Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się. - Winston Churchill
Kierując się ze współlokatorkami do stołówki ziewnęłam głośno i od razu przysłoniłam usta dłonią. Shizune miała rację. Mimo że minęła tutaj moja dopiero pierwsza noc, to śmiało mogłam stwierdzić, że się z nimi dogadywałam. I to właśnie one były powodem mojego niewyspania. No może miałam w tym jakiś współudział, ale to Ino zaczęła nadawać w nocy jak katarynka na targu rozpoczynając tym samym nocne pogaduchy.
Yamanaka,
okazała się na prawdę sympatyczną osobą. Przynajmniej dla mnie.
Bo po tym jak wpadła rozwścieczona do pokoju miałam szczere
wątpliwości, czy taka sama była wczoraj dla swojego chłopaka, z
którym pokłóciła się na randce. Byli w kwiaciarni jej rodziców i
Kiba nie chciał zapłacić za bukiet kwiatów dla Ino. Uważał, że
należą im się za darmo, a do tego największe. Zaczął kłócić
się z jej ojcem odstraszając przy tym klientów. Gdy w końcu udało
się jej wyciągnąć go na zewnątrz rozpętało się między nimi
piekło. W każdym razie słyszałam, że przeżył, możliwe, że z
zaczerwienionym policzkiem bądź podbitym okiem ale przeżył.
Jednak nie zerwali. Co to, to nie! Dowiedziałam się, że to nie
była ich pierwsza kłótnia w tym miesiącu, więc uznałam, że są
na etapie - To skomplikowane.
Opowiedziałam
im nawet o zajściu w pokoju Naruto, a one wyjaśniły mi, że
Itachi, Deidara i Sasori nie są mieszkańcami internatu, tylko
częstymi gości pokoju dwadzieścia sześć. Zapytały też, czemu
właściwie chowałam się przed Uchihą, a ja wspomniałam im o
sytuacji mającej miejsce w miejskiej bibliotece. O dziwo nie były
ani trochę zaskoczone jego zachowaniem. Zrozumiałam, że
najwyraźniej zdążyły się przyzwyczaić.
Weszłyśmy
do wielkiego pomieszczenia znajdującym się na parterze internatu.
Dziewczyny poprowadziły mnie do stolika, który na moje
nieszczęście, dzieliły ze znanymi mi chłopakami. Krzesła po
jednej stronie były już przez nich zajęte. Hinata usiadła z
brzegu naprzeciwko blondyna, a Ino po środku obdarzając przy tym
swojego chłopaka spojrzeniem, które z pewnością mogłoby zabić
nawet bazyliszka. Mi zostało miejsce przy oknie. Dziękowałam w
duchu za widok na plac, bo gdyby nie to, byłabym skazana tylko i
wyłącznie na twarz pana Uchihy, co mogłoby skutkować wyraźnym
odebraniem apetytu.
Sięgnęłam
do koszyczka po dwie kromki chleba, a następnie przysunęłam w
swoją stronę maselniczkę.
– To co? Wybieramy się dzisiaj wszyscy do kawiarenki na rynku? – zapytał z entuzjazmem Uzumaki biorąc do rąk szklankę, do której
chwilę wcześniej nalał gorącej herbaty.
– Wybacz
mi, ale dzisiaj nie mogę – odezwałam się pierwsza, a widząc jego
smutne spojrzenie od razu dodałam: -Muszę iść do biblioteki
miejskiej.
– Poniszczyć więcej książek? – zapytał spokojnym głosem
kruczowłosy po czym ugryzł kęs kanapki z serem i odchylił się na
krześle. Poczułam na sobie wzrok pozostałych osób siedzących
przy stoliku.
– Tak się składa, że prowadzę tam konkurs na największego
aroganta. Jednak nie martw się konkurencją. Aktualnie prowadzisz – odpowiedziałam, rozsmarowując masło na kanapce.
Prychnął.
– To może mógłbym poprowadzić żeńską edycję na królową
wariatek? Mógłbym ci nawet zaraz wręczyć koronę, ale jestem
ciekaw co byś pokazała na pokazie talentów – powiedział z
zadziornym uśmieszkiem.
Pokaz
Talentów.
Sala
gimnastyczna była pełna kolorowych balonów, które chciały uciec
po sam sufit jednak uniemożliwiały im to cienkie nitki, którymi
były przywiązane. Na drabinkach, do których zwróceni byli wszyscy
obecni uczniowie oraz jury, wisiał sznurek z pozawieszanymi dużymi
literami, które układały się w napis "Masz talent". Gdy
wyczytano moje imię oraz nazwisko ścisnęłam dłonie w piąstki i
wyszłam na sam środek sali, a koński ogon, w który związałam
włosy połaskotał moją szyję. Rozbrzmiała energiczna muzyka, a
ja zaczęłam poruszać się w jej rytmie. Zrobiłam spory wykrok do
przodu i wyżej uniosłam podbródek. Cofnęłam się, a następnie
obrotem przeszłam na bok. Klasnęłam głośno w dłonie. Spojrzałam
na zasiadających przy stoliku nauczycieli i uśmiechnęłam się
szeroko. Wyskoczyłam w górę i gdy ponownie miałam dotknąć
paneli moja stopa przekrzywiła się, a ja z hukiem upadłam na
podłogę. Po sali rozległa się wielka salwa śmiechu uczniów.
– Nie poddawaj się – powiedziała jedna z sędziujących kobiet.
Postanowiłam
pójść za jej radą i podniosłam się mimo pulsującej kostki.
Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam wymyślony przez siebie
układ. W ruchu towarzyszyło mi opóźnienie i ból, który starałam
się zamaskować delikatnym uśmiechem. Dzięki swojej determinacji i
choreografii udało mi się zdobyć trzecie miejsce i pierwszy w
swoim życiu medal. Byłam z niego taka dumna.
Stop!
To tylko głupie wspomnienie.
– O czym wy mówicie? – zapytał zdezorientowany Uzumaki, tym samym
wyrywając mnie z zamyślenia.
– O niczym – odpowiedzieliśmy zgodnie i równocześnie.
Jakaś
nowość.
Nabiłam
na widelec plasterek pomidora i westchnęłam ciężko. Żałowałam,
że nie mogłam wbić sztućca w coś, a raczej w kogoś innego.
Chociaż... Jakby się zastanowić. Jeden szybki rzut i byłoby po
sprawie. Potrząsnęłam przecząco głową. To nie jest czas, by
włóczyć się po sądach.
***
Głosy
uczniów na korytarzu zaczęły stopniowo zanikać, a powodem tego
był irytujący dźwięk dzwonka, który rozniósł się po szkole
ogłaszając początek zajęć lekcyjnych.
Wytężając
wzrok, opuszką wskazującego palca przejechałam po rubrykach planu
lekcyjnego szukając odpowiedniej klasy, mianowicie 2E. Pewnie,
gdybym nie zgubiła Hinaty i Ino czekałabym teraz grzecznie z nimi
pod klasą na nauczyciela. Ale nie wiedziałam, że ludzie wychodząc
ze stołówki będą iść jak jakieś dzikusy! Deptali mnie po
stopach, trącali mnie barkiem, a od jakiejś rudej okularnicy
dostałam nawet łokciem w nos, bo zachciało jej się kości
rozprostować.
Nagle
usłyszałam za sobą odgłosy kroków. Stawały się coraz
głośniejsze, a ja mogłam wywnioskować, że ktoś się zbliżał.
Błagałam w myślach, by nie był to jakiś surowy nauczyciel. Z
doświadczenia, wiedziałam, że narobienie sobie u takiego złej
opinii już na dzień dobry nie wróży niczego dobrego w
przyszłości. Wstrzymałam oddech, gdy dźwięki ucichły.
– Czyżbyś się zgubiła? – usłyszałam oschły szept tuż przy uchu.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa.
Odwróciłam się i przeklęłam w myślach na JEGO widok.
– Upewniałam się tylko w jakiej mamy sali – odpowiedziałam mu
pewnie. Tak na prawdę zdążyłam tylko odczytać jakim przedmiotem
zaczynamy - matematyką. Sasuke włożył ręce do kieszeni swoich
granatowych spodni i ruszył przed siebie. Przełknęłam ślinę i
podbiegłam do niego.
– W końcu jesteśmy w tej samej klasie nie? – powiedziałam ze
sztucznym entuzjazmem, gdy napotkałam jego pytające spojrzenie.
Nagle się zatrzymał, a ja miałam wrażenie, że nie wróży to
niczego dobrego.
– Zapomniałem cię o coś spytać przy śniadaniu – powiedział, spoglądając na widok za oknem, które znajdowało się na
półpiętrze. – Spodobała ci się łazienka w moim pokoju?
Wzdrygnęłam
się.
Wiedział.
– Mi zielony kolor przypadł do gustu, a tobie? – zapytał z drwiną w
głosie, jednak dalej spoglądał na rozciągające się na zewnątrz
boisko.
Czułam
się jak bohaterka w reżyserowanym przez niego przedstawieniu, które
według mojego przeczucia nie miało się dobrze skończyć.
– Nie wiem o czym mówisz – odparłam opanowana. Grunt to zachować
spokój. Jednak moja zimna krew wyparowała ze mnie w momencie, kiedy
gwałtownie się obrócił mierząc mnie pewnym siebie spojrzeniem.
Byłam dla niego jak otwarta książka, do której miał całkowity
dostęp.
– Nie wiesz... - powtórzył jakby w zamyśleniu. Nagle w jego karych
tęczówkach coś błysnęło.
– To może zapytam inaczej – powiedział robiąc krok w moją stronę. – Myślisz, że jestem ślepy czy głupi?
Tak
bardzo chciałam użyć w odpowiedzi jego ostatniego słowa oraz
wielu innych negatywnych epitetów, jednak milczałam. Nie wiedziałam
dlaczego. Nagle poczułam jak jego dłoń zaciska się wokół mojego
nadgarstka. Przyciągnął mnie bliżej.
– Widziałem cię wtedy na korytarzu... – zawiesił na chwilę głos – a raczej twoje różowe włosy – mówiąc to, wolną ręką założył
mi ich opadły kosmyk za ucho.
– Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego się przede mną schowałaś?
Dziewczyny,
gdy opowiedziałam im o tamtej sytuacji też się o to zapytały. Po
prostu chciałam uniknąć między nami konfrontacji, zbędnej
wymiany zdań i idących w parze zgryźliwych wzajemnych określeń
na swój temat. Niestety, to czego chciałam poszło się... Kochać.
Co poskutkowało sytuacją, w której znajdujemy się niebezpiecznie
blisko siebie. Za blisko. Prawdziwa ironia losu. Jednak on za pewne
uważał inaczej. Nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji.
Szarpnęłam gwałtownie ręką w tył, wyrywając się z jego
uścisku. Uniosłam prawą rękę.
– Bo
jesteś... - zawahałam się. Moją dłoń, którą zatrzymałam w
połowie drogi natychmiastowo opuściłam na dół widząc osobę
stojącą na pierwszym piętrze. Kątem oka dojrzałam jak Sasuke
uśmiecha się do mnie cynicznie.
– Śmiało,
dokończ.
– Pan
Uchiha i jak mniemam panna Haruno - odezwała się nauczycielka,
która właśnie nam się przypatrywała. – Do klasy!
***
Stałam
właśnie przed furtką średniego, parterowego domu. Budynek był
biały, jednak idąc w jego stronę widziałam, że na jednej z
bocznych ścian opinał się bluszcz, aż po samo poddasze, co
sprawiło, że budynek nie był nudny. Ramy okien jak i drzwi były
ciemnobrązowe, co dawało wyraźny akcent na tle bieli. Do
frontowych drzwi prowadziła ścieżka wysypana drobnymi, szarymi
kamyczkami. Tak samo do garażu, który również znajdował się w
przedniej części budynku. Cała posiadłość ogrodzona była
czarnym, nowoczesnym, panelowym ogrodzeniem. Przejechałam palcem po
domofonie.
Zawahałam
się.
Miałam
wyrzuty sumienia, że tu przyszłam. Nie. Może nie dlatego, że tu
przyszłam, ale dlatego, że okłamałam znajomych. Ale co miałam im
powiedzieć? Nie, nie pójdę z wami po szkole do kawiarni, bo idę
się spotkać z kolesiem, który uratował mnie, gdy leżałam
nieprzytomna i zakrwawiona na poboczu drogi? Potrząsnęłam głową.
Nie było takiej opcji.
Pewnie
przycisnęłam okrągły guziczek. Widziałam jak zasłona w oknie
się porusza, a następnie furtka otworzyła się głośno przy tym
brzęcząc. Drzwi wejściowe się uchyliły, a w progu stanął
mężczyzna, ubrany w czarne spodnie oraz koszulę, lekko rozpiętą
przy szyi. Na moje oko miał około pięćdziesiątki. Jednak na jego
długich, czarnych włosach nie było śladu siwizny. Niestety
zmarszczki mimiczne dawały mu się gdzieniegdzie we znaki.
– Dzień dobry, przyszłam się z panem spotkać. Jestem Sakura Haruno,
dziewczyna z wypadku – powiedziałam i nerwowo oczekiwałam jego
reakcji.
– Ah, tak... – odezwał się niskim głosem. - Proszę wejdź. -
Gestem dłoni wskazał wnętrze budynku.
Zsunęłam
ze stóp tenisówki, a mężczyzna odebrał ode mnie czarną skórzaną
kurtkę i powiesił ją na jednym z przykręconych haczyków.
Zaprosił mnie do salonu, więc skierowałam się za nim. Po drodze
długim korytarzem zerkałam z uwagą przypatrywałam się
powieszonym na ścianie zdjęciom. Na żadnym nie było z nim
kobiety. Zaczęłam mieć wątpliwości co do tego, czy posiada
bliską rodzinę.
– Gdzie moje maniery. Kawy, herbaty? – zapytał odwracając się do
mnie i dłonią przeczesał swoje włosy.
– Herbaty, jeśli to nie kłopot. – Uśmiechnęłam się do niego
delikatnie, a on skręcił do kuchni.
Weszłam,
do wskazanego wcześniej przez niego pokoju i zaczęłam się
rozglądać. Od razu po przekroczeniu progu moją uwagę zwróciła
szklana, rozsuwana ściana, która prowadziła na taras. Podeszłam
bliżej i przycisnęłam rękę do szyby, zostawiając na niej ślady.
Spojrzałam na ogród, w którym przebywał jakiś starszy mężczyzna
i nożycami podcinał krzewy. Gdy mnie zobaczył uniósł swój
kapelusz i uśmiechnął się ciepło, a ja pomachałam dłonią w
jego stronę.
Minęłam
stół z czterema krzesłami, na którym była wyłącznie miska z
owocami i ruszyłam w stronę kanapy. Usiadłam na niej i ręką
przejechałam po tkaninie o kawowym kolorze. Zerknęłam na ścianę
przed sobą. Jako jedyna w pomieszczeniu nie była biała, tylko w
karmelowym odcieniu. Stała przy niej meblościanka. Na jej dolnej
półce stał duży, plazmowy telewizor, a pod spodem poukładane
były stosy płyt.
Z
zaciekawieniem spojrzałam na regał stojący tuż obok, który
przypominał mi schody. Składał się z trzech półek w pionie,
następnie dwóch, a na końcu jednej. Stały na nim schludnie
poukładane pudełka, organizatory i książki. Przechyliłam głowę,
by odczytać tytuł jednej z nich.
„ENCYKLOPEDIA
PRAWA”
Nagle
przyszedł mężczyzna, trzymając w dłoniach dwie szklanki z
herbatą. Postawił je na małym stoliczku, który znajdował się
naprzeciwko kanapy. Podziękowałam mu z uśmiechem i zaczekałam
chwilę, aż usiądzie na fotelu.
– Chciałam panu podziękować. Uratował mi pan życie – powiedziałam
i byłam pewna, że oblałam się rumieńcem. Gdy usłyszałam jego
krótki śmiech uniosłam wzrok spoglądając w jego czarne jak
węgiel tęczówki.
– Myślę, że każdy zrobiłby na moim miejscu to samo – odpowiedział
skromnie.
– Nie, nie. Na prawdę, gdyby nie pan... – Zacisnęłam powieki. Nie
umiałam dokończyć.
– Jeśli mogę wiedzieć... – zawiesił na chwilę głos. - Jak się to
skończyło?
Momentalnie
przypomniałam sobie mój pierwszy dzień w szpitalu. To uczucie, gdy
się w nim obudziłam. Wszystko wróciło do mnie w mgnieniu oka.
Każde słowo, każda łza. Zacisnęłam na chwilę wargi, modląc
się bym się nie rozkleiła.
– Miałam wstrząs mózgu, złamane żebro oraz kość strzałkową.
Muszę uczęszczać na rehabilitacje – powiedziałam na jednym
wdechu i wymusiłam na sobie uśmiech. – Sprawców nie złapano.
– Przykro mi. - Odłożył szklankę i podrapał się po niewielkim
zaroście. - Nie obrazisz się jeśli się spytam, czy wiesz jak to
się stało, że zostałaś potrącona?
Naczynie,
które sekundę wcześniej podniosłam z blatu, z hukiem upadło na
podłogę. Kucnęłam na panelach i spojrzałam na rozbite szkło.
– Zostaw,
to nic takiego. Później posprzątam – powiedział stanowczo,
jednak chwyciłam do ręki kawałek szklanki. Poczułam jak odłamek
przecina mi skórę. Syknęłam czując pieczenie. Gwałtownie
wstałam i przyłożyłam krwawiący kciuk do ust. Mężczyzna wstał
i podszedł bliżej.
– Nie
płacz - odezwał się po dłuższej chwili i dłonią starł łzy,
które spływały po moich policzkach.
Wzdrygnęłam
się czując na skórze jego chłodny dotyk. Usiadłam na kanapie, a
on obok mnie. Spojrzałam mu w oczy i opowiedziałam mu o wszystkim.
Nie umiałam wyjaśnić sobie dlaczego i po co to zrobiłam. Jednak,
gdy skończyłam ostatnie zdanie poczułam znaczną ulgę. Cały
ciężar ze mnie opadł. Może, to trochę dziwnie, bo przecież nie
znam go za dobrze. Może nawet wcale. Jednak byłam szczęśliwa, że
mnie nie ocenił, że nie prawił mi kazań, że mi nie doradził.
Ani razu też mi nie przerwał. Nawet, gdy łamał mi się głos po
prostu czekał, aż ponownie będę w stanie coś powiedzieć.
Wysłuchał mnie i za to byłam mu wdzięczna.
***
Następnego
dnia....
Wypuściłem
głośno powietrze z płuc. Ani trochę nie miałem ochoty na ten
wypad i zgodziłem się tylko po to, by Naruto skończył za mną
chodzić i męczyć namolnymi prośbami. Te jego szczenięce
spojrzenie w ogóle na mnie nie działało. Wręcz prowokowało.
Niestety, obiecałem Itachiemu, że więcej Uzumakiego nie uderzę.
Gdyby nie to, noc na pewno spędziłby w szpitalu, a spacerek do
kawiarni spadłby na dalszy plan.
- Jesteśmy!
- krzyknęła Ino ciągnąc za sobą swoje dwie współlokatorki.
Sakura
podeszła do mnie i wyciągnęła w moim kierunku rękę, w której
trzymała zgodę wychowawcy na wyjście. Nie przypadkiem musnąłem
jej dłoń. Podniosła na mnie swój wzrok po czym gwałtownie się
odwróciła i oddaliła bez słowa w stronę reszty. Po wczorajszym,
porannym incydencie miałem wrażenie, że mnie unika. Nawet, gdy
byliśmy już skazani na swoje towarzystwo, nie zwracała na mnie
najmniejszej uwagi. W innym przypadku, by mnie to nawet cieszyło.
Jednak takie zachowanie u niej zaczęło mnie ciekawić.
Kierując
się w stronę rynku przechodziliśmy obok szkoły podstawowej. Tłum,
który zebrał się na jej placu sprawił, że ciekawość Naruto
dała się wszystkim we znaki i musieliśmy tam pójść „tylko na
chwilkę”. Stanęliśmy za zbiorowiskiem ludzi. Sakura wspięła
się na palcach i podparła ręką o moje ramię. Z błyskiem w
oczach zaczęła przyglądać się grupie dziewczynek tańczących w
kolorowych strojach wśród ludzi.
– Nieźle
sobie radzą – odezwała się przerywając cisze, a ja rozejrzałem
się sprawdzając czy na pewno mówi do mnie. – Tylko ta z
niebieskimi włosami robi za duże kroki, przez co ostatni rząd
staje się krzywy. Natomiast ta najdrobniejsza w środku nie za
bardzo wie co ma robić, a ta blondyna na przodzie za wszelką cenę
chce dominować nad zespołem. Grupa to grupa.
Zmarszczyłem
czoło unosząc w zdziwieniu brwi. To w jaki sposób wypowiadała się
o tańcu, ta pasja, która jej przy tym towarzyszyła sprawiła, że
poczułem znajome uczucie. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś go
doznam.
– Znasz
się na tym? - zapytałem, wyrywając ją tym samym z zamyślenia. Gdy
tylko usłyszała mój głos odwróciła się do mnie twarzą.
– Nie,
nie - zaprzeczyła gestykulując chaotycznie rękami. - Plotę co mi
język na ślinę przyniesie.
Uderzyła się otwartą dłonią w czoło, a następnie
zrobiła krok w tył zderzając się z kimś plecami.
Chłopak
odwrócił się do nas i dłonią przeczesał swoje, niesfornie
opadające na oczy, brązowe włosy. Wyglądał na siedemnaście lat,
czyli tyle co my, jednak ani razu go nie spotkałem. Mogłem z
pewnością stwierdzić, że nie uczęszczał do naszego liceum.
– Sakura?!
- krzyknął zszokowany lustrując ją swoimi bursztynowymi
tęczówkami.
– Chyba
mnie z kimś pomyliłeś - odpowiedziała mu cicho nerwowo zagryzając
wargę.
– Nie
wygłupiaj się. – Zrobił ku niej krok. - Dzwoniłem... Pisałem...
– Nie
znam Cię – powiedziała cofając się. Jednak on był nieustępliwy.
Przybliżył się do niej i położył swoją dłoń na jej policzku,
a w jej oczach momentalnie pojawił się strach.
– Chyba
powiedziała, że cię nie zna – powiedziałem stanowczo, odpychając
nieznajomego. W efekcie upadł na kamienną posadzkę.
– Widzę,
że zaczęłaś zadawać się z tymi dzianymi lalusiami –
powiedział, gdy wstał i otrzepał swoją białą koszulkę.
Następnie zjechał mnie nienawistnym spojrzeniem z góry do dołu.
– Uważaj
na słowa – warknąłem, zaciskając dłoń na jego koszulce.
– Przestań!
- krzyknęła Sakura wkraczając między nas. Położyła palce na
mojej pięści próbując rozluźnić mój uścisk.
– Jednak
go znasz? - prychnąłem w jej kierunku.
– J-ja...
- zawahała się. – Nie, nie znam go, ale to nie daję ci prawa, by
go tak traktować. – Na te słowa całkowicie puściłem jego
ubranie.
Miałem
odejść, kiedy nagłe uderzenie sprawiło, że cofnąłem się w
tył. Przekląłem siarczyście, gdy w ustach poczułem metaliczny
smak. Wierzchem dłoni starłem sączącą się z wargi krew i
spojrzałem na sprawcę, który uśmiechał się do mnie triumfalnie.
Nie wytrzymałem. Szybkim, sprawnym ciosem uderzyłem go w twarz,
oszołamiając go na chwilę.
– Przestańcie! – krzyknęła rozpaczliwie Haruno, chwytając mnie za przedramię.
– Nie
wtrącaj się – odrzekłem sucho i odepchnąłem ją na bok.
Zgiąłem
się w pół kiedy doznałem uderzenia pięścią w brzuch. Nie
straciłem jednak równowagi. Po chwili wyprostowałem się i
poczułem silny uścisk na ramionach, a następnie jak ktoś wykręca
mi je do tyłu. Gdy moje podeszwy zaczęły szurać o podłoże,
uświadomiłem sobie, że ktoś pociągnął mnie w tył.
– Długo
mieliście się zamiar okładać?! Nawet waty cukrowej człowiek nie
może sobie kupić! – wrzasnął Naruto, który w ten sam sposób
odciągnął nieznajomego chłopaka.
– Mogliście
chociaż zaczekać na mnie – dodał szeptem Inuzuka, który mnie
przytrzymywał.
Chłopak
wyrwał się blondynowi i jeszcze raz zbliżył się do wstrząśniętej
Sakury. Powiedział jej coś na ucho, a następnie zniknął w tłumie
gapiów.
***
Już
po przekroczeniu progu kawiarni do moich nozdrzy dotarł słodki
zapach szarlotki. Za barem stał mężczyzna, który powitał nas
uśmiechem i wrócił do wycierania lady białą ścierką. Po tym
jak zmienił się właściciel lokalu i go wyremontował, to miejsce
bardzo się zmieniło nie tylko wystrojem, ale również atmosferą.
Nie dominowała już tu czerwień tylko biel kafelków podłogowych i
ciemny brąz ściennych paneli. Wokół sześciu okrągłych
stoliczków z ciemnego orzecha porozstawiane były fotele z beżowej
skóry. Jedyna w kawiarni kanapa mieściła się w kącie
pomieszczenia i została zajęta przez Kibę i Naruto, którzy od
razu po wkroczeniu do budynku się na nią rzucili.
Usiadłem
na fotelu po drugiej stronie naszego stolika. Sakurze, która poszła
do toalety zostało miejsce na przeciwko mnie. Biedaczce zrzedła
mina, gdy to dostrzegła. Jednak bez sprzeciwu zajęła miejsce.
Wszyscy złożyliśmy zamówienia i w milczeniu czekaliśmy na
kelnerkę. Już po chwili przyszła do nas brunetka z przewieszonym
białym ręczniczkiem na ramieniu i tacą w dłoniach. Położyła na
blacie szklanki i mrugnęła w stronę Inuzuki. Widziałem jak w Ino
zaczyna się gotować, jednak zrobiła tylko łyk swojej kawy i
chłodnym wzrokiem odprowadziła kelnerkę za ladę. Wziąłem do rąk
swoje cappucino i odchyliłem się na krześle, sprawiając, że moje
plecy dotknęły chłodnej skóry fotela.
– Kim był ten koleś? – zapytałem przerywając ciszę, a Sakura
słysząc moje pytanie zakrztusiła się cafe latte tak, że Hinata,
która siedziała obok zmuszona była poklepać ją po plecach.
– Nie Twój interes – odpowiedziała, gdy się uspokoiła mierząc mnie
przy tym srogim spojrzeniem.
– Mówiłaś, że go nie znasz – odparłem chłodno słysząc, że
jednak to co mówiła nie było prawdą.
– Może znam, może nie znam – odpowiedziała bawiąc się słomką w
szklance. – Nie powinno cię to obchodzić.
– A jednak obchodzi – odpowiedziałem ignorując fakt, że podeszwa jej
buta brutalnie gniotła moją stopę. Odsunęła nogę dopiero, gdy
usłyszeliśmy wibracje dobiegające z jej kieszeni. Spojrzała na
ekran telefonu, a następnie na widok za oknem.
– Muszę iść – powiedziała przepraszająco, wstając z miejsca i
wygładziła dłońmi swoje ubranie.
– Nie wrócisz z nami? – zapytała zasmucona granatowowłosa.
– Niestety nie, samochód na mnie czeka – wskazała na uliczkę za
oknem, a wzrok wszystkich powędrował na czarnego chevroleta, który
zaparkował tuż przy kawiarni. – Przepraszam.
Wyjęła
z kieszeni kilka drobnych i położyła je na serwetce. Stojąc przed
wyjściowymi drzwiami odwróciła się i pomachała do nas dłonią.
– Nie dopiłaś kawy! – krzyknęła za nią Ino.
– Jest twoja! – wrzasnęła w odpowiedzi i zamknęła za sobą drzwi.
Yamanaka
wzruszyła ramionami i upiła łyk jej napoju. Przez szybę
spoglądałem jak Haruno otwiera drzwi samochodu i uśmiecha się
ciepło do znajdującej się w środku osoby. Gdy tylko weszła do
środka samochód odjechał z piskiem opon.
***
Siedziałem
na szerokim parapecie wielkiego okna na pierwszym piętrze internatu,
kiedy spostrzegłem wjeżdżającego na parking chevroleta. Z miejsca
kierowcy wysiadł jakiś starszy mężczyzna, a następnie otwarł
drzwi od strony pasażera. Wyszła z niego różowowłosa, która
delikatnie masowała swoją lewą łydkę. Mężczyzna przytulił ją
uśmiechając się delikatnie. Pogłaskał ją po włosach, a
następnie pocałował w czoło. Sakura pomachała mu jeszcze, gdy
odjeżdżał samochodem, a później weszła do budynku.
Słysząc
jej kroki skierowałem swój wzrok na schody. Dziewczyna widząc mnie
przystanęła na półpiętrze, a torba zsunęła jej się z
ramienia. Westchnęła ciężko i ponownie zaczęła wchodzić po
schodkach. Po wejściu na piętro od razu skierowała się w stronę
swojego pokoju. Szybko zeskoczyłem z parapetu.
– A
ty dokąd? - zapytałem dotrzymując jej kroku, jednak w ogóle na
mnie popatrzyła.
– Uczyć
się, ty chyba też powinieneś – odpowiedziała podkreślając
przy tym trafną uwagę, która mi umknęła.
Wyprzedziłem
ją stając przed drzwiami jej pokoju. Ręką oparłem się o framugę
zagradzając jej przy tym przejście. Przystanęła i przewróciła
oczami.
– Nie
odpowiedziałaś na żadne z moich pytań – powiedziałem, waląc
prosto z mostu.
– I
nie muszę – odparła hardo, próbując na darmo zepchnąć moją
rękę.
– Ale
chcesz. – Uśmiechnąłem się cwaniacko i zrobiłem do przodu parę
kroków, zmuszając ją tym samym, by cofnęła się w tył.
– To
ty chcesz – odparła, a jej wargi ułożyły się w wąską linię,
gdy poczuła jak plecami dotyka ściany.
– Słusznie
– stwierdziłem i nachyliłem się w jej kierunku.
Nasze
twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułem na sobie jej drżący
oddech. Zamknąłem oczy czując brzoskwiniowy zapach jej włosów.
Nim się zorientowałem poczułem piekący ból na sowim lewym
policzku. Przekląłem w duchu i instynktownie przyłożyłem do
niego rękę. Spojrzałem na dziewczynę, która trzymała w górze
prawą dłoń. Wściekłość malowała się na jej twarzy, a jej
dotychczas spokojne szmaragdowe oczy ciskały we mnie piorunami.
– Dokończyłam
wczorajszą sprawę. Tak jak chciałeś – odpowiedziała ostro i
położyła ręce na moim torsie, by później skutecznie mnie
odepchnąć.
Wyprzedziła
mnie i podeszła do swoim drzwi. Nacisnęła metalową klamkę,
jednak zaraz po tym ją puściła.
– A
i jeszcze jedno – powiedziała, odwracając się nagle. - Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła, Uchiha – syknęła i gdy weszła
do pomieszczenia trzasnęła drzwiami tak mocno, że zdziwiłem się,
że nie wypadły z zawiasów.
– W
takim razie jestem już na szczycie, Haruno – powiedziałem
już bardziej siebie dalej trzymając dłoń na zaczerwienionym
miejscu.
Od
Autorki: Uff... Nareszcie gotowe. Pisanie jak i samo publikowanie nigdy wcześniej nie zajęło mi tyle czasu. Zdążyłam się przez ten czas przekonać, że nie nadaję się do pisania dłuższych rozdziałów. Szło mi to bardzo opornie, a po przeczytaniu całego tekstu. Mam wrażenie, że jest chaotyczny i że za dużo się w nim dzieje. Jak sądzicie?
No i jeszcze tak bardziej informacyjnie. W sobotę 05.07 wyjeżdżam, na najprawdopodobniej tydzień. Przez ten czas nie będę miała możliwości korzystania z internetu, więc kolejny rozdział pojawi się niestety dopiero po moim powrocie. Ale jestem pewna, że uda mi się coś napisać w zeszycie podczas wyjazdu.
Pozdrawiam gorąco ^^
PS. A Wam jak mijają wakacje? :)
Och, jestem pierwsza?
OdpowiedzUsuńDziś krótko, bo jestem padnięta.
Rozdział mi się podoba, najbardziej ta scena z tymi odwiedzinami u tego faceta. Ciekawa postać. Trochę dziwna, ale mi się strasznie podoba.
Czekam na telefon Saki do Saso;*
Jak Sasuke się dowiedział o akcji pod prysznicem? Nie mogę tego zaczaić.
Czekam na nn!
;****'
Pozdrawiam Paulina
Piszę z telefonu, jakby co więc sorka za błędy.
Hm, więc zacznę od wyjaśnienia xd
UsuńSasek nie jest głupi. Zorientował się, że to ona, gdy na korytarzu mignęły mu jej różowe włosy. Wtedy gdy ona wychodziła i go zobaczyła.
Co do postaci to się zgadzam. Ciekawa, a o tym przekonasz się jeszcze bardziej xD
Pozdrawiam i cieszę się, że Ci się podobało :3
Przeczytałam <3 ale kom będzie później :* teraz się śpieszę :#
OdpowiedzUsuńTeraz moja kolej :D Ostatnio byłam pierwsza, więc teraz mogę sobie pozwolić na późniejsze skomentowanie rozdziału. Wczoraj miałam masę roboty, a co za tym idzie doczytałam tylko do momentu, w którym Sakura chciała rzucić w Sasuke widelcem na stołówce. xD
OdpowiedzUsuńRozdział niezwykle mi się podobał, zresztą jak zawsze. Okazał się dłuższy od poprzednich, ale i tak dla mnie o wiele za krótki xD Piszesz coraz lepiej, a opisy są bardzo dobre - nie za dużo, nie za mało. W końcu to nie książka "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej, żeby pisać opis natury na 4 strony. Wybacz, nie mogłam się powstrzymać od tej uwagi.
Sasuke mnie zaskoczył. Nie mam zielonego pojęcia czy pozytywnie, czy może - o zgrozo! - negatywnie. Wynika to z faktu, iż nie jestem przyzwyczajona do takiego Sasuke. Tutaj wydaje się niezwykle zainteresowany i jak dla mnie zbyt szybko daje o tym znać. Ciekawość, to u niego wiadoma cecha, jednak myślałam, że będzie bardziej takim utajonym szpiegiem, a on wypytał ją o wszystko twarzą w twarz xD Nie chcę nic sugerować i zbytnio się czepiać, no ale hallo - kochamy tego Uchihę, który wszystko olewa i zdaje się nie być niczym zaskoczony, jakby świat nie miał już nic więcej do zaoferowania. Przynajmniej taki okazał się w anime, a ja takowego po prostu wielbię.
Skoro już zaczęłam o anime, to muszę się pochwalić, że jestem na bieżąco z odcinkami. Wczoraj dotarłam do końca, możesz być dumna :D Tyyyle Saska :D No i mamy wojnę, przynajmniej cały czas coś się dzieje.
Mam nadzieję, że zbytnio na mnie nie nakrzyczysz, ale ostatnio doszłam do wniosku, że z Sasuke i Naruto byłaby bardzo fajna para xD Nie twierdzę, iż Sasek przejawia choćby najmniejsze zainteresowanie Naruciakiem - on niczym nie przejawia zainteresowania - ale zaczął mnie niezmiernie bawić jeden fakt: Naruto cały czas myśli o Sasuke i niemal bez przerwy tylko Sasek, Sasek i Sasek - ja rozumiem, przyjaciel, ale Naruto popadł w obsesję i zdaje się być nim zainteresowany bardziej, niż ktokolwiek inny na tym świecie, nawet Sakura :D Wiem, że dalej masz zaległości, więc nie będę spoilerować, poza tym, że jest wojna - koniec spoilera xD
Wracając do Twojego opowiadania - tam na tych tańcach był jej dawny przyjaciel ze szkoły tanecznej? Nie pamiętam jak on miał, ale chyba jakoś na A :D Niektóre wspomnienia bolą, gdy się o nich mówi, więc nie dziwi mnie reakcja Sakury. Może była zbyt bolesna dla jej przyjaciela, ale znając życie, tak samo bym zrobiła.
Ino z Kibą? - nie mam pytań, wiesz, ja nic nie mam ani do jednego, ani do drugiego, ale dziwi mnie taki paring :P Jeszcze tylko brakuje NaruHina *o*
Ten facet wydaje się mi jakiś dziwny. Nie wiem do jakiej szufladki go włożyć. No nic, czekam na ciąg dalszy, a wakacje mijają mi spokojnie i leniwie - oby jak najdłużej :)
Pozdrawiam
O matko, gdy zobaczyłam długość komentarza zastanawiałam się ile zajęło Ci go napisanie. Jestem Ci za niego bardzo wdzięczna! :3
OdpowiedzUsuńCo do Sasuke dla mnie to, o dziwo, ciężki orzech do zgryzienia. Mogę się przyznać, że sama jeszcze nie do końca go rozumiem, a to przecież dziwne, prawda? XD Muszę nad jego postacią jeszcze pomyśleć i zastanowić się nad jego czynami w przyszłych rozdziałach.
Jeśli chodzi o anime, to jeszcze mam zaległości, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać przed obejrzeniem zeszłego odcinka.
Po głębszym zastanowieniu, z ręką na sercu mogę stwierdzić, że masz racje co do Naruto - Sasuke. To dziwne, bardzo dziwne, ale prawdziwe. Jednak nie osądzamy Naruto, to nieładnie :c Kto wie, co on tam tłumi w swoim sercu xD
Na tańcach owszem był jej przyjaciel. Toshiro. XD Na A był nauczyciel. Ale nie mam Ci ani trochę za złe tej pomyłki. Po pierwsze każdemu się może zdarzyć, a po drugie te imiona, nawet mi się zdarzały mylić.
No cóż, do reszty Twojego komentarza nie wiem co napisać. Jedynie mogę polecić śledzenie dalszych losów bohaterów. ( Brzmię pewnie jak jakaś desperatka szukająca czytelników... ) Jednak na prawdę, nie wiem co bym mogła napisać nie spoilerując jednocześnie xD
Pozdrawiam i życzę Ci jeszcze bardziej udanych wakacji :3
O matko! Czemu nic nie piszesz, że dodałaś nowy rozdział! Ojjj, bo pogniewam się na Ciebie xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, długi, a takie bardzo lubię ^^ To, że dużo się w nim dzieje jest jak najbardziej na plus. Poza tym, pięknie wszystko opisujesz! Sorry, że się powtarzam, ale naprawdę jestem pod wrażeniem Twojego talentu pisarskiego. Przy pierwszych rozdziałach tego nie było jeszcze widać, ale przy tym i poprzednim przechodzisz samą siebie! Oby tak dalej :)
Bardzo mi się podobało to jak opisałaś relację między SasuSaku na początku rozdziału. Kłócą się i zaczepiają trochę jak stare małżeństwo, to było takie słodkie ^^ Później ta ciekawość Saska względem różowej, trochę mnie zbiła z tropu, bo jakoś mi to do niego nie pasuje. No, ale widocznie masz taką wizję :D
Trochę ten stary facet mnie niepokoi. Sakura zbyt szybko mu zaufała. To, że ją uratował nie świadczy, że ma dobre zamiary. Mam co do tej postaci pewne sugestie, ale nie chce się zbłaźnić, więc nic więcej nie napiszę xD W każdym bądź razie on mi tu śmierdzi :D
Spotkanie Toshiro (chyba tak się nazywał) i Sakury, było trochę niezręczne. Szkoda, że tak go potraktowała, a przecież był jej lojalnym przyjacielem. No, ale mówi się trudno! Wolę Saska od niego xD
Znalazłam tylko jeden błąd "naprzeciwko" piszę się razem, a nie osobno, ale to tam taki mały szczególik xD
Wybacz mi za mój chaotyczny komentarz, życzę udanej wycieczki i wróć z głową pełną pomysłów na dalsze rozdziały!
Pozdrawiam Anna :*
W sumie to nie za bardzo wiem gdzie Ci pisać powiadomienia. Zwłaszcza gdy już napiszę komentarz pod Twoim rozdziałem. ( Właśnie, widziałam, że dodałaś nowy rozdzialik, ale przeczytam jak już trochę poogarniam sprawy. )
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę z tego, że podobają Ci się moje opisy! :) Cały czas staram się jeszcze nad nimi pracować.
Co do tego faceta to mam nadzieję, że później podzielisz się jednak ze mną swoją sugestią. xD
Dziękuję za znalezienie błędu. Zaraz go poprawię. Mimo tego, że przed dodaniem przeglądam tekst milion razy trudno mi wyłapać niektóre błędy. xD
Wyjazd mi się udał. Pomysły są, więc pora wziąć się do roboty. xD
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :3
Jestem i ja! Przeczytałam poprzedni rozdział, ale umknęło mi napisanie komentarza, soooorki :( ale już jestem i obiecuje poprawę ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie pan, który uratował życie Sakurze, ale wciąż mam brzydkie przeczucia, że w sprawę wypadku Sakury będzie zamieszany Sasuke... No mogę mieć nadzieję, by tak nie było.
I jak już jesteśmy przy Sasuke... Jaki on porywczyyyy no no no!
Wydaje mi się, że gdyby nie plaskacz od Sakury doszłoby do pocałunku, wcale by mi to nie przeszkadzało, wcaleee :P
Kiba, Kiba rozbawiła mnie z nim akcja, jeżeli chodzi o te kwiaty :D
Widzę, że wena cię rozpiera więc oby tak dalej i pisz szybko ciąg dalszy, bo zaczyna robić się ciekawiej ;)
O! właśnie... Sasuke pewnie coś sobie tańczy ukradkiem, prawda??? :>
Buziaki :*
No, no, widzę, że udało mi się zaciekawić, a nawet rozbawić. :D Może to dobrze, może nie, ale co do pana, który uratował Sakurze życie, nie będę trzymała długo w niepewności.
UsuńPostaram się szybko skończyć szósty rozdział. Mam też nadzieję, że u Ciebie już niedługo pojawi się coś nowego :) Nie mogę się doczekać.
Ściskam :D
Ohayo ~
OdpowiedzUsuńCzemu mam wrażenie ,że Sasydz ma coś wspólnego z wypadkiem Sakury? A Sakura musi tańczyć,bo to kocha . <3 Interesuje mnie także człowiek ,który uratował naszą wisienkę..cóż jakoś nie podoba mi się,jest zbyt miły.Pewnie wietrzy w tym jakiś interes. A może to zboczeniec :o ?
Nie no spokojnie ;d Podoba mi się Toshiro :3 Mily taki,dobry przyjaciel a ona tak go traktuje ;c ( mój komentarz nie ma ładu ani składu ;c musisz się do tego przyzwyczaić,zawsze pisze takie nieogarnięte opinie na temat rozdziałów :3 ) Naruto jest tutaj po prostu sobą :D *baka* aaa no i cóż Sasuke coś czuje ,że jego też nogi poniosą do tańca ale to takie tylko gdybanie.^^ Rozdział był idealny,niesamowity i boski *-* ! Tak ! Podobał mi się w ciul ! <3
Pozdrawiam i całuję. Życzę weny !:*:3
Nieogarnięta w komentarzach Polly-chan ~
Nie umiem Ci odpisać na poszczególne części komentarza, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Lubię to jak je piszesz. Zawsze są takie pozytywnie zakręcone. XD
UsuńHaha xD Myślałam, że się zarumienię po tym jak opisałaś ten rozdział. :D Bardzo mi miło, ale mam teraz tylko nadzieję, że później Cię nie zawiodę.
Dziękuję i pozdrawiam ;*