczynają ci się pocić, a nogi trząść, gdy tylko postawisz krok
na scenie.
–
Dzięki Deidara - jęknęłam żałośnie, powoli odczuwając strach.
–
Spokojnie, tak mają zazwyczaj początkujący.
–
Idiota! - warknął czerwonowłosy w jego kierunku,
włączając kierunkowskaz.
Dziękowałam
w duchu, że jazda dobiega końca. Mogłam wyjść i zaczerpnąć
świeżego powietrza, dzięki czemu zrezygnowanie z uderzenia Douhito
było o wiele prostsze. Stanęłam na wprost średniej wielkości
budynku. Był w jasnych kolorach, z brązowymi akcentami. Uwielbiałam
takie połączenie. Jeśli w środku kolorystyka będzie taka sama,
to na stronie internetowej tej restauracji dam im 5 gwiazdek. Nie,
może cztery. Jedna będzie zależała od jedzenia i atmosfery. To
chyba słuszny wybór.
Ruszyłam
za resztą do środka lokalu. Weszliśmy przez szklane, dwuskrzydłowe
drzwi i od razu zostaliśmy poprowadzeni przez obsługę na piętro,
po dosyć wąskich schodach. Znaleźliśmy się w dużej sali w
kolorystyce takiej, jakiej się spodziewałam. Cztery gwiazdki mają
więc gwarantowane. Pomieszczenie było w połowie zapełnione
kwadratowymi stolikami, przy których stały krzesła oprawione
beżową skórą. Po prawej stronie natomiast znajdowała się
jedynie mała scena, na której rozstawiony był już sprzęt
muzyczny. Parkiet jedynie czekał na gości chętnych oddać się
tańcu. Na samym środku, przed drzwiami do toalety znajdował się
zaokrąglony bar, za którym stał młody mężczyzna i polerował
kieliszki.
Wszyscy
nagle się rozeszli, a ja stałam w tym samym miejscu dalej
wszystkiemu się przyglądając. Odchyliłam głowę i uniosłam
wzrok, obracając się wokół własnej osi. Dopiero wtedy
dostrzegłam dach, o ile mogłam to tak nazwać. Był szklany, więc
doskonale można było zobaczyć niebo zachodzące powoli ciepłymi
kolorami.
–
Piękny widok prawda? –
odezwał się ktoś za mną, więc natychmiast się odwróciłam.
Przypatrując
się obcemu mężczyźnie przytaknęłam. Miał rude włosy, które
starczały mu na wszystkie strony. Przy jego piwnych oczach, pojawiły
się teraz drobne zmarszczki spowodowane uśmiechem.
–
Yahiko – powiedział, podając mi rękę. –
Sakura prawda?
–
T-tak –
wyjąkałam, odwzajemniając uścisk.
–
Miło cię poznać. Słyszałem o tobie same dobre rzeczy. –
Uśmiechnęłam się, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. –
Jestem Ci na prawdę wdzięczny zza to, że dzisiaj
zaśpiewasz.
–
Jeśli mogę wiedzieć, Konan wie, że się jej oświadczysz?
Mężczyzna
na moje słowa widocznie spanikował. Rozejrzał się nerwowo po
sali, i z widoczną ulgą na twarzy ponownie na mnie spojrzał.
–
Myśli, że to po prostu przyjęcie wśród znajomych z okazji
rocznicy.
–
W takim razie, to będzie na prawdę miła niespodzianka -
powiedziałam chcąc dodać mu otuchy.
–
Mam taką nadzieję –
odparł nieco przygnębiony. –
O, to ona.
Z
toalety wyszła kobieta, która na widok rudowłosego od razu się
uśmiechnęła. Gdy podeszła bliżej mogłam uważniej się jej
przyjrzeć. Miała na sobie granatową sukienkę na ramiączkach.
Była asymetryczna, wydłużona z tyłu i z dosyć zwiewnego
materiału. W talii była lekko ściągnięta, przez co też drobnie
pomarszczona. Do zestawu miała szpilki w tym samym kolorze i złotą
bransoletkę na nadgarstku. Jej bursztynowe oczy, zdecydowanie
przypominały mi o Toshiro. Niemal od razu odtrąciłam od siebie tę
myśl. Spoglądając na ciekawe upięcie jej niebieskich włosów,
które zdobił piękny kwiat, podałam jej rękę.
–
Sakura - przedstawiłam się.
–
Konan – odpowiedziała, delikatnie unosząc kąciki swoich ust.
Dopiero wtedy zauważyłam znajdujący się przy jej brodzie kolczyk.
Po
krótkiej chwili milczenia odeszli pod pretekstem powitania
pozostałych gości, których rzeczywiście przybyło.
***
Siedziałam przy
stoliku ze współlokatorkami. Kończyłyśmy właśnie drugie danie,
składające się z kotleta schabowego, ziemniaków i surówki. Było
to danie oczywiste, ale bardzo smaczne i idealnie doprawione. W
momencie mojego pierwszego kęsa mieli zapewnione już wszystkie
gwiazdki.
–
Zmiana planów. Nie czekamy na oświadczyny, oświadczyny czekają na
nas. Gramy za dwadzieścia minut –
powiedział cicho Itachi, który znikąd pojawił się za moimi
plecami.
Zaskoczona
upuściłam widelec, który z brzdękiem opadł na talerz. Pasek
marchewki zawisł nad moją brodą. Szybko przetarłam usta serwetką
w nadziei, że nikt tego nie widział. Odwróciłam się do Uchihy i
grzecznie przytaknęłam. Razem z nim oddaliła się również
granatowowłosa, która postanowiła przynieść nam więcej picia.
–
Wiesz... - zaczęłam niezbyt pewna, tego czy to co chce powiedzieć,
jest słuszne. –
Mam wrażenie, że Hinatka jest przybita, ale chyba wiem jak jej
poprawić humor.
–
Co masz na myśli? –
powiedziała Ino, unosząc jedną brew do góry.
–
Nie odwdzięczyłam się jej jeszcze za pomoc w egzaminie –
odparłam, podnosząc się z krzesła.
Szybkim
krokiem, jak najbardziej niewidocznie podeszłam do Naruto, który
kończył swoją porcję, przy stoliku razem z Sasuke i Kibą. Dwie
pary oczu zwróciły się na mnie. Tak, tylko dwie. Obojętność
kruczowłosego była do przewidzenia.
–
Możemy pogadać? - zapytałam kładąc rękę koło talerza
blondyna.
Przytaknął
z pełnymi ustami i przełykając jedzenie, wstał od stolika.
Odeszliśmy kawałek dalej za jeden z filarów. Mając pewność, że
Hyuuga mnie nie widzi rozpoczęłam rozmowę.
–
Walnę prosto z mostu –
powiedziałam dosyć pewnie. –
Czujesz coś do Hinaty?
Dostrzegłam
jak jego błękitne tęczówki zadrżały. Nerwowo podrapał się w
tył głowy i zaśmiał w zakłopotaniu.
–
No, ja... Yyy... Myślę, że... Em... Lubię ją.
–
Lubisz ją? - zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
–
Eh.. No... Tak wiesz... No wiesz... Lubię lubię.
–
Lubisz lubisz - powtórzyłam, chcąc dobrze wychwycić
sens jego słów. –
To dlaczego nic z tym nie zrobisz?
–
Dlaczego miałbym coś robić – burknął,
spuszczając wzrok. - Sama wiesz jak się przy mnie zachowuje.
–
A pomyślałeś dlaczego się tak zachowuje?
Prostując
się jak struna, spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony. Rozchylił
usta i zmarszczył lekko brwi. Miałam wrażenie, że przypomina
sobie wszystkie sytuacje związane z Hyugą. Po chwili milczenia
przetarł kilkukrotnie swoją twarz dłońmi.
–
No to już wiesz – powiedziałam, zapewne potwierdzając jego
myśli.
Z
zadowoloną miną zostawiłam Uzumakiego samego. Może nie powinnam
była bawić się w swatkę, ale czułam, że muszę jakoś pomóc
przyjaciółce. Ponownie zajęłam swoje miejsce i słysząc jak w
głośnikach rozbrzmiewa jakaś wolna piosenka wyczekująco
przyglądałam się poczynaniom dwojga znajomych. Blondyn po chwili
znalazł się już obok Hinaty, zamawiającej soki przy barze.
Wyszczerzył się w charakterystyczny dla niego sposób i gdy
zwróciła na niego uwagę podał jej rękę. Jej twarz momentalnie
przybrała kolor purpury. Cofnęła się i niespodziewanie uderzyła
plecami w krzesło. Wyjąkała coś, co chyba miało brzmieć jak
przeprosiny. Naruto uśmiechnął się przyjaźnie i nie zważając
na jej początkowy protest pociągnął ją na parkiet.
–
Daję dychę, że zemdleje –
odparła rozochocona Yamanaka.
–
Ino! - krzyknęłam, uderzając ją łokciem. Oparłam
głowę na dłoniach i westchnęłam przyglądając im się z
uśmiechem.
Naruto.
Tak, ten Naruto Uzumaki, którego nigdy nie posądziłabym o
zdolności taneczne, delikatnie przyłożył dłonie Hinaty do
swojego karku, a następnie objął ją w talii. Hyuga stała
nieruchomo dopóki jej partner nie zaczął się delikatnie kołysać,
prowadząc jej ruchy.
Dumna
z sukcesu, jakim był ten widok, wstałam i odsunęłam krzesło,
robiąc sobie przejście. Podchodząc do sceny, każdy krok sprawiał,
że uczucie strachu się we mnie pogłębiało. Wszystkie objawy o
których mówił Deidara okazały się być prawdą. Wyminęłam
spoczywające na podłodze kable i podeszłam bliżej Sasoriego,
który odłożył gitarę.
–
Nie dam rady - powiedziałam chwytając się za
brzuch.
–
Hej –
odezwał się troskliwie, podchodząc do mnie bliżej.
–
Jasne, że dasz.
Mimo
tego, że stres nasilił się jeszcze bardziej, wysiliłam się na
uśmiech. Puszczona z odtwarzacza piosenka dobiegała końca. Nerwowo
spojrzałam na wszystkich znajdujących się na sali. Po tym jak
Itachi zastukał kilkukrotnie w mikrofon, wszystkie twarze zwróciły
się w naszym kierunku. Uniosłam nogę i mimo tego, że okropnie się
bałam, weszłam na scenę. Spięta usiadłam na jednym z taboretów
i mocno zacisnęłam dłoń na mikrofonie. Czerwonowłosy posłał mi
ostatni uśmiech i szarpnął za struny gitary. Ukradkiem zerknęłam
na Yahiko, który bacznie przyglądał mi się błagalnym wzrokiem.
Otworzyłam usta, jednak nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku.
Warga mi drgnęła, a ja sama poczułam bezsilność.
–
I don't want this moment to ever end*. - Po sali
rozniósł się męski głos. –
When everything's nothing without you. I'll wait here
forever just to.
Zdezorientowana
ujrzałam przed sobą Sasoriego, który wyciągał jedną rękę w
moim kierunku, drugą natomiast trzymał mikrofon, który przystawiał
do ust. Gitarę miał przewieszoną pasem przez ramię. Delikatnie
podałam mu dłoń i wstałam z krzesła.
–
To see you smile. –
Spojrzał mi w oczy, a następnie uniósł moją dłoń
do góry, pozwalając bym obróciła się wokół własnej osi.
Jednak ja wystraszona ją puściłam. Nie chciałam dalej w to brnąć,
wiem czym by to skutkowało. W zakłopotaniu spojrzałam na dach,
przez który widać już było ciemne niebo, obsypane błyszczącymi
gwiazdami. –
'Cause it's true I am nothing without you.
–
Through it all - wydobyłam z siebie słowa drugiej
zwrotki. Spojrzałam na parkiet, na którym tańczyło już sporo
osób, jednak reflektor wskazywał tylko tą jedyną parę. Parę
dzisiejszego wieczoru. Widząc jak bardzo są w siebie zapatrzeni i
zarówno szczęśliwi nie mogłam ich zawieść, po prostu nie
mogłam. Zaczęłam śpiewać dalej, a słowa przechodziły mi przez
gardło z każdą sekunda coraz łatwiej i melodyjniej. Mimo że było
to nieplanowane, duet wychodził nam na prawdę dobrze. Gdy
czerwonowłosy wypowiedział ostatnie słowa piosenki: "That I
won't let go" dźwięki instrumentów zaczęły stopniowo
ucichać. Rudowłosy mężczyzna nie zważając na osoby znajdujące
się wokół niego, klęknął na jednym kolanie. Kobieta
natychmiastowo przyłożyła dłonie do ust, a jej oczy momentalnie
się zaszkliły.
–
Bo to prawda, jestem niczym bez ciebie –
wypowiadając tekst piosenki, wyjął z kieszeni małe
zamszowe pudełeczko. –
Kocham cię i nie pozwolę temu odejść. Więc czy
zgodzisz się zostać moją żoną?
–
Tak - wyszeptała wzruszona. –
Tak!
Rudowłosy
widocznie szczęśliwy, wsunął na jej palec srebrny pierścionek,
który w pewnym momencie wyraźnie błysnął. Gdy podniósł się z
klęczek, obecni na sali, razem z personelem zaczęli klaskać.
Większość kobiet znajdujących się w pomieszczeniu również się
wzruszyła.
–
Kocham Cię –
wyszeptała, zanim mężczyzna musnął jej wargi.
Podczas,
gdy ja ponownie zaśpiewałam ostatnie linijki piosenki, oni
pochłonięci sobą trwali w pierwszym pocałunku jako narzeczeni.
***
Dłuższy
czas siedziałam samotnie przy stoliku zajadając się lodami.
Oblizałam łyżeczkę z czekoladowej polewy, gdy nagle z tłumu
gości wyjawił się Kiba, ciągnący za łokieć widocznie
zdenerwowaną Ino. Wyszli na taras, a ja znudzona ugryzłam kruchy
wafelek. Nie bawiłam się za dobrze. Odkąd zeszłam ze sceny moim
jedynym towarzyszem w rozmowie był Chłodek. Tak, nazwałam swój
deser lodowy Chłodek. Przecież gdybym mówiła sama do siebie
wyszłabym na idiotkę!
Nagle
w moim polu widzenia ponownie znalazła się Ino, a zaraz po niej
Inuzuka. Szli od siebie w znacznej odległości, a do tego skręcili
w różne kierunki. Szczerze? Nie zrobiło to na mnie wrażenia.
–
Zerwał ze mną – powiedziała, siadając na
przeciwko.
Dobra,
to już zrobiło.
–
Kiba?! - krzyknęłam, opierając obie dłonie na
stoliku. –
Co? Dlaczego? Przecież... Jak to?
–
Stwierdził, że do siebie nie pasujemy i lepiej zostać
przyjaciółmi –
ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowała. –
A teraz pewnie poszedł flirtować z jakąś kelnerką.
–
Dupek –
skwitowałam od razu. –
Ale czegoś nie rozumiem. Dlaczego nie płaczesz? Jako
kobieta, której właśnie rozpadł się związek powinnaś iść do
domu, usiąść przed telewizorem i włączyć jakiś romans,
wrzeszczeć na bohaterkę, że jest głupia całując się z
przystojnym mężczyzną, bo przecież i tak ją zostawi, a do tego
wszystkiego powinnaś jeść dużą porcję lodów. Najlepiej od razu
z pudełka, o i jeszcze warczeć na każdego kto ci przeszkodzi.
–
To wszystko będę robić jutro. –
Ściszyła głos i podbródkiem wskazała na kogoś za
mną.
Odwróciłam
się przez ramię i zobaczyłam przed sobą Sasoriego, trzymającego
w dłoniach dwie pełne szklanki.
–
Ty nie z zespołem?
–
Krótka przerwa –
odparł, kładąc na blat naczynia. –
Wódka z red bullem.
Skrzywiłam
się. Zdecydowanie nie przepadałam za alkoholem. O ile mogłam to
tak nazwać, bo po prostu go nie piłam.
–
Dzięki. Tego mi było trzeba –
odparła blondynka, biorąc do ręki napój. Zrobiła
łyk, później dwa, a następnie odłożyła na blat do połowy
pustą szklankę. Przyjrzałam się złocistej cieczy i uniosłam
naczynie, powodując, że kostki lodu zagrzechotały. Przełknęłam
odrobinę, ale skrzywiłam się na ostry, palący posmak wódki.
–
Sakura, zatańczysz ze mną? v odezwał się nagle,
patrząc moim kierunku.
Nerwowo
spojrzałam na parkiet. Widok tańczących ze sobą par był
dobijający, a propozycja którą mi właśnie złożył była dla
mnie zdecydowanie tematem tabu.
–
Wybacz, ale muszę odmówić. –
Wysiliłam się na delikatny uśmiech.
–
Rozumiem... –
Wstał i lekko uderzył w stolik powodując, że
pozostawione na nim naczynia, lekko zadrżały.
–
Nie zrozum mnie źle...
–
Wracam na scenę.
–
Urazić męską dumę. Jest - powiedziała Ino,
teatralnie udając, że odhacza coś palcem w powietrzu.
–
Co jest następne w planie? - zapytałam, sącząc
alkohol.
–
Toast. - powiedziała dźwigając szklankę. –
Za silniejszą, piękniejszą i oczywiście lepszą
płeć.
–
Jest. - powiedziałam, gdy rozległ się stukot szkła.
Duszkiem
wypiłam mieszankę wódki i red bulla, nie zważając na jej smak.
Zrobiłam to odruchowo. Tak po prostu.
–
Chyba pójdę po więcej do barmana – zaczęła
blondynka, patrząc w stronę baru.
–
Nie masz jeszcze osiemnastki, ani pieniędzy.
–
Po pierwsze, wszystko jest wliczone w koszt. Po drugie
mówiłam ci już, że nasza płeć jest silniejsza i piękniejsza.
Zaśmiałam
się. Dłuższą chwilę obserwowałam jak je sylwetka się oddala,
aż w końcu zatrzymała się przed barmanem. Podała mu nasze dwie
puste szklanki i uśmiechnęła się czarująco. Mężczyzna nie
poprosił o dowód, nawet o nic nie pytał tylko zabrał się za
przygotowanie mieszanki. Blondynka odwróciła się w moją stronę i
uniosła kciuk do góry, dając mi znać, że wszystko poszło po jej
myśli. Barman położył na blacie dwie gotowe porcje i zanim
przyjaciółka ruszyła w moim kierunku, wymienił z nią kilka
krótkich zdań.
–
Gotowe - powiedziała podając mi alkohol.
Ponownie
wypiłam całą zawartość w zbyt krótkim czasie. Westchnęłam i
oparłam głowę o oparcie krzesła. Odwróciłam ją w prawo i wtedy
go dostrzegłam. Stał samotnie, barkiem oparty o filar. Jedną rękę
miał schowaną w kieszeni spodni i jednocześnie miał przez nią
przewieszoną czarną marynarkę. Momentalnie jego tęczówki
przeniosły się do kącików oczu. Prychnęłam, widząc jego kpiące
spojrzenie i ponownie wzrokiem powróciłam do Ino.
–
Jest wpół do dziewiątej – rzekła, patrząc na
zegar ścienny. –
Czas się zbierać.
–
Pójdę jeszcze do toalety i później do was dołączę.
Wybacz mi Chłodek – szepnęłam, biorąc do ręki pusty pucharek
lodowy.
Podeszłam
do baru i położyłam naczynia na blacie. Barman uśmiechnął się
do mnie, ale zamiast schować je za ladę, zrobił to tylko z
pucharkiem. O nic nie pytając, nalał do szklanek kolejną porcję
mieszanki. Nie protestowałam. Zapominając o potrzebie
fizjologicznej, zajęłam miejsce na jednym z wysokich krzeseł.
Zamoczyłam wargi w chłodnym napoju i uśmiechnęłam się do
przystojnego pracownika. Nawiązała się miedzy nami krótka
pogawędka. Zapamiętałam, że na imię Mito, jest przystojny, ma
dwadzieścia trzy lata, jest przystojny, pracuje w tym lokalu już
dwa lata i, nie żeby to miało jakieś znaczenie, ale na prawdę
jest przystojny.
Niespodziewanie
mój pęcherz ponownie dał o sobie znać. Przeprosiłam barmana i
udałam się w kierunku toalety. Otworzyłam drzwi oznakowane kółkiem
i szybko załatwiłam swoją potrzebę. Podeszłam do kranu o i
odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Przemyłam dłonie, a następnie
założyłam kosmyk włosów za ucho. Wyjęłam z torebki komórkę.
Godzina dwudziesta pierwsza pięćdziesiąt i kilka nieodebranych
połączeń od Ino. Wraz z innymi była już pewnie w drodze do
pokoi, jednak ja nie miałam na to ochoty. Szybkim krokiem znalazłam
się przy barze i porozumiewawczo kiwnęłam głową do mężczyzny.
–
Tej pani już wystarczy. –
Z tego co udało mi się rozpoznać, głos należał
do Sasuke.
–
Pieprzony książę się znalazł – warknęłam,
dając barmanowi znak ręką, by nalewał. Gniewny wyraz twarzy
Uchihy na chwilę sprawił, że zesztywniałam. Raptem chwycił mnie
za łokieć i pociągnął w swoją stronę, sprawiając, że chcąc
nie chcąc zsunęłam się z krzesła. Zaciągnął mnie w stronę
sceny.
–
Puszczaj mnie! –
wrzasnęłam kiedy znaleźliśmy się przy zespole. –
A ty co się tak gapisz, panie obrażalski!
–
Jesteś pijana – skwitował Sasori..
–
Nawet jeśli, to co z tego? - warknęłam, zirytowana w
jego stronę.
–
Skąd wzięła alkohol? - zapytał z powagą Itachi,
biorąc łyk wody mineralnej.
–
Być może barman leci na słodkie oczka. - Sasuke z
pogardą spojrzał w stronę Akasuny.
Chwila...
Czy
on właśnie zasugerował, że mam słodkie oczka?!
Nie,
spokojnie Sakura. To tylko jakaś głupia metafora.
–
Odwiozę Cię – rzekł nagle czerwonowłosy,
próbując złapać mnie za rękę. Gwałtownie się odsunęłam.
–
Sasori, zostajesz. - wtrącił się już lekko
poirytowany Itachi. - Sasuke, odprowadź ją. Przyda jej się świeże
powietrze.
–
Nigdzie z nim nie idę! - Nadąsana wskazałam na
niego palcem.
–
W takim razie idę sam. - powiedział obojętnie,
kierując się powoli do wyjścia.
–
Poczekaj! - krzyknęłam. - Nie ignoruj mnie!
***
Szybko
wybiegłam przed budynek. Zamglonymi przez napływające do oczu łzy
spojrzałam na oddalającego się Uchihę. Zrobiłam krok w jego
stronę, drugi, trzeci... Nagle moja stopa niekontrolowanie się
skrzywiła, a całe moje ciało przechyliło się w prawo. Boleśnie
upadłam na chodnik. Po opanowaniu chwilowego szoku ściągnęłam z
nóg szpilki, które były sprawcą wypadku i spojrzałam na złamany
obcas. Szloch uwiązł mi w gardle. Pociągnęłam nosem i chwyciłam
do ręki lewego buta. Wzięłam zamach i wycelowałam w Sasuke, który
dalej szedł przed siebie. Ze stukotem upadł kilka kroków przed
nim. Drugi podzielił ten sam los.
–
Nie możecie mnie tak zostawiać! –
krzyknęłam rozpaczliwie.
Wzięłam
do ręki złamany obcas i rzuciłam przed siebie. Mimo że jako
jedyny trafił, kruczowłosy nie okazał oznaki bólu. Odwrócił się
przez ramię, a ja od razu napotkałam czerń jego tęczówek. Jego
chłodny wyraz twarzy sprawił, że zadrżałam.
–
Nie możecie –
załkałam, połykając zalegające w kącikach ust
łzy.
Ignorując
ból w kostce wstałam i ruszyłam w jego kierunku chwiejnym krokiem.
Przybliżyłam się do niego na zdecydowanie niebezpieczną
odległość. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam go w
klatkę piersiową. Nie opierał się. Stał niewzruszony i patrzył
na mnie pustym wzrokiem.
–
Wiesz dlaczego cię tak nienawidzę? Bo to wszystko co
powiedziałeś to prawda. Bo musiałeś mieć tą pieprzoną rację!
–
Z każdą chwilą moje ciosy stawały się coraz
słabsze, aż w końcu całkiem zaprzestałam. Oparłam czoło o jego
ramię, a dłońmi chwyciłam skrawki jego koszulki. Załkałam i
spojrzałam w jego oczy, które wyrażały NIC. Tak. To cholerne nic
towarzyszyło mu na każdym kroku.
–
Po prostu mnie nie zostawiajcie –
wyszeptałam, drżącym głosem.
Nie
chciałam znowu zostać opuszczona.
Nie
chciałam znowu się przekonać, że nic nie znaczę.
Nie
chciałam!
Sama
nie do końca rozumiałam dlaczego wyrażałam się do niego w
liczbie mnogiej. A może to wcale nie było do niego? Może to było
również do ojca i matki? Bzdura, oni i tak mnie nie usłyszą. Nikt
mnie nie słyszy.
Wstrząsnął
mną kolejny spazm płaczu. Oddech przyspieszył, a moje ciało
zaczęło się nieopanowanie trząść. Niespodziewanie poczułam jak
czyjeś chłodne dłonie dotykają moich łopatek. Postanowiłam nie
zawracać sobie głowy faktem, że osobą, która postanowiła mnie
objąć był Sasuke. Nie miało to dla mnie znaczenia. Potrzebowałam
bliskości. Kogokolwiek.
Nagle
usłyszałam muzykę, dobiegającą z opuszczonej przez nas przed
chwilą sali. Nie odwróciłam się, by sprawdzić dlaczego głos
Sasoriego był na prawdę wyraźnie słyszalny. Wraz z zespołem grał
cover piosenki Break the spell. Mocniej wtuliłam się w jego tors i
po prostu pozwoliłam, by jego koszulka nasiąkała moim smutkiem.
–
Zatańcz ze mną –
wyszeptałam, nie obdarzając go spojrzeniem. –
Proszę.
Nic
nie odpowiedział. Po chwili milczenia poczułam jak przenosi dłonie
na dolną partię moich pleców. Poruszył się nieznacznie wraz z
rytmem piosenki. Przeniosłam ręce na jego kark i westchnęłam
głośno, uświadamiając sobie co tak na prawdę do tej pory od
siebie odpychałam. Coś co tak właściwie jest częścią mnie.
Coś, czego dotkliwe mi brakowało. Pasję.
Zamknęłam
oczy. Kołysaliśmy się delikatnie, jakby prowadził nas sam wiatr.
Jedną ręką dotknęłam jego policzka. Poczułam jak się wzdryga.
Uniosłam się na czubkach palców i spojrzałam w jego kare
tęczówki, a następnie przeniosłam wzrok trochę niżej - na jego
pełne usta. Przybliżyłam się, by je musnąć, a wtedy gwałtownie
odwrócił głowę. Mimo to, nie puścił mnie.
–
Jesteś pijana - stwierdził chłodno.
–
I co z tego? - przekrzywiłam lekko głowę, patrząc
na niego pytająco. Nie sądziłam, że będzie to miało dla niego
jakiekolwiek znaczenie.
–
Jutro pewnie nie będziesz tego pamiętać.
–
I właśnie dlatego chce to zrobić –
powiedziałam, dotykając opuszką palca jego dolnej
wargi.
–
Musimy wracać. - odparł tym razem odsuwając się na
znaczną odległość.
–
Nie chcę.
–
Nie pytałem cię o zdanie - powiedział ostro i nim
się zdążyłam zareagować, schylił się i jedną rękę przyłożył
mi do ud, a drugą podtrzymał plecy. Już po sekundzie straciłam
grunt pod nogami.
–
Zwariowałeś? - krzyknęłam, machając nogami. -
Puszczaj mnie natychmiast! Słyszałeś? Puszczaj! Tam zostały moje
buty! Godność chyba też! Postaw mnie, bo zacznę krzyczeć.
–
Zamknij się już.
–
W sumie to całkiem tu wygodnie.
***
Szedłem już
jakiś czas, prawie wcale nie odczuwając jej ciężaru. Do tej pory
ani razu się nie odezwała. Spojrzałem na nią, chcąc się upewnić
czy nie zasnęła. Powieki miała przymknięte, usta lekko
rozchylone. Jej gorący oddech drażnił moją skórę, a zapach
alkoholu docierał do moich nozdrzy. Dmuchnąłem delikatnie w jej
stronę, chcąc zgarnąć opadły na jej twarz kosmyk różowych
włosów. Zmarszczyła brwi i otworzyła powoli oczy, a ja
dostrzegłem jej zielone tęczówki, które jakby w danym momencie
straciły swój codzienny blask. Zacisnęła dłoń na mojej
koszulce, a na jej twarz wstąpił grymas.
- Niedobrze mi –
wyszeptała, zakrywając usta dłonią.
Zatrzymałem się
gwałtownie i delikatnie opuściłem ją na ziemię. Przytrzymała
się mojego ramienia, chcąc utrzymać równowagę. Chwyciłem jej
dłoń i poprowadziłem do miejsca, które wydawało mi się być
odpowiednie. Przyłożyłem jej rękę do metalowej siatki, która
służyła za ogrodzenie placu zabaw, i położyłem na nią swoją,
by przypadkiem się nie osunęła. Pochyliłem delikatnie jej ciało.
Wymiotowała.
Wolną ręką odgarnąłem jej włosy, muskając przy tym delikatnie
jej kark. Poczułem, że się wzdrygnęła. Czekałem, aż skończy.
Cała drżała. Widać było, że się męczy. Po chwili jedyne co
było słychać to jej nierówny oddech. Będąc pewnym, że już ich
nie zabrudzi puściłem jej włosy. Przeniosłem dłoń na jej biodro
i pomogłem powoli dojść do pobliskiej huśtawki. Usiadła na
drewnianej desce i zacisnęła dłonie na znajdujących się po
bokach łańcuchach. Podałem jej opakowanie gum do żucia, które
chwile wcześniej znalazłem w kieszeni marynarki i oparłem się o
słup, będący częścią konstrukcji.
–
Nie lubię miętowych – powiedziała cicho,
przyglądając się etykietce.
Wzruszyłem
ramionami i sięgnąłem po swoją własność, jednak ona
natychmiast cofnęła ręce.
–
Powiedziałam, że ich nie lubię, a nie, że ich nie
chcę. –
Wyciągnęła z pudełeczka jeden listek i odwinęła
srebrną folię. Włożyła do buzi plasterek gumy i wyraźnie się
skrzywiła. Mlasnęła głośno kilka razy i zacisnęła zęby.
Obserwowałem
jej kruchą sylwetkę. Nogami delikatnie odepchnęła się od piachu.
Odchylała ciało na zmianę, raz do przodu, raz do tyłu, nadając
czynności coraz szybszego tempa. Odchyliła głowę. Jej włosy
ledwo nadążały za wyznaczonym przez huśtawkę rytmem.
–
Słyszałam, że to przeznaczenie decyduje o tym, kto
pojawia się w naszym życiu, ale to nasze serce decyduje kto w nim
pozostanie.
Gdy ponownie
znalazła się przy ziemi, gwałtownie wyprostowała nogi. Jej bose
stopy zaszurały kilka razy o piach. Gdy całkowicie zaprzestała
bujaniu, uniosła wzrok i spojrzała w stronę rozgwieżdżonego
nieba.
–
W moim sercu już od jakiegoś czasu jest bałagan, a
ja nie sprawdzam się w roli sprzątaczki, dlatego przestałam
kontrolować soje życie. Wypuściłam je na chwilę z rąk i teraz
trudno mi je złapać. Starałam się być z dala od ciebie, a
zamiast tego byłam coraz bliżej. Dlatego jesteśmy razem, tu i
teraz. Nie jestem pewna czy ma mi to pomóc, czy może zaszkodzić.
Zrobiłem kilka
kroków i stanąłem za nią. Przyłożyłem swoje ręce do jej
dłoni, które mocno zaciskały łańcuchy i splotłem nasze palce.
Nachyliłem się nad nią i przyjrzałem się jej zielonym
tęczówkom. Nie była przestraszona, mogłem nawet powiedzieć, że
się nie zdziwiła. Zawiesiłem wzrok na jej ustach. Gwałtownie się
odwróciła.
–
Jestem pijana – stwierdziła, ponownie patrząc mi w
oczy.
–
Ale jestem pewny, że to zapamiętasz –
powiedziałem, przenosząc dłonie na jej policzki.
Dotknąłem jej
rozgrzanej skóry i lekko odchyliłem jej głowę. Delikatnie
musnąłem jej spierzchnięte wargi. Przyłożyła swoje ręce do
moich i namiętnie oddała pocałunek. Wyraźnie poczułem działanie
miętowej gumy.
***
Wchodząc po
schodach przytrzymywałem jej zmęczone ciało przed upadkiem. Do
pokonania zostało nam jeszcze kilka ostatnich stopni, kiedy
usłyszałem ciche pogwizdywanie. Gwałtownie przylgnąłem do
ściany, przyciskając Sakurę do siebie. Jedną ręką oplotłem ją
w pasie, a drugą zakryłem jej usta. Niczego nie świadoma,
próbowała się uwolnić boleśnie kopiąc mnie po stopach. Nie
dawałem za wygraną. Kakashi szedł powolnym krokiem wzdłuż
korytarza. Skupiony był na jednej ze swoich ulubionych książek,
więc mogłem mieć pewność, że nas nie dostrzegł. Gdy zniknął
mi z pola widzenia, poczułem jak Haruno wbija swoje zęby w mój
środkowy palec. Uwolniłem ją i bez słowa wytarłem ręke o materiał swoich spodni. Spojrzałem na jej roześmianą twarz i pociągnąłem ją w
kierunku pokoju.
–
Ino, otwieraj – warknąłem, pukając w drzwi.
Zero
jakiegokolwiek odzewu.
–
Gdzie masz klucz? - zwróciłem się tym razem w stronę
różowowłosej.
–
W torebce.
Uniosłem jedną
brew, słysząc jak nerwowo chichocze.
–
Torebka została w lokalu – powiedziała, drapiąc
się w tył głowy.
Westchnąłem
ciężko i przetarłem twarz dłońmi. Szarpnąłem za klamkę drzwi,
jednak one nie ustępowały. Zakląłem pod nosem i widząc
zbliżającego się nauczyciela, pociągnąłem Sakurę za sobą.
* - Tekst piosenki With me - Sum 41
Od Autorki: Dobra, na sam początek: Niech mi ktoś spróbuje zarzucić, że i tym razem za krótko, to chyba Was zjem xD
A teraz już na poważnie. Ekhem, ekhem. Wiem, że piosenka, którą podałam przy momencie SasuSaku nie nadaję się zbytnio na taniec wolny, ale chodziło mi bardziej o jej sens. Wiem też, że niektórzy nie lubią czytać z podkładem muzycznym, więc postanowiłam Wam jej nie narzucać.
Z przykrością stwierdziłam, że nie nadaję się na pisanie NaruHina. To raczej nie moja bajka. ;_; Ale starałam się! Poprawiałam! I wyszło, co wyszło... Hej! Ale na brak scen SasuSaku to chyba narzekać nie możecie. No chyba, że Wam się nie spodobały, przyjmę to na klatę. Osobiście się przyznam, że większość nie była planowana. Zwłaszcza wymiociny, ale tak to jest jak się pisze podczas choroby o północy xD
Właśnie widzieliście już może szkic Sasuke do najnowszego filmu? Błagam powiedzcie, że nie tylko mi przypomina on sprzedawcę na bazarze!
Pozdrawiam gorąco :*
Mogła zatańczyć z Sasori'm, Sasuke albo by to zlekceważył albo byłby wybuch zazdrości. Fragment gdy Sakura chciała pocałować bruneta wydał się przynajmniej mi obraźliwy dla dumy Sasuke.Chce go pocałować ale nie chce tego pamiętać . Chyba ,że jak przeważnie źle zajarzyłam. Czarna :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że najprawdopodniej użył by tego faktu w późniejszej rozmowie jako docinek, lub jakiś argument. Ale mniejsza xD Jak tak teraz patrzę, to masz po części rację, ale nie to było moim celem. Bardziej chodziło mi w tamtym fragmencie o samą Sakurę. Wiedziała, że wiązałaby się z tym pewne konsekwencję. Gdyby tego nie pamiętała, byłoby jej prościej.
UsuńPozdrawiam :)
Jestem, jestem! Wiem, jak zwykle ledwo się wyrobiłam, ale myślę, że dam radę Ci tu coś szybkiego nabazgrać.
OdpowiedzUsuńNa sam początek:
Wiesz, że ja sobie umyśliłam w tej swojej główce, że to będzie ślub a nie zaręczyny? Nie wiem skąd mi się to wzięło. XD
Opis kreacji Sakury, szkoda, że te nazwy nic mi nie mówią, uśmiałam się z mojej niewiedzy, serio. XD
Ogromnie się cieszę z tego, że matma zaliczona. Ta rozmowa z Tsunade była taka... matczyna? Taa. To chyba odpowiednie słowo.
Ech, te dziadkowe reprymendy. XD Ale to było takie czułe i wzruszające.
Naruto wyglądający elegancko w garniturze. Nowość XD
W ogóle nie myślałam, że uknujesz swatanie NaruHina. Nic mi o tym nie powiedziałaś!
Biedna Sakura, przeżywała takie stresy. Występ na scenie i to w dodatku śpiewanie. Ja bym się tam nadawała, jakbym wyszła na scenę i zawyła do piosenki Titanica to by wszystkim popłynęły łzy i błagaliby abym skończyła. A jakie dostałabym na koniec oklaski? Hohohoh.
Uśmiałam się z zerwania Kiby i Ino, powinnam płakać? Bo jak na razie to tylko się uśmiałam.
Nie no nie ma jak to przystojny barman lecący na słodkie oczka. :D Takie ciacha przy ladzie są najlepsze :D
Och, rzuty obcasami w Sasuke mnie rozwaliły. Ledwo hamowałam śmiech, jak to czytałam. Nie wiem czy wpadłabym na taki genialny pomysł. Gratuluje!
Za ten taniec masz u mnie 100 punktów. Kocham!
Jak Sakura nie zapamięta tego pocałunku to osobiście jej o nim opowiem. *.*
Całościowo;
Super rozdzialik, tyle emocji zwłaszcza w ostatnich scenkach! Narracja Sasuke nie wyszła ci wcale zła. Mi się podobało <3
Rozdzialik długi, dlatego nie marudzę, a tak w ogóle to jestem nie smaczna!
Pozdrawiam Paulina.
P.s. Idę się uczyć słówek na angielski, bo cały dzień tylko się wymiguje. Znowu się nie wyśpię -,-
Wohoho jak długo <3 Szcerze spodziewałam się, że opis sukienki może być tak odebrany, ale co? Nie mogłam przecież napisać, że miała na sobie sukienkę i tyle w temacie. xd
UsuńHej! Powiedziałam Ci, że będzie dla każdego czas w tym rozdziale :D Hm, mi też nie żal Kiby i Ino :o
Co do śpiewania, to uwierz mi. Miałabym tak samo... Ale prędzej by mnie obrzucili jedzeniem.
Dziękuję za miłe słowa i powodzenia w nauce :D
Rozdział dosyć. .. hm specyficzny, sama nie wiem czemu- a może i wiem. Pijana Sakura jest tego powodem xD bo ogólnie przyjęło się ze Sakura ostro walczy z Uchihy nie pokaże mu ze jej zależy czy cos- ktoś zaczął tak pisać żeby stworzyć inna niż w mandze Sakure a ty wróciłas do tego kanonu i to jest całkiem fajne. Zwłaszcza że ma te 17 lat więc tak naprawdę dziwne loty po alkoholu i ogólną chęć bycia blisko Saska są czymś normalnym. Przynajmniej w mojej opinii xD
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc na wystawnym bankiecie totalnie nie pasował mi schabowy, ale to może tylko mi xd
Ładnie wykombinowalas z tym alkoholem musze przyznać :D
No i największe WTF ! JAK on mógł chcieć całować się z nią po rzyganiu zwłaszcza ze on był trzeźwy! Hahah. I skrzywdzilas Sasorcia biednego :(
No nic życzę weny i czekam na ciąg dalszy :)
No cóż Sakura nie może walczyć z Uchihą całe życie xD I co do alkoholu to wszystko dzięki Tobie, serio :D (Ło, zabrzmiało to dosyć... dziwnie) Ale w sumie po naszej rozmowie jeszcze jakiś czas nie wiedziałam jak rozwiązac sprawę niepełnoletności, ale Sasori, Ino i barman zgłosili się na ochotnika do pomocy xD
UsuńHm, co do tego pocałunku zastanawiałam się długo czy takie "coś" ma rację bytu, ale wsyztskiego trzeba w życiu spróbować nie? Chociaż osobiście jakoś nie chcę tego próbować ;_;
Dziękuję i pozdrawiam :D
No cóż, pomyślmy że guma miętowa zniwelowała posmak rzygowin XD
UsuńPS. Uwielbiam tą piosenkę :) :P
UsuńHahaha :D No miejmy taką nadzieję. Jeśli Sasek będzie miał traume, ja umywam ręce. xD O, przypuszczam, że piosenki szybko nie zmienię :)
Usuńtrauma jak nic ^^ Mowie wam ^^
UsuńEj to nie moja wina! Nie róbcie ze mnie okrutnej. To im się wzięło na mizianie w takim momencie, no! :c
UsuńWitam :D !!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam tururu :3! Impreza bardzo fajna. Oświadczyny romantyczne ^^ Sakura piękna i zalana ;d Sasuke męski i pomocny ?:o I ten pocałunek ? :D Madara to świnka ;d ale cii . . Nadrobić tyle rozdziałów jestem geniuszem <3 ! Podoba mi się absolutnie wszystko ale to norma :3
U mnie pojawił się rozdział na Omoide ^^ Zapraszam :3
Śpiąca Polly-chan ~
Ojej wróciłaś <3 Tęskniłam! xd Twoje chaotyczne czy jak to określiłaś na facebooku debilne komentarze zawsze wprawiają mnie w świetny nastrój :D
UsuńWidziałam rozdzialik, i obiecuję, że go przczytam i skomentuję tylko już raczej nie dzisiaj :C Jutro kończę o 11! (chwalipięta ze mnie :o) To będę miała dużo czasu.
Również śpiąca Amishiru~ XD
O matkoooo dziewczyno to było zbyt piękne!!!! A jakie romantyczne ^^
OdpowiedzUsuńNie będę opisywać wszystkich moich emocji jakie doznałam czytając ten rozdział, bo bym Cię zanudziła, ale jednego możesz być pewna, że jest on jak najbardziej doskonały! I to w każdym calu :)
Pijana Sakura po prostu rządziła! Moment, w którym próbowała rzucić butami w Saska miażdży :D Nieźle się uśmiałam. A ich taniec i rozmowa na huśtawce była taka romantyczna, miodzio ;> Ten taniec musiał jednak dla niej coś znaczyć, skoro z kruczowłosym zatańczyła, a z Akasuną nie. Nareszcie wybrała Sasuke, a nie Sasoriego!
W końcu nastało to większe "coś", o którym pisałam rozdział wcześniej :D
Sytuacja, w której Sasuke odwrócił głowę, gdy ta próbowała go pocałować, po prostu idealna! Właśnie tak wyobrażałabym sobie reakcję Sasia gdyby był prawdziwy xD Nic tylko gratulować Ci pomysłu i wykonania! Przeszłaś samą siebie i możesz być dumna.
Już doczekać się nie mogę następnego rozdziału!!! Z tego zakończenia wnioskuję, że Sasuke zabierze na noc Sakurę do swojego pokoju. Ciekawe co tam będzie się działo ;> Ale z drugiej strony Sasuke dzieli sypialnię z kolegami, więc może do niczego nie dojść :P
Pisz szybciutko, pisz, bo moja ciekawość doprowadzi mnie do choroby xD
Obyś miała taką samą wenę przy pisaniu następnego rozdziału jak przy tym poście, bo naprawdę ona Ci służy ;)
Pozdrawiam :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń