niedziela, 3 sierpnia 2014

8. Duma, wstyd i strach


Nic nie zadziała, dopóki ty nie zadziałasz. - Maya Angelou


Kolejny emocjonujący dzień dobiegał końca. Jedyne czego było mi było trzeba to chwila wytchnienia. Chciałabym się odciąć chociaż na chwilę od wszystkiego. Niestety nie mogłam tego zrobić w ten sam sposób, co dawniej. Tęskniłam za tym jak kiedyś mogłam patrzeć na świat z innej, lepszej perspektywy. Podczas gdy ja tańczyłam na parkiecie, a widok wokół wirował, nic nie miało znaczenia. Czułam się wtedy wyzwolona, a moja wyobraźnia uwalniała się poprzez nawet najmniejszy gest. Miałam wrażenie, jakbym każdym ruchem ukazywała kolory, którymi została pomalowana moja dusza. Mimo że, cholernie mi tego brakowało, nie wiem czy dałabym radę fizycznie jak i psychicznie przełamać się przez barierę, która powstała między mną, a tańcem.
Nie zwracając uwagi na nieład panujący na pościeli, opadłam na łóżko. Idealnie trafiłam twarzą w poduszkę. Trwałam chwilę w takiej pozie, dopóki nie zabrakło mi powietrza. Mozolnie odwróciłam się na plecy i zrzuciłam z posłania szczotkę, która przez moment boleśnie wbijała mi się w kręgosłup. Westchnęłam i spojrzałam na Ino, która trzymała w dłoniach jakiś związany z modą magazyn. Do góry nogami.
 Dobra, nie wytrzymam dłużej - pisnęła, gwałtownie upuszczając gazetę. - Jak było?

Chłodny wiatr drażnił moją skórę. Opuszkami palców dotknęłam policzka, które chwilę wcześniej Sasori musnął swoimi ciepłymi wargami. Na samo wspomnienie zarumieniłam się jeszcze bardziej, jednak do opanowania zmusiły mnie jego słowa, które huczały mi w głowie - "Uważaj na niego". Odnosiło się to do Sasuke, którego dostrzegliśmy w jednym z okien. Szkoda, że nie wiedział, że na takie ostrzeżenie jest już za późno. Ruszyłam do wejścia budynku, a wtedy mój wzrok zawiesił się na oknie naszego pokoju, w którym poruszyła się firanka.

- Chyba doskonale wiesz - odparłam, rzucając jej podejrzliwe spojrzenie.
- Nie masz żadnych dowodów - zaprotestowała od razu, jakby domyślając się co miałam na myśli.
- Dowodów może nie, ale świadków mam. - Uśmiechnęłam się triumfalnie. - Hinata!
Zerknęłam na Ino, która nerwowo spoglądała na zbliżającą się do nas granatowowłosą i przyciskała palec wskazujący do swoich ust, dając jej do zrozumienia, by nic nie wygadała. Yamanaka, gdy tylko się zorientowała, że ją obserwuję, gwałtownie schowała dłonie za siebie i wyszczerzyła się w panice.
- Nie chcę się w to mieszać - powiedziała w końcu Hyuga, machając rękami w geście protestu.
-W każdym razie, Sasori to fajny facet - zachichotała blondynka.
- Możliwe - odparłam wyraźnie znudzona, zakładając ręce za głowę.
- M o ż l i w e? Sugerujesz, że ci się nie podoba? Przecież ty wyraźnie wpadłaś mu w oko. - Posłałam jej karcące spojrzenie, świadczące o tym, że właśnie przyznała się do podglądania. - To znaczy podpowiada mi tak moja kobieca intuicja, z resztą Hinata się z tym zgadza. - Szturchnęła ją w ramię.
- J-ja tylko powiedziałam, że ładnie razem wyglądacie - wyjąkała, patrząc na swoje białe skarpetki.
- No widzisz?! - krzyknęła uradowana. - Więc co zamierzasz zrobić?
- Nic. - Przeniosłam się do pozycji siedzącej, prostując jednocześnie kości ramion.
- Jak to nic? Czekaj. - Wyraźnie spoważniała. - Chyba nie powiesz mi, że boi...
- Nie - przerwałam jej, wiedząc jak potoczyłaby się dalej jej wypowiedź. - To nie tak, że boję się miłości. Ja po prostu boję się ją stracić, dlatego nie chce tym razem tak łatwo zaufać. Gdy zaufasz zacznie ci zależeć, a wtedy zorientujesz się, że z jego strony to była tylko niewinna zabawa. Czar pięknej sielanki pryśnie, a on odejdzie bez słowa. Zostawi cię samą z wszystkimi możliwymi emocjami, ale nawet one nie wypełnią pustki w twoim sercu. Zaczniesz cierpieć, co w efekcie przerodzi się w nienawiść, a gdy nienawidzisz to krzywdzisz jedynie siebie, bo on, albo o tym nie wie albo go to nie obchodzi.
Spojrzałam na zszokowane wyrazy twarzy dziewczyn. Sama nie miałam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Nigdy wcześniej aż tak się sobie nie zwierzałyśmy, a teraz miałam wrażenie jakbym dała im część siebie. Część pełną obaw i strachu, tą którą zdecydowanie przeważała w mojej osobie.
- Sakura - zaczęła ostrożnie. - Nie wiesz przecież, czy byłoby tak z Sasorim.
- Masz rację, ale nie chcę tego sprawdzać - odparłam sucho, ucinając temat. - Hinata, a jak z tobą i Naruto?
Na moje pytanie źrenice dziewczyny zadrżały w przerażeniu. Popatrzyła na mnie, po czym od razu spuściła wzrok na podłogę, a jej twarz zaczęła nabierać różowego koloru.
- Z-ze mną? I z N-naruto? - wyszeptała zawstydzona.
- Przecież widać, że coś do niego czujesz, więc... kiedy zrobisz pierwszy krok?
- Nie zrobi. Boi się, że on nie odwzajemnia jej uczucia.
- Hinata, musisz znaleźć w sobie siłę. - Położyłam dłonie na jej ramionach, jakbym chciała w ten sposób dodać jej odwagi, jednak po chwili zorientowałam się, że sama nią nie dysponuję.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły, a w progu stanął Sasuke z telefonem przy uchu. Wszystkie obdarzyłyśmy go spojrzeniem, żądającym wyjaśnień.
- Itachi chce żebyś jutro do nich przyszła. - Mimo że nie użył mojego imienia, doskonale wiedziałyśmy, że mówił do mnie. Ściągnęłam ze sobą brwi, analizując jego słowa.
- Jutro nie mogę. Muszę się uczyć na sprawdzian - odparłam poważnie. Musiałam w końcu poświęcić większą uwagę nauce, a nie spotkaniom towarzyskim.
- To mu to powiedz – powiedział chłodno, rzucając w moją stronę komórkę. Wstrzymałam oddech widząc, jak przedmiot leci w moją stronę. Błyskawicznie przyłożyłam go do ucha, gdy tylko dostał się w moje ręce.
- Halo?
- Sakura? - odezwał się niskim głosem Uchiha. - Czy Sasuke powiedział ci...
- Tak, ale nie mogę – przerwałam mu szybko - Nie jutro. Muszę się uczyć.
- To nie potrwa długo.
- Ale...
- Obiecuję – zapewnił mnie bez wahania, jakby doskonale spodziewał się moich protestów.
- A o co tak w ogóle chodzi? - zapytałam, uświadamiając sobie, że dopiero teraz zwróciłam uwagę na cel spotkania.
- Dowiesz się później.
- No dobrze – uległam. - Wpadnę po lekcjach.
- Do zobaczenia.
Kliknęłam na ekranie czerwoną słuchawkę i odrzuciłam telefon właścicielowi, który znudzony opierał się o framugę drzwi. Nasz wzrok się spotkał, jednak ja już po sekundzie wpatrywania się w jego czarne tęczówki się odwróciłam. Później usłyszałam już tylko trzask zamykanych drzwi.

***

Następnego dnia postanowiłam dotrzymać słowa. Zaraz po zajęciach udałam się w stronę warsztatu. Całą drogę myślałam tylko o tym, czemu Itachiemu zależy na spotkaniu ze mną. Przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałam, że może wiedzieć o Madarze. By zachować spokój, szybko tę myśl odtrąciłam, jednak już kiedyś przyłapałam się na tym, jak rozmyślałam czy wtedy, gdy mnie odwoził zorientował się po adresie, że odwiedzam jego stryja. A jeśli nie, czy zdążył ujrzeć jego twarz zanim odjechał. Zresztą nawet jeśli, to może niekoniecznie zna jego charakter. To znaczy są rodziną, więc być może zna. Ale z drugiej strony ten człowiek ocieka fałszywością, więc nie zdziwiłabym się gdyby rodzinie pokazywał się tylko z dobrej strony.
- Cieszę się, że przyszłaś – przywitał mnie Uchiha, odbierając ode mnie kurtkę. - Chodźmy na górę.
Usiadłam na kanapie, na której tym razem panował porządek. Po chwili dołączył do mnie Sasori, uśmiechając się promieniście. Nie uszło mojej uwadze, że bacznie mi się przypatrywał. Dziękowałam w duchu, że już po chwili dołączyli do nas pozostali dwaj mężczyźni, trzymając w dłoniach szklanki z napojami.
- Więc? - zapytałam oczekując objaśnienia obecnej sytuacji.
- Opowiem ci pewną historię – odezwał się blondyn. - Za górami, za lasami...
- Streszczaj się – wtargnął w wypowiedź wyraźnie zirytowany Itachi.
- Nie wtrącaj się – warknął. - A więc, pewnego, słonecznego dnia...
- Był wieczór.
- I padało – tym razem wtrącić postanowił się również Akasuna, wywołując u mnie cichy śmiech.
- Wy to wszystko potraficie zepsuć! - krzyknął Deidara, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Ja to opowiem – zarządził kruczowłosy. - Gdy uczęszczaliśmy jeszcze do gimnazjum, razem z innymi chłopaki tworzyliśmy paczkę przyjaciół. Jeden z nich, a mianowicie Yahiko, zakochał się w pewnej dziewczynie, jednak nie mógł się zebrać na odwagę, by do niej zagadać. Specjalnie dla niego wybraliśmy się na szkolną dyskotekę, z nadzieją, że wreszcie wyzna jej co czuje. Minęła godzina, później dwie, a on nic tylko podpierał ścianę. Gdy w końcu wytknęliśmy mu, że jest tchórzem, zdenerwował się i poszedł do stołówki. Oczywiście Deidara wpadł na pomysł, by pójść zanim. Zatrzymaliśmy się jednak w momencie, gdy zobaczyliśmy jak Konan przechodzi przez próg wpadając jednocześnie, właśnie na Yahiko, który niechcący oblał sokiem jej bluzkę. Natychmiast zaczął ją przepraszać, a ona w odpowiedzi go pocałowała. Chwilę później rozbrzmiała kolejna piosenka, a oni nie zamieniając ze sobą ani słowa zaczęli tańczyć. Tak właśnie zaczął się ich związek.
- Nie nadajesz się. Zero jakichkolwiek emocji – fuknął naburmuszony.
- Czyżbyś pragnął romantyzmu? - prychnął czerwonowłosy. - Sądziłem, że go nie lubisz.
- No tak, ale ta historia mnie urzekła.
Przysłuchiwałam im się w zastanowieniu. Owszem, historia była ładna. Mimo że wymienionych w niej osób nie znam, ani też nie kojarzę cieszę się, że im się udało. Ale Itachi coś pominął. Widząc, jak Sasori otwiera usta, by coś powiedzieć, natychmiast mu przerwałam.
- Nadal nie rozumiem co mam z tym wszystkim wspólnego.
- To, że piosenka, do której zatańczyli to With me Sum41.
Gdy tylko starszy brat Sasuke wspomniał o jednej z moich ulubionych piosenek, kąciki moich ust powędrowały do góry. Upiłam łyk soku pomarańczowego, czekając na to, co mają mi jeszcze do powiedzenia.
- Zaśpiewasz ją na ich zaręczynach w ten piątek – kontynuował.
- Pogrzało was? - zapytałam tuż po tym jak zakrztusiłam się napojem. - Skąd pomysł, że umiem śpiewać?
- Słyszałem w samochodzie – odparł beznamiętnie.
Argument ma dobry, nie powiem, że nie. Następnym razem pamiętaj, by się tak nie drzeć, to może przymknie na to ucho. Czaisz? Ucho, nie oko – zaśmiało się moje alter ego. - Nieważne. Kontynuuj.
- Ale to były tylko wygłupy, a to mają być zaręczyny. Poza tym ja ich nie znam! Skąd macie pewność, że będą chcieli mojego występu?
- To ich poznasz. Yahiko wszystko już zaplanował. Poprosił nas o zagranie tego numeru tuż po tym jak się jej oświadczy. Ustaliśmy wspólnie, że lepiej by było, gdyby piosenka miała delikatniejsze brzmienie, wtedy właśnie pomyślałem o tobie. Znasz tekst, a poza tym nie wyglądasz na osobę, która boi się występów publicznych.
Nie boję się jeśli chodzi o taniec, przemknęło mi przez myśl.
- Ale ja nigdy nie śpiewałam! Nie umiem. Dalej mam wrażenie, że sobie tylko żartujecie - zmusiłam się do wydobycie z siebie sztucznego śmiechu, chcąc sprawić, by poszli w moje ślady, a po chwili krzyknęli „A jednak się nie nabrała”. Jednak nic takiego nie nastąpiło.
- Chodź. Zaraz się przekonamy. - Sasori pociągnął mnie za rękę, tym samym zmuszając do wstania.
Zaprowadzili mnie na sam środek ich mini sceny. Wzięłam ze statywu mikrofon i kurczowo zacisnęłam na nim obie dłonie. Kątem oka dostrzegłam jak Akasuna zawiesza sobie przez ramię gitarę akustyczną. Po chwili w jego ślady poszedł również Uchiha, a blondyn wziął do ręki dwie małe grzechotki w kształcie jajek.
- Wszystko mamy już obcykane. Wystarczy tylko, że zaczniesz śpiewać – powiedział Deidara, jakby chcąc mnie uspokoić.
- Łatwo ci mówić – odparłam przewracając oczami.
Usłyszałam szarpnięcie strun. Otworzyłam usta, jednak zamiast zacząć śpiewać gwałtownie zachłysnęłam się powietrzem i upuściłam mikrofon, który tylko, gdy uderzył o podłoże wywołał w głośnikach nieprzyjemne dla uszu brzmienie.
- Nie umiem – odparłam patrząc na nich przepraszająco.
- Hej – Sasori stanął naprzeciwko mnie po czym dłonią dźwignął mój podbródek – Spójrz na mnie.
Mój wzrok, zamiast na niego powędrował na drzwi, które właśnie się uchylały. W progu stanął Sasuke. Z kieszeni granatowej bluzy wyjął urządzenie, które mimo mojej dość ograniczonej wiedzy, mogłam nazwać stroikiem gitarowym. Rzucił go na kanapę i ponownie chwycił metalową klamkę w celu opuszczenia pokoju.
- Zaczekaj – powiedział stanowczo jego starszy brat. - Musimy porozmawiać.
Na te słowa, przystanął w miejscu, a po chwili udał się do kuchni. Oparł się plecami o jedną ze ścian, a ręce schował do kieszeni spodni. Wyglądał, jakby nie specjalnie się przejmował powagą brata, który stanął naprzeciwko niego.
- Matka do mnie dzisiaj zadzwoniła.
Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
- Powiedziała, że ojciec skarżył się, że zostawiłeś wczoraj Asami samą w kawiarni.
Asami...
Czyli tak miała na imię ta kobieta, którą widziałam w jego towarzystwie.
- Dowiem się dlaczego?
Widząc dziewczynę śliniącą się niemal do podłogi na widok faceta, chyba każdy by uciekł. Ja rozumiem, że według niej miał to być efekt zachwytu bądź oznaka flirtu, ale błagam, żeby tak od razu ślinotok?
- Bo nie chciało mi się z nią dłużej siedzieć.
Tak też można, prosto i logicznie.
- Wiesz przecież...
- Wiem, właśnie dlatego to zrobiłem – przerwał mu nieco podniesionym głosem, krzyżując ręce na piersi.
Wie?
Ale co wie?
- Rozumiem, że teraz ty chcesz przejąć miano czarnej owcy w rodzinie? - spytał, przeczesując swoje włosy palcami.
- Tak, gdybym przez to mógł tak, jak ty odciąć się od tej błazenady.
Jakiej błazenady?
O czym oni mówią?
- To czemu tego nie zrobisz? - zapytał spokojnie, opierając się ramieniem o ścianę.
- Daj spokój – warknął, kierując się w stronę wyjścia.
Patrzyłam jak drzwi z hukiem się zamykają, nie do końca pojmując zaistniałą sytuacje. Z początku wyglądało mi się, że Sasuke miał dostać reprymendę, jednak później miałam wrażenie, że wypowiadali zdania, które tak naprawdę chowają w sobie inny sens niż powinny, po to by zrozumiała go tylko druga osoba.
- Sakura – głos czerwonowłosego całkowicie wyrwał mnie z zamyślenia. - Spróbujmy jeszcze raz. Uda ci się.
Niepewnie przytaknęłam i szybko podniosłam mikrofon. Zamknęłam oczy, gdy usłyszałam znaną melodie. Wyczekując odpowiedniego momentu rozkoszowałam się każdym dźwiękiem, który wydobywał się z instrumentów. Strach powoli opuszczał moje ciało, a z moich ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki.
- I don't want this moment to ever end – zaczęłam cicho jednocześnie sprawdzając reakcje zespołu. Każdy z nich z uśmiechem kiwnął głową, dając znak bym kontynuowała.

***

Na zewnątrz panował już półmrok. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero, gdy Deidara postanowił zasunąć w oknach zasłony. Dochodziła dziewiętnasta. Miałam godzinę, by stawić się w internacie. Przeklęłam siarczyście, uświadamiając sobie o jutrzejszym sprawdzianie. Miałam tu być tylko chwilę, a wyszło na to, że podczas prób zleciał spory szmat czasu. Czym prędzej odstawiłam na blat szklankę z malinowa herbatą i podniosłam z podłogi plecak. Czując na sobie zdziwione spojrzenia, pośpiesznie wszystko wytłumaczyłam.
Wsunęłam stopy do trampek i naciągnęłam ich tył na pięty, ręką podpierając się o ramię Itachiego. Gdy udało mi się pomyślnie wykonać czynność, wyprostowałam się i zdmuchnęłam z oka opadły kosmyk włosów.
- Do jutra – powiedział czarnooki, otwierając mi drzwi wyjściowe.
- Tak, do zobaczenia – odparłam stawiając nogi na betonowym podjeździe.
Odwróciłam się jeszcze przez ramię i widząc, że dalej stoi w progu, uśmiechnęłam się delikatnie i pomachałam do niego ręką.
Mimo tego, że droga powrotna nie była długa, ani też skomplikowana, odczuwałam niepokój. Coraz bardziej rozprzestrzeniająca się ciemność wprowadzała mnie w panikę. Chyba jak każdy nie czułam się w niej pewnie. Do tej pory zasypiając mam ochotę podłączyć do kontaktu małą lampkę, którą ukryłam w torbie. Powstrzymuje mnie jednak to, iż jestem już „duża”.
Odwróciłam się za siebie, a wtedy dostrzegłam idących za mną dwóch nieprzychylnie wyglądających mężczyzn. Przyspieszyłam kroku, a słysząc że zrobili to samo, moje serce zaczęło bić szybciej.
- Ej! - zawołał jeden z nich. - Zatrzymaj się.
Postanowiłam to zignorować. Nie było sensu odpowiadać na zaczepki, mogłam ich tym jeszcze bardziej sprowokować.
Nagle, gdy odgłos ich chodu przekształcił się w bieg, jeszcze bardziej zwiększyłam tempo i zacisnęłam dłonie w kieszeniach kurtki. Słysząc, że są coraz bliżej instynktownie zaczęłam uciekać rozglądając się na boki, szukając jakiegoś czynnego sklepu, w którym znalazłabym schronienie. Jednak, żaden nie był otwarty. Całodobowy supermarket nie znajdował się jeszcze w zasięgu mojego wzroku, a po okolicy nie spacerowali żadni ludzie.
Niespodziewanie, poczułam jak ktoś szarpie mnie za rękaw.
- Chyba coś powiedziałem – warknął mężczyzna, zmuszając mnie do pozostania w miejscu.
Żelazny uścisk sprawił, że odwróciłam się w ich stronę. Ich twarze w słabym blasku latarni nie były zbyt wyraźne. Jednak mogłam stwierdzić, że na pewno ich wcześniej nie spotkałam. W efekcie przez mój umysł zaczęły się przewijać czarne myśli.
Agresywni.
Niebezpieczni.
Zboczeńce.
Porywacze.
Chcąc odpędzić resztę nachodzących myśli, głośno przełknęłam zalegającą w gardle ślinę. Nie mogłam stać bezczynnie, to nie wchodziło w grę. Z całej siły jaką posiadałam kopnęłam trzymającego mnie mężczyznę w krocze. Widząc, że w gwałtownej reakcji upadł na kolana, chwytając się za obolałe miejsce, rzuciłam się do biegu. Usłyszałam za sobą kroki i serie wyzwisk, jednak nie miałam odwagi się odwrócić. Nieoczekiwanie, potknęłam się o wystającą płytkę chodnikową przez co upadłam na ziemię. Jęknęłam żałośnie, a gdy poczułam jak ktoś szarpie mnie za włosy zagryzłam wargę, chcąc nie wydać z siebie krzyku.
- Ty suko! - wrzasnął poszkodowany przeze mnie mężczyzna, popychając mnie jednocześnie na ścianę budynku.
Siła z jaką uderzyłam o mur, sprawiła, że od razu zaczęłam odczuwać ogromny ból, a po chwili z mojego nosa zaczęła sączyć się krew. Gdy tylko poczułam jej metaliczny posmak w ustach, starłam ją wierzchem dłoni. Spojrzałam na sprawców zdarzenia, którzy rechotali na mój widok. Po chwili jednak spoważnieli i wymienili między sobą spojrzenia.
- Madara wyjechał w interesach, ale kazał ci przekazać, że masz nie zapominać o łączącej was umowie – powiedział ostro większy z nich.
- W co ja się najlepszego wpakowałam – wyszeptałam, widząc jak zwyczajnie się oddalają.
To bagno, w które wdepnęłam pochłaniało mnie z każdą chwilą, a osoby, która rzuciłaby w moim kierunku linę jak nie było, tak nie ma.

***

Cicho weszłam przez dwuskrzydłowe drzwi do budynku. Przystawiłam dłoń do ust i nosa, chcąc, by przechodzący uczniowie niczego nie dostrzegli. Na szczęście nikt nie przechodził akurat korytarzem. Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się schodami do swojego pokoju.
- Szukałam cię – usłyszałam za sobą głos dyrektorki, przez co natychmiast się do niej odwróciłam, wprawiając ją tym samym w osłupienie.
- Uderzyłam w drzwi – skłamałam, siląc się na delikatny uśmiech.
- Do mojego gabinetu – rzekła surowo, a ja z przybitą miną ruszyłam za nią.
Podczas gdy dyrektorka zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu, ja zaczęłam nerwowo bawić się własnymi palcami, jednocześnie walcząc w głowie ze spekulacjami, dotyczącymi powodu, dla którego Tsunade mnie szukała.
Po chwili usłyszałam skrzypnięcie zawiasów otwieranych drzwi i stukot obcasów. Odwróciłam się przez ramię, ale widok przysłoniła mi chusteczka, którą kobieta postanowiła przetrzeć mi twarz. Starannie zmywała mi z buzi zaschniętą krew, a ja wykrzywiłam twarz w grymasie. Czułam się jak mała dziewczynka, której mama nawilża swój palec śliną, by usunąć bród z jej twarzy ignorując to, że ta czynność niespecjalnie jej się podoba.
Gdy skończyła spojrzała na mnie z politowaniem i rzuciła w moją stronę czystą chusteczkę, mówiąc bym sama wyczyściła sobie dłonie. Posłusznie wykonywałam czynność, ona przyłożyła do obu stron mojego nosa, kciuk oraz palec wskazujący, by następnie delikatnie dotknąć go na całej długość.
- Masz szczęście. Nie jest złamany – burknęła i zasiadła za biurkiem.
Spuściłam wzrok i schowałam ubrudzony już materiał do kieszeni spodni. Wpatrywałam się w swoje trampki, które z pewnością wymagały prania, czekając aż kobieta odezwie się pierwsza.
- Twój wujek dzisiaj na ciebie czekał. - Na te słowa gwałtownie uniosłam głowę, kierując wzrok na jej brązowe tęczówki. - I się nie doczekał.
- Przepraszam – powiedziałam cicho, uświadamiając sobie co mnie ominęło.
- Często znikasz, a twoje wyniki w nauce mówią same za siebie. Coś się dzieję, Sakura?
Tak. Dzieję się coś, nad czym tracę kontrolę i coś z czym nie umiem sobie poradzić, a także coś do czego boję się przyznać. Żałuję, że nie nie mogę wykrzyczeć tego, co we mnie siedzi. Milczenie sprawia, że ból pogłębia się jeszcze bardziej, ale moje usta, zostały zszyte dumą, wstydem i strachem.
- Nie, ja tylko...
- Razem z twoim wujkiem zdecydowaliśmy, że ograniczymy ci wyjścia z internatu, a przynajmniej na czas tego tygodnia. Wydaję mi się, że jutro masz sprawdzian z matematyki, z którego ocena będzie miała wpływ na ocenę końcową, zaś w czwartek czeka cię kartkówka z języka angielskiego, a jeśli mnie nie okłamano, złapałaś ostatnio jedynkę przy odpowiedzi.
- No tak – przyznałam niechętnie. - Ale ja muszę wyjść w piątek! Pani Tsunade, to dla mnie ważne.
Westchnęła.
- Posłuchaj, jeśli razem z Kohaku zobaczymy w tym tygodniu poprawę, nie ma sprawy.
- Obiecuję, że dam radę! - powiedziałam, gwałtownie wstając, kobieta natomiast się rozpromieniła.
Musiałam się postarać. Nie mogłam teraz zawieść zespołu, ale skoro moje wyjścia będą ograniczone – próby również.
- Jeszcze jedno. - Schyliła się, a po chwili wyciągnęła spod biurka pudełko po butach. - Znalazłam to w moim domu i pomyślałam, że dobrze by było gdyby trafiło to w twoje ręce.
Zdumiona wzięłam od niej karton i przyjrzałam mu się uważnie. Był zwyczajny, można było taki dostać w każdym sklepie obuwniczym. Jednak miałam wątpliwości, czy zawartość była tej samej wartości. Delikatnie uchyliłam pokrywę. 
- Nie. - Na ten dźwięk ponownie ją opuściłam. - Nie otwieraj teraz. Zrób to, gdy będziesz sama.

Od Autorki: Już na wstępie chcę powidzieć, że możliwe, iż myślicie sobie "Co ona wyprawia z tym Sasuke, raz taki, a raz taki. Głupia jakaś". Nie no, może aż tak to nie. xD A nawet jeśli, to trudno. W każdym razie, chcę oznajmić, że może teraz wydaje się to dziwne, ale wszystko jest pod kontrolą i ma powiedzmy, że wytłumaczenie :3 Mimo tego, że w tym rozdziale pojawił się śpiew zamiast tańca, nie znaczy, że tak już zostanie do końca.
No, a teraz tak już co do samego rozdziału. Przelałam na niego trochę swojego humoru, którego czasami aż się wstydzę, więc no... Są też momenty dosyć, hmmm, mogabym powiedzieć głębokie, ale nie wiem czy byłoby to dobre określenie. No w każdym razie wyszła mieszanka wybuchowa. Trochę się w nim dzieje, więc mógł wyjść nieco chaotyczny. Miałam też duży problem z interpunkcją, więc jeśli zauważycie błąd, piszcie śmiało :D
Dobra, dość tej paplaniny, bo nie dotrwacie do końca. Pora na coś, na co być może część z Was czekała, czyli niespodzianka, która możliwe, że niespodzianką nie jest.
No więc, jest to praca, którą napisałam na pewien konkurs, a skoro jest już po wynikach to postanowiłam się nią z Wami podzielić. Jest trochę poprawiona, bo znalazłam w niej błędy, no ale tak to jest, gdy do ostatecznego terminu wysłania prac zostają trzy minuty. Nie umiem wyjaśnić dlaczego, ale "List w butelce" stał się bliski mojemu sercu.

Fort Bragg, 15 lipca 2007r.
Ukochany Colinie,
pamiętasz może jak opowiadałam Ci o Jacku i Evelyn? Na wszelki wypadek postanowiłam, że Ci przypomnę. Podczas jednego ze spacerów, tuż po sztormie wybrałam się na plaże. Właśnie wtedy ocean wyrzucał z siebie najcenniejsze skarby i tajemnice. Tak było również tego dnia.
Znalazłam starą, szczelnie zamkniętą korkiem butelkę z zielonego szkła. Była w niej stara, lekko ubrudzona kartka papieru, która okazała się być listem. Nadawcą był Jack, samotny żeglarz. Opisał w nim miłość do swojej ukochanej – Evelyn, która pozostała na brzegu. List, za każdym razem, czy miałam dwanaście lat czy tak, jak teraz, dwadzieścia pięć, po przeczytaniu wywołuję u mnie łzy wzruszenia. Już od czterech lat odczuwam to samo co on – tęsknotę.
Stałam na molo i upajając się zapachem morskiej bryzy, przyglądałam się jak słońce powoli unosi się nad linią horyzontalną. Otwarłam dłonie, w których szczelnie chowałam małą muszelkę, którą znalazłam nad brzegiem Pacyfiku. 
Poczułam się jakbym znów miała dwanaście lat i podczas spaceru zbierała wszystkie skarby, które woda postanowiła w końcu wyrzucić na brzeg, by później przemycić je do domu i schować w pudle pod łóżkiem. Niestety, kiedy mama odkryła moją skrytkę natychmiast kazała mi wrzucić wszystko do wody, mówiąc, że tam jest tego miejsce. Ale nadal nie wie, że w ten dzień postanowiłam część zostawić i ukryć w dziurze, pod panelami w podłodze. 
Nagle poczułam, jak oplatają mnie Twoje męskie, umięśnione ramiona. Nie wyrwałam się. Wiedziałam, że to Ty. Znałam Twój dotyk. Był taki czuły i delikatny, jakbyś się bał, że wraz z  gwałtownym ruchem rozbiję się jak porcelanowa laleczka. 
- Kocham cię – wyszeptałeś chowając nos w zagłębieniu mojej szyi.
Słysząc to wyznanie, poczułam jak fala gorąca zalewa moje ciało. W moim brzuchu motylki trzepotały niespokojnie skrzydełkami,  wprawiając mnie w uczucie, jakie zazwyczaj towarzyszyło, nastolatkom podczas pierwszego pocałunku. 
Westchnęłam, czując na sobie Twój miarowy, gorący oddech.  Zagryzłam wargę i odchyliłam głowę w prawo, by dać Ci większą możliwość do pieszczot. Jednak, gdy poczułam, że nieco się oddaliłeś, skrzywiłam twarz w grymasie. Nagle przeniosłeś dłonie na moje biodra, żeby za pomocą jednego ruchu odwrócić mnie ku sobie. Spojrzałam w Twoje błyszczące, czekoladowe tęczówki, by chwilę później położyć dłoń na Twoim policzku.
- Też cię kocham – odpowiedziałam, lekko unosząc się na palcach, aby dosięgnąć tych pełnych, seksownych ust, których z każdą sekundą pragnęłam coraz bardziej.
Musnęłam delikatnie Twoje wargi, a następnie cofnęłam się o krok, żeby sprawdzić jak zareagujesz. Spojrzałeś na mnie pewnym siebie, pełnym pożądania wzrokiem i wpiłeś się zachłannie w moje usta. Zsunąłeś jedno ramiączko błękitnej tuniki z mojego ramienia, aby chwilę później pocałunki przenieść na moją nagą skórę. Ja nie powstrzymując w sobie westchnięć, zaczęłam odpinać guziki Twojej białej koszuli, całkowicie zapominając o muszelce, którą trzymałam w dłoni. Wypadając poturlała się kawałek po deskach, a później spadła prosto do oceanu przez małą szparę. 
Wtem, razem z pluskiem, który odbił się echem w mojej głowie otworzyłam oczy, gwałtownie przebudzając się ze snu. Przeniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam tępo spoglądać w jakiś punkt przed sobą, próbując uspokoić oddech. Gdy już tak się stało, jedną rękę przeniosłam na miejsce obok. Zimne prześcieradło i poduszka ułożona tak jak, zostawiłam ją wczoraj wieczorem uświadomiły mi, że znów Cię przy mnie nie było. 
Opadłam na poduszkę, powodując, że przez dziurę w poszewce wydostało się jedno piórko. Odwróciłam się na bok, by spojrzeć w jego kierunku. Wirując unosiło się jak najwyżej, aby po chwili zacząć powolnie upadać.
Ta sytuacja doskonale odzwierciedlała nasze uczucie, nie sądzisz?
Niewinna, młodzieńcza miłość, która w następstwie przerodziła się w ogień namiętności. Niestety  miałam wrażenie, że mimo mojej woli, gasł w obliczu Twojej nieobecności. Chciałabym, żeby było tak jak kiedyś. Żebym każdego dnia zakochiwała się w Tobie na nowo z wzajemnością.
Złapałam kawałek pierza w dłoń zanim zetknęło się z podłogą i i podeszłam do okna. Uchyliłam klamkę, a następnie je otworzyłam. Dmuchnęłam w piórko, a ono tańcząc na wietrze ponownie uniosło się do góry. 
Zrobiłam to dlatego, że dalej mam nadzieję, więc nie pozwolę nam upaść.
Podeszłam do czarnej szafy z przesuwanymi drzwiami, znajdującej się na wprost łózka, która była prezentem od moich rodziców. Tak jak miałam w zwyczaju, zaraz po jej otwarciu odruchowo chwyciłam białą koszulę, która była jedną z rzeczy które tu zostawiłeś. 
Przyłożyłam do nosa kołnierzyk, a zmysłowy, męski zapach natychmiast mnie otulił. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie, że każdego ranka ta właśnie woń budziła mnie ze snu, często  wraz z pocałunkami, które składałeś na mojej skórze, jak to kiedyś powiedziałeś „Na miłe rozpoczęcie dnia”. Chciałabym żeby znów, tak zaczynały się moje poranki.
  Skierowałam się do kuchni. Chłód bijący od podłogowych kafelek, łaskotał moje bose stopy.  Tak jak robiłam od długiego czasu, od razu po wejściu do pomieszczenia chwyciłam do rąk marker, który leżał się na blacie i podeszłam do kalendarza wiszącego na ścianie.
Powolnym ruchem skreśliłam dzisiejszą datę – piętnasty lipiec. Minęły dokładnie cztery lata odkąd wyjechałeś na misję. To Twoje dobre serce nakłoniło Cię do tego wyjazdu do Bagandou w Republice Środkowoafrykańskiej wraz z dwoma innymi chirurgami. Jednak, miałeś jechać tylko na sześć miesięcy, a tymczasem dalej nie wróciłeś. Nikomu nie udało się nawiązać z Tobą kontaktu. Nasze rodziny dalej się martwią, jednak niektórzy znajomi założyli już najgorsze. Ja wiem, że pewnego dnia zapukasz do drzwi naszego wspólnego domku, a ja ze wzruszeniem rzucę Ci się w ramiona. Jestem tego pewna. Dlatego cały czas czekam.

Stałam, na puszystym białym dywanie, pośrodku salonu, który urządziłeś. Nie byłam zbyt przychylna do białych ścian, jednak gdy na jednej z nich ustawiłeś beżowy panel, wyraz niezadowolenia od razu znikł z mojej twarzy. Narożnikowa, jasna kanapa i prosty, kawowy stolik, który stał naprzeciwko niej, sprawiały, że pomieszczenie wydawało się eleganckie, jednak przez elektryczny kominek zamontowany w ścianie, oraz żywe rośliny w doniczkach, które były moim pomysłem, również przytulne.
Wzięłam z barku, znajdującego się w meblościance, butelkę wina i usiadłam na kanapie. Nalałam napoju do 1/3 wysokości kieliszka i chwyciłam za jego nóżkę. Pierw zamoczyłam tylko usta, by delektować się jego smakiem, jednak po chwili przestało mieć to dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Pijąc napój duszkiem, chwyciłam fotografię, którą jakiś czas temu położyłam na stoliku. 
Byłeś na niej Ty. Zdjęcie zrobiłam na plaży, zaraz po tym jak razem tu zamieszkaliśmy. Stałeś ubrany jedynie w białe szorty. Mimo, że oślepiło Cię słońce, to z Twojego wzroku można było z łatwością wyczytać niezwykłą charyzmę i pewność siebie. Za to szczery uśmiech oznajmiał o Twojej pogodności i optymizmowi. Takiego właśnie Cię pokochałam. Uczyłeś mnie czerpać radość z każdej możliwej chwili. 
Niespodziewanie mimo zamkniętego okna moje włosy rozwiał przyjemny, chłodny wiatr. Poczułam Twoją obecność. Nie byłam tylko pewna, czy to nie przypadkiem przez alkohol, który dawał mi się we znaki.
- Mieliśmy się pobrać jak tylko wrócisz – wyszeptałam, odchylając głowę, tak jakbym chciała położyć ją na Twoim ramieniu.
Kochanie, zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie tą wyjątkową chwilę. Na plaży rozbrzmiewa Marsz Weselny, a my powolnym krokiem trzymając się za ręce kierujemy się w stronę ozdobionego ołtarza, który tonie w promieniach zachodzącego słońca. Byłabym ubrana, w prostą, śnieżnobiałą sukienkę do kolan, a Ty miałbyś lekko podwinięte czarne spodnie i białą, aksamitną koszulę. Jeśli oczywiście byś się zgodził. Nasze stopy byłyby bose, tak aby mogły się zagłębić w złocistym piasku. Byłaby to skromna ceremonia. Tu, w Fort Bragg, wśród rodziny i znajomych, co Ty na to?
Czułam jak tęsknota wypełnia moje serce, a gorycz zaczyna być widoczna w postaci łez, które powoli wyznaczały czarno-szare ścieżki na moich policzkach. Natychmiast chwyciłam do rąk notes i długopis. Melancholijność w którą popadłam, sprawiła, że postanowiłam zrobić to samo co niegdyś Jack. 
Nawet po zmroku, wybrzeże było zdumiewające, jednak sam dobrze o tym wiesz. Przecież wiele razy się nim zachwycałeś podczas naszych wieczornym pikników. Usiadłam na krawędzi molo i przyglądając się światłu latarni morskiej, spuściłam do zimnej wody nagie stopy. Wzdrygnęłam się i zamknęłam oczy, chcąc dać się całkowicie pochłonąć uspokajającej atmosferze oceanu.
- Znowu to robisz – usłyszałam głos z oddali, a po chwili dostrzegłam zbliżającą się w moim kierunku kobietę.
Rachel Curtis, pamiętasz ją? To żona Twojego brata – Ethana i jednocześnie moja najlepsza przyjaciółka. O dziwo, rybaczki, które jak kiedyś twierdziła – są najwygodniejsze, zmieniła na spódniczki, jednak z kolorowymi koszulkami, z nadrukami trudno jej się rozstać, ale powoli upycha je już do głębi swojej szafy. Dotychczas czarne włosy, przefarbowała znowu na brąz. Zrobiła sobie nawet przedziałek! Wygląda o wiele ładniej od czasu, gdy ją ostatnio widziałeś. Gdy wrócisz, możliwe nawet, że jej nie poznasz. Ale, gdy usłyszysz kobietę kłócącą się z Twoim bratem, będziesz wiedział, że to ona. Tak, ciągle się sprzeczają, jednakże odkąd wyjechałeś coraz mniej. Rachel nawet stała się troszkę mniej wybuchowa. Dziwne prawda?
- To znaczy co? - odezwałam się po dłuższej chwili milczenia.
Przyjaciółka mocniej opatuliła się swoim brunatnym kocem i usiadła tuż obok mnie. Spojrzała na mnie pełnym troski wzrokiem, którym ostatnio obdarowywała mnie coraz częściej. Westchnęła ciężko i przeczesała dłonią swoje włosy. Miałam wrażenie, że zastanawia się jak dobrać słowa.
- Zatracasz się w wyimaginowanym świecie – powiedziała, spoglądając na nasze odbicie w tafli wody, która była wyjątkowo spokojna.
- Po prostu za nim tęsknie. - Spojrzałam na gwiazdy, mając na dzieję, że gdziekolwiek jesteś też na nie spoglądasz.
- Wiem – zaczęła kładąc mi dłoń na ramieniu. - Ja też, ale to nie znaczy, że możesz przestać odróżniać rzeczywistość od krainy marzeń. Emily, musisz się wreszcie pogodzić z tym, że Colin...
- Colin żyje – przerwałam jej – I wróci. Jestem tego pewna.
- To że to sobie cały czas wyobrażasz nie znaczy, że tak będzie – powiedziała stanowczo, jakby chcąc w brutalny sposób obudzić mnie z głębokiego snu. Nie miałam jej tego za złe. Nawet uśmiechnęłam się delikatnie widząc jej altruizm.
- Wyobraźnia to jedyne co mam. To podstawa mojej wiary, Rachel.
Po usłyszeniu moich słów wstała i patrząc na mnie z politowaniem, przykryła moje ramiona kocem. Gdy stwierdziłam, że jej kroki powrotne są coraz mniej słyszalne, wyjęłam spod swetra butelkę i wyciągnęłam z niej mój list. Korzystając z długopisu, który chował się w mojej kieszeni dopisałam tą sytuację dodając jeszcze kilka następnych linijek. Zaraz po ponownym zamknięciu butelki zamachnęłam się i rzuciłam nią jak najdalej umiałam, prosto do wody. 

Kocham Cię Colin i jestem pewna, że list trafi w Twoje ręce, gdy ja będę siedziała w domu, 
pewnie po raz kolejny pijąc wino, imaginując sobie jak go czytasz. 
Twoja na zawsze, Emily.



15 komentarzy:

  1. Wybacz, ale skomentuję jutro, chciałam zaznaczyć swoją obecność XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ino podglądała Sakurę i Sasoriego? Nie ładnie tak :) Choć z drugiej strony takie postępowanie idealnie do niej pasuje - typowa nastolatka myśląca o chłopakach, randkach i kwiatkach :D Podobnie jak ona, nie umiałabym ukryć swojego zainteresowania, nie wiem nawet, czy maskowałabym się gazetą - do góry nogami należy dodać. Najlepiej od razu pytać z grubej rury i nie bawić się w podchody :P

      Opinia Sakury mocno mnie zaskoczyła, aczkolwiek rozumiem ją doskonale. Lepiej nie angażować się od razu, skoro tak naprawdę, nie zna go za dobrze. Może i Sasori jest przystojny, ale taki argument jak dla mnie, okazał się niewystarczający. Co nie zmienia faktu, że wyżej wymieniony leci na Haruno :) Myślę nawet, że specjalnie chce zniechęcić różową do Sasuke podobnymi stwierdzeniami, bo zwyczajnie jest zazdrosny, choć mogę się mylić. Zobaczymy jak dalej będzie się zachowywał, ale póki co nie ufam mu zbytnio - tak doszukuję się jakieś ciemnej strony Sasoriego XD On stanie między Sakurą a Sasuke, mówię wam.

      Biedna Hinatka - one wszystkie są od siebie zupełnie inne, a jednak się przyjaźnią i mieszkają razem. Właściwie, gdybym miała porównywać swoje zachowanie w sprawach damsko-męskich ze wszystkimi trzeba dziewczynami, to najbliżej mi do Hinaty - niestety :D Mam nadzieję, że coś z tym zrobisz, bo choć jestem podobna, to taka nieśmiałość mnie irytuje. Tak, teraz wychodzi, że sama ze sobą nie umiem wytrzymać ;c

      Wiesz Ty co?! Jak doszłam do fragmentu, z którego wynika, że Sasuke jest zmuszany do randek, to w mojej głowie pojawiły się słowa: "wielkie umysły myślą tak samo". Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że mimo podobnych pomysłów na wątek w opowiadaniu, nie okażą się one identyczne >.< Ukradłaś mi wątek, ale i tak sądzę, że uda mi się zaskoczyć :P Sasek jak zwykle zimny, konkretny i arogancki - takie czyste, pociągające zło :D Ta rozmowa z pewnością miała jakiś głębszy sens. Z jednej strony jestem wściekła, a z drugiej dobrze, że nie podałaś nam wszystkiego na tacy, choć ciekawość mnie zżera od środka i to tak konkretnie ;-:

      Madara coraz bardziej konkretny w działaniach widzę... nie lubiłam tego człowieka w mandze oraz anime (podobnie jak ofiarę losu Obito) i nie polubię również w tym opowiadaniu. Czemu wszyscy z Uchiha poza najbliższą rodziną Saska - mama, tata i brat - oraz nim samym są tacy denerwujący i odpychający? >.< Dobrze, że finalnie Sakura nie miała najgorszych obrażeń, bo by Kumiko wpadła nieproszona do opowiadania i zabiła Madarę własnoręcznie bez mrugnięcia okiem.

      Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nie można, nie ucząc się, mieć dobrych ocen, a już zwłaszcza w licem XD Dyrektorka ją wreszcie ochrzaniła i dobrze, opowiadanie nabiera realności. Teraz Sakura będzie musiała się naprawdę postarać, aby zdać i móc wychodzić z internatu - choć nie mam pojęcia, jak ona to zrobi, skoro nie umie kompletnie nic na jutrzejszy sprawdzian z matematyki, ale okej. Coś tam zapewne wykombinujesz :)

      Wiki chce teraz, już, natychmiast wiedzieć, co jest w tym pudełku, więc masz za zadanie szybciutko wracać do nas z kolejnym rozdziałem, bo umieramy z ciekawości. CO TAM JEST?!

      Sakura ma śpiewać na ślubie Yohiko i Konan? Powodzenia, skoro teraz ograniczyli jej wyjścia... sprawy się coraz bardziej komplikują, lecz nie do końca te, których się człowiek spodziewał. Do tej pory myślałam, że jedynym problemem okaże się Madara. Cieszę się, że mnie nie zawodzisz :P

      Humor w tym rozdziale powala - zarówno Deidara - który w innych opowiadaniach mnie denerwuje - jak i alterego Sakury. "Przymknąć ucho", no ja nie mogę xDDD Beka! Mamy podobne poczucie humoru Amishiru :)

      Twoją pracę na konkurs czytałam i muszę przyznać, że mnie wzruszyła. Była doprawdy świetnie napisana. Nie będę jednak rozwodzić się o niej długo, bo komentarz się nigdy nie skończy. Pozostaje mieć nadzieję, że skoro te słowa zostały odczytane, to list dotarł do jej ukochanego. Tak myślę. Nadzieja umiera ostatnia...

      Pozdrawiam i Buziaczki Amishiru, odpowiedziałam Ci u siebie i znów rozpisałam się w jednej kwestii...

      Usuń
    2. Jejku jaki długi komentarz :O Nawet nie wiesz jak się cieszę :D

      No po prostu nie mogłam się powstrzymać, by takiego zachowania do Ino nie dopisać, również mi to do niej idealnie pasowało.

      Hinatka, Hinatka... Oj będzie ciężko, ale coś z tym zrobię. Chodzi mi o to, że muszę to jakoś dobrze rozegrać, ale co do nieśmiałości, to skąd ja to znam? Też jestem, a może byłam? Nie no, chyba dalej jestem nieśmiała. Ale już mniej! Więc postaram się na tym skupić.

      Ciemna strona Sasoriego haha xD No ale dobrze myślisz. Chce ją zniechęcić. Ale czy tak dosłownie stanie między Sasuke a Sakurą to jeszcze zobaczymy. Kandydatem do tego zadania jets również Toshiro. Ops, to nie miało ujrzeć światła internetu. xD

      No cóż. Czar sielankowej nauki prysnął. Mimo tego, że jak sprawdzałam rozdział i czytałam o tym sprawdzianie miałam w myślach "Nie no, weż to skasuj. Nie rób tego czytelnikom! Nie w wakacje!" musiałam to zrobić, bo dzięki temu wywiąże się później pewna akcja huehue :D

      Nie mart się. Myślę, że nie odebrałam Ci wątku w opowiadaniu. Tu nie chodzi o zmuszanie do randek. W sensie, nie żebym Wam spoilerowała, chcę po prostu Was przerzucić na inny tor myślenia. xd

      Pudełeczko, tajemnicze pudełeczko. :D No cóż, nie mam dla Was innej rady niż cierpliwość, bo wydaję mi się, że rozdział niestety syzbko się nie pojawi, bo z tego co na razie zaplanowałam wyszedłby chyba na 3-4 strony, a to za mało! :D

      Sakura ma śpiewać na zaręczynach* Drobny błąd, być może nieumyślnie, ale wolałabym sprostować xD Nie wiem cyz na ślub bym się zdecydowała. To zbyt, hm zbyt skompikowane xd

      Cieszę się, że jednak jest osoba z podobnym poczuciem humoru XD Możemy się wstydzić obie haha :D

      Co do pracy, to szczerze, nie wiem czy dotarł, nie wiem też czy Colin żyje, a nie zamierzam tego dokańczać. Po prostu podoba mi się właśnie ta nadzieja, którą niesie ze sobą list i nie chce jej burzyć.

      Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Ten komentarz był jeszcze dłuższy, niż tutaj, ale skasowałam część, bo gdy chciałam dodać go na bloga, to wyskoczył mi błąd i pisało na czerwono, że użyłam za dużo znaków. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz mi się to zdarza. Mogłam co prawda podzielić ten komentarz na dwa, ale nie miałam pojęcia, gdzie jest połowa, a głupio by było dodać takiego kolosa, a następnie tylko dwa akapity... a no i pytałam się jeszcze czy Ino u Ciebie przypadkiem nie chodzi z Kibą, bo coś mi świta, ale się już coś ten Kiba nie pojawia XD

      Generalnie w tej usuniętej części informowałam zawzięcie, że jestem Twoją najwierniejszą czytelniczką i musiałam odezwać się pierwsza, więc wybacz za ten pierwszy jednozdaniowy wpis pod rozdziałem. Zaczęłam także wspominać o obecnej pogodzie XD Tak, lubię się rozpisywać...

      Hinatka jest u mnie całkowicie inna, to trzeba przyznać. W ogóle mimo że jest w postaciach, to jak na razie było jej mało u mnie. W rozdziale trzecim z pewnością poświęcę jej pewną część - zaczyna się zabawa XD

      Z tym ukradnięciem pomysłu, to tak pół żartem pół serio - u mnie też nie będzie chodziło o randki. Po prostu skojarzyło mi się to w pewnym stopniu z czymś, co zamierzam wprowadzić :) Jak chcesz nas naprowadzić na inny tor, to dobrze. W takim razie wieczorami będę wymyślała milion opcji XD

      Tak, ciemna strona Sasoriego - to niebezpieczne. Nie moja wina, że takie miałam myśli. Cieszę się, jednakże, że dzięki temu udało mi się coś wydedukować. A tak... Toshiro, nie zapomniałam o nim, co to, to nie :) Już od początku się do niej lepił, to widać - jak na opowiadanie przystało musi się czasem coś skomplikować. Zazwyczaj nie lubię konkurentów głównych bohaterów, ale ten Toshiro jest całkiem fajny :)

      Dobrze, że się wywiąże pewna akcja z tych jej szkolnych kłopotów i w ogóle. Nie należy zapominać, że to opowiadanie z gatunku szkolnych, wiec nauka musi być, czy komuś się to podoba, czy nie. Takie środowisko. Przy okazji staje się to wiarygodniejsze :D Czekałam na takie problemy ^^ Sakura będzie ściągać od Saska na sprawdzianie z matmy, zgadłam? XD I tak nie odpowiesz ;c

      To myśl nad tym, jak uzupełnić te strony, bo ja nie mogę się oderwać od tego świata.Już teraz się zastanawiam, co zrobię, jak ta historia się skończy - tak, jestem bardzo normalna :P Na pewno wymyślisz coś fajnego, tak jak do tej pory Ci się to udawało. Mogłabym podsunąć pomysły, ale nie zrobię tego, bo mam je zachowane na własne opowiadanie :D Pudełeczko, pudełeczko, nic mnie to nie interesuje, nic a nic =.= Kogo ja chcę oszukać?

      Zaręczyny, czy ślub, co za różnica XDDD Choć ja na Twoim miejscu też nie chciałabym się bawić w żadne śluby, to za bardzo skomplikowane, wiem, bo już opisywałam jeden ślub na pięć rozdziałów - nie zdecyduję się po raz kolejny...za bardzo męczy.

      Ja mam bardzo oryginalny humor xD Zawsze jak ja się śmieje, to nikt inny nie widzi w tym nic zabawnego i wychodzę na debila. Zawsze śmieszą mnie rzeczy, których pozostali nie uznają za komiczne - marny mój los :D

      Myślę, że jakbyś znała odpowiedź, to byś nam odpowiedziała, także nie zaskoczyło mnie, że sama nie wiesz, jak to potem było. Historia i tak urzeka pod wieloma względami.

      Również pozdrawiam :*

      PS: I tak odpisałam Ci u siebie XD

      Usuń
    4. No więc ja i mój refleks postanowiłyśmy w końcu nabrać weny i odpisać na komentarz xD

      Tak, tak, Ino chodzi z Kibą, a to, że się nie pojawia to wiesz, znaczy tylko tyle, że trzeba poczekać, aż zrobi wielkie wejście xD No w każdym razie na pewno o nich nie zpaomniałam! :D

      I co? Wymyśliłaś już jakąś opcje co do Saska i jego rozmowy z Itachim? xD Jestem otwarta na wszelkie spekulacje :)

      Cholera XD Kolejna osóbka mówi mi, że Toshiro jest fajny. Zaczynam się obawiać, że będziecie chcieli mi tu go zeswatać z Sakurą. Cóż najwidoczniej jest zbyt miły xd

      Co do uzupełnienia stron, malutki pomysł mi właśnie zaświtał czytając Twój komentarz. xD Ale i tak coś czuję, że rozdział nie pojawi się w takich odstępach czasu jak poprzednie :c

      Mnie zazwyczaj śmieszą jakieś złośliwe komentarze, jakieś dopowiedoznka itp. No ciężko to wytłumaczyć xD

      Pozdrawiam :* I przepraszam, że tak szybko kończę, ale muszę się zbierać z laptopa ;-;

      Usuń
    5. Cieszę się, że o nich nie zapomniałaś, choć ja i tak bardziej wolę paringi, których większość nie uznaje: SasuNaru (xD), KakaRin, KibaHina, NaruSaku, ShikaIno, SasuKarin, GaaMatsu... tak - powód dla którego czekam na NaruHina i SasuSaku jest taki, że wiem doskonale, iż Kishimoto właśnie ich zwiąże i nie stworzy zaskakujących paringów - fani by go pogryźli ;c
      To, że lubię te paringi, to nie znaczy, że akurat takie będą w opowiadani. W ogóle planuję już drugą serię. Znam dokładnie zakończenie tego opowiadania i już świta mi druga część ;) (Może więc doczekasz się zmiany charakterów na skutek jakiś wydarzeń, ale nie obiecuję ^^)

      Cieszę się, że Cię natchnęłam, ale nie wiem o jaki komentarz chodzi - ten tutaj, czy u mnie na blogu. Tak czy siak czytałam jeden i drugi, a i tak nie wiem w czym Cię natchnęłam, skoro napisałam przecież, że tego nie zrobię, abyś mi pomysłów nie zabrała XD

      Nie masz za co przepraszać, ja także późno odpisuje jak na mnie - braw weny na komentarz, za to pojawiła się u mnie już trójeczka z niespodzianką w treści, zapraszam :)

      Nie, oj nie - ja go z Sakurą swatać nie będę, bo co z tego, że jest fajny, jak to blog SasuSaku - ja szukam kategoriami i wymagam tego paringu :D Oczywiście żartuję, ale nie wiem, czy zdecydowałabyś się na tak drastyczną zmianę w fabule :P

      Mam dziwaczny, który z pewnością nie jest prawdziwy - Sasu musi się z nią umawiać, bo to jakaś ważna szycha XD Mówiłaś, że nie chodzi o randki, a ja i tak swoje :< No nie wiem... może laska jest zakompleksiona i płaci za pana do towarzystwa? XDDD Sasek taki idealny kandydat... jedno jest pewne. Sasek laskę ma w dupie i przez to będzie reprymenda od rodziców, w dodatku zostanie czarną owcą, czyli się sprzeciwi. Może go jeszcze wyklną i wydziedziczą XDD

      Nie masz za co przepraszać... choć nie, masz. Nie dodałaś mnie do linków - jestem aż taka beznadziejna? ;c

      Pozdrawiam, buziaczki ;*

      Usuń
  2. Witam, To ja!

    Na samym począteczku powiem Ci, że w żadnym stopniu nie jestem zawiedziona randką z Sasorim, może troszkę ubolewam nad tym, że Sakura jest w tak negatywny sposób nastawiona do związków, ale po części ją rozumiem. W końcu całkiem niedawno jej życie wywróciło się do góry nogami.

    Tak strasznie szkoda mi Hinatki, mam nadzieję, że zrobisz coś z tym jej zauroczeniem. Bo zrobisz nie?

    " Opowiem ci pewną historię – odezwał się blondyn. - Za górami, za lasami...
    - Streszczaj się – wtargnął w wypowiedź wyraźnie zirytowany Itachi.
    - Nie wtrącaj się – warknął. - A więc, pewnego, słonecznego dnia...
    - Był wieczór.
    - I padało – tym razem wtrącić postanowił się również Akasuna, wywołując u mnie cichy śmiech.
    - Wy to wszystko potraficie zepsuć! - krzyknął Deidara, krzyżując ramiona na klatce piersiowej" ----> Ten fragment mnie rozwalił. Deidara i jego romantyczna dusza. :3

    Ta cała akcja z występem Sakury mnie zszokowała, faktycznie uzdolniona z niej dziewoja. XD

    Sasuke mnie zaskoczył, hahahahha zostawił laskę na randce. Ciekawe o co chodzi z tą całą A..., zapomniałam jak ma na imię, -,-. Wybacz. Ale i tak jestem ciekawa o co chodzi, zainteresowała mnie rozmowa z Itasiem. :D

    Huhuhuhuuhuhuhuhuhuuhuhuuhuh
    Madara działa coraz agresywniej, jestem ciekawa jak dalej się ta akcja potoczy.

    Co jest w tym pudełku? Nie no nie wytrzymam ja chce to wiedzieć już teraz. -,- Nie każ mi długo czekać, bo umrę. Niech cię wypełni wena, dużo weny!



    Co do niespodzianki....
    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Bardzo mi się spodobało, to takie romantyczne, wzruszające. Na prawdę mną to potrząsnęło. Wzruszyłam się ;(
    Bardzo ładne słownictwo, opis uczuć i no, ten wszystko!
    Udała Ci się niespodzianka. :)
    Pozdrawiam Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, co do Hinatki to tak tego nie zostawię. To byłaby krzywda ;_; Mam juz pomysł co z tym fantem zrobić, ale nic nie zdradzę :3

      Widzę, że mój humor jednak potrafi kogoś rozbawić :D Cieszę się z tego, bo ten fragment planowałam już od samego początku.

      Rozmowa z Itasiem ma znaczenie, oj ma. Będzie to jeden z ważniejszych wątków, mimo, że pojawił się dopiero teraz. Dziewczyna ma na imię Asami, ale ona szczególnego znaczenia chyba nie będzie miała, no chyba, że mi się odwidzi, lub mnie natchnie.

      Na prawdę, to nie planowałam tak agresywnego zachowania wobec Sakury. Tak jakoś samo wyszło, że się uderzyła Bo co złego, to nie ja. :D

      Amishiru postanowiła się nieco podroczyć i urwać w takim momencie. HE HE :D Niestety rozdział chyba się syzbko nie pojawi, no chyba, że rzeczywiście wypełni mnie wena.

      Pomysł na prace z niespodzianki był nagły, a jednak gdy udało mi się go przelać do Worda ta historia mnie urzekła. Ani trochę nie czułam się jej twórcą, bardziej pośrednikiem. To dziwne. Wiem.

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. No ładnie, ładnie ^^ Pięknie zakończona randka z Sasorim (on jest taki słodki ^^), szkoda tylko, że Sakura jest taka obojętna na niego. Najpierw Toshiro, teraz Sasorek :P
    Bardzo mi się podoba to jak przedstawiasz ekipę Akatsuki. Taka z nich zgrana paczka. Zawsze jak o nich czytam, to mam wymalowany banan na twarzy :D I teksty Deidary są najlepsze <33 Zresztą wszystkich ich uwielbiam :D
    W rodzinie Uchihów czuję, że coś się dzieje. Tylko tego "cosia" nie mogę jeszcze dokładnie określić xD W każdym bądź razie, wygląda na to, że rodzice naciskali na randkę Sasia z tą dziewczyną. Chcą go zeswatać czy co? xD Hahha sama nie wiem xD Na pewno będzie to grubsza sprawa ^^
    Madara posuwa się do najgorszych czynów. Na miejscu różowej nie wychodziłabym już sama wieczorami. Zresztą po tym co ją spotkało zastanawiam się dlaczego nic nie powie swojemu wujowi? On na pewno by jej jakoś pomógł, zresztą zna dobrze historię rodziny i z pewnością nie dałby się tak zastraszać.
    Zawartość pudełka mnie zaciekawiła ^^ Niech następny rozdzialik szybko się pojawi, bo chcę już wiedzieć co tam jest w środku :D
    Poza tym, jak będziesz dalej tak pięknie pisać, to zostanę Twoją najwierniejszą fangirl :D Naprawdę strasznie szybko czyta się takie opowiadania jak Twoje.
    Pozdrawiam i jak zwykle życzę duuuużo weny :*
    Wysłuchaj moich próśb i niech rozdzialik się szybciutko pojawi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo się zastanawiałam czy takie zakończenie randki będzie dobre :D No tak, na razie szczęścia w miłośi chyba nikt tu nie ma. Jestem okrutna xD

      No tak rozdzinka Uchihów nie jest taka spokojna. A to "coś" będzie miało znaczenie, trochę dziwne, że tak jakby głowny wątek pojawia się w ósmym rozdziale, ale trudno xD

      Co do Madary, to nie jestety się nie wypowiem, bo pewnie znając mój długi jęzor, coś bym wypaplała :o

      Co do następnego rozdzialiku, to oj nie wiem nie wiem :c Postaram się jak najbardziej skorzystać z nadsyłanej weny, ale jeszcze jej nigdzie nie widzę, ani nie czuję. Tak poza tym jak z rozdziałem u Ciebie, co? Rozleniwiłaś mi się nieco :o

      Pozdrawiam :3

      Usuń
    2. Ojjj i to jak. W tej chwili przeżywam kryzys twórczy hahha xD Nie no tak na serio, to nie potrafię się zmotywować do napisania czegoś. A jak już coś naskrobię, to w ogóle mi się to nie podoba ;/ I w ten sposób wszystko ląduje w koszu. Ehhh może po prostu mam słabsze dni, każdego może to spotkać xP

      Usuń
  4. Dawno nie komentowałam, ale to dlatego że...albo "później" albo "jutro " ,"za chwilę" itd....Ale jestem już i komentuje. Notki super ( mówię też o tej poprzedniej). Trzymają w napięciu. Miło się jej czytało. Nie mam ci nic w kategorii " BAD ". Życzę weny i czekam na następną notkę.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj skąd ja to znam... Czasami nawet długo się zbieram by nadrobić u kogoś jakieś rozdziały.
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Ależ ty masz tempo! Dziewczyno przywykłam do tego, że rozdziały są zazwyczaj dodawane raz w miesiącu, a tu co nie wejdę skontrolować co chwilę nowy rozdział :D nie mówię, że źle! W żadnym wypadku, ale przez to ja wychodzę na niefajną bo nie wyrabiam się z czytaniem. Musisz mi wybaczyć :P
    Ta dziewucha co z nią był Sasuke w kawiarni to mi się widzi, że to jakaś jego zaplanowana przez rodziców żona (która miała byc dla Itachiego, ale że Itachi ma wywalone na rodzine to jest dla Sasuke) <-- nie mów nic na ten temat, tak sobie spekuluję po prostu xD
    Ten Madara to mnie drażni, kurde. Skoro Sakura mówi, że pamięta o umowie to niech się tak nie rzuca do niej. Jeszcze oprychów jakichś na nią nasłał, no bez jaj. Żeby ona jakaś niebezpieczna była czy coś. W końcu jest nastolatką, więc chcąc nie chcąc zrobi to co jej rozkazał ze strachu i tyle.
    A powiem ci, że od zawsze miałam słabość do Sasoriego, gdy miałam kiedyś kryzys SasuSaku szukałam właśnie opowiadań SasoSaku :D dlatego ja go tak uwielbiam tutaj <3 ale nie! Mimo, że Sasuke póki co zachowuje się jak pajac, to i tak jstem po jego stronie :D
    Pozdrawiam serdecznie, weny ci nie życzę bo widzę, że masz jej w nadmiarze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tempo właśnie ulega zmianie i to chyba już na dłużej :o Ale to bardziej sprecyzuję, gdy już opublikuję kolejny rozdział. Tyle że nie wiem w sumie kiedy się pojawi. Musiałam przystanąć na pewnym wątku i nie wiem kiedy ruszę.
      Co do Sasoriego to ja właśnie tak samo, dlatego no po prostu nie mógł się tutaj nie pojawić! :D
      Pozdrawiam :3

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs