wtorek, 1 lipca 2014

5. Na szczycie piekła



Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się. - Winston Churchill


Kierując się ze współlokatorkami do stołówki ziewnęłam głośno i od razu przysłoniłam usta dłonią. Shizune miała rację. Mimo że minęła tutaj moja dopiero pierwsza noc, to śmiało mogłam stwierdzić, że się z nimi dogadywałam. I to właśnie one były powodem mojego niewyspania. No może miałam w tym jakiś współudział, ale to Ino zaczęła nadawać w nocy jak katarynka na targu rozpoczynając tym samym nocne pogaduchy.
Yamanaka, okazała się na prawdę sympatyczną osobą. Przynajmniej dla mnie. Bo po tym jak wpadła rozwścieczona do pokoju miałam szczere wątpliwości, czy taka sama była wczoraj dla swojego chłopaka, z którym pokłóciła się na randce. Byli w kwiaciarni jej rodziców i Kiba nie chciał zapłacić za bukiet kwiatów dla Ino. Uważał, że należą im się za darmo, a do tego największe. Zaczął kłócić się z jej ojcem odstraszając przy tym klientów. Gdy w końcu udało się jej wyciągnąć go na zewnątrz rozpętało się między nimi piekło. W każdym razie słyszałam, że przeżył, możliwe, że z zaczerwienionym policzkiem bądź podbitym okiem ale przeżył. Jednak nie zerwali. Co to, to nie! Dowiedziałam się, że to nie była ich pierwsza kłótnia w tym miesiącu, więc uznałam, że są na etapie - To skomplikowane.
Opowiedziałam im nawet o zajściu w pokoju Naruto, a one wyjaśniły mi, że Itachi, Deidara i Sasori nie są mieszkańcami internatu, tylko częstymi gości pokoju dwadzieścia sześć. Zapytały też, czemu właściwie chowałam się przed Uchihą, a ja wspomniałam im o sytuacji mającej miejsce w miejskiej bibliotece. O dziwo nie były ani trochę zaskoczone jego zachowaniem. Zrozumiałam, że najwyraźniej zdążyły się przyzwyczaić.
Weszłyśmy do wielkiego pomieszczenia znajdującym się na parterze internatu. Dziewczyny poprowadziły mnie do stolika, który na moje nieszczęście, dzieliły ze znanymi mi chłopakami. Krzesła po jednej stronie były już przez nich zajęte. Hinata usiadła z brzegu naprzeciwko blondyna, a Ino po środku obdarzając przy tym swojego chłopaka spojrzeniem, które z pewnością mogłoby zabić nawet bazyliszka. Mi zostało miejsce przy oknie. Dziękowałam w duchu za widok na plac, bo gdyby nie to, byłabym skazana tylko i wyłącznie na twarz pana Uchihy, co mogłoby skutkować wyraźnym odebraniem apetytu.
Sięgnęłam do koszyczka po dwie kromki chleba, a następnie przysunęłam w swoją stronę maselniczkę.
 To co? Wybieramy się dzisiaj wszyscy do kawiarenki na rynku?  zapytał z entuzjazmem Uzumaki biorąc do rąk szklankę, do której chwilę wcześniej nalał gorącej herbaty.
– Wybacz mi, ale dzisiaj nie mogę  odezwałam się pierwsza, a widząc jego smutne spojrzenie od razu dodałam: -Muszę iść do biblioteki miejskiej.
 Poniszczyć więcej książek?  zapytał spokojnym głosem kruczowłosy po czym ugryzł kęs kanapki z serem i odchylił się na krześle. Poczułam na sobie wzrok pozostałych osób siedzących przy stoliku.
 Tak się składa, że prowadzę tam konkurs na największego aroganta. Jednak nie martw się konkurencją. Aktualnie prowadzisz  odpowiedziałam, rozsmarowując masło na kanapce.
Prychnął.
 To może mógłbym poprowadzić żeńską edycję na królową wariatek? Mógłbym ci nawet zaraz wręczyć koronę, ale jestem ciekaw co byś pokazała na pokazie talentów  powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
Pokaz Talentów.
Sala gimnastyczna była pełna kolorowych balonów, które chciały uciec po sam sufit jednak uniemożliwiały im to cienkie nitki, którymi były przywiązane. Na drabinkach, do których zwróceni byli wszyscy obecni uczniowie oraz jury, wisiał sznurek z pozawieszanymi dużymi literami, które układały się w napis "Masz talent". Gdy wyczytano moje imię oraz nazwisko ścisnęłam dłonie w piąstki i wyszłam na sam środek sali, a koński ogon, w który związałam włosy połaskotał moją szyję. Rozbrzmiała energiczna muzyka, a ja zaczęłam poruszać się w jej rytmie. Zrobiłam spory wykrok do przodu i wyżej uniosłam podbródek. Cofnęłam się, a następnie obrotem przeszłam na bok. Klasnęłam głośno w dłonie. Spojrzałam na zasiadających przy stoliku nauczycieli i uśmiechnęłam się szeroko. Wyskoczyłam w górę i gdy ponownie miałam dotknąć paneli moja stopa przekrzywiła się, a ja z hukiem upadłam na podłogę. Po sali rozległa się wielka salwa śmiechu uczniów.
 Nie poddawaj się  powiedziała jedna z sędziujących kobiet.
Postanowiłam pójść za jej radą i podniosłam się mimo pulsującej kostki. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam wymyślony przez siebie układ. W ruchu towarzyszyło mi opóźnienie i ból, który starałam się zamaskować delikatnym uśmiechem. Dzięki swojej determinacji i choreografii udało mi się zdobyć trzecie miejsce i pierwszy w swoim życiu medal. Byłam z niego taka dumna.
Stop! To tylko głupie wspomnienie.
 O czym wy mówicie?  zapytał zdezorientowany Uzumaki, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
 O niczym  odpowiedzieliśmy zgodnie i równocześnie.
Jakaś nowość.
Nabiłam na widelec plasterek pomidora i westchnęłam ciężko. Żałowałam, że nie mogłam wbić sztućca w coś, a raczej w kogoś innego. Chociaż... Jakby się zastanowić. Jeden szybki rzut i byłoby po sprawie. Potrząsnęłam przecząco głową. To nie jest czas, by włóczyć się po sądach.

***

Głosy uczniów na korytarzu zaczęły stopniowo zanikać, a powodem tego był irytujący dźwięk dzwonka, który rozniósł się po szkole ogłaszając początek zajęć lekcyjnych.
Wytężając wzrok, opuszką wskazującego palca przejechałam po rubrykach planu lekcyjnego szukając odpowiedniej klasy, mianowicie 2E. Pewnie, gdybym nie zgubiła Hinaty i Ino czekałabym teraz grzecznie z nimi pod klasą na nauczyciela. Ale nie wiedziałam, że ludzie wychodząc ze stołówki będą iść jak jakieś dzikusy! Deptali mnie po stopach, trącali mnie barkiem, a od jakiejś rudej okularnicy dostałam nawet łokciem w nos, bo zachciało jej się kości rozprostować.
Nagle usłyszałam za sobą odgłosy kroków. Stawały się coraz głośniejsze, a ja mogłam wywnioskować, że ktoś się zbliżał. Błagałam w myślach, by nie był to jakiś surowy nauczyciel. Z doświadczenia, wiedziałam, że narobienie sobie u takiego złej opinii już na dzień dobry nie wróży niczego dobrego w przyszłości. Wstrzymałam oddech, gdy dźwięki ucichły.
 Czyżbyś się zgubiła?  usłyszałam oschły szept tuż przy uchu. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Odwróciłam się i przeklęłam w myślach na JEGO widok.
 Upewniałam się tylko w jakiej mamy sali  odpowiedziałam mu pewnie. Tak na prawdę zdążyłam tylko odczytać jakim przedmiotem zaczynamy - matematyką. Sasuke włożył ręce do kieszeni swoich granatowych spodni i ruszył przed siebie. Przełknęłam ślinę i podbiegłam do niego.
 W końcu jesteśmy w tej samej klasie nie?  powiedziałam ze sztucznym entuzjazmem, gdy napotkałam jego pytające spojrzenie. Nagle się zatrzymał, a ja miałam wrażenie, że nie wróży to niczego dobrego.
 Zapomniałem cię o coś spytać przy śniadaniu  powiedział, spoglądając na widok za oknem, które znajdowało się na półpiętrze.  Spodobała ci się łazienka w moim pokoju?
Wzdrygnęłam się.
Wiedział.
 Mi zielony kolor przypadł do gustu, a tobie?  zapytał z drwiną w głosie, jednak dalej spoglądał na rozciągające się na zewnątrz boisko.
Czułam się jak bohaterka w reżyserowanym przez niego przedstawieniu, które według mojego przeczucia nie miało się dobrze skończyć.
 Nie wiem o czym mówisz  odparłam opanowana. Grunt to zachować spokój. Jednak moja zimna krew wyparowała ze mnie w momencie, kiedy gwałtownie się obrócił mierząc mnie pewnym siebie spojrzeniem. Byłam dla niego jak otwarta książka, do której miał całkowity dostęp.
 Nie wiesz... - powtórzył jakby w zamyśleniu. Nagle w jego karych tęczówkach coś błysnęło.
 To może zapytam inaczej – powiedział robiąc krok w moją stronę.  Myślisz, że jestem ślepy czy głupi?
Tak bardzo chciałam użyć w odpowiedzi jego ostatniego słowa oraz wielu innych negatywnych epitetów, jednak milczałam. Nie wiedziałam dlaczego. Nagle poczułam jak jego dłoń zaciska się wokół mojego nadgarstka. Przyciągnął mnie bliżej.
 Widziałem cię wtedy na korytarzu...  zawiesił na chwilę głos  a raczej twoje różowe włosy  mówiąc to, wolną ręką założył mi ich opadły kosmyk za ucho.
 Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego się przede mną schowałaś?
Dziewczyny, gdy opowiedziałam im o tamtej sytuacji też się o to zapytały. Po prostu chciałam uniknąć między nami konfrontacji, zbędnej wymiany zdań i idących w parze zgryźliwych wzajemnych określeń na swój temat. Niestety, to czego chciałam poszło się... Kochać. Co poskutkowało sytuacją, w której znajdujemy się niebezpiecznie blisko siebie. Za blisko. Prawdziwa ironia losu. Jednak on za pewne uważał inaczej. Nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji. Szarpnęłam gwałtownie ręką w tył, wyrywając się z jego uścisku. Uniosłam prawą rękę.
 Bo jesteś... - zawahałam się. Moją dłoń, którą zatrzymałam w połowie drogi natychmiastowo opuściłam na dół widząc osobę stojącą na pierwszym piętrze. Kątem oka dojrzałam jak Sasuke uśmiecha się do mnie cynicznie.
 Śmiało, dokończ.
 Pan Uchiha i jak mniemam panna Haruno - odezwała się nauczycielka, która właśnie nam się przypatrywała.  Do klasy!

***

Stałam właśnie przed furtką średniego, parterowego domu. Budynek był biały, jednak idąc w jego stronę widziałam, że na jednej z bocznych ścian opinał się bluszcz, aż po samo poddasze, co sprawiło, że budynek nie był nudny. Ramy okien jak i drzwi były ciemnobrązowe, co dawało wyraźny akcent na tle bieli. Do frontowych drzwi prowadziła ścieżka wysypana drobnymi, szarymi kamyczkami. Tak samo do garażu, który również znajdował się w przedniej części budynku. Cała posiadłość ogrodzona była czarnym, nowoczesnym, panelowym ogrodzeniem. Przejechałam palcem po domofonie.
Zawahałam się.
Miałam wyrzuty sumienia, że tu przyszłam. Nie. Może nie dlatego, że tu przyszłam, ale dlatego, że okłamałam znajomych. Ale co miałam im powiedzieć? Nie, nie pójdę z wami po szkole do kawiarni, bo idę się spotkać z kolesiem, który uratował mnie, gdy leżałam nieprzytomna i zakrwawiona na poboczu drogi? Potrząsnęłam głową. Nie było takiej opcji.
Pewnie przycisnęłam okrągły guziczek. Widziałam jak zasłona w oknie się porusza, a następnie furtka otworzyła się głośno przy tym brzęcząc. Drzwi wejściowe się uchyliły, a w progu stanął mężczyzna, ubrany w czarne spodnie oraz koszulę, lekko rozpiętą przy szyi. Na moje oko miał około pięćdziesiątki. Jednak na jego długich, czarnych włosach nie było śladu siwizny. Niestety zmarszczki mimiczne dawały mu się gdzieniegdzie we znaki.
 Dzień dobry, przyszłam się z panem spotkać. Jestem Sakura Haruno, dziewczyna z wypadku – powiedziałam i nerwowo oczekiwałam jego reakcji.
 Ah, tak... – odezwał się niskim głosem. - Proszę wejdź. - Gestem dłoni wskazał wnętrze budynku.
Zsunęłam ze stóp tenisówki, a mężczyzna odebrał ode mnie czarną skórzaną kurtkę i powiesił ją na jednym z przykręconych haczyków. Zaprosił mnie do salonu, więc skierowałam się za nim. Po drodze długim korytarzem zerkałam z uwagą przypatrywałam się powieszonym na ścianie zdjęciom. Na żadnym nie było z nim kobiety. Zaczęłam mieć wątpliwości co do tego, czy posiada bliską rodzinę.
 Gdzie moje maniery. Kawy, herbaty?  zapytał odwracając się do mnie i dłonią przeczesał swoje włosy.
 Herbaty, jeśli to nie kłopot.  Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, a on skręcił do kuchni.
Weszłam, do wskazanego wcześniej przez niego pokoju i zaczęłam się rozglądać. Od razu po przekroczeniu progu moją uwagę zwróciła szklana, rozsuwana ściana, która prowadziła na taras. Podeszłam bliżej i przycisnęłam rękę do szyby, zostawiając na niej ślady. Spojrzałam na ogród, w którym przebywał jakiś starszy mężczyzna i nożycami podcinał krzewy. Gdy mnie zobaczył uniósł swój kapelusz i uśmiechnął się ciepło, a ja pomachałam dłonią w jego stronę.
Minęłam stół z czterema krzesłami, na którym była wyłącznie miska z owocami i ruszyłam w stronę kanapy. Usiadłam na niej i ręką przejechałam po tkaninie o kawowym kolorze. Zerknęłam na ścianę przed sobą. Jako jedyna w pomieszczeniu nie była biała, tylko w karmelowym odcieniu. Stała przy niej meblościanka. Na jej dolnej półce stał duży, plazmowy telewizor, a pod spodem poukładane były stosy płyt.
Z zaciekawieniem spojrzałam na regał stojący tuż obok, który przypominał mi schody. Składał się z trzech półek w pionie, następnie dwóch, a na końcu jednej. Stały na nim schludnie poukładane pudełka, organizatory i książki. Przechyliłam głowę, by odczytać tytuł jednej z nich.
„ENCYKLOPEDIA PRAWA”
Nagle przyszedł mężczyzna, trzymając w dłoniach dwie szklanki z herbatą. Postawił je na małym stoliczku, który znajdował się naprzeciwko kanapy. Podziękowałam mu z uśmiechem i zaczekałam chwilę, aż usiądzie na fotelu.
 Chciałam panu podziękować. Uratował mi pan życie  powiedziałam i byłam pewna, że oblałam się rumieńcem. Gdy usłyszałam jego krótki śmiech uniosłam wzrok spoglądając w jego czarne jak węgiel tęczówki.
 Myślę, że każdy zrobiłby na moim miejscu to samo  odpowiedział skromnie.
 Nie, nie. Na prawdę, gdyby nie pan...  Zacisnęłam powieki. Nie umiałam dokończyć.
 Jeśli mogę wiedzieć...  zawiesił na chwilę głos. - Jak się to skończyło?
Momentalnie przypomniałam sobie mój pierwszy dzień w szpitalu. To uczucie, gdy się w nim obudziłam. Wszystko wróciło do mnie w mgnieniu oka. Każde słowo, każda łza. Zacisnęłam na chwilę wargi, modląc się bym się nie rozkleiła.
 Miałam wstrząs mózgu, złamane żebro oraz kość strzałkową. Muszę uczęszczać na rehabilitacje  powiedziałam na jednym wdechu i wymusiłam na sobie uśmiech.  Sprawców nie złapano.
 Przykro mi. - Odłożył szklankę i podrapał się po niewielkim zaroście. - Nie obrazisz się jeśli się spytam, czy wiesz jak to się stało, że zostałaś potrącona?
Naczynie, które sekundę wcześniej podniosłam z blatu, z hukiem upadło na podłogę. Kucnęłam na panelach i spojrzałam na rozbite szkło.
 Zostaw, to nic takiego. Później posprzątam – powiedział stanowczo, jednak chwyciłam do ręki kawałek szklanki. Poczułam jak odłamek przecina mi skórę. Syknęłam czując pieczenie. Gwałtownie wstałam i przyłożyłam krwawiący kciuk do ust. Mężczyzna wstał i podszedł bliżej.
 Nie płacz - odezwał się po dłuższej chwili i dłonią starł łzy, które spływały po moich policzkach.
Wzdrygnęłam się czując na skórze jego chłodny dotyk. Usiadłam na kanapie, a on obok mnie. Spojrzałam mu w oczy i opowiedziałam mu o wszystkim. Nie umiałam wyjaśnić sobie dlaczego i po co to zrobiłam. Jednak, gdy skończyłam ostatnie zdanie poczułam znaczną ulgę. Cały ciężar ze mnie opadł. Może, to trochę dziwnie, bo przecież nie znam go za dobrze. Może nawet wcale. Jednak byłam szczęśliwa, że mnie nie ocenił, że nie prawił mi kazań, że mi nie doradził. Ani razu też mi nie przerwał. Nawet, gdy łamał mi się głos po prostu czekał, aż ponownie będę w stanie coś powiedzieć. Wysłuchał mnie i za to byłam mu wdzięczna.

***

Następnego dnia....

Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Ani trochę nie miałem ochoty na ten wypad i zgodziłem się tylko po to, by Naruto skończył za mną chodzić i męczyć namolnymi prośbami. Te jego szczenięce spojrzenie w ogóle na mnie nie działało. Wręcz prowokowało. Niestety, obiecałem Itachiemu, że więcej Uzumakiego nie uderzę. Gdyby nie to, noc na pewno spędziłby w szpitalu, a spacerek do kawiarni spadłby na dalszy plan.
- Jesteśmy! - krzyknęła Ino ciągnąc za sobą swoje dwie współlokatorki.
Sakura podeszła do mnie i wyciągnęła w moim kierunku rękę, w której trzymała zgodę wychowawcy na wyjście. Nie przypadkiem musnąłem jej dłoń. Podniosła na mnie swój wzrok po czym gwałtownie się odwróciła i oddaliła bez słowa w stronę reszty. Po wczorajszym, porannym incydencie miałem wrażenie, że mnie unika. Nawet, gdy byliśmy już skazani na swoje towarzystwo, nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. W innym przypadku, by mnie to nawet cieszyło. Jednak takie zachowanie u niej zaczęło mnie ciekawić.
Kierując się w stronę rynku przechodziliśmy obok szkoły podstawowej. Tłum, który zebrał się na jej placu sprawił, że ciekawość Naruto dała się wszystkim we znaki i musieliśmy tam pójść „tylko na chwilkę”. Stanęliśmy za zbiorowiskiem ludzi. Sakura wspięła się na palcach i podparła ręką o moje ramię. Z błyskiem w oczach zaczęła przyglądać się grupie dziewczynek tańczących w kolorowych strojach wśród ludzi.
– Nieźle sobie radzą – odezwała się przerywając cisze, a ja rozejrzałem się sprawdzając czy na pewno mówi do mnie.  Tylko ta z niebieskimi włosami robi za duże kroki, przez co ostatni rząd staje się krzywy. Natomiast ta najdrobniejsza w środku nie za bardzo wie co ma robić, a ta blondyna na przodzie za wszelką cenę chce dominować nad zespołem. Grupa to grupa.
Zmarszczyłem czoło unosząc w zdziwieniu brwi. To w jaki sposób wypowiadała się o tańcu, ta pasja, która jej przy tym towarzyszyła sprawiła, że poczułem znajome uczucie. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś go doznam.
 Znasz się na tym? - zapytałem, wyrywając ją tym samym z zamyślenia. Gdy tylko usłyszała mój głos odwróciła się do mnie twarzą.
 Nie, nie - zaprzeczyła gestykulując chaotycznie rękami. - Plotę co mi język na ślinę przyniesie.
Uderzyła się otwartą dłonią w czoło, a następnie zrobiła krok w tył zderzając się z kimś plecami.
Chłopak odwrócił się do nas i dłonią przeczesał swoje, niesfornie opadające na oczy, brązowe włosy. Wyglądał na siedemnaście lat, czyli tyle co my, jednak ani razu go nie spotkałem. Mogłem z pewnością stwierdzić, że nie uczęszczał do naszego liceum.
 Sakura?! - krzyknął zszokowany lustrując ją swoimi bursztynowymi tęczówkami.
 Chyba mnie z kimś pomyliłeś - odpowiedziała mu cicho nerwowo zagryzając wargę.
 Nie wygłupiaj się.  Zrobił ku niej krok. - Dzwoniłem... Pisałem...
 Nie znam Cię  powiedziała cofając się. Jednak on był nieustępliwy. Przybliżył się do niej i położył swoją dłoń na jej policzku, a w jej oczach momentalnie pojawił się strach.
 Chyba powiedziała, że cię nie zna  powiedziałem stanowczo, odpychając nieznajomego. W efekcie upadł na kamienną posadzkę.
– Widzę, że zaczęłaś zadawać się z tymi dzianymi lalusiami – powiedział, gdy wstał i otrzepał swoją białą koszulkę. Następnie zjechał mnie nienawistnym spojrzeniem z góry do dołu.
 Uważaj na słowa – warknąłem, zaciskając dłoń na jego koszulce.
 Przestań! - krzyknęła Sakura wkraczając między nas. Położyła palce na mojej pięści próbując rozluźnić mój uścisk.
 Jednak go znasz? - prychnąłem w jej kierunku.
–  J-ja... - zawahała się.  Nie, nie znam go, ale to nie daję ci prawa, by go tak traktować.  Na te słowa całkowicie puściłem jego ubranie.
Miałem odejść, kiedy nagłe uderzenie sprawiło, że cofnąłem się w tył. Przekląłem siarczyście, gdy w ustach poczułem metaliczny smak. Wierzchem dłoni starłem sączącą się z wargi krew i spojrzałem na sprawcę, który uśmiechał się do mnie triumfalnie. Nie wytrzymałem. Szybkim, sprawnym ciosem uderzyłem go w twarz, oszołamiając go na chwilę.
 Przestańcie!  krzyknęła rozpaczliwie Haruno, chwytając mnie za przedramię.
 Nie wtrącaj się – odrzekłem sucho i odepchnąłem ją na bok.
Zgiąłem się w pół kiedy doznałem uderzenia pięścią w brzuch. Nie straciłem jednak równowagi. Po chwili wyprostowałem się i poczułem silny uścisk na ramionach, a następnie jak ktoś wykręca mi je do tyłu. Gdy moje podeszwy zaczęły szurać o podłoże, uświadomiłem sobie, że ktoś pociągnął mnie w tył.
 Długo mieliście się zamiar okładać?! Nawet waty cukrowej człowiek nie może sobie kupić!  wrzasnął Naruto, który w ten sam sposób odciągnął nieznajomego chłopaka.
 Mogliście chociaż zaczekać na mnie – dodał szeptem Inuzuka, który mnie przytrzymywał.
Chłopak wyrwał się blondynowi i jeszcze raz zbliżył się do wstrząśniętej Sakury. Powiedział jej coś na ucho, a następnie zniknął w tłumie gapiów.

***

Już po przekroczeniu progu kawiarni do moich nozdrzy dotarł słodki zapach szarlotki. Za barem stał mężczyzna, który powitał nas uśmiechem i wrócił do wycierania lady białą ścierką. Po tym jak zmienił się właściciel lokalu i go wyremontował, to miejsce bardzo się zmieniło nie tylko wystrojem, ale również atmosferą. Nie dominowała już tu czerwień tylko biel kafelków podłogowych i ciemny brąz ściennych paneli. Wokół sześciu okrągłych stoliczków z ciemnego orzecha porozstawiane były fotele z beżowej skóry. Jedyna w kawiarni kanapa mieściła się w kącie pomieszczenia i została zajęta przez Kibę i Naruto, którzy od razu po wkroczeniu do budynku się na nią rzucili.
Usiadłem na fotelu po drugiej stronie naszego stolika. Sakurze, która poszła do toalety zostało miejsce na przeciwko mnie. Biedaczce zrzedła mina, gdy to dostrzegła. Jednak bez sprzeciwu zajęła miejsce. Wszyscy złożyliśmy zamówienia i w milczeniu czekaliśmy na kelnerkę. Już po chwili przyszła do nas brunetka z przewieszonym białym ręczniczkiem na ramieniu i tacą w dłoniach. Położyła na blacie szklanki i mrugnęła w stronę Inuzuki. Widziałem jak w Ino zaczyna się gotować, jednak zrobiła tylko łyk swojej kawy i chłodnym wzrokiem odprowadziła kelnerkę za ladę. Wziąłem do rąk swoje cappucino i odchyliłem się na krześle, sprawiając, że moje plecy dotknęły chłodnej skóry fotela.
 Kim był ten koleś?  zapytałem przerywając ciszę, a Sakura słysząc moje pytanie zakrztusiła się cafe latte tak, że Hinata, która siedziała obok zmuszona była poklepać ją po plecach.
 Nie Twój interes  odpowiedziała, gdy się uspokoiła mierząc mnie przy tym srogim spojrzeniem.
 Mówiłaś, że go nie znasz  odparłem chłodno słysząc, że jednak to co mówiła nie było prawdą.
 Może znam, może nie znam  odpowiedziała bawiąc się słomką w szklance.  Nie powinno cię to obchodzić.
 A jednak obchodzi  odpowiedziałem ignorując fakt, że podeszwa jej buta brutalnie gniotła moją stopę. Odsunęła nogę dopiero, gdy usłyszeliśmy wibracje dobiegające z jej kieszeni. Spojrzała na ekran telefonu, a następnie na widok za oknem.
 Muszę iść  powiedziała przepraszająco, wstając z miejsca i wygładziła dłońmi swoje ubranie.
 Nie wrócisz z nami?  zapytała zasmucona granatowowłosa.
 Niestety nie, samochód na mnie czeka  wskazała na uliczkę za oknem, a wzrok wszystkich powędrował na czarnego chevroleta, który zaparkował tuż przy kawiarni.  Przepraszam.
Wyjęła z kieszeni kilka drobnych i położyła je na serwetce. Stojąc przed wyjściowymi drzwiami odwróciła się i pomachała do nas dłonią.
 Nie dopiłaś kawy!  krzyknęła za nią Ino.
 Jest twoja!  wrzasnęła w odpowiedzi i zamknęła za sobą drzwi.
Yamanaka wzruszyła ramionami i upiła łyk jej napoju. Przez szybę spoglądałem jak Haruno otwiera drzwi samochodu i uśmiecha się ciepło do znajdującej się w środku osoby. Gdy tylko weszła do środka samochód odjechał z piskiem opon.

***

Siedziałem na szerokim parapecie wielkiego okna na pierwszym piętrze internatu, kiedy spostrzegłem wjeżdżającego na parking chevroleta. Z miejsca kierowcy wysiadł jakiś starszy mężczyzna, a następnie otwarł drzwi od strony pasażera. Wyszła z niego różowowłosa, która delikatnie masowała swoją lewą łydkę. Mężczyzna przytulił ją uśmiechając się delikatnie. Pogłaskał ją po włosach, a następnie pocałował w czoło. Sakura pomachała mu jeszcze, gdy odjeżdżał samochodem, a później weszła do budynku.
Słysząc jej kroki skierowałem swój wzrok na schody. Dziewczyna widząc mnie przystanęła na półpiętrze, a torba zsunęła jej się z ramienia. Westchnęła ciężko i ponownie zaczęła wchodzić po schodkach. Po wejściu na piętro od razu skierowała się w stronę swojego pokoju. Szybko zeskoczyłem z parapetu.
 A ty dokąd? - zapytałem dotrzymując jej kroku, jednak w ogóle na mnie popatrzyła.
 Uczyć się, ty chyba też powinieneś – odpowiedziała podkreślając przy tym trafną uwagę, która mi umknęła.
Wyprzedziłem ją stając przed drzwiami jej pokoju. Ręką oparłem się o framugę zagradzając jej przy tym przejście. Przystanęła i przewróciła oczami.
 Nie odpowiedziałaś na żadne z moich pytań – powiedziałem, waląc prosto z mostu.
 I nie muszę – odparła hardo, próbując na darmo zepchnąć moją rękę.
– Ale chcesz.  Uśmiechnąłem się cwaniacko i zrobiłem do przodu parę kroków, zmuszając ją tym samym, by cofnęła się w tył.
 To ty chcesz – odparła, a jej wargi ułożyły się w wąską linię, gdy poczuła jak plecami dotyka ściany.
 Słusznie – stwierdziłem i nachyliłem się w jej kierunku.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułem na sobie jej drżący oddech. Zamknąłem oczy czując brzoskwiniowy zapach jej włosów. Nim się zorientowałem poczułem piekący ból na sowim lewym policzku. Przekląłem w duchu i instynktownie przyłożyłem do niego rękę. Spojrzałem na dziewczynę, która trzymała w górze prawą dłoń. Wściekłość malowała się na jej twarzy, a jej dotychczas spokojne szmaragdowe oczy ciskały we mnie piorunami.
 Dokończyłam wczorajszą sprawę. Tak jak chciałeś – odpowiedziała ostro i położyła ręce na moim torsie, by później skutecznie mnie odepchnąć.
Wyprzedziła mnie i podeszła do swoim drzwi. Nacisnęła metalową klamkę, jednak zaraz po tym ją puściła.
 A i jeszcze jedno – powiedziała, odwracając się nagle. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Uchiha – syknęła i gdy weszła do pomieszczenia trzasnęła drzwiami tak mocno, że zdziwiłem się, że nie wypadły z zawiasów.
 W takim razie jestem już na szczycie, Haruno – powiedziałem już bardziej siebie dalej trzymając dłoń na zaczerwienionym miejscu.

Od Autorki: Uff... Nareszcie gotowe. Pisanie jak i samo publikowanie nigdy wcześniej nie zajęło mi tyle czasu. Zdążyłam się przez ten czas przekonać, że nie nadaję się do pisania dłuższych rozdziałów. Szło mi to bardzo opornie, a po przeczytaniu całego tekstu. Mam wrażenie, że jest chaotyczny i że za dużo się w nim dzieje. Jak sądzicie? 
No i jeszcze tak bardziej informacyjnie. W sobotę 05.07 wyjeżdżam, na najprawdopodobniej tydzień. Przez ten czas nie będę miała możliwości korzystania z internetu, więc kolejny rozdział pojawi się niestety dopiero po moim powrocie. Ale jestem pewna, że uda mi się coś napisać w zeszycie podczas wyjazdu. 

Pozdrawiam gorąco ^^

PS. A Wam jak mijają wakacje? :)

11 komentarzy:

  1. Och, jestem pierwsza?
    Dziś krótko, bo jestem padnięta.
    Rozdział mi się podoba, najbardziej ta scena z tymi odwiedzinami u tego faceta. Ciekawa postać. Trochę dziwna, ale mi się strasznie podoba.
    Czekam na telefon Saki do Saso;*
    Jak Sasuke się dowiedział o akcji pod prysznicem? Nie mogę tego zaczaić.
    Czekam na nn!
    ;****'
    Pozdrawiam Paulina
    Piszę z telefonu, jakby co więc sorka za błędy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, więc zacznę od wyjaśnienia xd
      Sasek nie jest głupi. Zorientował się, że to ona, gdy na korytarzu mignęły mu jej różowe włosy. Wtedy gdy ona wychodziła i go zobaczyła.
      Co do postaci to się zgadzam. Ciekawa, a o tym przekonasz się jeszcze bardziej xD

      Pozdrawiam i cieszę się, że Ci się podobało :3

      Usuń
  2. Przeczytałam <3 ale kom będzie później :* teraz się śpieszę :#

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz moja kolej :D Ostatnio byłam pierwsza, więc teraz mogę sobie pozwolić na późniejsze skomentowanie rozdziału. Wczoraj miałam masę roboty, a co za tym idzie doczytałam tylko do momentu, w którym Sakura chciała rzucić w Sasuke widelcem na stołówce. xD

    Rozdział niezwykle mi się podobał, zresztą jak zawsze. Okazał się dłuższy od poprzednich, ale i tak dla mnie o wiele za krótki xD Piszesz coraz lepiej, a opisy są bardzo dobre - nie za dużo, nie za mało. W końcu to nie książka "Nad Niemnem" E. Orzeszkowej, żeby pisać opis natury na 4 strony. Wybacz, nie mogłam się powstrzymać od tej uwagi.

    Sasuke mnie zaskoczył. Nie mam zielonego pojęcia czy pozytywnie, czy może - o zgrozo! - negatywnie. Wynika to z faktu, iż nie jestem przyzwyczajona do takiego Sasuke. Tutaj wydaje się niezwykle zainteresowany i jak dla mnie zbyt szybko daje o tym znać. Ciekawość, to u niego wiadoma cecha, jednak myślałam, że będzie bardziej takim utajonym szpiegiem, a on wypytał ją o wszystko twarzą w twarz xD Nie chcę nic sugerować i zbytnio się czepiać, no ale hallo - kochamy tego Uchihę, który wszystko olewa i zdaje się nie być niczym zaskoczony, jakby świat nie miał już nic więcej do zaoferowania. Przynajmniej taki okazał się w anime, a ja takowego po prostu wielbię.

    Skoro już zaczęłam o anime, to muszę się pochwalić, że jestem na bieżąco z odcinkami. Wczoraj dotarłam do końca, możesz być dumna :D Tyyyle Saska :D No i mamy wojnę, przynajmniej cały czas coś się dzieje.

    Mam nadzieję, że zbytnio na mnie nie nakrzyczysz, ale ostatnio doszłam do wniosku, że z Sasuke i Naruto byłaby bardzo fajna para xD Nie twierdzę, iż Sasek przejawia choćby najmniejsze zainteresowanie Naruciakiem - on niczym nie przejawia zainteresowania - ale zaczął mnie niezmiernie bawić jeden fakt: Naruto cały czas myśli o Sasuke i niemal bez przerwy tylko Sasek, Sasek i Sasek - ja rozumiem, przyjaciel, ale Naruto popadł w obsesję i zdaje się być nim zainteresowany bardziej, niż ktokolwiek inny na tym świecie, nawet Sakura :D Wiem, że dalej masz zaległości, więc nie będę spoilerować, poza tym, że jest wojna - koniec spoilera xD

    Wracając do Twojego opowiadania - tam na tych tańcach był jej dawny przyjaciel ze szkoły tanecznej? Nie pamiętam jak on miał, ale chyba jakoś na A :D Niektóre wspomnienia bolą, gdy się o nich mówi, więc nie dziwi mnie reakcja Sakury. Może była zbyt bolesna dla jej przyjaciela, ale znając życie, tak samo bym zrobiła.

    Ino z Kibą? - nie mam pytań, wiesz, ja nic nie mam ani do jednego, ani do drugiego, ale dziwi mnie taki paring :P Jeszcze tylko brakuje NaruHina *o*

    Ten facet wydaje się mi jakiś dziwny. Nie wiem do jakiej szufladki go włożyć. No nic, czekam na ciąg dalszy, a wakacje mijają mi spokojnie i leniwie - oby jak najdłużej :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, gdy zobaczyłam długość komentarza zastanawiałam się ile zajęło Ci go napisanie. Jestem Ci za niego bardzo wdzięczna! :3

    Co do Sasuke dla mnie to, o dziwo, ciężki orzech do zgryzienia. Mogę się przyznać, że sama jeszcze nie do końca go rozumiem, a to przecież dziwne, prawda? XD Muszę nad jego postacią jeszcze pomyśleć i zastanowić się nad jego czynami w przyszłych rozdziałach.

    Jeśli chodzi o anime, to jeszcze mam zaległości, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać przed obejrzeniem zeszłego odcinka.

    Po głębszym zastanowieniu, z ręką na sercu mogę stwierdzić, że masz racje co do Naruto - Sasuke. To dziwne, bardzo dziwne, ale prawdziwe. Jednak nie osądzamy Naruto, to nieładnie :c Kto wie, co on tam tłumi w swoim sercu xD

    Na tańcach owszem był jej przyjaciel. Toshiro. XD Na A był nauczyciel. Ale nie mam Ci ani trochę za złe tej pomyłki. Po pierwsze każdemu się może zdarzyć, a po drugie te imiona, nawet mi się zdarzały mylić.

    No cóż, do reszty Twojego komentarza nie wiem co napisać. Jedynie mogę polecić śledzenie dalszych losów bohaterów. ( Brzmię pewnie jak jakaś desperatka szukająca czytelników... ) Jednak na prawdę, nie wiem co bym mogła napisać nie spoilerując jednocześnie xD

    Pozdrawiam i życzę Ci jeszcze bardziej udanych wakacji :3

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko! Czemu nic nie piszesz, że dodałaś nowy rozdział! Ojjj, bo pogniewam się na Ciebie xD
    Rozdział jest świetny, długi, a takie bardzo lubię ^^ To, że dużo się w nim dzieje jest jak najbardziej na plus. Poza tym, pięknie wszystko opisujesz! Sorry, że się powtarzam, ale naprawdę jestem pod wrażeniem Twojego talentu pisarskiego. Przy pierwszych rozdziałach tego nie było jeszcze widać, ale przy tym i poprzednim przechodzisz samą siebie! Oby tak dalej :)
    Bardzo mi się podobało to jak opisałaś relację między SasuSaku na początku rozdziału. Kłócą się i zaczepiają trochę jak stare małżeństwo, to było takie słodkie ^^ Później ta ciekawość Saska względem różowej, trochę mnie zbiła z tropu, bo jakoś mi to do niego nie pasuje. No, ale widocznie masz taką wizję :D
    Trochę ten stary facet mnie niepokoi. Sakura zbyt szybko mu zaufała. To, że ją uratował nie świadczy, że ma dobre zamiary. Mam co do tej postaci pewne sugestie, ale nie chce się zbłaźnić, więc nic więcej nie napiszę xD W każdym bądź razie on mi tu śmierdzi :D
    Spotkanie Toshiro (chyba tak się nazywał) i Sakury, było trochę niezręczne. Szkoda, że tak go potraktowała, a przecież był jej lojalnym przyjacielem. No, ale mówi się trudno! Wolę Saska od niego xD
    Znalazłam tylko jeden błąd "naprzeciwko" piszę się razem, a nie osobno, ale to tam taki mały szczególik xD
    Wybacz mi za mój chaotyczny komentarz, życzę udanej wycieczki i wróć z głową pełną pomysłów na dalsze rozdziały!
    Pozdrawiam Anna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nie za bardzo wiem gdzie Ci pisać powiadomienia. Zwłaszcza gdy już napiszę komentarz pod Twoim rozdziałem. ( Właśnie, widziałam, że dodałaś nowy rozdzialik, ale przeczytam jak już trochę poogarniam sprawy. )

      Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego, że podobają Ci się moje opisy! :) Cały czas staram się jeszcze nad nimi pracować.

      Co do tego faceta to mam nadzieję, że później podzielisz się jednak ze mną swoją sugestią. xD

      Dziękuję za znalezienie błędu. Zaraz go poprawię. Mimo tego, że przed dodaniem przeglądam tekst milion razy trudno mi wyłapać niektóre błędy. xD

      Wyjazd mi się udał. Pomysły są, więc pora wziąć się do roboty. xD

      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :3

      Usuń
  6. Jestem i ja! Przeczytałam poprzedni rozdział, ale umknęło mi napisanie komentarza, soooorki :( ale już jestem i obiecuje poprawę ;)
    Zaciekawił mnie pan, który uratował życie Sakurze, ale wciąż mam brzydkie przeczucia, że w sprawę wypadku Sakury będzie zamieszany Sasuke... No mogę mieć nadzieję, by tak nie było.
    I jak już jesteśmy przy Sasuke... Jaki on porywczyyyy no no no!
    Wydaje mi się, że gdyby nie plaskacz od Sakury doszłoby do pocałunku, wcale by mi to nie przeszkadzało, wcaleee :P
    Kiba, Kiba rozbawiła mnie z nim akcja, jeżeli chodzi o te kwiaty :D
    Widzę, że wena cię rozpiera więc oby tak dalej i pisz szybko ciąg dalszy, bo zaczyna robić się ciekawiej ;)
    O! właśnie... Sasuke pewnie coś sobie tańczy ukradkiem, prawda??? :>
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, widzę, że udało mi się zaciekawić, a nawet rozbawić. :D Może to dobrze, może nie, ale co do pana, który uratował Sakurze życie, nie będę trzymała długo w niepewności.

      Postaram się szybko skończyć szósty rozdział. Mam też nadzieję, że u Ciebie już niedługo pojawi się coś nowego :) Nie mogę się doczekać.

      Ściskam :D

      Usuń
  7. Ohayo ~
    Czemu mam wrażenie ,że Sasydz ma coś wspólnego z wypadkiem Sakury? A Sakura musi tańczyć,bo to kocha . <3 Interesuje mnie także człowiek ,który uratował naszą wisienkę..cóż jakoś nie podoba mi się,jest zbyt miły.Pewnie wietrzy w tym jakiś interes. A może to zboczeniec :o ?
    Nie no spokojnie ;d Podoba mi się Toshiro :3 Mily taki,dobry przyjaciel a ona tak go traktuje ;c ( mój komentarz nie ma ładu ani składu ;c musisz się do tego przyzwyczaić,zawsze pisze takie nieogarnięte opinie na temat rozdziałów :3 ) Naruto jest tutaj po prostu sobą :D *baka* aaa no i cóż Sasuke coś czuje ,że jego też nogi poniosą do tańca ale to takie tylko gdybanie.^^ Rozdział był idealny,niesamowity i boski *-* ! Tak ! Podobał mi się w ciul ! <3
    Pozdrawiam i całuję. Życzę weny !:*:3
    Nieogarnięta w komentarzach Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem Ci odpisać na poszczególne części komentarza, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Lubię to jak je piszesz. Zawsze są takie pozytywnie zakręcone. XD

      Haha xD Myślałam, że się zarumienię po tym jak opisałaś ten rozdział. :D Bardzo mi miło, ale mam teraz tylko nadzieję, że później Cię nie zawiodę.

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs