wtorek, 21 października 2014

11. Zakochuję się w tobie

Czas szybko płynie, ludzie w twoim życiu pojawiają się i znikają. 
Nie przegapiaj okazji, by powiedzieć im, jak dużo dla ciebie znaczą. - Anonimowy


Przejechałam plecami o zamknięte drzwi łazienki, przechodząc do siadu. Od razu poczułam chłód bijący od kafelek podłogowych. Objęłam ramionami podkulone nogi, opierając głowę na kolanach. Mimo nieznośnego bólu głowy, przebłyski wspomnień z wczorajszego wieczoru, chcąc czy nie chcąc, zaczęły do mnie wracać.

Przymknęłam powieki i czując pragnienie, rozchyliłam delikatnie usta. Czułam się coraz gorzej. Niespodziewanie kosmyk włosów, który opadł mi na twarz, został zdmuchnięty przez chłodny podmuch jego oddechu. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam leniwie oczy. Jego kare tęczówki intensywnie się we mnie wpatrywały. To spojrzenie było inne niż wszystkie, którymi obdarowywał mnie do tej pory. Jednak nieprzyjemne uczucie nie pozwoliło mi się nad tym dłużej zastanawiać. Zacisnęłam dłoń na jego koszulce.
  Niedobrze mi wyszeptałam, zakrywając usta dłonią.
Poczułam jak gwałtownie się zatrzymuje. Delikatnie opuścił mnie na ziemie, a ja bojąc się, że zaraz stracę równowagę, przytrzymałam się jego ramienia. Nieoczekiwanie chwycił moją dłoń i poprowadził mnie w stronę siatki, ogradzającej plac zabaw. Przytrzymał moją, zaciśniętą na metalowych drutach, dłoń i delikatnie pochylił moje ciało. Czując palące uczucie od środka, jeszcze bardziej nachylił mnie ku ziemi. Już po chwili nastąpiło coś, czego po prostu nienawidziłam. Zwymiotowałam. W trakcie tego zdecydowanie nieprzyjemnego incydentu Sasuke odgarnął moje niesforne włosy, a jego chwilowy dotyk na moim karku sprawił, że się wzdrygnęłam.

Odruchowo chwyciłam się za gardło, które wczoraj paliło mnie niemiłosiernie. Przejechałam po skórze paznokciami, zostawiając na niej czerwone ślady.

Gdy mój oddech wrócił do normy, a ciało przestało drżeć, przeniósł dłoń na moje biodro i pomógł mi dojść do pobliskiej huśtawki. Usiadłam na drewnianej desce i zacisnęłam dłonie na znajdujących się po bokach łańcuchach. Uchiha podał mi jakieś malutkie, papierowe pudełeczko i oparł się o słup.
  Nie lubię miętowych powiedziałam cicho, przyglądając się etykietce gum do żucia.
Wzruszył ramionami i sięgnął po swoją własność, jednak ja natychmiast cofnęłam ręce.
 Powiedziałam, że ich nie lubię, a nie, że ich nie chcę.
Wyciągnęłam z pudełeczka jeden listek i odwinęłam srebrną folię. Włożyłam do buzi plasterek gumy i wyraźnie się skrzywiłam. Mlasnęłam głośno kilka razy i zacisnęłam zęby. Przyzwyczajając się do intensywnego smaku mięty, odepchnęłam się bosymi nogami od piachu. Odchylałam ciało na zmianę, raz do przodu, raz do tyłu, nadając czynności coraz szybszego tempa. Moje włosy ledwo za mną nadążały.
– Słyszałam, że to przeznaczenie decyduje o tym, kto pojawia się w naszym życiu, ale to nasze serce decyduje kto w nim pozostanie.
Gdy ponownie znalazłam się przy ziemi, gwałtownie wyprostowałam nogi. Stopami zaszurałam kilka razy o piach. Gdy całkowicie zaprzestałam bujaniu, uniosłam wzrok i spojrzałam w stronę rozgwieżdżonego nieba.
– W moim sercu już od jakiegoś czasu jest bałagan, a ja nie sprawdzam się w roli sprzątaczki, dlatego przestałam kontrolować swoje życie. Wypuściłam je na chwilę z rąk i teraz trudno mi je złapać. Starałam się być z dala od ciebie, a zamiast tego byłam coraz bliżej. Dlatego jesteśmy razem, tu i teraz. Nie jestem pewna czy ma mi to pomóc, czy może zaszkodzić.
Nie wiedziałam czemu wzięło mnie na takie szczere wyznania. Nie wiedziałam też czy wyjawienie mu swoich wątpliwości nie będzie najgłupszą rzeczą w moim życiu. Jednak było to coś, czego w tamtym momencie potrzebowałam. Coś, co sprawiło, że poczułam się o wiele lżej.
Kątek oka dostrzegłam, jak podchodzi bliżej. Stanął za mną i objął moje dłonie, jednocześnie splatając razem nasze palce. Nachylił się nade mną, a ja dostrzegłam w jego oczach błysk. Jakby w mrocznym tunelu wreszcie pojawiło się światełko, które może poprowadzić...
No właśnie, gdzie?
Gwałtownie odwróciłam głowę.
– Jestem pijana – stwierdziłam, ponownie patrząc mu w oczy.
– Ale jestem pewny, że to zapamiętasz – powiedział, przenosząc dłonie na moje policzki.
Jego chłodny dotyk, na mojej rozgrzanej skórze wywołał u mnie przyjemny dreszcz. Już po chwili poczułam czułe muśnięcie. Przyłożyłam swoje ręce do jego i namiętnie oddałam pocałunek.

Opuszką kciuka otarłam swoją spierzchniętą, dolną wargę, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Natychmiast potrząsnęłam głową. Nadal nie rozumiałam co mnie podkusiło na takie, a nie inne zachowanie. Czy wina leży tylko po stronie alkoholu?

Wchodząc po schodach przytrzymywał moje ciało. Do pokonania zostało nam jeszcze kilka ostatnich stopni, a ja ledwo dawałam radę. Wyraźne zmęczenie dawało mi się we znaki. Nagle Sasuke gwałtownie przylgnął do ściany, przyciskając mnie do siebie. Jedną ręką oplótł mnie w pasie, a drugą zakrył mi usta. Zaskoczona próbowałam uwolnić się z jego uścisku, boleśnie kopiąc go po stopach. Nie dawał za wygraną, więc postanowiłam zacisnąć swoje przednie zęby, na którymś z jego palców. Zadziałało. Uwolnił mnie i bez słowa wytarł lekko poślinioną rękę o materiał swoich spodni. Widząc jego minę, roześmiałam się. Jednak on przewrócił tylko oczami i pociągnął mnie w stronę drzwi z numerkiem dwadzieścia cztery..
– Ino, otwieraj – warknął, natarczywie pukając w drzwi.
Zero jakiegokolwiek odzewu.
– Gdzie masz klucz? - zwrócił się tym razem do mnie.
– W torebce - powiedziałam, nerwowo chichocząc
Uniósł jedną brew do góry.
– Torebka została w lokalu – powiedziałam, drapiąc się w tył głowy.
Westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi. Szarpnął za klamkę drzwi, jednak one nie ustępowały. Zaklął pod nosem i patrząc wzdłuż korytarza, pociągnął mnie za sobą. Wepchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia, a ja widząc wyraźne podobieństwo do mojego pokoju, ruszyłam w kierunku wolnego łóżka.
  Teraz możesz już iść - powiedziałam, przecierając swoje senne oczy. Dooobranoc! przeciągnęłam wyraz, pod wpływem nagłego ziewnięcia.
Opadłam na miękkie posłanie i niezgrabnie zakryłam się kołdrą, nie zdejmując wcześniej zdecydowanie nienadającej się do spania sukienki. Otulona męskim zapachem zamknęłam oczy, ignorując głos Uchihy.

Tak, to zdecydowanie przez alkohol.
Wstałam i podeszłam do lustra. Oparłam się o krawędź zlewu i spojrzałam na swoje odbicie. Zaschnięte, szare strużki makijażu, zaspane oczy z lekkimi sińcami i te niesforne, napuszone włosy. Gdybym wyszła tak na ulice, przechodnie na pewno powiedzieliby mi, że halloween, to jeszcze nie teraz.
Zaśmiałam się cicho, ze swojego niezbyt zabawnego żartu i odkręciłam kurki z zimną wodą. Nawilżyłam twarz i pokręciłam głową, pozbywając się ze skóry kropelek wody. Przeczesywałam palcami włosy, a przynajmniej starałam się to robić, gdy nagle moją uwagę przykuła broszka, a raczej jej brak.
Natychmiast zaczęłam snuć rękami po każdym możliwym milimetrze mojej sukienki, rozglądając się jednocześnie po podłodze. Panika narastała we mnie z każdą sekundą. Postanowiłam jednak myśleć racjonalnie i po cichu otworzyłam drzwi z nadzieją, że zaraz dostrzegę zgubę.
Upadłam na kolana i zaczęłam obsesyjnie badać każdy skrawek podłogi, dopóki nie napotkałam śpiącego na panelach Naruto. Gdyby nie to, że byłam zajęta pewnie na dłużej zawiesiłabym wzrok na jego dziwnej przytulance. Ignorując wydawane przez niego krótkie dźwięki, ominęłam go jak najciszej i poczołgałam się w stronę łóżek. Przylgnęłam do ziemi i przewróciłam głowę na bok, by uważniej przyjrzeć się przestrzeni pod meblami. Nic oprócz kurzu. Podniosłam się lekko na łokciach, a wtedy mój wzrok przykuły stopy odziane w czarne skarpetki, znajdujące się kilka centymetrów od mojej twarzy. Uniosłam wzrok i dostrzegłam czarne tęczówki przyglądające mi się z niezrozumieniem.
Wstałaś.
Mówić to osobie, która właśnie płaszczyła się na podłodze?
Co najmniej nietrafione.
Bez słowa się podniosłam i otrzepałam swoje ubranie z nagromadzonego brudu. Nie zamierzałam robić mu wyrzutów z powodu wczorajszego wieczoru i nocy spędzonej w tym pokoju, a przynajmniej nie teraz. Chwyciłam za rogi rogi kołdry i starannie zaczęłam ją trzepać, uważnie nasłuchując, czy coś przypadkiem z niej nie spada. Tak samo zrobiłam z poduszką. Zajrzałam nawet pod materac, ale efekt i tak pozostał ten sam.
Opadłam na posłanie i dłonią zasłoniłam oczy, unikając nadmiernej ilości drażniącego mnie światła. Po chwili jednak przymrużyłam powieki i ponownie spojrzałam na Sasuke, który dalej stał w tej samej pozycji.
Widziałeś ją? Powiedz, że to ty ją gdzieś schowałeś – mój głos z każdym słowem nabierał coraz bardziej błagalnego tonu.
Widząc jak tylko unosi jedną brew do góry dodałam: - Moja broszka. Miałam ją wczoraj przypiętą do sukienki, a teraz jej nigdzie nie ma. Musiałeś ją widzieć, była nie duża, w formie kwiatu, miała cyrkonie!
Nie widziałem.
Słysząc te dwa suche słowa, nie mogłam się powstrzymać, by nie zakryć twarzy dłońmi. Oczy zaczęły mi się szklić, a podbródek drżeć. Mimo wielkiej niechęci zaczęła do mnie docierać informacja o zgubieniu cennej pamiątki. Ścisk w sercu stawał się coraz bardziej uciążliwy. Miałam ochotę szlochać i wrzeszczeć jednocześnie. Wiedziałam, że to moja wina i byłam za to na siebie wściekła. Nie rozumiałam jak mogłam dopuścić do straty czegoś tak cennego. Wiem, że to głupie aż tak bardzo przywiązywać się do jakiegoś przedmiotu, ale mimo to czułam się jakbym puściła dopiero niedawno uplecioną przeze mnie i mamę nić.
Będziesz beczeć z powodu jakiejś błyskotki?
Kilkukrotnie złapałam łapczywie oddech i zacisnęłam wargi. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Dopiero łapiąc klamkę, odwróciłam się by ostatni raz na niego spojrzeć. Dalej przypatrywał mi się z kpiną, nie powstrzymując mnie od wyjścia.
  Dupek – rzuciłam, wychodząc.
Dopiero po trzaśnięciu drzwiami, w ogóle nie zwracając przy tym uwagi na dość wczesną godzinę, mój smutek zaczął zacierać gniew. Gwałtownie zapukałam do drzwi swojego pokoju i widząc jak klamka się porusza, zacisnęłam dłonie w pięści. Gdy tylko Hinata stanęła w progu, wyprzedziłam ją i zatrzymałam się w centrum pokoju.
 Jak mogłyście, co?! wrzasnęłam. Zostawiłyście mnie na pastwę losu z nim! Z N I M!
 Nie mów, że ci się to nie podobało – powiedziała kpiąco Ino.
Dopiero po chwili odszukałam ją wzrokiem. Leżała na brzuchu, do połowy zakryta kołdrą, na swoim łóżku. Była w różowej piżamie i z włosami niedbale związanymi w i tak rozwalającego się już koka. Usiadłam na skraju jej łóżka, zerkając w stronę ekranu, na którym wyświetlał się film romantyczny, który dobrze znałam.
 Gdyby nie to, że Naoki jest przystojny, zwyzywałabym go – westchnęła.
 Ja i tak go zwyzywam, to parszywa gnida. Przecież w drugiej części zostawi Midori dla Kity.
 Frajer. Zresztą jak każdy.
 Ej! - krzyknęłam, wskazując na plastikowe pudełko znajdujące się przed jej nosem – Skąd ty wzięłaś lody o tej godzinie?
 – Mam swoje sposoby – odpowiedziała, oblizując srebrną łyżeczkę.
 – A masz sposoby na coś przeciwbólowego?
 – Czyżby Sakurcia złapała kacyka po nieudanej randce?

Rada numer 1: Nie nawiązywać kontaktu z Ino, gdy zbliża jej się okres.
Rada numer 2: Nie nawiązywać kontaktu z Ino, gdy ma okres.
Rada numer 3: Nie nawiązywać kontaktu z Ino, gdy kończy jej się okres.
Rada numer 4: Nie nawiązywać kontaktu z Ino, gdy rozstanie się z chłopakiem.
Rada numer 5: Nie nawiązywać kontaktu z Ino.

Dobra, może przesadzam. Ale nie jestem jeszcze pewna, czy Yamanaka zasługuje na miano denerwującej, czy raczej przerażającej. To taka mieszanka wybuchowa z przeważającą ilością związku 'X'. Jako że nigdy nie byłam dobra z chemii, najlepiej będzie, gdy będę trzymała się z daleka.
Podziękowałam Hinacie, która podała mi butelkę wody i opakowanie tabletek. Wsadziłam małą kapsułkę do buzi i popiłam kilkoma łykami picia. Przetarłam zwilżone usta wierzchem dłońmi i ponownie spojrzałam na granatowowłosą.
Myślałyśmy, że masz ze sobą klucz, więc się zamknęłyśmy. Poszłyśmy wcześniej spać, bo Ino źle się czuła, ale i tak w nocy obudził nas sms od Naruto, że jesteś u nich i że wszystko jest pod kontrolą, oprócz tego, że Sasuke wykopał go z własnego łóżka.
Marszcząc nos, nerwowo się wyszczerzyłam. To ja byłam powodem, być może teraz obolałego ciała blondyna. Kiwnęłam głową w geście zrozumienia i skierowałam się w stronę szafy. Po wyciągnięciu z niej czystych ubrań udałam się do łazienki, by wziąć odświeżający prysznic.
Odpięłam zamek sukienki, a ona zsunęła mi się na wysokość kostek. Powiesiłam ją na małym haczyku i weszłam do kabiny. Odkręciłam kurek z zimną wodą i wzięłam do ręki słuchawkę prysznicową. Strumień wody, mimo że wywołał u mnie ciarki i szczebiotanie zębami był na prawdę przyjemnym orzeźwieniem. Wylałam na ręce resztkę żelu i rozmasowałam go po całym ciele. Spłukałam pianę ciepłą wodą, rozkoszując się intensywnym wiśniowym zapachem. Gdy umyłam również włosy, ponownie zmieniłam temperaturę wody na chłodniejszą. Jak tylko szum wody ucichł, sięgnęłam po biały puchowy ręcznik.
Starannie otuliłam nim ciało i stanęłam przed lustrem, pozostawiając za sobą mokre ślady stóp. Po sprawdzeniu godziny, zostałam zmuszona do narzucenia szybkiego tempa kolejnym czynnościom ze względu na zbliżającą się porę śniadania.


***

Tak jak w każdą sobotę o godzinie szesnastej kiedy to w internacie trwały „zajęcia własne” ja przebywałam w gabinecie rehabilitacyjnym. Leżałam na prostym w budowie stole pokrytym niebieską tapicerką. Według polecenia mojego fizjoterapeuty na zmianę unosiłam i opuszczałam swoją lewą nogę. Było to tylko jedno z wielu ćwiczeń mających na celu przywrócić sprawność moim mięśniom.
Szczerze? Przestałam widzieć jakiekolwiek efekty naszych działań. Fakt, nie odczuwałam już bólu, ale czułam, że moja kończyna dalej jest słaba, a to co na razie osiągnęłam zdecydowanie mi nie wystarczało. Tęskniłam za tańcem i pragnęłam odzyskania pełnej sprawności fizycznej.
Zerknęłam w stronę okna i z hukiem opuściłam nogę, sprawiając, że Ryu usiadł na krawędzi stołu. Nie zareagowałam na jego chrząkniecie. Dalej obserwowałam przechodniów i mimo tego, że wyznaczali się pośpiechem, zazdrościłam im uśmiechu, który gościł na ich twarzach z każdym krokiem.
Rozmawialiśmy już o tym – zaczął łagodnie mężczyzna.
Ryu był niewiele starszy ode mnie, różniło nas w sumie kilka lat. Poznaliśmy się już w szpitalu, kiedy okazało się, że to on zajmie się moją rehabilitacją. Dogadywaliśmy się od samego początku, ale mimo to nasza znajomość nie wspięła się na wyższy poziom. Oboje byliśmy z tego zadowoleni. Jego dziewczyna zapewne też.
Wiesz przecież, że pracujemy nad całkowitym efektem.
Jakoś nie widać postępów – warknęłam poddenerwowana.
Zagryzłam policzek od środka.
Przepraszam. Ja tylko chciałabym... powiedziałam już spokojniej, jednak głos mi się załamał. Chciałabym wrócić do tańca.
Rozumiem, na prawdę. Jednak sama zauważyłaś, że twoja noga jest jeszcze osłabiona. Wysiłek jakim jest taniec tylko niepotrzebnie by ją obciążył.
Skończmy ma na dzisiaj. Proszę.
Kiwnął głową i zabrał się za uporządkowywanie sprzętu rehabilitacyjnego, a ja udałam się do szatni. Zamykając drzwi usłyszałam ciche: Do zobaczenia

***

Stałam już przed budynkiem i jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić po prostu patrzyłam w niebo, które zalewało się już ciepłymi barwami, a samo słońce, zawieszone jeszcze nad budynkami Konohy, schodziło już coraz niżej.
Jesteś pewny?
Tak, jestem. To jedyny skrót.
Natychmiast rozpoznałam właścicieli owych głosów. Gdy dostrzegłam znikającą za rogiem blond czuprynę, poczułam jak na moim ramieniu siada mała postać przypominającą diabełka. Chrypiącym głosikiem szeptała, bym poszła za nimi. Przełknęłam ślinę i nie wahając się dłużej, ruszyłam tą samą uliczką.
Zachowując bezpieczną odległość, kroczyłam wąską, wybrukowaną ścieżka, między starymi, a może nawet grożącymi zawaleniem, budynkami. Koniuszkami palców przejechałam po ścianie jednego z nich, zachwycając się, bardzo szczegółowo wykonanym, graffiti, które przedstawiało ulicznych tancerzy. Jakby na zawołanie do moim uszu dotarły dźwięki szybkiej muzyki, a razem z nimi zmieszane głosy wołające:
Walczcie!
Walczcie, walczcie!
Zatrzymałam się przed grupą ludzi i w osłupieniu, marszcząc jednocześnie czoło, przyglądałam się rozgrywającej między tłumem scenie.
Sasuke z lekkim uśmiechem na twarzy obserwował ruchy swojego przeciwnika. Nagle kilkukrotnie pokręcił przecząco głowią, dając mu jednocześnie znak ręką, by zwolnił miejsce do popisu. Stanął nieruchomo po środku tłumu, by już po chwili zatracić się w rytmie muzyki. Demonstrując niezwykle plastyczne i zgrane ze sobą ruchy, co najmniej zadziwił, już i tak zirytowanego mężczyznę. Gwizdy i krzyki, w które Naruto miał zdecydowanie największy wkład, nakręcały go jeszcze bardziej. Przeszedł do parteru, wykonując kombinacje, o który nigdy w życiu bym go nie posądziła.
Przecież ja nigdy nie posądziłabym go o taniec!
Nie miałam pojęcia co czuł, ale wiedziałam jedno, energia, która od niego biła świadczyła o tym, że przeniósł się w zupełnie inne miejsce.
Nagle muzyka zaczęła stopniowo ucichać, a z towarzystwa wystąpił wysoki mężczyzna z kpiącym uśmiechem na twarzy. Uchiha przystanął i lekko dysząc, odgarnął swoje rozczochrane włosy.
Brawo, brawo. Zaklaskał kilkukrotnie dłońmi. Czyżbyście postanowiliście wrócić na stare śmieci?
Niedoczekanie! krzyknął blondyn, wyrywając się naprzód.
Hałaśliwy jak zwykle. Pokręcił głową. A ty, Uchiha? Dalej jesteś taki sam, czy może ego urosło ci jeszcze bardziej?
Długo nad tym myślałeś? - zapytał niewzruszony Sasuke, czym wywołał wyraźną irytację nieznajomego.
Niespodziewanie poczułam na swoim ramieniu żelazny uścisk. Odwróciłam się, by spojrzeń na oprawcę. Czarnoskóry, potężny mężczyzna patrzył na mnie groźnie, a ja przełknęłam ślinę, nie ruszając się ani o milimetr.
To chyba nie jest miejsce dla ciebie – warknął.
Ze względu na nagłe szarpnięcie, nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Zostałam zmuszona do zrobienia kilku nieporadnych kroków i już po chwili zostałam pchnięta między zbiorowisko.
Sakura! Usłyszałam zdziwiony głos Uzumakiego.
Przed upadkiem uchroniły mnie ramiona tego samego mężczyzny, który chwilę temu zaczepił Sasuke i Naruto. Wyprostowałam się, odzyskując równowagę. Już chciałam cofnąć się o kilka kroków, kiedy jego ręka ujęła mój podbródek.
Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć. Jego złote włosy związane były w króciutką kitkę z tyłu głowy. Jedynie pojedyncze kosmyki jego grzywki opadały mu na czoło. Ciemnoszare oczy, których źrenice otoczone był przez jasnobrązową barwę, przyglądały mi się z uwagą.
         Puść ją.
Kątem oka dostrzegłam zbliżającego się kruczowłosego, a już po chwili chwycił mój nadgarstek, odciągając mnie w tył. Nie puszczając mnie, stanął twarzą w twarz z blondynem. Gdybym stała między nimi, obawiałabym się, że pioruny, które cisnęły im się z oczu, już dawno by mnie przebiły.
Oh, daj spokój, Sasuke. Nie powiesz mi, że wzięło cię na miłostki.
Posłuchaj. Jestem w tym miejscu tylko po to, by przejść na drugą stronę. Nie miałem zamiaru pojedynkować się z tamtym kolesiem i nie mam zamiaru robić tego z tobą, ale jeśli tak się o to prosisz zawsze można to zmienić. Jednak powinieneś mieć już dość po naszym ostatnim spotkaniu, nie sądzisz?
Ty...! Uniósł lewą pięść do góry i mimo zamachu Sasuke bez problemu zablokował jego ruch wolną ręką. Wykorzystał moment zdziwienia mężczyzny i wyminął go, pociągając mnie za sobą.
Tłum zagnieździł się, a my mimo to brnęliśmy przed siebie, wysłuchując przekleństw padających z ust blondyna. Nagle moją uwagę przykuł mijany, pokonany przez Uchihę chłopak. Ściągnął z głowy nakrycie, a ja widząc gęste, lekko pokręcone włosy, musiałam się odwrócić. Mój wzrok spoczął na jego bursztynowych tęczówkach, które taksowały mnie uważnie z wzajemnością. Gdy dostrzegłam jak jego kąciki ust unoszą się lekko ku górze, natychmiast przyspieszyłam kroku.
Jak tylko moje stopy wpadły na prostopadłą ulicę, na której to znajdował się nasz internat, Sasuke puścił mój nadgarstek, szukając wzrokiem Naruto. Blondyn podbiegł do nas już po chwili i jakby porozumiał się z przyjacielem jednym spojrzeniem. Oboje bez słowa udali się w stronę warsztatu Itachiego. Postanowiłam dotrzymać im kroku.
Nie mogłam przecież odpuścić!
Co to miało być? - odezwałam się, przerywając ciszę.
Nic, co powinno cię interesować – Sasuke odpowiedział mi, nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem.
A kim byli ci ludzie?
Nikim, kogo powinnaś znać.
To może dowiem się chociaż, co to za miejsce?
Na pewno nie takie, do którego możesz wracać.
Możesz przestać traktować mnie jak małe dziecko?! krzyknęłam oburzona, zatrzymując się w miejscu.
Po prostu nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy – odparł, spoglądając się na mnie przez ramię.
Wyraz jego oczu zdecydowanie mnie zmroził, zmuszając tym samym do kontroli swojej ciekawości.
Przystanęliśmy przed warsztatem. Naruto wystawiając w skupieniu język, sięgnął po klucz będący we wnętrzu doniczki, stojącej na parapecie. Gdy zamek wydał charakterystyczne kliknięcie, a drzwi gabinetu się uchyliły, weszli do środka. Ja natomiast widząc otwarte bramy wjazdowe, udałam się w ich stronę.
Sasori, ubrany w zabrudzony już strój roboczy, majstrował coś przy srebrnym samochodzie, którego modelu i tak nie znałam. Niepewnie podeszłam bliżej, łagodnym chrząknięciem zwracając jego uwagę. Widząc mnie odłożył podartą szmatę na bok i oparł się o maskę pojazdu. Zrobiłam to samo.
Niezręczna cisza.
Chciałam cię przeprosić.
Za co? - odezwał się beznamiętnie.
Za wczoraj – powiedziałam niepewnie, bawiąc się rękawami swojej bluzy.
Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się przed nami Deidara. Niósł skrzynki z narzędziami i gwizdał wesoło, kątem oka nas obserwując.
Nie przeszkadzajcie sobie – zwrócił się do nas z uśmieszkiem.
Zjeżdżaj stąd – Aakusuna wziął do ręki szmatę i biorąc zamach, rzucił nią w blondyna.
Dobra, dobra. Już mnie nie ma.
Mimo tego, że odgłosy kroków ustały, czerwonowłosy i tak poszedł się upewnić, czy Douhito nie czai się za drzwiami. Gdy wrócił, ponownie oparł się o maskę, nawet na mnie nie zerkając.
Sakura, to co się wczoraj stało... rozumiem to, nie ukrywam, że jest mi żal, jednakże rozumiem, na prawdę. Mimo to nie umiem pojąć jednego. Po co to wszystko było?
Chyba nie do końca wiem co masz na myśli – powiedziałam, a kącik moich ust zaczął drżeć.
Te gierki, to udawanie, ta kawa.
Zacisnęłam powieki i przejechałam dłonią po czole. Westchnęłam ciężko, uświadamiając sobie o narobionej mu nadziei.
Przepraszam, ja na prawdę... Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Sasori masz rację, zachowałam się beznadziejnie.
Bawiłaś się mną – powiedział sucho.
To nie tak. Potrzebowałam kogoś. Kogoś kto...
I tym kimś okazał się Sasuke. Tak, widziałem was. I wiesz co? Nie rozumiem cię. Najpierw go nienawidziłaś, a teraz lgniesz do niego jak jakaś...
Nagle ucichł, a ja zdenerwowana jego słowami, stanęłam przed nim, by móc spojrzeć mu w oczy. Widząc jego zmieszanie, zacisnęłam zęby.
Dokończ!
Sakura, przepraszam. powiedział pocierając swoją skroń. Przesadziłem, wiem! Sięgnął po moją dłoń, jednak ja natychmiast się odsunęłam. Poczekaj!
Nie, daj spokój! krzyknęłam, wybiegając z posesji.

***

Stałam po środku sali gimnastycznej, przebrana już w czarne legginsy i biały podkoszulek. Zdjęłam ze stóp szare skarpetki i odłożyłam je obok przenośnych głośników, które teraz podłączone były do mojej komórki. Wybrałam pierwszą lepszą piosenkę z listy i zaczęłam rozgrzewkę.
Po dokładnym rozgrzaniu wszystkim mięśni, które zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż kiedyś, podeszłam do drabinek, usadowionych na jednej ze ścian. Uniosłam nogę, zablokowując stopę pomiędzy szczeblami i wykonałam skłon, chwytając się za kostkę. Po powtórzeniu tego i innych ćwiczeń na każdą nogę, wykonałam jeszcze parę wymachów.
Wybrałam odpowiednią piosenkę z playlisty (Christina Perri - The Words) i stanęłam w bezruchu. Stopy na wysokości bioder i ręce wzdłuż tułowia. Przymknęłam oczy i zakołysałam się delikatnie. Wczuwając się w kojącą muzykę, zaczęłam błądzić rękami po swoim ciele. Zatrzymując je na szyi, zrobiłam kilka kroków w tył.
Już po tych kilku ruchach, kąciki moich ust powędrowały do góry. Oczyszczenie myśli, które mi towarzyszyło było tym czego potrzebowałam. Jednocześnie czułam się, jakbym zapełniła pewną pustkę, którą była tęsknota.
Obróciłam się wokół własnej osi, a następnie biorąc krótki rozbieg, wykonałam jeden z najprostszych skoków.
Zła siła wybicia sprawiła, że nawet nie zorientowałam się kiedy upadłam na parkiet. Syknęłam czując pieczenie lekko zdartej skóry. Podciągnęłam do siebie jedno kolano i po objęciu go ramionami, oparłam na nim czoło.
Dlaczego nic mi nie wychodzi? Nie mogę być taka słaba – jęknęłam żałośnie.
Słysząc natarczywy dzwonek telefonu, mimo bólu zmusiłam się do wstania. Podeszłam do komórki i widząc wyświetlony na ekranie numer Madary, niechętnie go podniosłam. Chwilę spoglądałam to raz na zieloną, to raz na czerwoną słuchawkę. Gdy mimo nieodebranego pierwszego połączenia, sygnał rozległ się po raz drugi, mocniej chwyciłam komórkę i biorąc zamach rzuciłam ją przed siebie.
Daj mi w końcu spokój!
Oprócz mojego głosu, po sali rozległ się trzask uderzającej o panele komórki. Widząc jej części w znacznej od siebie odległości, zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam w filar otoczony materacem. Po chwili moja noga również odbiła się od gąbkowego materiału.
Wszyscy mają do mnie pretensje!
Uderzenie.
Cokolwiek zrobię!
Uderzenie.
Zawsze będzie źle!
Uderzenie.
Gdy mój oddech przerodził się w ciężkie sapania, zaprzestałam. Oparłam dłonie o kolana, wdychając i wydychając głęboko powietrze. Nagle do moich uszu dotarły systematycznie stawiane kroki. Gwałtownie się podniosłam, a widząc przed sobą Uchihę, ściągnęłam nisko brwi.
Jak długo tu jesteś? – warknęłam.
Wystarczająco.
Wyjdź – powiedziałam stanowczo, a widząc, że nie ruszył się nawet o milimetr dodałam: Nie rozumiesz? Wyjdź do cholery! Chcę zostać sama.
Kłamstwo.
Jeśli masz na myśli wczorajszy wieczór daruj sobie. Byłam pod wpływem alkoholu, to co mówiłam, to co robiłam, a to co myślałam, to trzy różne rzeczy.
Kłamstwo.
Przestań! Znowu to robisz. Zresztą każdy z was to robi. Myślicie, że wiecie wszystko najlepiej. Powiedz mi Uchiha, to przez otoczenie czy może zachowujecie się tak z natury? Dzikie żądze się w was odzywają, co? Chcecie dominować, a jeśli między wami – facetami coś jest nie tak dacie sobie po mordzie i po sprawie. Przecież to takie proste! Zaśmiałam się gorzko. A może mi też ma się dostać! Proszę bardzo, tu i tu - Wskazałam na oba policzki. - Żeby równo puchło.
Uspokój się - mówił stanowczo, jednak w jego tonie nie było ani nuty grozy.
Ja mam się uspokoić, ja? To wytłumacz mi co jest z tobą? Nie! Co jest z nami! Wiesz, czy może zgubiłeś się w tym bagnie tak samo jak ja? Jedyne co wiem to, to że jesteś parszywym dupkiem, a mimo to...
Nagle przystanął za mną i jedną rękę przyłożył do mojego czoła, zaś drugą objął mnie w talii. Gwałtownie się wyrwałam i stając do niego twarzą w twarz. Czarne, przypominające otchłań, oczy ponownie zadziałały na mnie hipnotyzująco.
Bez namysłu przylgnęłam do niego ciałem, zawieszając mu ręce na karku. On obejmując mnie w pasie, przeciągnął mnie przez krótką długość sali, w pewnym momencie unosząc mnie do góry. Wyprostowałam nogi w poziomie, tworząc prostą linię, i gdy znów dotknęłam ziemi chwyciłam go za nadgarstek, odchylając swoje ciało maksymalnie w tył, polegając jedynie na jego sile. Po chwili mocno przyciągnął mnie do siebie, a ja podskoczyłam, obejmując go nogami w pasie. Przejechałam dłońmi po jego plecach, a gdy on pochylił się, przytrzymując moje plecy, wygięłam się pozwalając moim włosom dotknąć podłoża. Ponownie przylgnęliśmy do siebie, stykając się nosami. Nasze gorące oddechy drażniły się wzajemnie.
Zakochuję się w tobie.

Od Autorki: Dobra, oficjalnie przed Wami najdłuższy rozdział! (To kto jest ze mnie dumny? :D )
A) Od razu mówię, NIE. Nie będę się bawić w jakieś wielokąty jeśli chodzi o wątki miłosne. Wolałam Wam to wyjaśnić niż potem widzieć jakieś pretensje w komentarzach, zwłaszcza po pojawieniu się nowej postaci, której imienia jeszcze nie znacie, a będzie miała znaczenie. 
B) Zakładka z muzyką? Co o niej myślicie? Powoli denerwuje mnie dodawanie piosenek do rozdziałów, bo i tak nie wiem czy ktoś ich słucha. Poza tym każdy czyta innym tempem, na dodatek niektórzy po prostu nie lubią tego robić z muzyką. A w zakładce by były nutki z każdego rozdziału, w którym jakaś się pojawiła.
Dzisiaj nie będę się rozpisywać, bo niestety goni mnie czas. Ale pozdrawiam Was gorąco i dziękuję za cierpliwość :*
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony
CREDITS
Art Texture1 Texture2 Texture3 Pngs